walka z zwiazku!

Mam klopot. Spotykam sie od jakiegos czasu z mezczyzna, ktory wiele dla mnie znaczy. Nie wiem czy go kocham, ale na pewno jest wazny. Problem polega na tym, ze jak jestem u niego w domu to wszystko jest ok, ale gdy on jest u mnie to wszystko mnie drazni, to jak gasi swiatlo, jak otwiera drzwi, najmniejsze wydawaloby sie bzdury. Dzis stwierdzil, ze wiecej nie chce u mnie spedzac czasu, bo go to zaczyna irytowac. Zastanawiam sie czy nie mam juz nawykow staropanienskich;) (mam 25lat), od 6 lat mieszkam sama, mam swoj porzadek, swoje miejsca i dobrze mi z tym. Nie wiem dlaczego tak "walcze" moze nie jestem gotowa na wpuszczenie go do mojego zycia, albo to nie jest prawdziwe uczucie.. Ktoras z was tak walczyla o swoje terytorium? Moze ja nienormalna jestem;)

jak sie kocha to sie nie walczy

Mnie mój były też denerwował jak był u mnie. Ale u mnie raczej przyczyną było to, że się go trochę wstydziłam przed rodziną... Wiem, że to głupie strasznie.

Kurcze dziwne to jest. Niby sie go nie wstydze, ale jednak nie przytule sie do niego w miejscu publicznym, nie chce chodzic z nim za reke, nie chce zeby mnie przy kims calowal. Nie wiem czy dlatego, ze sie wstydze czy dlatego, ze nie jestem pewna czy to nic wiecej od przyjazni. Mieszkam sama wiec teoretycznie moglby robic u mnie w domu co mu sie tylko podoba, tylko ze wiekszosc tych rzeczy nie odpowiada mi, np. jak kruszy w kuchni, nie je nad talerzem, nie wyrzuca saszetki z herbaty przed wstawieniem do zlewu kubka, trzaska drzwiami. Niby milosc wszysko wybaczy, ale czy to jest milosc?

masz dwa wyjścia albo zaakceptujesz albo podziękujesz za związek