Moje życie to tragedia.

Przyznaję, że nie jestem zbytnio towarzyski. Mimo to nie rezygnuję z imprez. Spotykam się ze znaimymi i pijemy, czego też nie lubię. Idziemy do klubu i tam zaczyna się masakra. Do tej pory nie tańczyłem raczej, bo nie umiem. Co najdziwniejsze jak byłem młodszy umiałem, nie myslałem tylko po prostu tańczyłem. Teraz się przełamuję i idę na parkiet. Poruszam się jak robot, jakbym deskę połknął. Wokół widzę sporo par, które tańczą ze sobą, ocierają się o siebie i całują. Mój kolega niczego się nie boi. Wczoraj nagle zagadał do jakiejś laski i zapytał czy ze mną nie zatańczy. Zrobiło mi się strasznie głupio, chwilę coś zatańczyłem i po prostu poszedłem. Później już sam próbowałem, bo przede mną tyłem jakaś tańczyła, ale była bardzo blisko i myślałem, że mnie zauważyła. Zbliżyłem się do niej, a ona mnie odsunęła :/ Jestem po prostu żałosny. Do tej pory wydawało mi się, że jestem atrakcyjny, ale chyba muszę zmienić trochę swoją ocenę, skoro jestem odpychany. Udawałem wczoraj, że wszystko jest ok, wróciłem do domu, rzuciłem się na łóżko i miałem ochotę umrzeć. Nie znajdę sobie nigdy nikogo. Mam już dosyć swojej niezaradności :(

Powinieneś zostac emo.Szukaj partnerki w tej subkulturze

Przesadzasz, brak talentu do tańca to nie koniec świata, brak Ci pewności siebie

kręgosłup, wtedy będziesz miał problem z głowy

podejść jakąś dziewczynę od tyłu to się nie dziw że Cie odepchnęła

Ja wiem, że się od tyłu nie podchodzi, ale tam był straszny ścisk, ludzie się od siebie odbijali i była przy mnie. Nie wiem czemu to zrobiłem.

biedny misio:) a tak serio ile ty masz latek że się przejmujesz takimi bzdurami?(jak nieumiejętność tańcowania)