Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość WielkiStrach

Coraz bardziej boję się wychodzić z domu...

Polecane posty

Gość WielkiStrach

Coraz bardziej boję się ludzi. Nie wiem, co się dzieje. Nie umiem czerpać przyjemności z kontaktu z drugim człowiekiem. Denerwuję się nawet spotykając się z przyjaciółką czy na piwie ze znajomymi. Ogarnia mnie panika na myśl o powrocie na studia pojutrze. W wakacje pojechałam tylko w góry z najbliższymi przyjaciółmi i i tak się stresowałam, a potem jeszcze na parę dni nad morze, ale nawet nie odpoczęłam, bo boję się nawet ludzi mijanych na ulicy, a jak już ktoś do mnie zagadał, to nie wiedziałam, co robić. Na resztę wakacji znalazłam sobie pracę - chałupniczą oczywiście, żeby mieć pretekst do siedzenia ciągle w domu. To chyba jakaś choroba psychiczna. Jezu, co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bojabojaboja
Radzę zacząć dowiadywać się o psychologa w swoim lub najbliższym mieście. Ja nie będę diagnozy stawiać, bo nie jestem specjalistą. Ale przyda Ci się pomoc, bo sama sobie nie poradzisz z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia się pyta
fobia społeczna? osobowość unikająca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stresuję się przed STUDIAMI
też się strrrasznie stresuję przed studiami.... nawet w LO jak nie było problemu poznawania nowych ludzi (tn. powrót na "stare śmieci" czyli np. do drugiej czy trzeciej klasy) to i tak...pojawiało się to napięcie po 2 miesiącach wakacji... melisa, medytacje, pozytywne myślenie i sport :) proponuję po prostu często wychodzić do ludzi..jeśli boisz się dużych grup (20-100 osób) zacznij od rozmowy w cztery oczy, potem umówcie się z koleżankami w 3-4 ...potem postaw sobie cel typu : "odezwę się w grupie 3-5 osobowej" (jesli wcześniej miewałaś z tym problemy...) i będzie dobrze! Trening czyni mistrza! Śmiałość też można wyćwiczyć!!! :D pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doskonale cię rozumiem
Ja nie lubię ludzi. Uważam się zero, więc staram się z nimi nie rozmawiać, bo boję się, że w rozmowie wyjdzie, że jestem zupełnie niezaradny życiowo i do niczego się nie nadaję. Ostatnio, gdy byłem w pracy przyszedł kolega (zupełnie przypadkowo, jako klient). Powiedziałem cześć, ale zaraz uciekłem do drugiego pokoju udając, że mam coś do zrobienia. Idąc po ulicy też nie mówię do ludzi nic poza "cześć".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to są lęki
Nie jesteś sama chociaż wśrod otoczenia może nie widzisz tego ale ogólnie to jest wielu ludzi z takim problemem. Człowiek zdaje się żyje normalnie, a jednak z czasem nie wiedzieć kiedy i skąd przypałęta się takie skurwysyństwo. Ja również tak miałam. Pojawiło się w okresie dojrzewania chyba. Zresztą już nie pamiętam kiedy. Nie czuję dyskomfortu tylko z ludźmi których widuję codziennie i którzy wiem że mnie akceptują. A tak to ogólnie mam lęk przed innymi. Najgorzej jak spotkam jakąś dalszą znajomą lub znajomego na ulicy. Normalnie dostaję jakichś dziwnych objawów. Tiki jakieś, przerażenie na twarzy, nieporadność, przełykanie śliny i w ogóle zapominam języka w gębie, a ludzie to widzą. Mówie Ci już tyle razy się zbłaźniłam że szok. Nie wiem czy jesteś wierząca, ale jeśli tak to na takie coś polecam regularne chodzenie do spowiedzi i modlenie się o uzdrowienie wewnętrzne. Co do spowiedzi to pamiętaj. W konfesjonale nie siadzi ksiądz tylko Pan Jezus i to Jemu się spowiadasz, a ksiądz to jedyne pośrednik. Masz w sobie jakieś nieuświadomione zranienia. Coś się kiedyś musiało stać co wywołało w tobie jakiś uraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×