Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość weselnica

nieudane wesela na których byliście

Polecane posty

Gość weselnica

dość często bywam na weselach - od jakichś 7 lat 2,3 razy w roku. wszystkie te imprezy są zawsze do siebie podobne i zazwyczaj udane, tylko raz zdarzyła się impreza - kompletna klapa: - młodzi chcieli przyjęcie, rodzice "wymusili" na nich wesele i młodzi cały czas siedzieli naburmuszeni - muzyką i zabawianiem gości nikt się nie zajmował, ktoś po prostu włączył płytę i cały czas grała muzyka - za cicho do tańca, za głośno, by rozmawiać - z uwagi na to oraz dobór "szlagierów" nie tańczył nikt z wyjątkiem trzech 5-letnich dziewczynek - państwo młodzi olali gości i wyszli z imprezy o 19:00 mówiąc głośno dobranoc, po czym inni też zaczęli się powoli rozchodzić - zmarnowało się mnóstwo jedzenia - najbardziej żal mi było rodziców, bo bardzo zabiegali, by kazdy sie dobrze bawił a wyszła taka lipa opowiedzcie o swoich doświadczeniach w tym temacie...czyli jak położyć wesele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ass.ss
na weselu kuzyna nikt nie tanczyl bo byl tylko pan ktory gral na pianine. a ciasta byly na oddzielnym stole w jakims ciemnym kacie, o ktorym dowiedzielismy sie dopiero przy wyjsciu. kicha..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkooda ichh
hmhmh to rzeczywiście szkoda....i matki która się napracowała, i młodych bo nie mieli imprezy takiej jakiej by chcieli, a mnóstwo kasy pewnie poszło....Wg mnie nic na siłe i trudno mieć żal do młodych ja też chyba nie wyobrażam sobie siebie na takim typowym wiejskim weselichu:/ No ale z 2-ej str goście ptrzecież mogli się bawić....Nie moze być muzyka aż tak źle dobrana...Bo jak gra orkiestra to jest przecież głośno(głośniej niż z płyty pewnie skoro da sie tańczyć) ale też da się rozmawiać.....więć chyba z ta głośnością coś przesada.... Ja byłam na 1-ym takim tragicznym( ale to tylko moja subiektywna opinia) bo ja sie źle bawiłam....z racji tego, że to był ślub tej kuzynki z którą razcej na innym weselu bym się bawiła, to tu odpadła bo byłą w centrum i wiadomo jako panna młoda to inaczej....zaczełam pić jakas wodke któa przypominała w smaku wino z jakimiś mężami kuzynek bo straasznie nudno było a ja byłam bez os. tow. i tak sobie popijałam i popijałam z nimi równo, no i mi szybciutko siadło...najgorsze że powrót do innego miasta z 300 km i to z rodziną:D to mi się rzygało po drodze jak sie zatrzymywaliśmy ;P Jak wspomne sobie to wesele to aż mnie ciarki przechodzą, a wcale nie chciałam się tak schlać ale tak nudno było że nie było na prawde co robić...tylko jadłam...popijałam i na zmiane:D Później było że niby sałatką się potrułam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natomiast
Byłam ostatnio na weselu, gdzie rosół podano po 30 minutach siedzenia przy pustym stole, po rosole trzeba było czekać pół godziny na drugie danie, potem jakąś godzinę na zimne zakąski. Po zabraniu talerzy obiadowych, czyste talerze podano dopiero z zimnymi zakąskami, więc nawet ciasta nie można było sobie wziąć, bo nie było na co go położyć, więc zostawały tylko owoce do jedzenia i soki do picia, bo nic innego w tym czasie nie było. Na stole stał 4 piętrowy tort na stelażu, jak się potem okazało był sztuczny, a do jedzenia był tylko jeden tort leżący na stole. Tort para młoda kroiła od razu po obiedzie, potem goście musieli samodzielnie sobie go kroić. Muzyka masakryczna, zespół składał się z 2 facetów ubranych w ciuchy wyglądające tak, jakby przed chwilą je wyciągnęli z kontenerów PCK. Pierwszą piosenkę dla gości zagrali, ze większość par zeszła z parkietu, bo nikt nie mógł złapać rytmu. Poza tym para młoda gdzieś sobie poszła i w ogóle ich nie było. To wesele przypominało raczej jakis bankiet albo imieniny u szefa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weselnica
hehe no to faktycznie wesele kiepskie:) ale to trochę inna sytuacja..po prostu za dużo popiłaś 300 km wracaliście po weselu? nie nocowaliście? ja dwa dni temu wracałam z imprezy rodzinnej 250 km i to pierwszy i ostatni raz..katastrofa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda ichhhh
weselnica - tak tak to po prostu ja się źle bawiłam( bo organizacyjnie było raczej ok ) i niechcąco bo na prawde niechcąco , z nudów i dlatego że to coś tak bardzo smakowało się spiłam ale że zobaczyłam temat najgorsze wesele itp to od razu tamto mi się przypomniało:) mi za to mama opowiadała, jak to kiedyś była gdzieś na jakimś weselu no i w pewnym momencie chciała się napic kawy ( wiadomo - normalnie to co chwila się ktoś pyta o kawe herbate itp) no więc mama się spytałą kelnera a ten jej odpowiedział że kawa tylko dla niektórych:D Mama zdębiała ze zdziwienia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to dobrze że była
chociaż dla niektórych, bo ja byłam na weselu, gdzie w ogóle nie było ani kawy ani herbaty. ludzie prosili kelnerki o kawę czy herbatę, one mówiły, że zaraz przyniosą, ale jakoś przez całą noc do nikogo nie dotarły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda cihhhh
hmhm no ja rozumiem wykwintne ciasta czy coś, ale brak kawy na weselu??:D Na prawdę dziwne...przecioeż są też ludzie, którzy nie pijąalkoholu bo na przykład prowadzą i aby nie usnąć piją kawę.....dziwne na prawdę aa wracając do odp że nie nocowaliśmy, żeby po prostu wyspać się u siebie bo to jednak kawałek był a w pon do pracy wszyscy musieli.....to też dla os. prowadzącej było lepiej prowadzić w ta noc niż siedzieć dłuzej i wracać jeszcze bardziej zmęczonym:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nałęczowianka 15l
to było u mojej koleżanki. Styczen chyba - w każdym razie zimno jak cholera. Nojgorsze bo nie było prawie nic do jedzenia. Na krzyż zimne przekąski i jedna ciepła. Wódki sporo ale nie miał kto pić bo większość się szybko spiła bez zakąsek. Sala wielka, gości mało. Jednym słowem kompletny niewypał. Siedziałam i patrzyłam jak się upija mój mąż :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość choIerka
jakby mi powiedzieli że nie dostanę kawy na weselu to może i niekulturalnie bym zrobiła ale bym chyba wyszła stamtąd. Wódki moge nie pić ale kawa musi być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
byłam w zeszłym roku na weselu gdzie panna młoda była w 5 miesiącu ciąży. Źle się czuła i prawie całe weselisko spędziła w hotelowym pokoju nad salą . Z wesela zrobiła się mała stypa bo Młodych nie było, stare ciotki rozprawiały o chorobach,honor ''ratowała'' młodzież tylko to raczej przypominało dyskotekę :O Dlatego weselom z powodu ciąży mówię stanowcze NIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam na weselu koleżanki jakieś 5 lat temu. Cieli koszty, więc młody zapraszali bez osób towarzyszących. W ostatnim tygodniu wiele osób odmówiło i praktycznie nie było, z kim tańczyć. Zresztą strach było nawet chodzić po Sali, bo lenteks był porwany i łatwo było zaczepić nogą. Panna młoda o mały włos nie wywaliła się przez to na środku. skończyło się na szczęście tylko na potknięciu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klimanima
Najgorsze wesele na jakim byłam wcale nie było takie złe. Trochę mało jedzenia było, nie można było powybierać i pogrymasić, ale ogólnie głodna nie byłam. Muzyka też była słaba, ale dało się bawić. Raz byłam na takim, gdzie w kościele i na początku na sali było masakrycznie zimno - było chyba z 5 stopni na dworze, a ogrzewanie nie działało. Ale potem każdy się rozgrzał i było super. Raz podobno na weselu prądu brakło, bo wichura przeszła, ale mnie juz na nim nie było. Raz błam tez takim, gdzie młodzi nas olali i nawet nie podeszli do naszego stolika dwóch słów zamienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja byłam
na weselu mojej koleżanki - orkiestra stresowała ludzi chodząc po sali z mikrofonem i pytając ich jak się dziś bawisz? dla mnie żenada:( kelnerki takie śpiące królewny, że masakra - na 12 osób przy stoliku przyniosły 6 pasztecików, na moją sugestię, że może więcej to się spytały: a potrzeba? kubki po barszczyku, śmieci i mnóstwo brudnych talerzy zabrały ze stołu po kolejnej uwadze, że może wreszcie posprzątałyby ten syf! a stół wyglądał okropnie:( po herbatę trzeba było sie przejść do kuchni, na kolejny stolik za nami ciepłe dania trafiały szybciej niż do nas - chyba miały te durne kelnerki swoje rewiry:P jedno ciepłe danie to było samo mięso - dziczyzna, cielęcina i coś tam jeszcze do wyboru - tak to wyglądało, że żadna babka przy stole się tego nie tknęła, faceci coś tam poskubali. najgorsze było to, że brakowało popitki do wódki - na stole stało np 12 pustych butelek po małych tymbarkach i 2 dzbanki po sokach a do popicia tylko mała cisowianka:( co jak co ale ja czystą wodą wódki nie popijam. więc zaczęło się wzajemne pożyczanie i ewentualna wymiana soków między stolikami, w końcu kuzyn młodej widząc co się dzieje zabrał się za roznoszenie napoi ale i tak nie wyrabiał obsłużyć wszystkich dramat jeden wielki po prostu:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam w tamtym roku na weselu na którym nie było co zjeść ani wypić! Młodzież wogóle była "olana" do stołów gdzie siedziała rodzina wszystko donosili do nas nie. Na poprawinach obiadu nie dostaliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bylam na weselu gdzie byl podany chleb, maslo i robilo sie kanapki, miedzy jednym a drugim goracym daniem bylo 8 godzin roznicy, w niedzyczasie byly te kanapki. W ogole to obsluga w pewnym momencie wszystko zabrala stala jedynie wodka i kieliszki. Ale wesele nie bylo zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żal mi tych rodziców
Z pierwszego wpisu,,,, nawet jeśli trochę narzucili swoja wizję (może po prostu chcieli zrobić dziecku swojemu porządne wesele) ale chamstwa w zachowaniu młodych nic nie tłumaczy... Zresztą, na złość mamie odmrożę sobie uszy... jak za kilka lat będą wspominać własne wesele... ech, zresztą, pewnie i tak się rozwiodą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czy Młodzi z pierwszego
postu mieli jakiś zakichany obowiązek chcieć wesela??? NIE!!!!!!!!!! oni akurat nie chcieli, za to rodzice ich przymusili prawdopodobnie z powodu "co ciotki i kuzyni powiedzą", plus "zapłacimy, a wy macie być grzeczni i szczerzyć zęby, bo nie macie nic do gadania". Czy tak się traktuje dorosłych skądinąd ludzi, którzy chcą sami decydowac o własnym życiu??? Osobiscie tym nadgorliwym rodzicom nie współczuję - wściubili nosa, to i dostali za swoje. Kto sieje wiatr, zbiera burzę... Na nieudanym weselu zdarzyło mi się być, właśnie takim "wymuszonym". Plany Młodych były skrystalizowane: kameralnie, do 50 osób, DJ, elegancka restauracja została już zamówiona. Rodzice podniesli krzyk, że jak to, trzeba przeciez pozapraszac wszystkich kuzynów i pociotków, u których sami się bawili... Więc było zmienianie sali na ostatnią chwilę i rozszerzanie listy gości - do 180 osób!!! Ostatecznie wesele odbyło się w hotelowej... sali fitness, przy beznadziejnej orkiestrze z łapanki, jedzenie niemal niezjadliwe, na stołach tandetne plamoodporne obrusiki, a o wino trzeba było się dopraszac u kelnerek (na stole stała wyłącznie wódka). Na koniec goście musili zapłacić za pokoje, w których nocowali... i wynieść się z nich 3 godziny przed poprawinami bo "teraz sprzątają". W efekcie większość gości po prostu wyjechała przed poprawinami, bo co mieli robić przez te trzy godziny - siedzieć i czekać w samochodach albo hotelowym hallu??? Tak to bywa, jak rodzice chcą uszczęśliwić dzieci na siłę, a tak naprawde to dopieszczają siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, ja tam nie rozumiem "bycia zmuszonym", jeśli młodzi zgodzili się na wesele i zapraszali gości, to powinni ich szanować i starać się żeby dobrze się bawili , bez względu na to jakie mieli powody. Sama się gorzej bawiłam na jednym weselu, gdzie tylko ja z siostrami nie miałam osoby towarzyszącej- dobrze przynajmniej że byłyśmy we trzy :) Poza nami tylko pary, głównie małżeństwa (przynajmniej niektóre młode) i trochę dzieci.Ale to już w najmniejszym stopniu nie była wina państwa młodych, po prostu tak wyszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czy Młodzi z pierwszego
Historynko, czasem niestety rodzice dzieci nie słuchają i nie oczekują na zgodę czy jej brak - po prostu ma być tak, jak protoplaści chca i kuniec, Młodzi nie maja prawa głosu. Albo tez rodziciele odstawiają szantaże w stylu "ja/my nie uznajemy jakiegoś tam nędznego przyjęcia, i jesli nie będzie PORZĄDNEGO wesela, to nie przychodzimy nawet na ślub i w ogóle przestajesz byc moim dzieckiem". Autentyki... I jak Młodzi mają byc uśmiechnięci i promienni na takim autentycznie WYMUSZONYM weselisku???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańńnczyca
jakby nie patrzeć to takich całkiem nieudanych wesel nie miałam okazji oglądać bo zawsze ktoś na nich się dobrze bawiła, więc opowiem o moich osobistych odczuciach. Byłam kiedyś na weselu mojej mamy chrześniaka. Wszyscy żeśmy zapierdzielali przy przygotowaniach, cała moja rodzina. Ja zgodziłam się być kierowcą na weselu, mieli wynająć autokar dla reszty rodziny ale jak się okazało wszyscy kierowcy byli kierowcami bo pan młody otwarcie stwierdził że szkoda mu kasy na to. Na miejscu się okazało że wymyślili dla mnie i dla takiej jednej kuzynki pilnowanie dzieciaków, zabrałam się stamtąd i wróciłam do domu przy pierwszej okazji olewając całe wesele. Potem mi było trochę głupio z tego powodu, myślałam że może za bardzo się uniosłam, ale następnego dnia okazało sie że juz na weselu były ploty o tym że mało w kopertach, najwięcej gadała matka panny młodej ponoć i chyba wszyscy wyszli wściekli z wesela. Moi kuzyni tez się o coś po wkurzali na młodego, nie wiem o co może o te koperty, z tego co słyszałam to próbowali parę osób w pilnowanie tych dzieciaków wrobić jak poszłam, ale każdy jeden nawet drużba nie chciał z nim gadać, poszlismy sobie do baru zamiast siedzieć na poprawinach. Rodzice, ciotki i wujkowie byli zdegustowani ta atmosferą. Innym razem pamiętam, byliśmy po stronie męża u chrześnicy teścia. Nie trzymali ze soba kontaktów. Wesele takie sobie, w zasadzie to tak naprawdę bawiło się tylko kilku starszych panów łącznie z panem młodym, moim teściem i ojcem panny młodej. Reszta z tego co pamiętam taka zadżumiona siedziała, my też, tanczyć się za bardzo nie chciało bo podłoga śliska. Młoda wyglądała za każdym razem jakby zaraz sie miała rozpłakać, zresztą chyba płakała, z panem młodym ją widziałam na weselu tylko jak ich tam orkiestra przywołała do wspólnego tańca. Przypadkiem siedzieliśmy koło brata panny młodej i on mówił że siostra nie chciała wesela, ale tamta strona się uparła. Kiedyś bylismy na weselu i mojemu mężowi zebrało sie na szczerą małżeńską rozmowę i chyba przez 2 godziny próbowałam mu tłumaczyłam że to nie jest miejsce i czas i przez kolejną godzinę on mi tłumaczył cos nawet nie pamiętam co. Powiedziałam że chętnie pogadam w domu. Oczywiście następnego dnia miał moralniaka i juz nie chciał ze mna gadać :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmuszanie gościa weselnego
do bycia przymusowym & darmowym babysitterem to chamstwo rzadkiej klasy... żenua

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość croolewna
byłam kiedyś na weselu na którym gość tak niefortunnie sięgnął po kieliszek ze stolika, że strącił tort weselny i wszystkie kieliszki z szampanem na podłogę!!! panna młoda się popłakała.. a na innym brakło prądu ale orkiestra wzięła gitarę i akordeon, zapaliliśmy świeczki i udało sie uratować sytuację. najgorsza porażka to wesele bez osoby towarzyszącej i siedzenie samej za stolikiem kiedy wszyscy tańczą :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a gdzie poczucie humoru?
Do postu wyżej: Jeżeli na moim weselu coś takiego by się stało, to po prostu ze śmiechem podsumowałabym, że tyle stłuczonego szkła na pewno zagwarantuje nam szczęście na kolejnych 60 lat... a zamiast tortu pokroiłabym symbolicznie jakikolwiek inny placek... Przecież to jest piękny dzień, przysięga Ci miłość osoba którą kochasz... jak można psuć sobie humor takimi duperelami? A co do osób krytykujących rodziców narzucających swoją wizję: od razu kojarzy mi się to z niedojrzałym, wręcz "nastolatkowym" buntem... Bo JA chcę inaczej... Jeżeli rodzice finansują wesele, to trzeba troszkę pójść im na rękę, pozwolić zaprosić te parę osób, które zaprosić chcą, korona z głowy nie spadnie z tego powodu. I dobrze baiwć się mimo to. Nie wyobrażam sobie, że miałabym sprawić przykrość rodzicom tylko dlatego, że to MÓJ dzień i JA chcę tak czy siak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańńnczyca
a gdzie poczucie humoru? zapewne ty bys tak zrobiła, ale wiesz jak to jest z nami kobietami, jednego dnia się cieszymy z byle głupoty a drugiego możemy płakać z byle powodu, a jeśli do tego wchodzą takie zdarzenia jak slub i związane z tym emocje. Byłam na ślubie gdzie panna młoda była tak zestresowana, że popłakała się bo sie o sukienka gdzieś tam przydeptała i coś się udarło, gdzie ja miałam podobną sytuację u siebie i zareagowałam na nia śmiechem i poleciałam szukać nożyczek, podczas gdy tydzień wcześniej jak robiłam podszycie trenu to ryczałam że mi nie wychodzi i że w ogóle brzydko i bee :P. co do kwestii rodziców, że płacą to wymagają. Pewnie młodzi zdołaliby sobie zapłacić za to skromne przyjęcie które chcieli sami, ale nie o to chodzi, zależy jeszcze jak narzucają. My też chcieliśmy skromne przyjęcie, ale zostaliśmy przekonani do trochę większego w taki sposób że sami stwierdziliśmy że głupio. To była taka sytuacja że jesteśmy blisko z wieloma osobami z rodziny, święta, imieniny, urodziny, wesela, pogrzeby, jeszcze się lubimy do tego głupio wybierać z tej grupy 30 osób czy ileś. Do tego jeszcze znajomi, sami doszliśmy do wniosku że nie ma sensu się upierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hanneczka
A mnie nie jest żal tych państwa młodych "przymuszonych". Żal mi jest ich gosci. Jak sie jest dorosłym człowiekiem, to się nie pozwala "zmusić się" do czegokolwiek, żeby potem odstawiac fochy i wyżywać się na niewinnych ludziach - np. gosciach, pokazując im, że się ich obecnoscia nie cieszy i w ogóle by sie wolało, żeby tego wszystkiego nie bylo, łącznie z nimi. Więc albo sie mówi rodzicom "przepraszam, mamo, ale to jest MÓJ ślub, jestem dorosła i sama decyduję" - i robi po swojemu - albo się przyjmuje wizję rodziców i robi to na powaznie. Takie fochy na swoim weselu to jest klaunada i potworna żenada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hanneczka
A swoją droga, nigdy nie zrozumiem, co kieruje takimi rodzicami, którzy wolą wydziedziczyć dziecko i obrazic się na 100 lat niz pogodzic sie z tym, ze ono chce w inny sposób swietowac swoje własne święto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lucylou
Ja byłam na weselu, na którym prawie nie było jedzenia. Na stołach nie było absolutnie nic zjadliwego. Z wyjątkiem obiadu, nic nie jadłam. Przed oczepinami zaczęło mi burczeć w brzuchu. Wypiłam 1 kieliszek wódki (na raty) i zrobiło mi się strasznie niedobrze. Później się okazało, że była to najtańsza wódka z Ukrainy. Goście, którzy wypili więcej tego specyfiku, zatruli się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja byłam na weselu, gdzie na ok. 60 osób było... sześć osób młodych (w wieku 20-30 lat). z nowożeńcami osiem :) reszta to autentyko osoby powyżej 50, które nie wiedzeć czemu w ogole nie tańczyly (z reguły ta grupa wiekowa bardzo fajnie sie bawi!). na dośc dużym parkiecie było raz 10 par, a tak to 3-4. muzyka taka sobie, puszczana z komputera. toast weselny był wznoszony szampanem "Piccolo". a po oczepinach... spiewano "Barkę". na poprawiny nie poszlismy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hanneczko a ja Ci powiem
że nie raz zdarzyło mi się obserwowac sytuacje, gdy rodzice nie przychodzili na ślub własnego dziecka, bo mieli jakies "ąsy" - a to ślub "tylko cywilny", a to w parafii innej niż rodzice wybrali dzieciom, a to wybranka/narzeczony za biedna/-y, a to Panna Młoda odmówiła założenia na ślub sukni kupionej przez teściową (oczywiście bez porozumienia z przyszłą synową, bo "mamusia wie lepiej, a ubierz"), a to właśnie rodzice koniecznie chcieli weselicha na 300 osób, a Młodzi chcieli na 40... uwierz, że z niektórymi rodzicami nie da się negocjowac ani dyskutowac, ot - tacy serialowi "rodzice-wojskowi" ;) tylko, że w tzw. życiu te sytuacje nie sa humorystyczne... zdarzają się też i dzieci szantażyści, rzecz jasna ale naprawdę znam osoby, dorosłe i samodzielne, które jednakowoż z powodu różnic co do wizji dnia WŁASNYCH zaslubin musiały uciekac z domu i zerwać kontakty z rodzicami, bo presja psychiczna była nie do wytrzymania goście może i "biedni", że przytłoczyła ich atmosfera wymuszonego weseliska, ale postarajmy się zrozumiec racje więcej niż jednej ze stron...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×