Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość talib

O tym jak zostalem zlym człowiekiem

Polecane posty

Gość talib

Pisze bo nie moge z nikim szczerze porozmawiac, przyznac sie do pewnych decyzji i wyborow. Wychowywalem sie bez ojca, matka byla alkoholiczka z glebokimi problemami psychicznymi. Nie bylem szczesliwym dzieciakiem. U progu doroslosci poznalem kogos wyjatkowego. Bylismy ze soba 6 lat. To cudowne lata kiedy bylem najszczesliwszym czlowiekiem na swiecie, realizowalem marzenia i wierzylem, ze karta sie odwrocila. Ona odeszla, juz dlugi czas temu. Nie bede pisal jak bardzo mocno to przezylem a w zasadzie przewegetowalem na xsanaksie. Odeszla do kogos innego, zaszla w ciaze. To nie koniec historii... ona wrocila do mojego zycia. Rozmawialismy, widywalismy sie w tajemicy. W miedzyczasie odeszla od ojca swojego dziecka, ktory caly czas bardzo o nia zabiegal. Walczyla o mnie... Zdecydowalem sie na powrot bo bardzo kochalem i niesamowicie tesknilem za wszystkimi i w zasadzie jedynymi szczesliwymi chwilami mojego zycia. Potem pojawily sie jej watpliwosci co do dziecka, czy moze go narazac na dwoch tatusiow itp... Wrocila do ojca swojego dziecka, uslyszalem, ze bardzo kocha ale przeciez doskanele to rozumiem bo wiem najlepiej jak to jest wychowywac sie bez ojca w rozbitej rodzinie... Nie potrafie sobie z tym poradzic, nic nigdy mnie bardziej nie zranilo niz te slowa. Te slowa to kwintesencja mojego zycia, wszystkiego czego mi zawsze tak brakowalo, wszystkich lekow i surowych konsekwencji cudzego wyboru ktore ktos wykorzystal tak mocno mnie krzywdzac. Dzisiaj jestem z kims innym. Obecny zwiazek, ktorys z kolei po tym rozstaniu nie znaczy dla mnie nic. Biore i wykorzystuje, zdradzam do granic absurdu i nawet sie nie staram tego ukrywac. Nie jestem zdolny do zadnych uczuc, jestem podly dla innych, zimny i wyrachowany. Zyje przymroczony coraz to nowszymi lekami w cieniu wspomnien i tych paru slow ktore wracaja kazdego dnia. Ale wciaz wierze i mam nadzieje... a to na co mam nadzieje to szczyt podlosci do ktorego, ciezko sie jest przyznac! O calej tej historii nie wie praktycznie nikt. Nie potrafie sie nikomu przyznac do swojej naiwnosci a gdzies musze to wszystko wyrzucic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeśli się zrobi komuś krzywdę
to ta krzywda wraca do nas po pewnym czasie, tyle że dwa razy silniejsza. Nie krzywdź niewninnych kobiet. One nie są temu winne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem taka sama....
w tym momencie nie interesuje mnie niczyje cierpienie i nie dbam o nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vvc
heh.. mamy podobnie, przyczyny inne... Dzieciństwo może nie było takie ciężkie, ojciec alkoholik, matka miała głęboką depresję, kompletne wycofanie, nie miewałem obiadów w domu itd... od dziecka byłem bardzo nerwowy. Przyszedł czas że zmieniło się to w smutek, po czasie zorientowałem się że mam depresję. Miałem zaledwie 16 lat, zdradziła mnie dziewczyna, wybaczyłem, później zrobiła to samo z moim kumplem. 16 lat, ale wdrożyło mi się to w psychikę. Inna, pewnie nieświadomie, grała moimi uczuciami, zdobyć jej nie mogłem, jak się odsuwałem, "podkręcała" mnie. Później przyszła kolejna fala depresji, w tym okresie nabyłem wrażliwości, mocniejszej uczuciowości. Po roku leczenia odstawiłem leki które tylko mnie zamulały bardziej, postanowiłem dać radę sam. Kolejna dziewczyna- "bawiła" się mną, pozbierałem się. Kolejna, podobnie, ale mniej perfidnie... z inną też mi nie poszło, byłem już zbyt zamknięty w sobie. Wyrosłem na outsidera, miałem jakiś swój własny świat na uboczu. Nie potrafiłem ufać, byłem strasznie naiwny... ale depresję zacząłem zwalczać, udało mi się to w banalny sposob- bieganie... jakas dyscyplina, pomagało mi. Poznałem kolejną, już kobietę- zrozumiałem co to prawdziwa miłośc i klapki na oczach. Odzyskalem wiarę w ludzi, wyszedłem całkowicie z depresji, odkryłem rozwuj duchowy, byłem dość "subtelny", empatyczny. Rzuciłem dragi, przestałem pić nawet weekendowe piwo, nie piłem wogole. Rzuciłem palenie, budowałem "siebie". Osoba którą poznałem byla podobna (tak myślałem)... Jak się okazało kobietą którą dażyłem prawdziwym uczuciem nie istaniała, była stworzona przez jakąs sukę, która zmarnowała mi rok życia i zrujnowała mnie na nowo. Przez ten rok zdradzała mnie, okłamywała, udawała kogoś kim nie jest... Kogoś o niesamowitych wartościach Ba! jak się okazało było nas więcej, nie dwóch, nie trzech, była prefekcyjna. teraz podejrzewam ją o psychopatię, pewności nie mam, jednak byłem jak naiwna zabawka. Ale już nie wpdałem ponownie w taki dół, zacząłem wszystko w sobie zagrzebywać, lub wrecz "wycinać" z siebie... Nie czułem uczuć, np byłem bardziej świadomy tego że odczuwam przykładowo smutek, niż to czułem. Poznałem prawdziwą naturę kobiet, tą całą hipokryzję i resztę, postanowiłem być sam. Stwierdziłem jednak że bez baby nie dam rady, znalazłem "kochankę", początkowo bez zobowiązań. Wcześniej liczyły się dla mnie wierność, szczerość uczucia... a teraz czuję się jak zombi, nie czuję nic, chciałbym dalej rozwijać "duchowość", ale nawet jej już we mnie nie ma. Kobiety z którą jestem nie kocham, ona mnie być może.... A ja nie czuję uczuć wobec niej, wobec nikogo... Złamałem swoje zasady, jestem z mężatką w trakcie rozwodu, z dwójką dzieci... nie widzę żadnych wartości w sobie, w innych, nie mam uczuć. Zepsułem się cholernie, a teraz coś we mnie pęka, powracam do picia, ćpania, i każdego wieczoru mam ochotę się "stąd odciąć", jak nie ćpam to piję, jak się naćpam, wracają mi chwilowo uczucia, czuję pierdolony ból w środku, ale zaraz stawiam się na nogi myślami że nie ma co liczyć na inny świat... chodzę jak komputer jakiś, jakiś wrak, inni mnie nie obchodzą jak kiedyś, i nawet tego mam już dosyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ludzie jak mozecie sie tak
krzywdzic ? straszne sa te wasze zyciorysy ale sprobujcie wybaczyc wszystkim, ktorzy was skrzywdzili. nie warto ciagnac za soba tego bagazu okropnych przezyc, to tylko bedzie powodowalo wieksza nienawisc do innych i siebie. przebaczcie im z calego serca. to naprawde pomaga. zacznijcie nowa powiesc o sobie, dajcie sobie kolejna szanse na zycie, inne pogodniejsze zycie. wiem, ze nie bedzie latwo. przebaczajac leca czasami lzy, dociera sie do najglebszych zakamarkow serca. jednak zrobcie to. bycie cale zycie zlym, zrezygnowanym, pelnym goryczy czlowiekiem jest nie do wytrzymania i zabija was samych. wierze, ze wam sie uda. ze zmienicie sie nie dla kogos ale dla siebie, ze znowu znajdziecie w sobie radosc zycia, ze pokonacie swoje slabosci. bledem w was samych bylo to, ze baliscie sie byc jakis czas sami, ze nie przezyliscie tych rozstan do konca, tylko goniliscie za kolejna ofiara, ktora da wam substytut milosci. po czym stwierdziliscie sami, ze tak naprawde ich nie kochacie. nie kochacie bo jak macie kochac, jesli sami nie kochacie siebie. pozwolcie sobie na cisze, na bycie samotnym, na zrozumienie siebie, uleczenie swojej duszy bo ona jest kaleka, dlatego cierpicie, dlatego trzymacie sie swoich nalogow. przebaczcie wszystkim, ktorzy was skrzywdzili i badzcie radosni na te krotka chwile, jaka jest zycie. pozdrawiam - ludmiła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moleta
Przeszlosc byla wczoraj i nie warto zyc tym co bylo. Dzis i jutro jest wazne. Wiec moze warto zastanowic sie co dzis chce zrobic, jak chce widziec jutro i na tym sie skoncentrowac. To dla tych chwil ktore przjda warto zyc. Nie pozwolmy sobie zyc przeszloscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andżelika 15 tszemeszno
weś sie w garść, wyjdć do ludzi, zacznij umawiac sie na rantki, np na symapati

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 22-letni prawiczek
Czy tego chcemy, czy nie, samobójstwo jest „awansem” - dureń zadający sobie śmierć przestaje być durniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moda na sukces odc. 1
mam tak samo tylko próbuje stać na uboczu nikogo nie krzywdzić, odrzucam miłości osób które mnie tym syfem obdarzają al;e może to ta jedna . ajednak nie pozwalam się zbliżyć. dla wielu dobre jest klin klinem choć później plaster idzie wpizdu . nie potrafie juz kochać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×