Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Wielbiciel_Jazzu

Czy komuś się udało? On żonaty, ona mężatka, rozwodzą się i zaczynają nowe życie

Polecane posty

Witam, Czy komuś się udał taki scenariusz? On - żonaty (dla utrudnienia z dziećmi). Ona - mężatka (dla utrudnienia z dziećmi). No i teraz zostawiają swoich partnerów i tworzą nową rodzinę, nowy związek, jak zwał tak zwał Pytam, bo wśród znajomych obserwuję właśnie kolejny podobny scenariusz (już trzeci jaki znam). Tzn. On zostawia rodzinę dla Niej, a Ona bardzo szybko tchórzy. I naiwny facet zostaje na lodzie. Czy zawsze tak jest, czy macie jakieś przykłady zakończone sukcesem? -W_J

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kataratas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kataratas
Tak,nam się udało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obuchem w łeb
Czy się udało- to dopiero na łożu śmierci stwierdzić można :) W sumie powinno: koorewka z koorwiarzem pasują jak ulał. Szkoda tylko dzieciaków....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co się udało
bo jeśli masz na mysli że takim egoistom udało się skrzywdzić swoje dzieci i małżonków...to owszem, niektórym się udało to zrobić, ale jak wieść niesie , szczęścia nie zbudowali na krzywdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zbudowali zbudowali...
znam nawet kilka takich par i wszystkim sie zyje lepiej - i tym co sie dla siebie rozwiedli i sa teraz razem; i tym co zostali porzuceni (bo tam milosci i tak nei bylo, a tak mieli chociaz szanse na uczucie gdzie indziej); i nawet tym dzieciom - bo maja szczesliwych rodzicow te wszystkie co pieprza o budowaniu szczescia na nieszczesciu albo o krzywdzie dzieci nie maja pojecia o zyciu szczescie mozna zbudowac na wszystkim, o to w tym wlasnie chodzi, ze mozna zawsze i wszedzie byc szczesliwym i to zalezy tylko od nas samych! a te biedne porzucone tylko czekaja az sie ktos nad nimi zlituje, wmawiajac calemu siwatu, ze im sie zycie zawalilo....smieszne i zalosne - bo sie zwiazek rozlecial??? ludzie gina codziennie, traca bliskich na zawsze, traca zdrowie, borykaja sie z glodem, chorobami i smiercia -a wy bluznicie koorwy, ze wam sie zycie skonczylo, tylko dlatego, ze facet sie zakochal w kims innym...jakby miedzy wami bylo pieknie :p kazdy SAM decyduje o swoim losie, gardze ludzmi, ktorzy zdaja sie na laski swoich partnerow i lataja za nimi jak pieski (wlasciwie suki) zebrzac o kazdy gest, o kase jestescie zalosne, porzucone zonki i na to zaslugujecie bo gdybyscie byly cos warte to pokazalybyscie i temu co was zostawil i calej reszcei, ze was stac na to, ze macie sile i jestescie warte wy nie jestescie nic warte

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedni zbudowali inni nie
Ci co odchodzą, rozwodzą się, to nie są zawsze wytrawni zdradzacze, wredne szmaty, czasami naprawdę ciężko w związku i lepiej odejść a czy się uda? tak jak w życiu, jednym tak, inni będą szukać dalej, bywają tacy, którzy szukają całe życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nam się udało
Chociaż oczywiście życie pokaże co będzie dalej. Ja byłam mężatką bez dzieci -więc łatwiej było zakończyć małżeństwo, on żonaty + synek. I powoli nam się zaczyna wszystko układać. Sprawy formalne już pozałatwiane a teraz skupiamy się na układaniu wspólnego zycia. I powiem coś na zaprzeczenie wielu tez i teorii, które się tutaj pojawiają i pewnie pojawią znowu. Mój partner teraz tak naprawdę dopiero zaczął być ojcem, spełnia się w tej roli i jest szczęśliwy i synek w końcu zaczął być radosnym dizeckiem. Wcześniej miał ojca weekendowego bo na tyg po prostu nie miał ochoty wracać do domu (do żony) i dziecko na tym cierpiało. Teraz młody jest u nas codziennie bo mieszkamy dwa kroki od siebie więc sprawa ułatwiona. Na potwierdzenie tego powiem, jak dziecko (7lat) do swojej cioci powiedział, że dobrze że się rozwiedli bo tata teraz jest szczęśliwy i uśmiechnięty. I oto chodzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótka meta
nie wiadomo czy wam się udało, za krótko jest , o tym czy się udało powiesz za 15 czy 25 lat, jeśli do tego czasu jeszcze będziecie razem, bo statystycznie to szanse niewielkie, twój zdradzacz pewnie dalej będzie zdradzać ale być może będziesz to akceptować, albo też cię porzuci dla tej następnej z którą niby może mu się udać.............brzydki scenariusz, ale prawie zawsze tak bywa Nie znam ani jednego drugiego małżeństwa które po latach można ocenić że im się udało, tak niby szczęśliwego przez pierwsze kilka lat, tylko potem wielki niewypał. A wierz mi, znam takich wielu, są to najbardziej nieudane związki jakie znam, męczące się ze sobą, pełne zdrad i bez szacunku, po kolei rozpadające się, ogólnie bardzo nieudane i żałujące, nie wiem dlaczego tak się dzieje , ale jakaś reguła w takich związkach jest, wybrakowani ludzie czy co, a może tylko jedno z nich bardzo wybrakowane? Sama jestem wdową tuż przed ponownym zamążpójściem za kawalera, i boję się , i chciałabym i nie chcę, niby inna sytuacja, ale kto wie. Nie wierzę w udane drugie związki, no chyba że jakieś wyjątki. Nie wierzę w długim okresie czasu, bo nie tak ważne w młodych latach, póki jest młodość to jasne że skowronki i ptaszki, wiadomo że jest wszystko i gra, ale związek sprawdza się wtedy gdy młode lata mijają , a młodośc trwa krótko to zaledwie kilka lat, a potem jest życie i wiele lat do przeżycia, pytanie czy uda się mieć takiego partnera który będzxie w tych latach wiernie i z uczuciem towarzyszyć, wtedy powiem że się udało. Nie wierzę żeby mogło się udać podwójnym zdradzaczom, wskakują w tymczasowość, ale od tego są specjalistami, od tymczasowości, szanse prawie żadne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pesymizm
juz dawno nie czytałam tak dołującego tekstu. jak tak bedziesz podchodziła do zycia to faktycznie moze cie nic sie nie udac i nie tylko ponowne zamazpójscie. Tak sobie mysle ze ten twój kawaler bedzie musiał sie zmagac z obrazem twojego zmarłego meza. Tylko w takim razie dlaczego chcesz go unieszczesliwic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do krótkiej mety
to, że ty nie wierzysz w udane związki - nie znaczy, że ich nie ma... to, że ty nie znasz udanego drugiego małzeństwa - nie znaczy, że takich nie ma... świat nie kręci się wokół twoich doświadczeń i sięga dużo dalej niż twoje osiedle, miasto czy środowisko współczuję ci takiego podejścia, zwłaszcza, że planujesz ślub (można wiecieć PO CO, skor według ciebie i tak się nie uda?) powiem ci jedno: z takim nastawieniem pewnie sie nie uda :-( to jak walczyć z rakiem i codziennie sobie powtarzać, że się nie uda... dla mnie taki związek bez miłości i szacunku to RAK i niestaty dużo częściej takim rakiem jest pierwsze małżeństwo niż drugie ludzie (pisze o normalnych ludziach, którym się nie udało, nie o patologi która goni wszystko co się rusza) którzy tkwią w nieudanym związku i spotykają kogoś zupełnie innego, znajduja uczucie, są w stanie o wiele bardziej docenić to co im dał los w drugich małżeństwach większość stara się o wiele bardziej, ma tez więcej doświadczenia i trudniej o porażkę, bo jednak każdy chce żeby wyszło tym razem i robi wszystko, żeby tak sie stało i nieprawda, że nawet jak cos pójdzie nie tak, to ludzie juz tkwia ze soba, bo im głupio się przyznać do kolejnej porazki przeciwnie - za drugim razem o wiele łatwiej jest podjąć ten krok, bo każdy już wie, że lepiej to zrobić wcześniej niż zmarnowac kolejne 10 lat życia czekając niewiadomo na co, tak jak czekali w pierwszym związku i teraz pluuja sobie w brodę ludzie uczą się na błędach i zdecydowana większość jednak nie ma wcale ochoty na powtarzanie porażek drugie ślub jest bardzo przemyślanuy i wkłada się więcej pracy, aby nie skończyło sie rozwodem skąd to znam? ze swojego podwórka... moi rodzice sa po rozwodzie i oboje znaleźli swoje połówki dopiero po latach - tata ma z żoną dwie córki, a mama ma z mężem syna a ja jestem najszczęśliwszym dzieckiem, wypieszczonym przez oboje moi rodzice kłócili sie latami, nie odzywali, mijali - a po kilku latach od rozwodu są mozna powiedziec przyjaciółmi rozmawiaja normalnie, dogadują się lepiej niż kiedykolwiek, moga na siebie liczyc i to nie jest sielanka, która się nie zdarza, bo mi sie zdarzyło znam wiele małżeństwa drugich, ludzi po rozwodach i naprawdę większość z nich jest o wiele bardziej szczęśliwa niż kiedy byli w nieudanych związkach pierwszych nie wiem czemu tak bardzo gloryfuikujecie te pierwsze małżeństwa - często sa to jakies gówniarskie próby założenia rodziny, bardziej zabawa w dorosłość, bo oboje młodzi, niedoświadczeni, każdy ciagnie w swoja stronę a drugie małżeństwa, bardziej zdystansowane do siebie i świata, bardziej doświadczone, wymah=gaja od siebie tyle ile można i sami dużo daja, bo wiedzą już na czym polega związek drugie małżeństwa maja dużo większe szanse zostac ostatnimi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótka meta
oj pesymiźmie zupełnie nie trafiłaś u mnie jest inaczej niż myślisz a mój kawaler ..był moją pierwszą miłością pierwsze miłosci zawsze jakoś tak są utrwalone w mózgu na zawsze wiem że mnie kocha i umiał czekać na mnie..nie tu problem mam za sobą bardzo toksyczne małżeństwo jakoś jestem okaleczona nie chodzi tu o pesymizm ale też więcej wiem o .."życiu" niż przeciętna kobieta, nie ma we mnie naiwności i znam realność drugie związki mają zmniejszone szanse..własnie dlatego że dźwigają na sobie cięzar tych pierwszych związków szukałam..nie znalazłam udanych drugich związków i chodzi mi o ocenę po wielu latach a nie na krótką metę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paradoksalnie proste
każda, która mówi, że drugie związki maja mniejsze szanse nie widzi PARADOKSU w swojej wypowiedzi drugi związek ma zawsze WIĘKSZE SZANSE bo skoro jest drugi tyo znaczy, że tego pierwszegio już NIE MA, a jak nie ma to szanse są ZEROWE a jak sa zerowe, to wszystkie inne będą i tak większe :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgoda paradoksalnie
do czasu gdy równie paradoksalnie i w drugim związku zacznie się proza życia, popieprzone motylki wylecą z głowy i pojawią się problemy i to wcale nie będzie paradoksalne, że szybciutko zakończy się drugi związek, to już będzie dużo prostsze, nikt nie bedzie tracił czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwa słowa do krótkiej mety
po pierwsze, strasznie generalizujesz...to, że cos się przytrafiłoo TOBIE nie znaczy, że pozjadałas wszystkie rozumy i znasz juz każdą możliwą sytuację :p zgadzam się, że "pierwsze miłosci zawsze jakoś tak są utrwalone w mózgu na zawsze", tylko wcale nie chodzi o te pierwsze niewypały, które mylimy z miłością i uznajemy je za uczucie... bardzo często PIERWSZA PRAWDZIIWA MIŁOŚĆ wcale nie pojawia się z pierwszą dzieczyną czy nawet z pierwszym małżeństwem - ale TY chyba to powinnaś wiedzieć...bo u ciebie, PIERWSZĄ MIŁOŚCIA BĘDZIE TWÓJ DRUGI MĄŻ, dokładnie tak jak u mnie, chociaż wcale nei spotkałam go wcześniej niż pierwszego męża :-) często się tak zdarza, inaczej wszystko byłoby bardzo proste i ludzie wiedząc, że związek nie ma szans, nei pakowaliby się z niego wcale... ale pakują się, bo myślą, wydaje im się, błądzą - nie wychodzi i dopiero po czasie stwierdzają, że to nie miało szans, że uczucia tam nie było, że im się tylko wydawało... to tak samo jak przejechac się pierwszym samochodem w życiu - wiadomo, jest fajnie, bo to cos nowego...ale dopiero kiedy przejedziemy sie ferrari, widzimy, że może być dużo, dużo lepiej... ;-) po drugie, niby wiesz więcej o życiu niż "przeciętna" kobieta, a twierdzisz, że wyniosłaś z pierwszego związku jedynie okaleczenie... to strasznie mało przeciętni ludzie, nawet ci, którym nie wyszło w pierwszych małżeństwach wynoszą o wiele więcej - uczą się bycia razem, kompromisu, poznają inność drugioego człowieka, uczą się siebie, funkcjonowania razem pod jednym dachem, uczą się jak dzielić obowiązki, jak rozmawiać, jak nie stracić siebie - mogłabym tak wyliczać bez końca naprawdę TY nie nauczyłas się żadnej z tych rzeczy?? bo widzisz, poza tymi negatywnymi rzeczami o których ty piszesz w kółko, są właśnie te o których napisałam ja i wnosi się do drugiego związku te wszystkie rzeczy, których musiałaś się uczyć w pierwszych związku już teraz umiesz, poradzisz sobie w podobnych sytacjach, inaczej zareagujesz, bedziesz mniej wymagająca, mniej nerwowa, bardziej ostrozna ale i bardziej pewna - to wszystko są rzeczy na plus drugioego związku, tego nie ma w żadnym pierwszym związku, który zawsze jest próbą, eksperymentem zawsze druga jazda samochodem jest bardziej udana, bo jest mniej nerwów i więcej pewności, nawet jeśli jedziesz innym modelem, to mniej więcej pamiętasz przynajmniej droge i wiesz gdzie skręcić, żeby nie trafić w dziurę ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zgoda paradoksalnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zgoda paradoksalnie
czyli sama przyznajesz, że pierwszy związek to w większość strata czasu? na ratowanie tego co już minęło... paradoksem największy jest i pozostanie dla mnie to, że KAŻDA była żona po rozwodzie się zamienia we wróżke i przewiduje rychły koniec związku byłego męża...po co? lepiej wam, że sobie tak powiecie? najgłupsze4 jest jednak tłumaczenie tych proroctw, bo skoro raz zostawił, to zostawi i drugi, skoro z jedną nie wyszło to nei wyjdzie i z drugą... a może by tak z drugiej strony? skoro raz się starał, postara się i drugi, może ta druga to staranie doceni? skoro raz wierzył kiedy przysiegał, może będzie wierzył i tym razem i może tym razem się spełni? faceci nie są aż tak głupi jak wam się wydaje, większość z nich jednak liczy na spokój i wygode nie na motylki do końca życia, i to zazwyczaj kobiety panikuja, że mąż juz się tak bardzo nie stara, że może już ich nie kocha, skoro motylki uleciały, dzieci się pojawiły i nie chodzicie już razem za rączke i na randki co drugi dzień... facet lubi spokój, wsparcie i pochwały, i jest dużo łatwiejszy we współżyciu niż kobieta i wcale proza życia nie musi oznaczać tego, co było u ciebie w małżeństwie - zaskoczę cię, ale u mnie, po 11 latach nie ma rutyny i czasem z mężem dalej czujemy te pieprzone motylki! :D problemy sa do przejścia, jesli się je CHCE przechodzić jeśli były mąż będzie CHCIAŁ przechodzić wszystko ze swoją obecną ŻONĄ a ona z nim, to nic na to nie poradzisz, MOŻE IM SIĘ UDAĆ tyle, że tobie najbardziej żal dupe ściska, że wam nie wyszło, że wy już nie macie szansy...o ile lepiej sobie pomyslec, że wszyscy na świecie będa tak samo beznadziejni jak ty, prawda? bo przecież jakby to było, gdyby tobie się nie ułożyło a jemu tak... :D :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgoda paradoksalnie
:D jestem drugą żoną, by było zabawniej, bo tak mnie tu odskoczyłaś jak wilka na polanie, do tego mąż wniósł mi w posagu 2 chłopców nie mam zamiaru chwalić się tym, że jest ok, że wszystko może się w życiu układać, bo to po prostu wydaje się logiczne, nie muszę dowodzić tego na kafe, a... jeżeli nie będzie ok, to się rozwiodę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgoda paradoksalnie
aaaa... moja pierwsza wypowiedź dotyczyła wypowiedzi przed moim wpisem, była ironicznym komentarzem, kontynuacją, wypada to wyjaśnić, bo chociaż nie była do Ciebie, to strasznie Cię sfrustrowała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrobiło się interesująco. Szkoda, że niektórzy postanowili dać tu upust swoim frustracjom i od razu wykląć takich ludzi od czci i wiary. Ale w pozostałych wypadkach - szacunek za mądre głosy. Ja też byłem tuż tuż, kobieta z którą chciałem się związać stchórzyła. Przeżyłem to straszliwie, ale czas leczy rany. Dopiero po kilku latach mogę o tym myśleć na spokojnie. Wróciłem do żony i dzieci i z perspektywy czasu składam codziennie dziękczynienia tamtej kobiecie, że jednak stchórzyła. Dopiero teraz czuję i wiem co bym stracił. Całe szczęście moja żona jest mądrą kobietą i potrafiła wybaczyć. Ale widzę wśród swoich znajomych już trzeci taki przypadek i każdy toczy się bardzo podobnym scenariuszem. Scenariuszem, który nie wróży sukcesu. A może sukcesem jest tu brak sukcesu ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo widzisz autorze, jeśli mężczyzna i kobieta zostawiają wszystko nie dlatego, że jest im źle i związek jest nieszczęśliwy, ale dla siebie, bo poprostu szukają nowych wrażeń (a z nowa osoba na poczatku jest zawsze gwarancja nowych wrażeń), to zazwyczaj kończy się właśnie tak jak u Ciebie - wraz z końcem pierwszych uniesień przychodzi rozum do głowy i oboje pukaję się w czoło 'po co mi to było?' bo okazuje się, że problemy te same, rutyna ta co kiedyś, nuda, kłótnie, obowiązki, rachunki i tak naprawdę jedyne co się zmieniło to osoba która jest obok nas i nawet to nas już tak bardzo nie cieszy ale Twoja historia jest tylko jedną z wielu jest tez wiele innych jeśli powodem odejścia jest obecny związek, który jest nieudany i nie daje satysfakcji, w którym nie ma ani miłości ani szacunku ani nawet przyjaźni, to wtedy wraz z odejściem zmienia się zupełnie wszystko, a przynajmniej pojawia się szansa na to, że w nowym związku któraś z tych rzeczy jednak przetrwa bo prawda jest taka, że wszystkie problemy i trudności można jakoś przezwyciążyć, jeśli mamy obok kogoś kogo lubimy, kochamy, szanujemy i w kogo towarzystwie czujemy się sobą jeśli osoba nie jest właściwa, to każda drobna porażka urasta do rangi problemu nie do przejścia to coś jak pojechać na wymarzone wakacje z osobą, której nie cierpisz - większość jednak wolałaby weekend pod gruszą ale w dobrym towarzystwie... nie od wczoraj wiadomo, że większość małżeństw ma podobne problemy, wszyscy się czasem kłócą, każdy ma jakieś problemy - a to kasa, a to dzieci, a to zdrowie ale jednak jest coś co sprawia, że jedni są ze sobą pomimo wszystko i nawet w późnej starości trzymaja się za rękę i uśmiechają do wspomnień a inni się rozstają i nienawidzą do końca życia za zmarnowane lata - bez względu na to czy jest to ich pierwszy czy piąty związek nie każdy związek musi być tym ostatnim, ale każdemu z nas przecież o to właśnie chodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo mądre spostrzezenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez jestem w takim układzie
....ale my nie zamirzamy rozbijać swoich rodzin , dla dobra dzieci , bo ja wiem ze sumienie nie pozwoliło by mi zbudować szczescia , na nieszczęściu dzieci które nic nie rozumieją........męza nie kochałam nigdy , ale jest dobry dla mnie i dzieci i wiem ze po rozwodzie załamał by sie i stoczył na dno....dlatego spotykamy sie dwa razy w miesiacu ...piszemy do siebie i tak juz musi zostać jestesmy dla siebie odskocznią ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten układ skończy się
a ty zostaniesz z ręką w nocniku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja stchórzyłam
i dzięki Bogu, udało mi się ocalić małżeństwo , tamto to była wyjątkowa głupota z perspektywy lat. Mąż jest wspaniałym człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość My tak mielismy
i nam sie udalo.Tworzymy swietny zwiazek i sie kochamy.Nasi byli juz sie z tym pogodzili i mamy calkiem poprawne kontakty z nimi czyli on z byla juz zona a ja z bylym juz mezem.Dzieci tez zaakceptowaly sytuacje,moja corcia mieszka z nami a on ma doskonaly kontak ze swoim synem i bardzo czesto sie spotykaja.Jednym slowem,ulozylo sie choc na poczatku bylo nie weselo i byl taki dym ze hohoho.Dodam tylko ze moj byly znalaz sobie inna kobiete i jest z nia szczesliwy(fajna babka),byla mojego obecnego partnera jest sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tristan123
nie uda się jeśli człowiek sam w sobie się nie zmieni. wybieramy partnerów według określonego klucza. Jeśli poprzednio wybraliśmy idiotę/idiotkę następnym razem również wybierzemy idiotę/idiotkę tylko będa mieć cechy zewnętrzne inne. Tylko wewnętrzna zmiana nas samych może sprawić , że wybierzemy inny rodzaj człowieka. Ale to zdarza się raz na milion.Poważnie. Reszta wychodzi w praniu albo od razu po 3 latach albo kilka lat później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do tej ja tez jestem w takim u
piszesz że męża nie kochałas nigdy. To po co wychodziłaś za mąż? Nie lepiej było od razu zostać dziwką, zamiast niszczyć życie innych ludzi? Ciekawe co powiedzą twoje dzieci, gdy się dowiedzą jaki kurewski zawód uprawia ich matka . Przejdziesz przez piekło, dzieci się od ciebie odwrócą, a ty zostaniesz sama bez domu, rodziny, bez celu w życiu. I wtedy dopiero zrozumiesz, ale dla ciebie będzie już za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kapiszonowa
Ja podjełam decyzje o rozwodzie kilka miesiecy temu, wywaliłam męza z domu bo mnie zwaiodł na calej lini... Mieszkam teraz sama, mam 2 latka, jak odeszłam od meza nie spotyklam sie z nikim, teraz jestem przed sparawa rozwodowa, niedawno poznalam mojego rowiesnika, męzczyzne ktory zostal zdradzony, jego ex odeszla kilka miesiecy temu, spotkalismy sie naportalu randkowym, zaczynaja sie nasze poczatki, obydwoje rozczarowani poprzednimi zwiazkami, obydwoje przed rozprawami rozwodowymi, obydwoje samotnie mieszkajacy od kilku miesiecy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale się namnożyło tych
zdradzonych facetów :) wszystkie łajzy tak mamią kolejne głupie cipencje, wiem to od kuzyna i jego kolegów żenua, takie głupie laski teraz wierzą rozwodnikom, że po prostu kapcie spadają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×