Gość osaczona1991 Napisano Wrzesień 13, 2009 Witam ! Moja historia będzie troszkę długa i zagmatwana ,ale postaram się dość solidnie ją opisać . A więc zacznę od tego,że mam 18 lat i 2 lata temu poznałam chłopaka ,a w sumie mężczyznę ,więc ja miałam wtedy 16 a on 21 lat ... Nie zbyt interesowali mnie wtedy chłopcy i wogóle związki , ale zaczęliśmy się spotykać były to bardzo częste spotkania ,bo prawie że codzienne i bardzo go polubiłam mimo różnicy wieku ... Po miesiącu z jego strony zaiskrzyło coś więcej i choć miał te 21 lat pierwszy raz widziałam jak rozmawiając ze mną się denerwował, jąkał i nie umiał wyrazić tego co czuje ... ( ehh to było słodkie ) w końcu zapytał czy chciałabym z Nim spróbować być ... Po prostu . Z uśmiechem na twarzy krzyknęłam ; TAK ! A on się ucieszył, wziął mnie za rękę i poszliśmy ... Były to naprawdę piękne chwile i długie . Dopiero po 4 miesiącu powiedziałam ,że go kocham choć czułam to wcześniej ,bałam się zaufać , ale stało się i zadłużyłam się w Nim po uszy, byliśmy tak c.h.o.l.e.r.n.i.e szczęśliwi ,że wszyscy do okoła nam zazdrościli . Kurczę było jak w bajce spacery,kolacje przy świecach,wypady do kina,tańce w deszczu ... Jednak w okresie 6 miesiąca, wydarzył się pewien incydent . Mój chłopak został na moich oczach przez moich ' znajomych ' zaatakowany i pobity ,oczywiście wstawiłam się za niego,ale to nic nie dało ... To był mój błąd ,ale nie długo po tym incydencie zerwałam z Nim nie tłumacząc dlaczego , a zrobiłam to dla Niego ... Wiem zachowałam się jak gówniara tłumaczyłam sobie ,że tak będzie lepiej bo nie chciałam żeby coś mu się stało miałam wtedy problemy i bałam się ,że on będzie za nie ' obrywał ' . Nie odzywał się miesiąc ... Szlag mnie trafiał,ale czekałam później wróciliśmy do spotkań ,ale tylko na stopie przyjaźni nie chciałam dopuścić go do siebie jak to mówiłam ' dla jego dobra ' i ta przyjaźń trwała około 1,5 roku . Zawsze było zajebiście do póki w jego życiu nie pojawiła się inna kobieta i nasz kontakt się urwał przez nią ... Ehh ( łzy ) od naszego związku aktualnie minęły ponad 2 lata,a ja nie potrafię zacząć z kimś innym na nowo czegoś poważnego . On jest z tą kobietą już rok i jak sam mówił jest mu z nią dobrze ,ale mimo to kiedy ona wyjechała w tajemnicy przed nią spotkał się ze mną i . . . to było po około pół rocznej przerwie jak nie mieliśmy ze sobą kontaktu ... uczucia wybuchały łzy w oczach nie wysychały , nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić, siedzieliśmy w pubie i rozmawialiśmy o tym co było o tym ,że to dalej jest w nas obojgu,że nadal oboje się kochamy tak bardzo i nie potrafimy zapomnieć . Ale stwierdził ,że z nią jest mu wygodniej ,bo jest pewien ,że ona go nie zostawi i nie zrani tak jak ja to zrobiłam ... Powiedział,że ją kocha ,bo ona pomogła mu o mnie zapomnieć ,a mnie kocha po prostu ... lecz nie zupełnie pomogła mu zapomnieć , bo często mu się śnie ... Ja rzuciłabym dla Niego wszystko by tylko być z Nim i naprawić to co zmaściłam 2 lata temu i wiem i czuję ,że on mnie kocha ... Ale nie potrafię sama tak walczyć , ona mi uniemożliwia z Nim kontakt i twierdzi ,że on mnie nie kocha i ja się narzucam _ Manipuluje nim i jest go pewna ,a tego do czego dochodziło podczas jej nieobecności nie ma zielonego pojęcia . Aktualnie nie mam z nim żadnego kontaktu ... Ale chce go odzyskać i jestem w stanie zrobić wszystko ! Znajomi mówią ,że powinniśmy być ze sobą ,że to nasze przeznaczenie ,że prawdziwa miłość się nie kończy ,a my to żywy dowód ,że ona dalej w nas trwa . Twierdzą ,że kiedy dopuszczę do spotkania i go 'przycisnę' to w końcu zdecyduję która jest tą prawdziwą . Proszę Was o komentarz jak ta sytuacja wygląda z waszej perspektywy . Ja jestem pewna ,że go kocham jak niczego na świecie . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach