Dzisiaj cały dzień przed kompem.

Zostaję na weekend w mieście gdzie studiuję i tylko zamulam. Na imprezie byłem w czwartek i od momentu jak z niej wróciłem siedzę cały czas w akademiku :/ Kolega z pokoju w domu, drugi ma dziewczynę, a ja sam siedzę. Na korytarzu co nieco się dzieje, ktoś tam siedzi, ale nie mam odwagi wyjść sam do ludzi, których nie znam tak dobrze. Już nie mówiąc o tym, że z grona znajomych straciłem dwóch kolegów, których omotały dziewczyny i nie mam z nimi kontaktu mimo, że zabiegałem o niego. Teraz koleżanki są na imprezie, ale nie wyobrażam sobie iść sam z nimi. No dosłownie zabić się tylko :( Czuję się jak jakiś przymuł i sztywniak.

Sorry....ale zamiast pisać głupie posty czego nie masz,to rusz zadek i idź na korytarz skoro tam coś się dzieje! :) Z fartem,Wilku :)

no to chujowo masz :(

Coś się dzieje - maksymalnie 3-4 dziewczyny siedzą, a tak nic :p Więc może przesadziłem. Ale ja jestem taki, że nie znoszę się narzucać, być może boję się odrzucenia. Jedna koleżanka mnie zaprasza ciągle do siebie, ale nie potrafię iść. Co innego gdyby mieszkała w innym budynku, byłoby mi jako,s łatwiej do niej iść, a tak z pokoju do pokoju jakoś dziwnie. Wiem, jestem dziwny :/

"Jedna koleżanka mnie zaprasza ciągle do siebie, ale nie potrafię iść" Idź albo zaraz Cię kopnę w dupę :P Chłopaku,laska Cię zaprasza a Ty nic??? Mówię Ci-wypad do niej i to szybko :) I bez gadania ;)

Gdyby mnie jakoś pociągała to pewnie bym poszedł. Nie jest brzydka, ale to nie mój typ. Poza tym bardzo miła i sympatyczna dziewczyna :) Onieśmiela mnie w dziwny sposób. Głupio mi, że to ona zawsze mnie odwiedza... Sam nie chcę iść, z kolegą już tak.

Tylko ja tak mam? :O