Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Majlen

Dojrzałość a rodzice.

Polecane posty

Gość Majlen

Kiedy rodzice przestają traktować swoje dzieci jak dzieci, a zaczynają postrzegać je jako dorosłe, niezależne osoby? Wydaje mi się, że ma to związek z uniezależnieniem finansowym. Studiuję, pracuję, zarabiam na siebie, mam 20 lat i myślę że wszystko idzie w dobrym kierunku. Jednak mój brat 3 lata starszy jest utrzymywany jeszcze przez rodziców po części (wynika to z faktu że ja studiuję za granicą a on w Polsce, zupełnie dwa światy jeśli chodzi o pieniądze), i mam wrażenie że on mimo, że mieszka już z dziewczyną długo, jest dorosłym facetem, to jednak "czuje sie" jeszcze dzieckiem naszych rodziców i oni też go tak traktują. Myślicie, że to dlatego, że jeszcze nie jest w pełni usamodzielniony? Chciałabym, żebyśmy oboje, ja i brat, byli już traktowani jako osoby dorosłe, jak tego dokonać? Jak było w Waszym przypadku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on jest blisko wiec jest takim
synalkiem, dzieci faceci przez matki sa bardziej rozpieszczani niz cory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majlen
I nie przeszkadza Ci to nic a nic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majlen
To było do Mi Małej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Majlen => mniej więcej kiedy dzieciom stuknie 30stka. Wtedy, jak na złość, rodzice dziecinnieją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majlen
Kaliban -> no cóż, ludzie się starzeją i, masz rację, dziecinnieją, ale taka jest kolej rzeczy. Zastanawiam się, jak się zachować albo nie zachować, żebym nie byla postrzegana jak dziecko. Ale czy to nie jest sztuczne, nieprawdziwe? Chyba ważniejsze są nasze czyny, a nie zachowanie na co dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu żyj swoim życiem i "osikaj" swój teren. Niewiele się zmieniliśmy, my - ludzie, od czasu, kiedy biegaliśmy na czworaka. Silni dalej dominują słabych. Pokaż cień słabości swoim rodzicom, a zaraz się pojawią z "dobrymi radami" i jedyną słuszną receptą. Moi starzy nie zrozumieli przesłania, więc zagłosowałem nogami. W każdym razie powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze bedzisz dzieckiem
po 40tez i pozniej , wiem z doswiadczania. Ale to miłe i ciepłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majlen
Trochę mi się pozmieniało w kwestii stosunku do kościoła katolickiego, obawiam się, że jak do moich rodziców dotrze ta "smutna prawda" (że nie chodzę do kościoła), to zostanę potraktowana właśnie jak małe dziecko, będą mnie męczyli, naciskali, chcieli przekabacić na swoją stronę, narzucić zdanie. Nie mam na to ochoty, mam prawo do własnych poglądów i wyborów, nie chcę by mnie w tym względzie "pouczali", tylko żeby uszanowali moje stanowisko. Miał ktoś podobną sytuację?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lamella
rodzice będą traktować cię jak dziecko póki będziesz im na to pozwalać. Niezależnie od wieku, póki się poddaje swoje poglądy i postępowanie pod ich ocenę - jest się dzieckiem. Dorosły człowiek KOMUNIKUJE decyzje, rodzicom nie muszą się podobać, mają je przyjąć do wiadomości. Nie tłumaczy się, nie usprawiedliwia, nie prosi o zgodę ani o aprobatę. ja po prostu w pewnym momencie nauczyłam się przerywać i mówić, że to co robię to moja sprawa. Nie podobało im się to, że pozwoliłam córce nie chodzić na religię - usłyszeli, że to ja podejmuję decyzje. Dobra rada - jeśli jesteś pewna swego w ogóle nie wdawaj się w dyskusje, ucinaj dywagacje i dobre rady. Mamo, nie będę chodzić do kościoła, nie ma o czym mówić. I tak do znudzenia - metoda zdartej płyty. Przy tym moi rodzice widzieli, że radzę sobie w życiu, i choć niektóre moje decyzje ich przerażały - nie oponowali. Zaczęło im imponować to, że sama poradziłam sobie ze sprawami, które ich przerastały, w jakimś momencie to oni zaczęli się mnie radzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majlen
Lamella -> napisałaś to, co chciałam chyba usłyszeć by potwierdzić moją opinię. Moi rodzice wiem że już mnie bardzo szanują za to co robię, że tak jak Ty, radzę w sobie w życiu, jestem odpowiedzialna za siebie i swoje sprawy. I tak też jest w przypadku kwestii "moich własnych spraw", ucinam rozmowę, ale przyznam, że rodzą się z tego często konflikty. Poza tym nie chcę, żebym się Mama martwiła, że "schodzę na złą drogę", bo to całkowicie nie jest prawda, a podejmowanie dyskusji z rodzicami na temat kościoła jest totalnie bez sensu, znam swoich rodziców i wiem, że nie zrozumieją moich myśli, uczuć, przemyśleń. Nie chcę tylko by powstawał między nami jakiś mur. Na przykład w będą odnosili moją decyzję do tego co robię w życiu - jeżeli nie chodzisz do kościoła, to dlaczego obchodzisz Boże Narodzenie? To taki przykład, nie chcę tych pytań, bo nie chcę się tłumaczyć, to jak ja to sobie ułożyłam w głowie to moja sprawa. Dziękuję za wypowiedzi, czekam na następnych mądrych ludzi :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do póki im na to pozwalasz
ja mam szwagra i szwagierkę co mają po 26 lat, wydawałoby się że niezalezni finansowo bo całkiem nieźle zarabiają, ale mieszkają z rodzicami, teraz z moimi teściami a potem z teściami szwagierki będą mieszkać. Samo mieszkanie jeszcze jeszcze ale każde z nich pyta sie rodziców czy powinni coś tam kupic i tłumaczą im się dlaczego chcą cos kupić. Rozumiem poradzić się czy kupować można ale pytac o pozwolenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majlen
Jakie są Wasze historie z usamodzielnianiem się? Było łatwo, trudno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×