Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

queen of nowhereland

reaguje płaczem w prawie każdej sytuacji...

Polecane posty

Witam, mam pytanie, nidgy sie nad tym glebiej nie zastanawialam ale zaczelo byc to dla mnie meczace wiec siegam po porade. W wiekszosci stresujacych czy nerwowych sytuacji (czy to na uczelni, czy z bliskimi), zawsze reaguje płaczem i nie moge nic na to poradzic, lzy cisna mi sie do oczu same, wielka gula wskakuje mi do gardla i nie moge nic powiedziec bo glos mi drzy itd. chcialabym cos na to poradzic bo czuje sie tym strasznie skrepowana, a gdy ktos mowi cos w stylu 'ooo nie placz' to jest tylko gorzej. zeby sie nie rozplakac na dobre musze wyjsc do innego pomieszczenia, a to tez nie zawsze jest mozliwe... czy ktos moze mial podobny problem i jakos sobie z tym poradzil?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sadasda
moze idz do psychiatry?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tak miałam jak brałam
tabletki antykoncepcyjne :O Byle co, a mnie się płakać chciało :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde, ja mam to samo co Ty autorko :O w baaardzo wielu sytuacjach reaguje placzem, chociaz wlasciwie nie mam do tego powodu... na pewno nie jest to u mnie spowodowane tym, ze sie denerwuje, stresuje czy przejmuje tym, co inni pomysla, bo ja nie naleze do rodzaju osob, ktore sie zamartwiaja... nie moge tego opanowac, a uniknac pewnych sytuacji sie nie da niestety :( moze ktos bedzie mial dla nas jakies rady ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze zabrzmi to egoistycznie ale ciesze sie ze nie jestem z tym problemem sama. biore tabletki antykoncepcyjne ale to raczej nie ma na to wplywu bo odkad pamietam zawsze tak reagowalam. np. ostatnio glupia klotnia z facetem o jakistam sms on mowi zebym sie nie przejmowala, ja juz wiem ze niepotrzebnie sie unioslam ale i tak odrazu w ryk... no i tak jest zawsze, na uczelni rzadziej ale gdy w gre wchodza emocje i uczucia to masakra. jilliann********* chcialabym miec takie podjescie jak Ty, w sumie nie mysle sobie w takich sytuacjach 'o boze co on teraz musi sobie o mnie myslec' tylko lzy wychodza same z siebie, nie mam nad tym ZADNEJ kontroli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może zacznij od badań
porozmawiaj z lekarzem rodzinnym może to kwestia hormonów tarczycy, może to jakieś zanurzenia w produkcji hormonów płciowych z tego co wiem to wiele kobiet w ciąży (na samym początku) ma takie jazdy, nie nie sugeruję że jesteś w ciąży ale to ze może twoje hormony lekko odstają od normy i stąd ta nadwrażliwość nie zdajemy sobie sprawy jak hormony wpływają na samopoczucie i odporność psychiczną ostatnio czytałam że u osób które cierpią na bezsenność dochodzi do zaburzeń pewnych substancji w mózgu i to z kolei powoduje wahania nastrojów i skłonność do depresji podobnie u ciebie niedomaganie gruczołów dokrewnych może wwpływać na to jak postrzegasz i reagujesz na niektóre sytuacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
quenn, normalnie jakbym czytala o sobie... mam DOKLADNIE TO SAMO. glupia rozmowa, jakas niemial sytuacja a ja od razu w ryk... nie moge tego opanowac, staram sie, ale jak mysle zeby przestac to placze jeszcze bardziej... moj facet zaczal juz nawet sugerowac, ze placze na zawolanie :O ps. tez biore tabsy, ale nie uwazam, zeby to mialo jakikolwiek wplyw, bo mam tak OD ZAWSZE, od dziecinstwa... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też mam to chyba odkad zaczelam mowic... zawsze bylo to dla mnie normalne dopoki nie doroslam i nie zobaczylam ze 'halo, nie wszyscy tak reaguja, o co chodzi?'. no i musze sie z tym uzerac, czasami jak w trudnej sytuacji uda mi sie nie plakac to wydaje mi sie ze juz to pokonalam, jestem z siebie taka dumna a tu kleska nastepnym razem znowu to samo. i tak w kolko. tak bardzo chcialabym przestac bo czuje sie straaaasznie niekomfortowo placzac w kazdej sytuacji, potem to sobie wypominam itd. ale nie widze jak narazie na to zadnej rady. moze taka poprostu mamy psychike, nasz sposob na radzenie sobie z problemem? troche kiepski, potoki lez i smarki po pas - nie tak sobie wyobrazalam radzenie sobie z problemami;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hdftseba
Też tak miałam przez całe życie. Dopiero jakieś 8 miesięcy temu wszystko się zmieniło, powiedziałam sobie, że trzeba wziąć się w garść, nie reagować tak emocjonalnie na wszystko, przestać zachowywać się jak bezradne dziecko. Zaczęłam "pozytywnie" myśleć, wmawiać sobie, że jest dobrze, że jestem szczęśliwa i akceptuję siebie taką, jaka jestem. I od wtedy się zaczęło. Może nie od razu, to się nasilało. Coraz silniejsze i częstsze bóle głowy, ramion, plecw. Bóle w klatce piersiowej, ciągnięcie i szarpanie. Bicie serca tak mocne, że nie mogłam spać po nocach, nagłe podwyższanie się pulsu nawet do 140. I wiele innych, zmieniających się objawów, nie ma sensu opisywać wszystkiego. Teraz już nie płaczę. Boję się bardzo, wciąż mam myśli o śmierci, niepokój w środku o którym nikomu nie mówię. Byłam raz u lekarza, podejrzewał nerwicę, przepisał leki, których boję się brać. Teraz sobie myślę, że może nie trzeba było hamować swoich emocji. A może to nie od tego? Sama już nie wiem. Pamiętam tylko, że najbardziej mnie bolało po pogrzebie mojej babci, nie mogłam płakać, już nie umiem, tylko w nocy bóle serca, mięśni, szarpanie w różnych częściach ciała, kula w gardle i strach..i takie wrażenie, jakby w mojej klatce piersiowej był motyl, który szybko porusza skrzydłami i chce się wydostać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Zaczęłam "pozytywnie" myśleć, wmawiać sobie, że jest dobrze, że jestem szczęśliwa i akceptuję siebie taką, jaka jestem" ty akurat mialas troche innego typu problem, bo placzliwosc i w ogole emocjonalnosc byly spowodowane tym, ze masz jakies problemy. u mnie, jak dotad wszystko sie uklada dobrze, wiadomo jak to w zyciu raz lepiej, raz gorzej ale ogolnie akceptuje siebie i jestem zadowolona z zycia. u mnie nie chodzi o to, ze ja jestem jakas znerwicowana, niedojrzala emocjonalnie czy bezradna.. wrecz przeciwnie, jestem osoba zdecydowana, raczej usmiechnieta i lubiana. nie mam jakichs problemow w zyciu, ktore moglyby powodowac placzliwosc. po prostu placze czesciej niz inni ludzie i nie umiem tego opanowac. dzis np. prawie sie poplakalam czytajac zwykly artykul w gazecie dot. historii jakiejs kobiety. nie byl szczegolnie wzruszajacy, ale... :O ech.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobietki -> no to mamy ze sobą dużo wspólnego jeśli chodzi o płakanie. ja też bardzo łatwo sie wzruszam (np. jak nie daj boze w niedziele rano wlacze jakis film familijny typu bethoveen czy lessie wroc to ryk na calego:D) ale nie wiem czy to ma zwiazek z tym iz placzemy tez w stresujacych sytuacjach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kosmodosmo
ja mam podobnie ale teraz rycze cały czas. chyba mam depresje jesienną!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ponawiam temat po latach... Dziewczyny ja mam tak ze zawsze ale to zawsze ryczę jak cos jest smutnego lub wzruszającego w telewizji, kiedy widzę smutnych, biednych ludzi, a nawet jak nie sa smutni a widzę ze mam lepiej tez mi ich zal i chce mi sie plakac. Na sile nauczyłam sie zatrzymywać lzy, ale to ze mi sie oczy zeszklą nie potrafię zatrzymać. Najgorzej jednak jest jak mi sie np coś zepsuje, i od razu myślę "kolejne pieniądze", będzie trzeba wydać. I co w tedy, szklane oczy a moj chłopak zaczyna drzeć sie w niebo glosy, ze jestem dziecko, ze ciagle ryczę. (a to dopiero boli i stawia na nogi) I tu teraz w tym momencie juz czuje w środku... ale biore głęboki wdech i jakos staram sie to powstrzymać. Ta najlepsze sa głębokie wdechy, przygryzanie jezyka, wbijanie paznokci w cialo, cos co odwróci uwage naszego mozgu od chęci placzu. Jesli ma ktos jeszcze inne doświadczenia, sposoby, podzielcie sie ze mną :) pozdrawiam dziewuszki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez tak mam. Najczesciej wlasnie jak z mężem sie o cos pokłócimy albo cos jest nie tak. Wiem ze go to irytuj***ardzo, ale ja muszę sobie odreagować stres... Taki jest moj sposb na to. A jak trzymam emocje to potem jest jeszcze gorzej. On w takiej sytuacji nie chce za bardzo sie do mnie zbliżać. Dodam ze jestem sama tu praktycznie, nie mam rodziny swojej ani bliskiej przyjaciółki. Jak mu wytłumaczyć ze taki jest moj sposb na stres? On uważa ze tylko ja tak robię i nikt inny na świecie nie..,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spróbujcie wizualizacji. W kazdej takiej stresującej sytuacji, wyobrazcie sobie, ze z góry, tuz nad waszą glową, opada taki klosz z gruubego mlecznego szkła...Widzicie tych ludzi dookoła, ale NIC nie slyszycie. To, co mówią,! dokladnie wam dynda i zwisa. Nie obchodzi was to. Chodzi o wytworzenie mechanizmu obronnego, by sytuacje dnia codziennego, takie czasem pierdoły, was nie rozstrajały. Drugim sposobem jest odpowiednie oddychanie, i w sytuacji nerwowej skupienie siè na oddechu- wdychamy powoli powietrze, licząc wolno do czterech, zatrzymujemy w plucach powietrze, licząc do czterech, i wypuszczamy powoli, licząc do czterech. I tak kilka razy... Zeby oddychanie tym sposobem siè udalo, warto na spokojnie pocwiczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pala2712
Szok. Ja również zaliczam się do tego grona osób. Uważam się za bądź co bądź silną psychicznie osobą, wiele przeszłam i dałam sobie z wieloma rzeczami radę jednak od dziecka odkąd pamiętam np przy odrabiania lekcji z Mamą... jak czegoś nie rozumiałam ZAWSZE reagowałam płaczem... teraz zdałam sobie sprawę, że przy konfrontacji z partnerem również tak reaguje. To okropne. Uniemożliwia całkowicie rozmowę ... A on pewnie myśli, że jestem niedojrzała emocjonalnie... w dodatku znowu zaczęłam się uczyć, zmieniam poniekąd profesję i wczoraj gdy mój facet tak jak niegdyś Mama próbował mi wyjaśnić kilka rzeczy związanych z branżą łzy same płynęĺy po policzkach. Ta gula w gardle. To chore. Jak to do cholery powstrzymać? To nie jest Tak, że się poddaję i jestem sierotą... poprostu tak reaguje w sytuacjach stresowych, problematycznycb. Co z tym cholerstwem zrobić? Wstyd mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×