Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaciekawiona___

Jakie były Wasze myśli itd po wyprowadzce z domu? A może poczuliście ulgę?

Polecane posty

Gość zaciekawiona___

J.W. Chodzi mi dokładniej o to, czy żałowaliście.. czy udawało się Wam utrzymać.. A może, tak jak ja, mieliście w domu trochę ciężko - jeśli chodzi o relacje z matką/ojcem i po prostu mieliście tego dość - lecz jednocześnie też mieliście mało pieniędzy. Czy daliście radę, poczuliście ulgę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mialam nie za ciekawie w domu ,,rodzinnym".. wielka ulga ze juz tam nie mieszkam.. nie denerwuje sie caly czas i jestem szczesliwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona___
A gdy się wyprowadzałaś ile miałaś lat - studiowałaś, pracowałaś czy coś innego może robiłaś? Dużo zarabiałaś? Tzn tak mniej więcej możesz odpowiedzieć, jeśli w ogóle chcesz mówić. Ja stoję przed takim dylematem, jednak obawiam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna ja tam
ulga,szczęscie:).Wyprowadzilam sie gdy zaczelam studia i juz nigdy nie mieszkalam z rodzicami:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wyprowadzilam sie do (obecnie) meza dlatego mialam latwiej bo nie musialam martwic sie czy mi sie samej uda. a ty pracujesz? stac cie na to zeby sie wyprowadzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona....................
Ja też sie wyprowadziłam w tamtym roku i jest świetnie,przynajmniej nikt mnie nie denerwuje, a moja przeprowadzka była praktycznie z dnia na dzień jak mnei w domu wkurzyli :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona___
Hm udzielam korepetycji. Mam na dzień dzisiejszy 1200zł na rękę, jednak to niestały dochód. Jednak prawdopodobnie znajdę dodatkową pracę na 2 dni w tygodniu, więc może tak źle nie będzie.. Co myślicie? Mam też narzeczonego, z którym pewnie niedługo zamieszkam, jednak narazie nie chcę podejmować takiej decyzji, więc chcę sama. Jednak on mi dorzuci z 300-400zł, choć chciałabym tego uniknąć. Z nim zamieszkam w przyszłym roku, lub i szybciej. Bo jak będę miała wynajęte mieszkanie, to prędzej czy później( prawdopodobnie już po miesiącu - jak to bywa zazwyczaj), zamieszkamy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się wyprowadziłam jak miałam 21 lat. Poszłam w życie rzucona na głęboką wodę bez koła ratunkowego. To była przygoda :) Bywało różnie ale byłam szczęśliwa. Wyjechałam za granicę, sama, bez języka a po 3 miesiącach się wszystko poukładało tak, że byłam samodzielna. Bywało tez, że wracałam do domu na 2-3 miesiące jak zmieniałam otoczenie i szukałam nowej pracy, ale każdy powrót był z góry przejściowy i jak najszybciej starałam się znów wyprowadzić. Mało tego, znajoma miała baardzo ciężko w domu, toksycznych rodziców, wyprowadziła się do jakiejś taniej kamienicy, myła się w misce bo nei miała łazienki ale była najszczęśliwsza na świecie. Trzeba założyć, ze może być ciężko, ale nic nie trwa wiecznie. I zawsze jakoś będzie. Jeśli masz wątpliwości czy podjąć ten krok, to radzę działać - idź w życie, doświadczaj, czym lepsza szkoła tym lepiej dla Ciebie na przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A narzeczony pracuje, chyba tak, eeehhh to raj na ziemi. Ja to bym nawet pokój wynajęła gdybym musiała, byleby żyć po swojemu, życie masz jedno, nie siedź pod kloszem. Ryzykuj. Tymbardziej, że nie masz ciężkiej sytuacji... tylko trochę obaw. A obawy niszczę marzenia, pamiętaj o tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja sie wyprowadzilam z domu zeby zamieszkac z chlopakie, obecnym mezem. z kasa nie mielismy problemow (wlasna - nie od rodzicow), tylko bylo nam jakos dziwnie ciho w domu - w rodzinnych domach byli rodzice, rodzenstwo, zawsze ktos byl, a w nowym tylko my 2. ale sie przyzwyczailismy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona___
Tak, on pracuje :) Więc na pewno mi pomoże jak coś. Szukam już mieszkania i umówię się na kilka spotkań i się wyprowadzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jak Ci będzie ciężko bądź będziesz potrzebowała motywacji to pisz do mnei śmiało, możesz nawet na maila ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzę, że wszyscy super zadowoleni z przeprowadzki :) ja się wyprowadziam w tym roku, w domu było dobrze, nie miałam powodów do wyprowadzki, no poza wiekiem i chęcią usamodzielnienia się czy żałuje? chwilami, ogólnie jest ok, wiadomo co na swoim to na swoim ale mieszkam sama i czasami brakuje mi tej rodzinnej atmosfery jaką miałam w domu, w kwestiach finansowych też łatwo nie jest utrzymać mieszkanie, samochód i siebie samą za 1 pensję czasami tęsknię ale kiedyś trzeba podjąc ten krok :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiuniab
ja miałam wdomu spokój i cisze ale wyprowadziłam sie półtorej roku temu mam za sobą 2 przeprowadzki wczesniej kawalerka a teraz mam 2 pokojowe,ciesze sie ze tak sie lożyło mam teraz wspaniałego MĘŻCZYZNE ŻENIE SIE W STYCZNIU , mam 22 lata ale co swoje mieszkanko to swoje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszyscy zadowoleni ale a niestety nie.otóz wyprowadzilam sie 2 lata temu bo zachcialo mi sie byc samej.co prawda nie bylo to daleko od domu ale mimo wszystko. mojchlopak nocowal u mnie niestety musial tez rano zapierdalac do domku bo jego mamuska zawsze dzwonila i ...gdzie jestes? kiedy bedziesz? takze ale dnie spedzalam sama. rodzice wyjechali za granice takze nawet jak przychodzilam do domku to bylo pusto i nie bylo do kogo geby o6tworzyc.do tego doszly podwojne obowiazki.nie bede wymieniac jakie ale bylo ciezko.musialam latac to do starego domku to do nowego .bylam zmeczona i strasznie zalowalam juz po 4 miesiacach.przyznam ze zachorowalam na fobie spoleczna.zaczelam bac sie lu7dzi.najlepiej czulam sie zamknieta w domu z wlasnymi myslami.zaczelam duzo pic.prawie alkoholizm,tylko dlatego ze w tej ciszy nawet pukanie do drzwi budzilo we mnie lek.balam sie i cala sie trzeslam.czesto nie otwieralam drzwi.to bylo straszne.potem psycholog itd. pop pol roku zdecydowalam ze wracam do domu. wrocilam i poczulam niesamowita ulge. przez wynajecia mieszkania dla mnie narobilo sie tez sporo dlugow.to byl bledny krok.ale zaznaczam ja zostalam sama jak palec.nawet spedzone noce i wieczory z chlopakiem nie daly mi tego na co liczylam,i brakowalo mi matki,ja nie mam z nia zlych kontaktow,wrecz przeciwnie. szkoda tylko ze fobia zniszczyla moje zycie i wiele sie zmienilo na gorsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karinaaaaaa
Ja wyprowadziłam sie w styczniu tego roku:)Już nie mogłam znieść ciągłych burd i trzymania nie - 25 letniej kobiety pod kloszem...masz wrócic o tej...a tygodniu przed 24 w domu...bo rano wstają wszyscy do pracy:)))No i sie wkurzyłam:)zarabiam niexle..więc nie mam problemu z utrzymaniem:)a jeszcze pomagam swojemu facetwoi który obecnie założył firme no a początki nie sa kolorowe jak wiecie:) Jak ja psychicznie odżyłam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobietka rozumiem Cioę... co prawda ja napewno nie mam aż tak ciężko ale wiem co to znaczy byc ciągle samej w domu, nawet jeśli chlopak wpada od czasu do czasu to to nie to samo co rodzinny dom dobrze, ze u Ciebie wszystko wrocilo do normy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobitka i tyle 24 a ja ciekawa jestem jak długo byłas poza domem ? Smutne to co piszesz, ale wydaje mi się, że mogło się tak stać dlatego, że wyobrażałaś sobie to wszystko inaczej a nawet troche nierealnie. To normalne, ze gdy ktoś mieszka sam to siedzi sam, zajmuje się domem, ma swoje inne zajęcia, książki, komputer, albo znajomych... zresztą wszystko wymaga czasu... poukładanie sobie wszystkiego, nauczenie się odpowiadać za samą siebie i za to jak czas spędzasz. To właśnie jest życie.. a nie oczekiwanie, że ktoś nam je urozmaici. Współczuję Ci tej fobii ale tak sobie myślę, że powrót do domu pogorszył sytuację, bo ją wyciszyłaś a nie przemogłaś. Pozatym jak by to było gdyby wszystkie pokolenia mieszkały w jednym domu... i nikt nie zaczynał życia na własną rękę? coż to za życie z mamą, nawet gdy ma się z nią świetny kontakt, ona życia za Ciebei nei przeżyje :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tam mieszkalam pol roku .wynajmowalam je ale bylo na czas nieokreslony wiec spokojnie zrezygnowalam.wiem ze z mama nie uloze sobie zyciqa ale poki co z chlopakiem tez nie.jestesmy juz 8 lat ze soba i dalej nie myslimy o wspolnym mieszkaniu. przynajmiej po tej calej akcji ja nie chce o tym rozmawiac.zrazilam sie i tak do teraz jak sobie przypominam o tym to mam dreszcze na ciele.fobie jakos wyleczylam.glownie wlasnie dzieki mamie ktora ja tez przechodzila w moim wieku.dzieki chlopakowi i psychologowi. psycholog mi bardzo duzo uswiadomil dlaczego wlasnie ona sie przykleila akurat mnie. zamknieta w 4 scianach...sama z obowiazkami ktore mnie przechodzily i gotowe!!! teraz jest mi dobrze.co prawda dalej jestem sama bo rodzice za granica,ale jakos mi tu razniej.nie wiem czemu? tu jest moj dom poki co i nie zamierzam go opuszczac tak predko :) wszystko tu mi sie wydaje inne...moja malenka lazienka , zapach taki specyficzny , okna z widokiem na dachy ( teraz zasypane sniegiem ) i wszystko moje :) nie wiem czemu tak jeest ale chcialabym by trwalo wiecznie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona____
Ojoj. . . jak coś to będę pisać :) ja np mam faceta ponad 2 lata(już narzeczony) - tego samego, żeby nie było. Ostatnio wracam do domu, a moja matka do mnie, że CAŁE osiedle HUCZY, ze biorę ślub w przyszłym roku czy za dwa. I drze się, że się od dwóch lat prowadzam jak *****(dziwka czy coś pokrewnego). Że MUSI SŁUCHAĆ od obcych ludzi(mama mojej przyjaciółki), że ŚLUB BIORĘ-choć to też jest przesadzone, bo ślub żaden nie jest ustalony nigdzie w restauracji itd. i robi ze mnie najgorszą osobę, bo mam faceta. Może ona wolałaby, żebym miała codzień innego? - muszę zapytać. Ja w moim domu już nie wytrzymam, bo wiele jest różnych sytuacji, moja matka niszczy moją psychikę, charakter. Przez nią nie umiem często podejmować decyzji, czuję się często nikim i milion razy zastanawiam się, czy to co robię nie jest przypadkiem złe, bo wg mojej matki - każda czynność w moim wykonaniu, odbiegająca od jej jakiegoś ideału(choć nie wiem na kim ona się wzoruje) jest zła. Wiem, że jeśli się nie wyprowadzę, nie będę mogła w końcu normalnie funkcjonować. I muszę to zrobić, mam nadzieję, że dam radę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miałam podobnie. Tzn. moja mama nie obrażała mnie ale rzeczywiście nei mogłam przy niej się rozwijać, wyręczała mnei i siostre zawsze ze wszystkiego,pozatym tak jak i Ty piszesz krytykowała, za to że nie jesteśmy jak inni (idealni). Sama nie wiedziała chyba jaką krzywdę nam robi. Ale abstrachując już od wszystkiego, nawet gdyby ona była inna, to nie zmienia faktu, że nikt nie nauczy się żyć i nie będzie w pełni się realizował bez samodzielności. Życie jest takie ciekawe, można spełniać każdą swoją zachciankę, jesteśmy wolnymi istotami i tylko uzależnienie i strach hamuje nas przed realizowaniem siebie. Życie ma się tylko jedno... i naprawdę szkoda czasu. Co innego gdy ktoś siedzi z rodzicami bo zamierza skończyć najpierw jakąś szkołę czy ma jakiś rzeczywisty plan i określone cele - no i zakłada jakoś termin swojego usamodzielnienia. Ale jeśli tylko możemy rozwijajmy skrzydła i bierzmy odpowiedzialność za samych siebie. Rodzice Wasi się zrealizowali, ciekawe czy oni siedzieli ze swymi rodzicami wnieskończoność?/ Owszem też mieli obawy że sobie nie poradzą. No i jeszcze moja rada dla wyprowadzających się z domu. Starajcie się nie radzić rodziców co macie zrobić. Sami wymyślajcie sobie rozwiązania na problemy - to Was umocni nawet gdy błędy będziecie popełniać. Czym szybciej zaczniecie sami sobie radzić i z własnym czasem i psychiką i problemami tym szybciej bedziecie szczęśliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Może ktoś jeszcze się wypowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ....jak jeden dzień
Przed wyprowadzką nie spałam całą noc /emocje !!! / A moja Mama tę noc przepłakała, jakbym wyjeżdzała na koniec świata, a nie 1o km od domu rodzinnego ;-) Bardzo kochałam swój dom rodzinny i tak jest do dzisiaj :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, ze pewnie za 2 lata wyjdę za mąż i będę musiala się wyprowadzić. Ale naprawdę się tego obawiam. Nie chce mi się, bo wiem ze nigdzie nie będę miala tak jak u mamusi ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja wyprowadzka bylaaa
idiotyczna. bylo to tak. poznalam faceta, moi roddzice go nie akceptowali, zabronili mi sie z nim widywac i kontaktowac, chociaz juz mialam 21 lat. wiem, ze mogli, bo jestem na ich utrzymaniu, ale z drugiej strony to chore wg mnie. mniejsza o to. po prostu ktoregos wieczoru, gdy wrocilam od niego, dowiedzialam sie ze sie zachowuje jak pani spod latarni. wpadlam w furie zabralam rzeczy i wyjechalam do niego (mieszka spory kawalek drogi ode mnie). pomieszkiwalam u niego ze 3 tygodnie, wrocilam do domu (od pazdziernika zaczely mi sie znow studia, a ze to 3. rok, to nie chcialam tego przerywac). minely 3 miesiace od tych wydarzen, a sytuacja dopiero teraz pomalu pomalu sie normuje. teraz jest tak ze jak jade do mojego, to zawsze ktores z rodzicow strzela focha-albo jedno albo drugie. w przeddzien wyjazdu zawsze mam pranie mozgu-po co tam jade, czy ja jestem normalna, czy chce wpedzic matke/ojca (niepotrzebne skreslic) do grobu. przez to wszystko mam zjebana psyche, nie umiem nikomu 100 procent zaufac, no bo jak, skoro cale zycie zylam w przekonaniu, ze kto jak kto, ale moi starsi nie beda probowali mnie ograniczac.. :O a oni probowali mnie kontrolowac, jak wracalam z imprezy w czasie jak juz sie spotykalam z moim, to np. na ulicy stal ojciec, jakby w oczekiwaniu, ze moj sie nagle zjawil i pewnie go przylapie, jak mnie odprowadza. no idiotyzm. jak skoncze te studia, a bede dalej z mloim, to niewykluczone, ze sie do niego wyprowadze ostatecznie. ale mam duzo watpliwosci:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mialam okazje
mieszkac 5 mcy sama, za granica, gdy wyjechalam na stypendium. wspaniala przygoda, czulam sie samodzielna, wolna, wokolo wszystko nowe... jedynie czasem bylo za cicho - bo mam rodzenstwo, a tam bylam sama.. teraz po powrocie do domu mam ochote sie wyniesc. nie jest zle w domu,ale jednak nie ma tej wolnosci, samodzielnosci.. nie wiem jak to okreslic. mam 22 lata, mieszkam z rodzicami, studiuje w swym miescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×