Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Marcoo111

KRYZYSOWA PARTNERKA?

Polecane posty

Gość Marcoo111

Ostatnio spotkałem tekst, w którym autorka napisała, że faceci stosują strategię: kryzysowej narzeczonej. Cytuję: Mężczyźni w większości nie cierpią na żadną związkofobię, natomiast często stosują strategię przetrwania, którą nazywam: kryzysowa narzeczona. Zanim na horyzoncie męskiego wzroku pojawi się ONA, panowie zazwyczaj nie czekają na nią w samotności, ale wiążą się przejściowo z kimś, kto umili im czas oczekiwania na kobietę ich życia. Ten ktoś, to właśnie taka kryzysowa narzeczona. Taka partnerka wzbudza naturalnie ich sympatię, lubią z nią pogadać i spędzić trochę wolnego czasu, nie wyłączając oczywiście namiętnego seksu. Kobiety często interpretują to jako rozwijające się uczucie. Niestety jest to na ogół tylko jednostronne, kobiece uczucie. Mężczyźni tak naprawdę nie kochają kryzysowych narzeczonych i związki z nimi kończą się albo w momencie pojawienia się na męskim horyzoncie JEJ, albo w momencie gdy kryzysowa narzeczona za bardzo się zaangażuje. Czy to egoizm? Z punktu widzenia kobiety tak, z męskiego punktu nie. Mężczyzna na ogół nigdy nie mówi kryzysowej narzeczonej o swojej miłości, nie snuje z nią planów na przyszłość, nie uważa więc, że w jakikolwiek sposób zwodzi ją lub okłamuje. Daje jej trochę zainteresowania, trochę seksu, trochę wolnego czasu i oczekuje tylko tego samego. Fifty fifty. Problem wynika stąd, że to kobieta interpretuje jego zachowania jako przejaw wielkiego uczucia do niej. I również oczekuje tego samego. A poza sympatią i seksem, żadnej wielkiej miłości ze strony mężczyzny nie ma. W takim związku zakochana kobieta po jakimś czasie czuje się wykorzystana dała wszystko, a otrzymała tylko trochę. Żeby nie usprawiedliwiać żadnej ze stron, dodam, że niektórzy mężczyźni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kobieta się angażuje i nie ma pojęcia o tym, że pełni jedynie przejściową rolę w jego życiu...i z czystym sumieniem z tego korzystają... Czy zgadzacie się z jej opinią? Jeśli mężczyźni rzeczywiście stosują opisaną przez autorkę strategię czy jest to postępowanie etyczne? Czy to jest czyste wykorzystywanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaprawda
coś w tym jest... bo ja mam taką właśnie kobietę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość edeeeu
JA MAM DZIEWCZYNĘ, KTÓRĄ BARDZO KOCHAM; ONA MA CHŁOPAKA, KTÓREGO RÓWNIEŻ KOCHA. MIMO TO SPOTYKAMY SIE ZE SOBĄ ŻEBY POGADAĆ, ZJEŚĆ KOLACJE, PRZESPAĆ SIE ZE SOBĄ A PÓŹNIEJ WRACAMY DO SWOICH PARTNERÓW JAK GDYBY NIGDY NIC. ONI NAWET SIE NIE DOMYŚLAJĄ! CO O TYM MYŚLICIE???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IMHO_Poznań
Ja ciebie rozumiem. Sam kocham swoją zonę i inną kobietę. tak jest od kilkunastu lat. Zresztą "Testosteron" ten film wyjaśnia wiele. Tacy jesteśmy faceci i kobiety. Musimy się z tym pogodzić, albo żyć nadzieją ,że nas to ominie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Halinka Niemłynkowa
kobiety tez tak robią.. faceci też.. ale..normalny człowiek zapyta o przyszłosc..a taka krzyzysowa narzeczona nie pyta? Co dalej? Nigdy? To jest zastanawiaj ące..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość irooonialossu
a ja kocham swoja kochankę, ale żone darze sympatią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×