Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kasssssssia

Czy Wy też tak mieliście ? Tylko szczerze...

Polecane posty

Gość kasssssssia

Jakiś rok temu straciłam moją wielką miłość. Kochałam bardzo mocno, całą sobą, ale niestety ta osoba nie była do końca szczera wobec mnie. Mniejsza o to, bo ja też swoje błędy popełniłam. Jednak nie o to chodzi. Kochałam szczerze i całą sobą, ale bardzo się zawiodłam. Z jego inicjatywy rozstaliśmy się, choć ja bardzo mocno to przeżyłam. Przez pół roku starałam się go odzyskać, pomimo iż rozstanie było z jego winy bo to on zrobił mi krzywdę i w pewnym sensie oszukał. Ale ja go kochałam i walczyłam o niego. Po około pół roku zrozumiałam, że on już po prostu nie chce, że tego już w nim nie ma i odpuściłam. Było mi bardzo ciężko, bo nadal kochałam. Jednak już nie walczyłam. I wtedy "to" się stało. Stałam się jakaś apatyczna, wyciszona. Czułam się jakby coś we mnie zgasło, jakby umarła część mnie. Nic nie daje mi radości, nic nie budzi moich emocji, ani dobrych ani złych. Totalna nicość, pustka. Czuję się jakbym strudzona wędrowała po ogromnej emocjonalnej pustyni. Chcę dotrzeć do jej kresu, ale gdy docieram do jej horyzotu to pojawia się kolejny horyzont. Wszystko w moim życiu stało się bezbarwne, bezsmakowe... Męczy mnie to, chciała bym by się to już skończyło, ale niestety nic z tego... Trwa i trwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj. Moim zdaniem zwątpiłaś w miłość po tym emocjonującym rozstaniu, zapewne myślałaś, że to miłość Twojego życia i nagle 'bańka mydlana pękła'. Wiem, że to trudne, ale może postraj się zacząć wszystko od nowa, z tą sama wiarą w ludzi i uczucia, co kiedyś. Wyciągnij wnioski z poprzedniego związku, podobno nic nie dzieje się przypadkiem, daj sobie szansę na szczęście. Dobrze by było, żebyś miała kogoś bliskiego obok, żebyś się nie izolowała i dalej zatracała w tej pustce. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tja....
Mi się przydarzyło coś tylko podobnego. Byłam wtedy w bardzo trudnej sytuacji psychicznej, bo bliska mi osoba walczyła bardzo długo o życie w szpitalu (zwycięsko). Miałam wtedy tak, że czułam się (a raczej nie czułam) dokładnie tak jak to opisujesz. Ja dodatkowo czułam się winna, że nic nie czuję. Psycholog mi wytłumaczył, że to samoobrona organizmu, wyłącza on emocje gdy one zaczynają go rujnować. Po jakimś czasie samo minęło. Pewnie u Ciebie też minie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kassssia
Niestety nie mam nikogo bliskiego. Ta osoba była całym moim światem. Dopiero z czasem zrozumiałam, że on był dla mnie jeden jedyny, ja byłam dla niego jedną z wielu opcji w życiu. Z rodzicami mam chłodny kontakt, a przyjaciół nie mam. Nie jest łatwo zostać moim przyjacielem. Właściwie przez ten cały rok jestem sama ze swoimi myślami i źle mi z tym. Sama już nie wiem... On stanowił jakieś 80-90 % mojego życia. Teraz w tym miejscu jest ogromna pustka. Nie mam znajomych czy ludzi, którzy mogli by ją wypełnić. Jestem jedynaczką, rodziny (poza rodzicami) praktycznie nia mam, bo oni też są jedynakami. Popaprane to życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingissa
Też tak miałam. Takei życie. Z czasem minęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white angel334
Kasiu a ile masz lat skad jestes i co teraz obecnie robisz pracujesz studiujesz? ja tez tak miałam i rozumiem Cię doskonale. Świat po rozstaniu wydaje się okropnie pusty. . ale nie można sie poddawac. najgorzej zostac samemu z problemem. nei masz naprawde zadnej bratniej duszy??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasssssia
Nie mam bratniej duszy. Moją bratnią duszą był on, był dla mnie wszystkim: miłością, przyjacielem (tak myślałam), bratnią duszą... Tak jak wspominałam, był całym moim światem. Chyba sam nie zdawał sobie sprawy z tego jak olbrzymią rolę odgrywa w moim życiu. Pracuję, właściwie to rzuciłam się w wir pracy bo o tym wszystkim nie myśleć, zapomnieć, ale uczucie pustki jest wszechobecne. Pozatym co 3-4 tygodnie wracają mi myśli o nim, nasze chwile itd. W pracy wszyscy mnie bardzo lubią, ale jakoś nie przekłada się to na poczucie jakiejś głębi w relacjach ze mną. Brakuje mi tego. Mam koleżanki, kolegów ale to są takie koleżanki „od pracy”. Rozmawiamy o sprawach zawodowych, a po pracy każda wraca do swojego życia, a ja nie mam gdzie wrócić bo swojego życia nie mam. Ja pochodzę z rodziny nieco dysfunkcyjnej, ojciec był (i jest) alkoholikiem. Potzrbuję ciapła, bliskości ale sama – pomimo iż bardzo chcę – boję się go w pełni dawać. Boję się odrzucenia. To przykre że im bardziej ktoś boi się by nie zostać skrzywdzonym, tym większe prawdopowobieństwo że tak się stanie. Eh, jeszcze teraz zbliża się okres świąteczny, dla mnie najsmutniejszy okres w roku... Właściwie to tylko praca trzyma mnie jeszcze przy życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white angel334
dziewczyno jakże nie zdajesz sobie sprawy jak jestes wartościowa i uczuciowa. hm moim zdaniem naszym najwiekszym błedem jakie my popełniamy kobiety .. to stawianie faceta jako nasz cały świat. Tracimy przez to naszą niezależność a przy tym .. stajemy się czasem poprostu juz nudni dla naszego partnera (przynajmniej było tak w moim przypadku) Sądze ze poza pracą powinnas znależć czas na jakieś hobby . napewno jest cos co lubisz robic .. taniec czy moze nawet wolontariat .. tam może znajdziesz osoby z którymi będziesz mogła w dać sie w bliższe relacje. Tym samym zapomnisz o nim. Zyczę ci tego z całego serca bo wiem jak to jest,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kassssia
Dzięki za rady. Mam już hobby i to różne, zajmuję się nimi cały czas, ale to nie zmienia stanu rzeczy. Moje hobby stały się tak samo "bezsmakowe" jak cała reszta. Pozostaje mi tylko wierzyć, że to po prostu minie. Chciała bym poznać kogoś, kto pozwolił by mi zapomnieć. Wtedy świat odmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki, ale znając mnie nie będzie łatwo. Czuję się jak pies przywiązany do spalonej budy. Widzę i wiem, że jest spalona ale nie mogę się wyzwolić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white angel334
mam to samo.. tez czekam az moje zycie sie odmieni .. zaczelam studia ale czuje sie tutaj samotnie nie wiem co robic kilka razy probowalam popelnic samobojstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasssssia
Ja o samobójstwie nigdy nie myślałam. To na pewno nie jest droga do szczęścia, a przecież o nim marzymy. Tak więc to nie jest rozwiązanie. Swoją drogą ja kilkakrotnie byłam w sytuacji w której mogłabym popełnić samobójstwo. I przypuszczam, że gdybym to zrobiła to większość osób z którymi mam do czynienia na codzień np. w pracy oraz moi rodzice byli by ździwieni. To niesamowite jak obcujący ze sobą codziennie ludzie mogą żyć w zupełnie innych światach i nawet tego nie dostrzegać. Ja również chciałabym w końcu doświadczyć jak to jest na tej jasnej stronie księżyca... Trzymajmy się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×