Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość artystkaniespelniona

Odkryłam prawdę o sobie i przeraziłam się.

Polecane posty

Gość artystkaniespelniona

Do niedawna sądziłam, że potrzebuję mężczyzny, który kochałby mnie nieskończenie i na każdym kroku o tym zapewniał; mężczyzny, który gotów byłby poświęcić dla mnie wszystko i który nie zrażałby się moimi wadami. Mężczyzny, który wychodziłby z inicjatywą, angażował się i dochowywał wierności. Jednocześnie w mojej głowie stworzyłam obraz kochanka-egoisty, wyrachowanego, nieznośnego, aroganckiego, który do łóżka pójdzie z każdą, która wpadnie mu w oko - nie zważając na to, że ukochaną może to boleć. Obraz mężczyzny, który zapewniłby kobiecie setki przepłakanych nocy; z którym nigdy nic nie wiadomo. Typ faceta, który nigdy nie wyznaje uczucia, ani nawet swymi czynami nie potwierdza jego istnienia; traktuje swą rzekomo najdroższą tak, jak każdą inną kobietę. Bezczelny, niedobry, łamiący wszelakie zasady ignorant o kamiennej twarzy, od czasu do czasu jedynie goszczącej cień ironicznego uśmiechu. Ignorant, który jednak - gdy niodzownie nadchodzi moment dramatycznego wyboru - jest w stanie dokonać największych wyrzeczeń dla dobra wybranki serca. To tylko fantazja, mówiłam sobie - przecież w realnym życiu nigdy nie zakochałabym się w kimś takim. Faith, na pozór twarda, w samotności jednak nie żałująca łez ukochana wyimaginowanego Scott'a, nie jest moim alter ego! Ale kiedy dostałam faceta - dżentelmana, o którym myślałam, że marzyłam, okazało się, że zupełnie nie tego chcę. Dotarło do mnie wreszcie, że tak naprawdę wciąż tęsknię za pierwszym związkiem, w który się zaangażowałam. Za związkiem z mężczyzną, którego uczuć nie byłam pewna. To jego pokochałam, to jego kocham do dziś dnia. Pytanie czysto teoretyczne: czy gdyby kiedyś jednak odwzajemnił moje uczucie i wyznał mi je, stworzylibyśmy związek idealny? I oto następuje konflikt serca i rozumu. Serce odpowiada: Co za głupie pytanie. Oczywiście, że tak! Kocham go jak nigdy nikogo nie kochałam. Marzę o nim każdej nocy. Jakże mogłabym kiedykolwiek przestać o nim śnić? Na to rozum: Gdyby stał się Rycerzem Na Białym Koniu, gdyby zaczął dbać o mnie i szczerze pokochał; gdyby dał mi pewność, że sam nigdy mnie nie zostawi; gdyby zaiste tak się stało, w końcu bym nie wytrzymała. Początkowo może i czułabym coś przypominającego spełnienie, uczucie to jednak prędko zastąpiłoby znudzenie. Sama doszłam do wniosku, że potrzebuję adrenaliny, którą zapewnić mi może tylko Rycerz Czarny. Wielbię go dopóty, dopóki się nie nawróci. Bo wtedy na horyzoncie pojawia się następny. Po prostu jestem masochistką! Jakże dziwna jest ta sytuacja; i zdaje się tragiczną być, bo bez względu na to, za kim pójdę, happy endu nie będzie... A Wy, co myślicie? Ma któraś tak samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cscscscscsc
TY SIE BABO WEŹ DO ROBOTY, ZA DUŻO MYŚLISZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość artystkaniespelniona
Myślenie to robota dużo trudniejsza, niźli można by powierzchownie stwierdzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do artystkaniespelniona
Artystko, to co opisujesz, jest odczuciem wielu kobiet, tak sądzę ...a moim napewno. Tak szukasz adreanliny i spokojny facet z gazetą na kanapie, który z kąta powie Ci kocham Cię gdy Ty szykujesz kolację, facet który dba o to żeby twoje auto było sprawne , czyste, facet który nie ma problemu z okazywaniem uczuć, umie powiedziec kocham przy ludziach nawet, facet któremu nie imponują puste sex bomby, imprezy, który kocha tylko Ciebie....niby ideał...ale Ty nie znasz tego, ty tego nie widziałaś wczesniej więc nie wiesz że to jest właśnie normalne, a wszstko inne jest nienormalne, musiałas zyć widac w ciągłym strachu i napięciu skoro adrenalina potrzebna jest Ci do zycia, normalny związek jest "nudny" bo jest normalny, ciepły i nie grożą tam żadne niebezpieczeństwa, nie trzeba o niego walczyć, jesteśmy kochani tylko za to że jestesmy, nic nie musimy robić tylko być...ale my tego nie zanmy, bo nikt nas tego nie nauczył wolimy więc ciaglą adrenalinę choćby to była zdrada, ból i gniew...ale są emocje, których ktoś nam w dzieciństwie nieustannie dostarczał, kazał walczyć i nie czuc sie pewnie, teraz jako dorośli, szukamy tego samego...mam nadzieję że można ten błędny krąg przerwać, ja przynajmniej próbuję, nie z wyboru ale z konieczności, ale widać taka lekcja jest mi potrzebna, ucze się żyć SAMA bez adrenaliny i bez nudy, muszę poznać samaą sibie żeby później wiedzieć czego ja naprawdę chcę od siebie i od ludzi pozdrawiam i naprawdę poruszyłaś bardzo ważny temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość artystkaniespelniona
Choć to, o czym piszesz jest przykre (i jak najbardziej prawdziwe), zawsze miło wiedzieć, że nie jest się w tym samym. Dziękuję za odpowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×