Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość weselnica

nieudane wesela na których byliście

Polecane posty

Gość pomarańńnczyca
moja siostra była na slubie gdzie od strony panny młodej byli dokładnie ona i rodzice młodej, a od strony młodego ze 30 osób. Miał być cichy slub cywilny z rodzicami i świadkami który mieli uczcić później w domu u młodych i jak się okazało tuz przed ślubem jej teściowa naspraszała rodziny. Jak byłam młodsza, początek liceum, to pojechaliśmy na slub kuzynki, wesele małe na zaledwie 60 osób. To wesele nie nalezy do nieudanych bo fajnie było ale młodym nie było do śmiechu. Tam była taka tradycja że młodzi siedzą z rodzicami przy stole i oni nie chcieli z rodzicami tylko z młodymi. Wujek tam nie miał nic przeciwko i wraz z ciocią siedli z naszymi rodzicami, ale druga strona się nie zgodziła. Tamci jej teściowie to byli z pokolenia naszej babci. W każdym bądź razie miało byc tak że jedni rodzice siedzą koło nich a resztę stołu my mieliśmy siedzieć. Pamiętam że jej teść kazał nam się przesiąść troszkę dalej i ostatecznie przy stole młodych siedzieli rodzice młodego i ich rodzeństwo i znajomi wszyscy z pokolenia mojej babci. Jak polewali sobie wódkę to mijali kieliszki młodych, juz by mogli im chociaż symbolicznie woda polać a nie traktować dorosłych ludzi jak dzieciaki. Później było tak że para młoda siedziała wszędzie byleby nie przy swoim stole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hanneczka
Ja to wszystko rozumiem. Tylko dla mnie taka sytuacja jest po prostu nie do wyobrażenia. Ja po prostu nie daję sie szantażowac - nikomu. I gdyby to byli moi rodzice - też bym nie dala. Bo osoba, która mnie szantażuje emocjonalnie - nie szanuje moich uczuc. Więc ja też nie muszę sie na taka osobe ogladać. Trzeba rozgraniczyć - co decyzuję ja za siebie, co decyzuje ktos inny za siebie. Gdybym przystała na układ taki, ze rodzice mi opłacają wesele - to bym w ogóle nie fikala i rodzice by mogli zrobic tak, jak im sie podoba. Ale jakbym chciała miec po swojemu i miała na to kasę, to oczywiscie wysłuchałabym zdania bliskich, ale decyzja byłaby moja i męża. Jak długo niby można ciagnąć takie sterowanie mlodymi i ustepowanie "dla swietego spokoju"? Nie bedzie zadnego swietego spokoju. Po ślubie będzie moze dziecko, zacznie się wtrącanie, ile dzieci, jak mają mieszkac, jak maja byc wychopwywane, czy mają być ochrzczone, czy maja isć do komunii i inne takie. Jak się nie powie stop przy slubie - to kiedy sie powie? W końcu za kazdym razem rodzice powiedzą - jak nie ochrzcisz dziecka, to juz nie jestes moja córką. Granice, ile można, powinno się określić dużo wczesniej, a ślub to jest naprawdę ostatni dzwonek. Trzeba na ten temat rozmawiać ze sobą z szacunkiem, ale zdecydowanie. Po prostu asertywnie. Dziekuję za radę, ale zdecydowałam tak i tak. Mamo, kocham cię i proszę cię, nie szantazuj mnie. tacy rodzice to jakieś nieporozumienie, ale nie można się poddac i dac sie zwyczajnie wodzić za nos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mjytrdcbbhuytr
a ja zapamiętałam dwa wesela jedno ładnych naście lat temu - upał jak cholera więc wszyscy ugotowani na miękko, szczególnie faceci w gajerkach;) gdy wchodziliśmy na salę gruchnęła burza i 3/4 żarcia szlag jasny trafił:) wszelkie sałatki, ciasta z kremem , w tym tort, nawet wielki kocioł rosołu:) na stołach gościły mięsa i kiełbachy oraz spirytus, który przez wuja był rozrabiany, a że wujek smakoszem był i co chwila próbował czy dobre to coraz gorzej mieszanie mu szło;) po burzy znów było jakieś 35 stopni i wesele w sumie odbywało się na zewnątrz a o 22 nie było nikogo pijanego - wszyscy byli po prostu zachlani:) zdjęcia z wesela - bezcenne:) drugie wesele było nie cały rok temu w piękny październikowy dzień:) najpierw wymarzłam w kościele, a po przyjeździe do hotelu też zimno, ponadto po rozpakowaniu torby okazało się, że "zestaw poprawinowy" został spakowany niekompletnie. na sali zimno jak jasna cholera, wielka sala, której ściany były przeszklone, co prawda po jakiejś godzinie wstawione zostały grzejniki gazowe sztuk 2 które miały nagrzać salę tak na oko ze 200m2, żarcie ala późny gierek czyli dekoracje z powycinanych marchewek, żeby dostać ciepły posiłek trzeba było dobrze polować na kelnerki, większość pań siedziało pookrywanych marynarkami mężów. Wytrzymałam do północy, wróciłam do zimnego pokoju, chciałam się rozgrzać pod prysznicem ale woda była tak gorąca jak umarłego dupa. Nakryłam się dwoma kołdrami i po godzinie udało mi się złapać temperaturę na tyle żeby zasnąć. Przebudzenie i dzień poprawin nadrobił wszystko:) obie te imprezy wspominam jako cudowne, jedyne i niepowtarzalne:) jeśli mam być szczera to właśnie te imprezy mogę opowiedzieć minuta po minucie inne wesela były fajne i tyle:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Temat bardzo odgrzebany. Po pierwsze nie to ładne co ładne tylko co się komu podoba. Nie zawsze to co uznamy za nudę czy tandetę lub super zajefajne wesele to faktycznie odzwierciedla rzeczywistość. Pamiętam wesele, które utkwiło mi najbardziej, ponieważ było właśnie udanym i najlepszym pod słońcem. Dlaczego? Po pierwsze: Bo nie było orkiestry i żadnego tam disco klepisko, tylko DJ wodzirej, puszczał muzę taneczną od lat 70tych do nowoczesnych , i polskie i zagraniczne, każdy tańczył i wywijał, i młodzi i starzy i nawet dzieci. Frajda niesamowita. Po drugie: DJ pewnie zgodnie z ustaleniami z nowożeńcami, zrobił kilka fajnych konkursów, które nikomu nie uwłaczały i nie powodowały zazdrości czy konfliktów, nie było głupiego zbierania na wózek. Po trzecie: światło a raczej całość była idealnie zgrana. Tzn stoły dobrze oświetlone i nieco ciszej, dało się porozmawiać, a miejsce do tańczenia oddzielone filarami, i tam już gra świateł, czyli nieco dyskotekowo, ale nie aż tak ciemno, bo kolorofony itp, i lekkie przyćmione światła gdzieś z boku, zresztą światło też wbijało się zza filarów z sali gdzie były stoły. Jedzenie też dobre, ale wesele niezapomniane, i naprawdę nie było tak, że ktoś siedział niezadowolony. Inne super wesele, gdzie nowożeńcy postarali się i był nawet sławny komik, no i reszta podobnie jak w opisie powyżej, poza tym że była orkiestra która fajnie grała i też bez disko-klepisko (da się? da się). Jeszcze inne wesele, wszystko jak powyżej, tym razem bez komika, ale z fajerwerkami, jedyny mankament to taki, że nowożency nie pomyśleli o karteczkach i wiadomo jak wyglądała walka o miejsca, bo każdy chciał siedzieć ze swoimi ale nie zawsze tak się dało, bo stoliki były na 12 osób. Nie lubię na weselach, muzyki która mnie wkurza, typu disko-klepisko, durnych i uwłaczających konkursów, o zgrozo, w sumie to nic do nich nie mam, ale te wyciąganie na siłę za ręce zza stolika jakbym miała 5 lat, nie chcę to nie, a nie, że przylatują młodzi i jeszcze jakaś ciotka i ciągną mnie za ręce?! (WTF). Nie lubię gdy na parkiecie jest tak samo jasno jak nad stołami, zero atmosfery, widać tylko jak każdy świeci się z potu. Nie lubię jak orkiestra tak napierdziela głośno , że przy stołach nie da się porozmawiać tylko trzeba wychodzić na zewnątrz. Nie lubię jak wesela zaczynają się wcześnie, no ileż można siedzieć, żreć, tańczyć, i tak w kółko od 17.00 i najlepiej dotrwać do min. 3.00 nad ranem, o zgrozo... Osobiście nie lubię wszelkiego typu błogosławieństw, witania chlebem. No i ten konkurs na zbieranie na wózek. ble.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a no i jeszcze te chamskie wyciąganie na łapanie welonu. Ja w ogóle nie bardzo lubię tańczyć w parze, raczej w kółeczku lub tak klubowo, (od razu mówię, nie mam 20 lat tylko bliżej mi do 40stki po prostu wolę tak jak w klubie tańce na parkiecie). A wiadomo, że jakbym nie daj boże złapała welon to musiałabym tańczyć i jeszcze jakieś inne głupoty robić z tym co złapie muchę, bo już na niejednym weselu byłam i na zwykłym tańcu się nie kończyło. Ale, nie, wyrywają i ciągną za ręce żebym tylko wyszła, po jaką cholerę? Przecież po pierwsze, mam swój wiek, ok to może nie jest argument, ale jestem po rozwodzie, mam syna nastolatka, i do niedawna nie miałam ślubu ze swoim ówczesnym i obecnym partnerem, ale tworzyliśmy rodzinę bez papierka, wspólne wieloletnie mieszkanie razem itp. To po co mi tam wyłazić i rzucać się z łapami po welon, ani ja chętna byłam na welon, ani mi nie przystoi, nie taka ze mnie panna jak powinna ten welon łapać. Przecież to symbol, zlapanie welonu dla panien oznaczało, że znajdzie mężczyznę życia i za niego wyjdzie. a ja co? miałam 24/7 mężczyznę życia od wielu lat, z którym tworzyłam rodzinę. Teraz wzięliśmy już ślub, oczywiście w USC, z uroczystym obiadem dla najbliższych, bez błogosławieństw, witania chlebem, welonu, innych ceregieli, typu zaproszeń w imieniu naszych naszym i naszych rodziców, co najwyżej mogłam prosić w imieniu naszym i mojego syna, bo jeśli ktoś mnie oddawał mojemu mężowi to nie ojciec a syn :). A że wszystko opłacaliśmy sami ( o zgrozo, nie wyobrażam sobie, żeby takie stare konie jak my mieli się jeszcze na rodziców oglądać) to rodzice także dostali zaproszenia na ślub i obiad tak jak pozostali goście. Tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paulinakk11
byłam kilka miesięcy temu na weselu Hotelu Biały Dom w Paniówkach - piękne, malownicze miejsce.. serio, idealne miejsce na wesele! sama chciałabym je tam mieć <3 Niestety wesele nie skończyło się tak jakby wszyscy chcieli, a tym bardziej Państwo młodzi.. wszyscy bawili się fantastycznie do momentu jak trzeba było tatę Pani młodej zawieźć do szpitala bo dostał udaru.. do tej pory leżey sparaliżowany, nie wiadomo czy będzie mógł funkcjonować normalnie.. strasznie przykra sytuacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje wesele w Hotelu Biały Dom udało się doskonale, ale zadbali o to właściciele i obsluga, żeby wszystko dograć i wszystcy razem się świetnie bawili

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×