Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość miska424325

kasa w malzenstwie

Polecane posty

Gość miska424325

Jak gospodarujecie kasa w malzenstwie?macie wspolna czy jakies przydzielone finansowe obowiazki? Czy macie cos przeciwko inwestowaniu meza w fundusze inwest.lub na gieldzie papierow?Kto wiecej wydaje?Nie mowie o Rodzinach z dziecmi tylko o 2 osobowych mlodych malzenstwach?Mamy powazny konfilt z narzeczonym w tej kwestii Z gory dziekuje za odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas jest podział - np. ja płacę za jedzenie, mąż za mieszkanie. A inne wydatki to już płacimy w zależnosci od tego kto ma kasę ( ja zarabiam mniej) Często ubrania czy buty kupuje mi mąż, bo moje pieniążki konczą się szybko :). Ale nigdy się sobie nie wtrącamy, nie sprawdzamy sobie kont. A wspólne oszczędności trzymamy na trzecim koncie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a my mamy
wspólną kasę.Jeśli on chce sobie oś kupić to pyta i ja też,to z nim omawiam,ale mnie nie wylicza ani ja jego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutne to ale prawdziwe
No właśnie! Sama chciałam założyć taki topik, bo bardzo jestem ciekawa. Ja i mąż nie mamy jeszcze dzieci. Jesteśmy małżeństwem ładnych parę lat i od samego początku rachunki dzielimy między siebie. Tzn. w zależnoąci od tego kto ile zarobi w danym miesiącu, staramy się żeby było to jak najbardziej sprawiedliwe. Resztą kasy zarządzamy wspólnie przez cały miesiąc (codzienne zakupy itd.) Jeśli któreś z nas ma ochotę na jakiś extra wydatek, tzn. coś tylko dla siebie (ciuch, sprzęt wędkarski itp. ) to zawsze ustalamy razem czy nasz budżet jest w stanie to znieść i jeśli tak to kupujemy. Natomiast u moich teściów jest tak, że jedno nigdy nie wie do końca ile drugie zarobiło, każdy płaci tylko swoje raty i rachunki, jedzenie kupuje teściowa a jeśli jej zabraknie to teść jej pożycza i pilnuje potem żeby oddała. Dla mnie to jakaś paranoja!! Dodam, że nie są rozwiedzeni czy w separacji, dzieci mają dorosłe i mieszkają sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdy ma swoją kasę i jest ok
każdy ma swoje konto, nie wtrącam się, mąż inwestuje w co chce, raz traci raz zyskuje, uczy się na swoich błedach, jak stracił 2000zł to niestety nie mógł sobie kupić laptopa, musiał sam na niego nazbierać podział wydatków: ja spłacam kredyt mieszkaniowy , mąż robi wszystkie inne opłaty i opłaca auto, wychodzi mniej więcej po równo za zakupy spożywcze płacimy na zmianę, raz ja , raz on, wydajemy ok 200 zł tygodniowo na zakupy w markecie ( jedzenie + środki czystości, kosmetyki itp, wszystko co można kupić w markecie) większe wydatki planujemy i potem spłacamy wspólnie np. kupiliśmy nowe auto i każde z nas dało 20 000zł. po równo. ubrania kupujemy osobno, każdy ze swoich, tak samo zachcianki, np. ja sama opłacam sobie kurs językowy, a mąż siłownię jak chce sobie zrobić nowy tatuaż to musi sam za niego zaplacić fundusz emerytalny każdy sobie sam opłaca itp. ogólnie zarabiamy podobnie, wiec staramy się po równo wydawać, a oszcędności to każdy sobie, on się nie wtraca do mojego konta, a ja do jego jeszcze nigdy się nie kłóciliśmy o pieniądze :) wakacje opłacamy po równo wiem, że teraz mąż oszczędza na kupno motoru czy czegoś, a ja... zbieram sobie po cichu na dzidziusia... :), żeby potem mieć na lekarza, poród, wyprawkę itp. :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To dla mnie dziwne,my też mamy wspólną kasę mieszkamy razem mamy dziecko,ale nie jesteśmy małżeństwem i nie ważne kto ile zarobi,po prostu konsultujemy wydatki,na co można sobie pozwolić a na co nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To dla mnie dziwne,my też mamy wspólną kasę mieszkamy razem mamy dziecko,ale nie jesteśmy małżeństwem i nie ważne kto ile zarobi,po prostu konsultujemy wydatki,na co można sobie pozwolić a na co nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdy ma swoją kasę i jest ok
dla mnie wspólne oszczędności byłyby źródłem nieporozumień, np. załóżmy, że wspólnie zaoszczędziliśmy 10 000 i mąż chce za to kupić motor, a ja bym wolała wyjechać na super wycieczkę zagraniczną, no i co już jest źródło konfliktu i ani motoru ani wycieczki nie ma. a tak, jak sobie nazbiera na motor to se kupi, a jak wyda na drobiazgi to nie będzie miał, proste. jesteśmy małżeństwem, planujemy dziecko za kilka lat, wolę partnerski związek, a nie niewolniczy, nie umiałabym tak prosić męża o zgodę na ruszenie wspólnej kasy i nie chciałabym, żeby on mnie pytał ile może wydać w tym miesiącu, albo czy może iść z kumplami na piwo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas wspólne oszczędności nie są powodem kłótni. Ustaliliśmy że to pieniądze na czarną godzinę, takie zabezpieczenie. Leżą sobie od ślubu tam i w zasadzie wzięliśmy z tej "kupki" raz pieniążki kiedy brakło nam do samochodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×