Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zasmutek

po 2 latach czuję, że to nie to...

Polecane posty

Gość zasmutek

...i chyba nie tylko ja. Nasz zwiazek od poczatku nie był zbyt udany. Przez pierwsze 2 miesiące spotykaliśmys ię tak po prostu, by zapełnić sobie czas - nie byliśmy parą - wiem ze on w tym czasie widział się kilka raz z ex dziewczyną. Czy mnie wtedy "zdradził" nie wiem. Wyjechał na pół roku za granicę, kontakt mailowy, telefoniczny. I wtedy było super. Był miły, kochany, pisał jak teskni, jak bardzo mu zależy. Po powrocie przez pierwsze tygodnie było naprawde miło, teraz? jak kiedys budziłam sie z słodkim smsem do niego na dzien dobry tak teraz dostaje zwykłe "czesc", czesto nie ma czasu. Kiedyś zapraszal mnie do siebie co chwilę, mowił o wspolnym mieszkaniu, teraz jak poświeci mi 1-2 dni w tyg to jest dużo i to jeszcze wieczory podczas ktorych siedzi przed kompem i odrywa się od niego kiedy już pora seksu albo spania. Nigdzie nie wychodzimy, nie dostaje zadnych kwiatów (kiedys kupował kwiaty, czekoladki bez okazji) teraz nie ma nawet komplementów. To moj 1 powazny związek i po prostu nie wiem czy tak to ma wyglądac? czy z czasem wszystko sie pierdoli? czy my po prostu sie nie dobralismy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to czemu tak na siłę
ten związek sklejaliście skoro od początku się nie kleił? W zasadzie to tylko na odległość Wam wychodzi. Nie rozumiem tej desperacji żeby na siłę mieć kogoś:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
nie sklejaliśmy. Z poczatku spotykaliśmy się nie jako para, a jako znajomi, ktorzy mile spedzaja ze soba czas. On wtedy juz od dawna nie byl z ex - nie wiem po co sie widywali. Związek na odległośc był fajny, bo miałam wrazenie ze się bardziej stara. Teraz też nie jest źle ale czuję różnice w porównaniu do tego co było kiedyś... i nie wiem czy tak ma być, czy to poczatek końca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może warto któregoś wieczoru, tak na spokojnie, siąść i sobie o TYM właśnie porozmawiać? Bez pretensi i żalów, tylko się zastanowć "co z Wami będzie". :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I warto byś sobie poczytała o zakochaniu i miłości - czym są, jak się objawiają i jak to się przedstawia w związku. Bo zakochanie to euforia i podniecenie, a miłość to stabilizacja i bezpieczeństwo (a dużym uproszczeniu). Jedno nie wyklucza drugiego, ale samo się nie "zrobi".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
nie musze pytac - i tak wiem co usłyszę - przesadzasz, wymyslasz, czepiasz się, przeciez wszytsko jest ok, nic sie nie stało. Juz rozmawiałam, na spokojnie, na zarty, ze już mnie nie kocha, bo się mną nie interesuje, ze nie ma dla mnie czasu a on zawsze wkurzony ze przesadzam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam tak samo, a jesteśmy ze soba rok. Też kiedys były kwiaty, czekoladki, komplementy i wspólne wyjścia. Teraz o kwiatach już zapomniałam, wspólnych wyjść nie ma, bo zawsze coś, a komplementy najczęściej jak ma ochote... już nic się nie dzieje bez okazji. Byłam już w dłuższych związkach i tak się dzieje za każdym razem po dłuższym czasie (właśnie tak rok, dwa lata) i też nie wiem co robić i jak sobie z tym poradzić, bo na początku jest zajebiście, a potem większość rzeczy się zmienia... I podobnie jak ktoś tam napisał, że to bycie z kimś dla bycia... kocham i jestem kochana, ale on już się nie stara, nie uwodzi, bo w "już mnie zdobył"... chyba taka kolei rzeczy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
kościankowa ale jak to zmienic? to moj 1 związek i nie mam ochoty tak tego zostawiać. Zalezy mi na nim i jesli jest problem to chce go jakoś rozwiązac. Nie boje się samotności, bo jestem młoda i wielu facetów ma ochote sie ze mna umowić ale ja chce to ratowac. tak jak u Ciebie - nie ma nic bez okazji. Ja też czuję, ze mu zalezy ale nie tak jak kiedyś... wredniak ma rację - na poczatku jest euforia i podniecenie a potem stabilizacja i bezpieństwo - ale ja jestem kobietą i tak jak kazda kobieta - pragne komplementow, zainteresowania, radosci w jeo oczach gdy mnie widzi, pozadania caly czas a nie tylko kiedy on ma ochote. On jest ode mnie starszy o kilka lat, mial juz troche tych dziewczyn i jakos nie potrafi tego utrzymac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zasmutek nie wiem jak to rozwiązać, niestety. Tak zupełnie na zimno można dawać wiele rad, o tym chyba każda wie, bo trąbią wszędzie dookoła.. żeby pospotykać się z kimś innym, żeby wyjść gdzieś bez niego, zrobić coś dla siebie, jakaś kosmetyczka, fryzjer, znaleźć hobby, bla bla bla. A przecież każda kobieta dba o siebie, koleżanki mam, czasem się przecież wyjdzie bez faceta, z innym kolesiem się nie umówię, bo mój zazdrosny o takie rzeczy, zresztą też bym nie chciała, żeby się sam na sam spotykał z jakąś koleżanką, więc też tego nie zrobię. zasmutek... nie dam Ci rady, bo sama do końca nie wiem, może wypowie się ktoś bogatszy w doświadczenia... a poczucie bezpieczeństwa mam :) Ostatnio nawet swojemu powiedziałam, że daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa, bo po prostu jest, wiem, że będzie, coś co się nie da opisać, pewnego rodzaju komfort psychiczny, bo wiem, że zawsze pomoże w każdy sposób, choćby tylko tak, że w spokoju wysłucha moich problemów w pracy i powie "nie przejmuj się tak, to tylko praca, potem przecież jesteśmy razem" i ma rację.. a wiesz co mi powiedział na to...."eeeee, myślałem, że Ci bezpiecznie przy mnie na ulicy, bo Cie obronie" :D ...faceci :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie napiszę nic odkrywczego ale tu słońca się nie odkryje... Tak się dzieje bardzo często niestety w większości przypadków ludzie są uwikłania w małżeństwo a co gorsza mają dzieci. I te okowy powodują że powiedzenie sobie "myliliśmy się, nie jesteśmy polówkami tego samego sera" jest prawie niewykonalne. Wiem ze jesteś zmartwiona dziewczyno lecz jeśli masz szanse rozstać się w spokoju, zgodzie bez krzywdzenia kogokolwiek to uczyń to. Jesli obydwoje rozumiecie że gra w poker zwany życiem w parze wam nie wychodzi nie starajcie się tym bardziej tego pieczętować bo nic tego nie zmieni. Dlaczego tak się stało? Wasz związek usechł bo nie był pielęgnowany, albo z jednej albo z obydwóch stron zabrakło zaangażowania i zainteresowania. Być może Twój mężczyzna uległ złudzeniu iż zdobywanie kobiety, rozkochiwanie jej i budowanie "byle jakiej" protezy wokół związku to wszystko co powinien robić. I gdy to uczynił to powrócił do nieskomplikowanego świata, życia jakie zna i jakie sobie innym nie wyobraża, nawet jeśli teraz Ciebie ma. Jeśli masz być "u boku" a nie "pod ramię" to... to nie jest przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
No wlasnie wszyscy mowią zeby wyjść do ludzi, zając się sobą... ale ja czesto spotykam sie ze znajomymi (a moj jest zazdrosny - nie, nie zabrania mi wychodzic ale zawsze rzuci jakimś tekstem typu "ZNOWU wychodzisz, ZNOWU bedziesz sie bawić do rana, badz grzeczna") Mam swoje zainteresowania, on nie jest calym moim światem. Czuje się przy nim bezpiecznie - wiem ze moge na nim polegac i zawsze moge się do niego zwrócić w razie problemu - ale własnie naszych problemów nie umiemy rozwiązywac. Wiem, ze wiele przeszedł w poprzednim związku - jego ex była bardzo porywcza, agresywna i krzykliwa. Ja jestem bardzo ugodowa, nienawidze się kłócić - moze on sie boi, ze jesli zaczniemy rozmawiać o problemach to zrobie sie taka wredna jak jest ex? My na szczescie nie mamy ani dzieci ani slubu... nie chce. Czy to powinno dac mi do myslenia? Kobieta bedac w zwiazku chyba wie czy chciałaby aby ten facet był ojcem jej dziecka... ja nie wiem... Wlasnie chodzi mi o to by się nie rozstawac, nie chce chowac głowy w piasek i szukac sobie innego (ktory moze sie okazac gorszy). Moze faktycznie go nie pielęgnowaliśmy ale czy teraz da się to zrobic? przeciez cos nas do siebie przyciągnęło, coś sie nam spodobało, cos nas przeciez łączy... Kiedyś mozna powiedziec ze byłam przy nim zawsze, niezależnie od wszystkiego, z czasem stwierdziłam, ze on nie moze pochlaniac całego mojego wolnego czasu, ze tez powinnam miec swoje zycie. Nie proszę o spotkania, nie wypisuje do niego co chwilę, nie dzwonie, nie rezygnuje ze spotkań z przyjaciółmi - sadziłam, ze to coś da, ze poczuje się zagrozony i zacznie sie bardziej starac... ale mam wrazenie ze jego albo to wkurza albo ma to gdzies...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to tak bywa, gdy mija euforia, proza zycia dobija kazdego i nie chce sie nikomu silic na czule, namietne gesty.....smutne to, ale prawdziwe....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mellygion A czemu od razu się rozstawać? Nie wiem jak koleżanka wyżej, ale ja chce z moim być, nie mam wątpliwości, bo jak pisałam wcześniej kochamy się. Po prostu szukamy czegoś co sprawi, że nasi faceci znów będą nas adorować tak jak w pierwszych miesiącach związku.. Jesteśmy babami brzydko mówiąc, potrzebujemy tego prawie tak jak powietrza ;) Nie sądzę, żeby było w tym coś złego. Gdyby tak za każdym razem się rozstawać to pewnie byłaby tylko garstka par. Wiadomo, że życie to nie bajka, ale skoro dawali nam jej namiastkę na początku to czemu nie dają później, w tym tkwi szkopuł. Rozstanie według mnie to żadne rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego? Bo to co przeczytałem (fora internetowe, czasopismo detektyw) i widziałem (np na przykładzie własnej rodziny, znajomych) nie pozwala myśleć o tym wszystkim w jasnych barwach. Ludzie się nie zmieniają, mogą modyfikować swoje zachowania i udawać że są kimś innym. Ale to tak jest jak z tymi dietami cud, w końcu głodówka się kończy i nadchodzi efekt jojo. Wiem (mniej więcej) czego Wy dziewczyny potrzebujecie i to naturalne że chciałybyście aby to co dobre wiecznie i nieprzymuszenie trwało ale... najczęściej to życie objawia swoją "zmęczona i pospolitą mordę" gdy chemiczna zawierucha w sercach ustaje i różowa mgła zasnuwająca umysł powoli się rozwiewa. Zarowno Wy i my temu ulegamy, ja nie twierdze że to złe ale chcę tylko powiedzieć że gdy nam "ciśnienie opada" to potrafimy bez większego problemu powrócić do tego co było, z drobną modyfikacją pod postacią postaci żeńskiej u boku, podczas gdy Wy wiecie co dobre i chcecie to podtrzymać. Nie ulegacie tak wielkiej presji zatapiania sie w "szarości żywota". Nie życzył bym nikomu rozpadu związku bo to nie nazbyt przyjemne ale czasem staje, my w takiej sytuacji że trzeba wybrać siebie zamiast wybrać nas. Oczywiście trzeba walczyć, trzeba szukać sposobu jeśli się kocha, lecz to tez ma swoje granice i jeśli partner nie wykazuje zainteresowania i gotowości udania się w kolejna podróż w świat wzajemnej fascynacji to nic tu nie pomoże. A ponieważ to świat racjonalny to eliksiru cudownego nikt nie sprezentuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
Nie chce go zostawiać - to by było zbyt proste. I co z tego skoro z kolejnym facetem skonczyłoby sie podobnie? chce znaleźć złoty srodek na naprawe tego co miedzy nami jest. Ja wiem, ze mu zalezy ale po prostu przestał to okazywac. On wie, ze jesli coś sie skonczy - ma mi o tym powiedziec i po prostu sie rozstaniemy. Nie bede robic scen wiec nawet gdyby chciał to nie bałby sie mi tego powiedziec. Kocha, mowi mi to (rzadko ale mowi). Probowałam wszytskiego - od rozmów, bycia przy nim zawsze i wszędzie, po subtelne olewanie - nic... Wiem, ze na dluższą mete tego nie wytrzymam dlatego chce cos zrobic. Tylko nie wiem co... Zazdrosze tym parom ktore sa ze soba kilka lat i nadal jest tak jak było - a moze one po prostu sie z tym kryją? moze u nich tez nie jest tak kolorowo tylko nie chca o tym mowic? Wiem, ze nie ma związków idealnych i w kazdym sa jakies mniejsze badz wieksze problemy... ale u nas to chyba nic powaznego nie ma. Facet mnie nie zdradza, nie bije, nie pije, nie łazi po nocach, nie szasta kasa na prawo i lewo. A jednak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mellygion.. masz kogoś? Przeczytałam to co napisałeś i... zgadzam się z Toba, ale "szarość żywota" też ma swój urok :) Przecież u kobiety ta euforia też z czasem powszednieje. To oczywiste, ale to co robimy dla faceta na początku, robimy później cały czas (w większości przypadków ;)) Cały czas się stroimy, dbamy o siebie, o Was.. nie jest tak, że najpierw tylko szpilki i koronki, potem dresy i bawełna, najpierw obiadki, kolacyjki, potem "rób sobie sam", nawet mu czasem piwko kupię. My się staramy cały czas, czemu Wy przestajecie. Znam przypadki kiedy faceci, choć nie tylko, przybierają maskę i udają kogoś innego, ale tylko do czasu zdobycia drugiej osoby. Wydaje mi się jednak, że nawet połowa się tak, mimo wszystko nie zachowuje, nie udaje. Mój mnie przytula i kilka razy dziennie mówi, że kocha, w oczach innych jesteśmy parą idealną :) I jesteśmy :) ale brakuje mi czasem tego spontanu... i chciałabym żeby wrócił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
no to moze ja podam przykład jak jest u mnie : robie obiady i czesto kolację - ostatnio kilka razy poprosilam, zeby tym razem on zrobil - to stwierdził, ze jest zajety - siedzeniem przed kompem. prosze go byśmy gdzies wyszli - nie chce mu się, jest za zimno, musi cos zrobic w domu - ale dziwnym trafem w dni w ktore sie nie widujemy on jezdzi na rower z kumplem, chodzi na tenisa ze znajomymi. jak tylko mam jakas kase na zbyciu kupuje sobie nowe ciuchy, bieliznę - bo on zawsze wie kiedy mam cos nowego i zawsze to skomentuje. Kiedy ja proszę go zeby sobie kupił koszulę (ma az jedna) twierdzi ze po co? ja sie staram dobzre wygladac a on od kilku lat chodzi w tych samych ciuchach. Ja zmieniam fryzury, dbam o ciało a jego nie moge wyprosić zeby sciął włosy, bo zle wygląda. Kurde - mam wrazenie ze staram sie bardziej od niego... ze nadal robie wszystko by mu sie podobac a on ma to gdzies...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie nie mam nikogo dzięki temu jestem to wszystko w stanie ocenić z perspektywy. Bo gdybym był z kimś pewnie sam bym się tak zachował jak tu opisujemy. A z tymi maskami i zachowaniami to.. pewnie można i podzielić ludzi na takich którzy zdobywają kobietę aby ją wykorzystać - sprawić sobie przyjemność i takich co zakochują się i są pełni niewinnych intencji bo tego chcą i potrzebują. Ale potem czy się maskę ma, czy też nie ma trzeba stawić czoło... sobie samemu. Tak, sądzę że facet nie powinien zapominać jak było i powinien tez pomyśleć jak podtrzymać wzajemne więc we "wrzeniu". Ale, ale cóż z tego... sytuacje nie do rozwiązania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zasmutek... Jesteście ze sobą na tyle długo, że możesz mu mówić wprost pewne rzeczy :) Powinien wiedzieć, że nie mówisz tego złośliwie. Co do ciuchów, mój też zbyt dużo ich nie ma, a o białe skarpetki toczymy boje :D W razie sporów, śmieję się z jego siostrą, że faceci po prostu nie mają takiego wyczucia estetyki jak my ;) Ale spójrz na to z drugiej strony, może dobrze wygląda w tej swojej jednej koszuli.. mój też teraz przytaszczył z domu ciuch, który absolutnie do chodzenia się już nie nadaje i też będziemy walczyć, bo on nie widzi w nim nic złego.. Mój na gwiazdkę dostanie jakąś koszulę na pewno.. mnie jak się coś nie podoba to sama kupuję :D Wiem, wiem, potem Wy, faceci, śmiejecie się, że dostajecie od swoich kobiet 10 par majtek, skarpetek, koszul, etc. Oczywiście tej drobnicy nie kupuję z okazji, ale tak po prostu. Ja ze swoim mieszkam, więc mniej więcej wiem co ma. Obiady tez mi kiedyś gotował, może nic wykwintnego, bo schabowy z ziemniakami i surówką, ale jednak. U nas jest tak, że gotować mogę, nie ma problemu, ale faktycznie jeśli ja mam siedzieć w garach, a on przed kompem to ciśnienie się podnosi.. No nie ma opcji, nawet jak nic nie robi, to chociaż ze mną stoi i pilnuje. Zasmutek.. trzeba na niektóre rzeczy z boku spojrzeć, bez emocji, jest wiele rzeczy, które można wybaczyć, a inne zrobić samej po swojemu ;) Jak nie podoba Ci się w czym on chodzi , kup mu coś i wychwalaj pod niebiosa kiedy to założy, jak bosko wygląda itp ;) Mellygion.. pewnie, że trzeba stawiać czoła sobie samemu w związku, powiedziałabym, że zdecydowanie częściej niż osobie z którą jesteśmy. Może faceci po prostu z czasem.... leniwieją? Hm? Może to jest problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmutek
oj z ciuchami to ja wojny nie wygram - nawet walki... moj facet ma jakis fatalny gust i nawet jesli mu cos kupie - cos na topie, modnego, w czym wielu chodzi on twierdzi ze to jest ble i dalej chodzi w tych swoich przedpotopowych ciuchach :) czym doprowadza mnie do takiego szału, ze kaze mu sie przebierac gdy ma gdzies ze mna wyjść bo mi dosłownie wstyd. Kiedyś dostawałam sniadanka, obiady, kolacje bez zadnego marudzenia - nawet mnie z kuchni wyganiał... potem kilka raz zaproponowałam, ze zrobie i od tamtej pory to ja gotuje, bo on jest albo zmeczony albo zajety. czasem czuje się jak sprzataczka, kucharka i kochanka... jakby sie przyzwyczail, ze jestem i ze nic juz tego nie zmieni. Ale przeciez nie na tym ma polegac związek! a jesli chce wzbudzić w nim zazdrość to albo to olewa albo robi mi na złośc... wiec nic juz na niego nie dziala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×