Gość stijytrk Napisano Październik 26, 2009 w końcu postanowlam tu napisać, jestescie moja ostatnia deska ratunku, przedostatnia jednak. Zaczne od swojego charakteru - zawsze bylam zdobywczynia, to ja olewalam facetow, zrywałam z nimi w brutalny sposob. Teraz, odmienilo sie, to mnie olewaja. Grubo ponad rok temu mialam chlopaka, bylam z nim pol roku. zakochalam sie w nim, on we mnie nie, byl chamski, cwaniakował, zdradzał, a ja mu to wybaczałam. Ale mimo tych zdrad, zależało mu, widziałam to. Ciagle przyjezdzal, zaskakiwał mnie co raz, jak nie jakims prezenten to czynami... malo mowil, nie byl wylewny. Jakos w wakacje sie rozstalismy. Poczatkowo nic mi nie bylo, nie plakalam, nie dolowalam. Pozniej poznalam chlopaka, bylismy ze soba 7 miesiecy. na 4 miesiace przed zerwaniem zaczal mi sie snic byly. jakos sie do niego odezwalam, potem sie spotkalismy, no i poszlismy do lozka, ni stad ni zowod. Pozniej powiedzialam ze tak nie chce, i najlepiej bedzie jak bysmy sie rozeszli, kazde w inna strone. DO tej pory mi sie sni, nie moge sobie dac rady, mam mysli samobojcze, jak pomysle sobie ze on moze miec inna dziewczyne na stale to mnie szlag bierze. nie moge na niczym sie skupic, kocham go ii chce byc z nim mimo ze kazda musi zaliczyc. Boze, czytam, pisze to, i sama nie dowierzam jaka jestem glupia :( ale ja kocham go, ja moge zrobic wszytsko by moc z nim byc... co mi radzicie? moze wizyta u psychologa? przeciez nie moge zmarnowac czasu na płacz. Prosze, doradzcie mi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach