Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ian Córtis

Kto się czuje niepasujący?

Polecane posty

Gość Ian Córtis

Dla niektórych to takie prosta: praca/studia, w weekend impreza i tak toczy się życie. Jestem introwertykiem. Bywam na imprezach, ale nawet jak się bawię to nie czuję żadnej radości. Ludzie na myśl o imprezach latają z podekscytowania, a ja nie widzę w tym nic co by mi pomogło... Napić się, potańczyć i tak za każdym razem. To nie zapełnia mojej pustki. Nic nie zapełnia. Przez to jaki jestem nie mam kobiety. Jestem zbyt negatywnym typem, chociaż mam poczucie humoru :) Ale po prostu nie mam takiego parcia, że muszę koniecznie kogoś mieć. Ja się czuję sam ze sobą źle, a co dopiero mieć jeszcze kogoś. Ja wiem, że życie jest piękne, uśmiechnij się, itd. ale nie każdy tak potrafi. Czuje się pustkę, jakiś ból i nic go nie uśmierza. Pewnie inni patrzą na to w pobłażliwy sposób. Jakiś płaczek się użala. Ale naprawdę w środku gnębi coś co nie pozwala normalnie żyć. Codziennie muszę jako tako udawać, że jest ok, a tak naprawę każdy dzień jest taki sam i nic się nie zmienia, każdego ranka czuję niechęć do tego co czeka mnie podczas dnia. Żałuję, że nie mogę myśleć o życiu i o tym wszystkim. Chciałbym umieć iść na dyskotekę, poderwać dziewczynę, wyżyć się i tak co tydzień. Chciałbym żeby coś spadło mi na głowę i żebym zmienił myślenie, żebym cieszył się życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betibup
Witaj w klubie:( Nienawidzę samej siebie za to,że wszyscy potrafią żyć i cieszyć się tym życiem a mnie ciągle coś gnębi i uwiera w duszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Nie posuwałbym się tak daleko, nie mówię, że nienawidzę siebie, nie mam za co... Ale mam dosyć swojego nieudacznictwa w cieszeniu się życiem i korzystaniem z niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betibup
depeche czy ty zawsze musisz się wtrynić? ty to masz okres buntu a nie tak. Nie wiem ile autor ale ja mam ponad 20 lat a ty wszędzie,w każdym temacie wypisujesz swoje pseudo dorosłe rozważania. Daj już spokój...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betibup
Czasem jednak zastanawiam się czy inni tez tak nie mają a tylko udają takich 'wyluzowanych'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Mam 21 lat. Też się nad tym zastanawiałem. Czy tylko ja mam takie myśli czy inni też... I jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że ktoś mógłby nie myśleć o takich sprawach. Dla mnie to dziwne. Ale chyba tak jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
beti - masz problem? to WYPAD :p mam prawo pisac gdzie chce i kiedy chce , szczegolnie kiedy topik mnie dotyczy do autora - kazdy musi znalezc swoje miejsce, tylko ze czasami to musi troche potrwac, szczegolnie w sytuacji kiedy ktos ma glebsze przemyslenia niz 90 procent ludzi. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Ja mam cały czas jakieś refleksje, za dużo myślę i to o zbyt poważnych rzeczach :/ Przez to jakiś upośledzony jestem i ludzie mnie pewnie źle postrzegają, bo a to się nie ozywa albo odmawia wyjścia na imprezę. A ja od jakiegoś czasu widzę, że przestaję się odzywać, bo nie widzę sensu... A o czym gadać? O profesorach i egzaminach? Trochę mnie to żenuje... Mówię, że nie mam nastroju na imprezę, bo to czuję i wiem, a ludzie, wiem, że chcą dobrze, ale namawiają mnie bez sensu kiedy ja już jasno powiedziałem i nie zmienię zdania, bo wiem w jakim jestem stanie. A wyjście tylko pogłębiło by to :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość UWAGA KOSMICI ATAKUJĄ
oni to są dopiero niepasujący

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchasz Joy Division? :) Rozumiem Cię, bo ja też jestem taka niepasująca. Teraz to już w ogóle osiągam totalne dno rozmyślań, jak zawsze jesienią. Z jednej strony też mnie dziwi, jak można nie myśleć o tym wszystkim, a z drugiej zazdroszczę tym, którzy śpią i żyją spokojnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
A ja nie potrafię się zaangazować w życie. Wszystko robię od niechcenia, bo wcale nie chcę tego robić, ale wiem, że nie mam wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koles niby tego
a posuwasz laski tez od niechcenia, stary?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Nawet dokładnie teraz słucham, to nie mógł być przypadek przeciez z nickiem :P A pewnie ta muzyka dla większości to jakieś nudne smuty :) Dziewczyna jest dla mnie czymś niemożliwym, to dla mnie brzmi jak jakaś perwersyjna fantazja nie do spełnienia. Nie potrafię mieć kogoś. Może odważyłbym się do kogoś zagadać, ale z góry uważam to za bezsensowne. I tak mija czas w samotności :) Ja cyba potrzebuję bardzo akceptacji, jakieś czyjegoś kroku, który pokazałby mi, że jestem dla kogoś ważny i potrzebny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Nie posuwam lasek. Nigdy mi się to nie przytrafiło :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bardzo lubię Joy Division :) Potrzebujesz akceptacji, nawet nie wiesz jak. Ja znalazłam akceptację, mam poczucie, że jestem ważna dla kogoś...i to naprawdę potrafi uleczyć, wyprostować, rozjaśnić dni...trudno mi to nawet ubrać w słowa, zresztą gdzie tu na kafe miejsce na takie słowa, tu trzeba być twardą zołzą, niezależną singielką, zimną suką i czymś tam jeszcze :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Wiem, że potrzebuję. Jestem bardzo niepewny siebie. Czasami szukam tej akceptacji na czacie. Włączam kamerkę i czekam jak zaczną do mnie pisać. Dziwią się, że nie mam dziewczyny. A jak jeszcze rozmowa zajdzie tak daleko i dowiedzą się, że jestem prawiczkiem to juz w ogóle zdziwienie :/ Ale chciałbym usłyszec od kogoś innego niż od mamy, że jestem coś warty. A ja tego na codzień nie widzę, nie słyszę, nie wierzę w siebie. Nie wierzę, że mogę być dla kogoś ważny, że ktoś mógłby o mnie myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zmień facet imprezy i otoczenie a inaczej będziesz śpiewał...i nie rób z siebie kolejnej ofiary bo masz życie przed sobą ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dashhhhhfa
ja mam tez taki dziwny charakter, ktory nie pozwala mi sie cieszyc. jestem zbyt refleksyjna, a te refleksje nie pomagaja w zyciu. za bardzo staram sie znalezc jakis glebszy sens, a w zyciu przeciez nie o to chodzi. sa momenty gdy wiem, ze najwazniejsze jest zycie i to zeby je przezyc. sa chwile gdy wiem, ze trzeba z niego korzystac, zwlaszcza jak mlody nieuleczalnie chory czlowiek, chwyta je i nie chce puscic. czasami mam wrazenie,ze dostalam za duzo i nie umiem tego docenic. tajk jest od zawsze, funkcjonuje w niskim nastroju, z chwilami nakrecenia i radosci. sa to rzadkie chwile, po ktorych znowu przychodzi refleksja, ze nie ma sensu w tym wszystkim, w tym wyscigu szczurow. przez wiekszosc zycia gram, przyklejam usmiech i staram sie dostowowac. czasami czuje pustke i samotnosc, ale mam problem by pozwolic sie do mnie zblizyc. nie moge na to patrzec jak marnuje swoje zycie. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
try walking- chcialam zaczac joy division, znam pare kawalkow... co polecasz? :) 'Potrzebujesz akceptacji, nawet nie wiesz jak.' co jesli wiesz ze jestes akceptowany i masz kilkoro przyjaciol, a nadal nie wiesz czego szukasz? ja nie mam pojecia o co mi chodzi... moglabym wyjsc w kazdej chwili i isc do kina, na impreze, na ploty z kolezanami, a jednak kazda taka wizyta sprawia ze czekam az to sie skonczy abym mogla wrocic z powrotem do domu i siedziec w pokoju sluchajac muzyki. wszedzie wychodze sama, nie moge zniesc tych bzdur o ktorych sie powszechnie mowi.... na imprezy kiedys kochalam chodzic, ale potem zaczelo mnie to nudzic....mam nadzieje ze to tylko faza nastoletnia, nie wyobrazam sobie tak funkcjonowac do konca zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Wiem, że z boku to może brzmieć śmiesznie, ale jeśli nikt nie czuł nigdy czegoś takiego to nie oczekuję innej reakcji. Ja się nie użalam ciągle na sobą. Bo mam momenty całkowitego doła, jakoś daję sobie z nim radę, próbuję dalej, ale znowu mi się nie udaje. I tak w kółko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Słuchaj od poczatku do końca. Z tego się nie wybiera. Albo czuje się jako całość albo nie. Nie będę 'hitów' wybierał, bo nie podchodzę tak do muzyki... Wydali dwie płyty, więc poszukaj w necie i sama sprawdź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aż sobie włączyłam Joy Division :) nie mam konkretnie ulubionych utworów, więc polecam po prostu całą dyskografię ;) dla mnie większość kawałków jest na tym samym poziomie, lubię ich za ten posępny klimat.. Ehh...ja też czasem sama nie wiem czego szukam, błądzę sobie po omacku...staram się nie tracić tej głupiej nadziei, a jeśli już ją tracę, to chociaż staram się żyć dla innych-chociaż to banalnie brzmi, ale pomaga. Bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze mam troche podobnie
Nigdy nie byłam taka jak inni. Nie potrafię się niczym cieszyć. Kiedy miałam naście lat to nie miałam chłopaka, ani żadnych przyjaciół ani znajomych, nie potrafiłam się bawić, potem poznałam jedną koleżankę i zaczęłam z nią chodzić na imprezy, żeby wreszcie się poczuć taka jak inni, alkohol trochę mi pomagał w tej nieumiejętności bawienia się, tak to trwało parę lat, uzależniłam się od tego alkoholu bo nie umiałam funkcjonować bez niego i cieszyć się życiem jak inni, ale potem, po latach nawet alkohol już nie potrafił tego zatuszować. Czułam się smutna niezależnie od tego czy byłam pijana czy trzeźwa. Potem poznałam jednego faceta, który zaakceptował we mnie tę dziwność charakteru, po 7 latach ożenił się ze mną. Ale to nic nie oznacza bo to nie jest żadna wielka miłość. Ciągnę to życie bo muszę i nic nie czuję. Zupełnie nic. Odizolowałam się od ludzi. Co prawda pracuję ale w pracy z nikim się nie przyjaźnię. Po pracy wracam do domu i siedze przy komputzerze. Nie rozmawiam z mężem. Denerwuje mnie on. Nigdy nie potrafiłam być taka jak inni. Tak jak inni czerpali zawsze energię z kontaktu z innymi tak mnie te kontakty niezmiernie wykańczają. A teraz budzę się każdego dnia i już od samego rana męczy mnie świadomość że muszę funkcjonować ze sobą przez cały dzień, przydawać adekwatne do różnych sytuacji miny, męczyć się z tą jednolitą, jakąś taką parszywie smutną rzeczywistością. A "najlepsze" jest to że dla większości ludzi obojętne jest moje istnienie, równie dobrze mogłoby mnie nie być. Tylko mąż może by się przejął moim odejściem, ale mi na nim nie zależy. Źle zrobiłam że wyszłam za mąż ale z drugiej strony gdybym tego nie zrobiła to prawdopodobnie całkowicie zatraciłabym już kontakt ze światem zewnętrznym więc to wybór mniejszego zła. Ale czuję się i tak fatalnie i tak jest dzień w dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ian Córtis
Mnie też wykańczają kontakty z ludźmi. Chciałbym żeby było odwrotnie. Wszyscy tylko mówią jak to lubia poznawać nowych ludzi, przebywać z nimi, itd. Ja zawsze jak jestem na jakiejś imprezie czy gdzieś to mam ochotę po prostu jak najszybciej wrócić do domu i mieć spokój. Nikt nie potrafi tego zrozumieć kiedy odmawiam nieraz wyjścia tłumacząc się złym nastrojem. Nie rozumieją, że napicie nic mi nie da, a ni żadna udawana zabawa. I też rano się budzę i czuję się okropnie, na szczęście jak wstanę, może jakoś się rozbudze to wtedy jest trocę lepiej. To tak jakbym był zły przez to, że musiałem się obudzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze mam troche podobnie
Mój mąż widzi we mnie że się izoluję od ludzi, że żyję we własnym świecie. Stara się to na siłe zmieniać , wyciągać mnie na różne spotkania, ale ja za każdym razem odmawiam. To już nawet nie jest tak że jak tam siedzę to myślę już o powrocie do domu. Ja myślę o powrocie do domu jeszcze zanim z tego domu wyjdę w ogóle. Z takim podekściem to to nie ma zupełnie sensu. Dla mnie to katorga siedzieć z innymi w knajpie, produkować się, udawać zainteresowanie rozmową, o rzeczach które tak naprawdę mam gdzieś. Udawać zainteresowanie ludźmi których nawet nie tylko mam gdzieś, ale wręcz denerwują mnie oni, szczególnie jak są to ludzie ekstrawertyczni, wygadani, cwani, roześmiani itp. Wiem po prostu że dla mnie to na obecnym etapie psychicznym nadludzki wysiłek iść do kogoś do domu na urodziny, parapetówe, czy na grilla i udawać żeby dobrze się bawić. A o dyskotekach czy klubach to już nawet nie wspominam bo to raz że to już nie moja dekada a dwa tam to dopiero czułam się pomyłką. Ciemny lokal, tłum ludzi i poczucie wyobcowania w tym miejscu. Kiedyś tam chodziłam bo się alkoholizowałam i to mi pomagało uciec od samej siebie, od tych wewnętrznych problemów w kontaktach z ludźmi. Dzięki alkoholowi miałam substytut, iluzję h normalnych kontaktów z ludźmi, z którymi w biały dzień nie miałabym nic do czynienia. Teraz mój organizm już nie da się na to nabrać. Poza tym ja już nie mam po co tam łazić. Moi rowieśnicy już tam nie chodzą bo nie mają po co, skoro są już na to za starzy, mają już rodzinę i dzieci.. Ja nie chcę dziecka. Boję się ze z moim depresygno-introwertycznym charakterem to byłby dopiero problem. Bo jaki ja wzorzec funkcjonowania w tej społecznej dżungli przekazałabym dziecku ? Izolujący się ? Poza tym już i tak zmuszam się do domowych czynności, tyle tylko że obecnie połowe z tych domowych czynności mogę sobie odpuścić. Gotuje mąż a ja nie zbytnio sprzątać, bo i tak nikt do mnie nie przychodzi a mając dziecko nie mogłabym odpuścić niczego. Nie no. To dla mnie by był nadludzki wyczyn. To nie dla mnie. Ale presja otoczenia aby mieć już dziecko w moim wieku jest strasznie wkurwiająca. Ty jesteś jeszcze młody, ale co będzie w wieku 30 lat ? A czas biegnie szybko. Szybciej niż myślisz. Dziś masz jeszcze 20 a jutro już te 30. Dalej lepiej nie mówić.. Mi radzą iść do psychologa, ale co on mi powie ? To to samo co bym z wami tutaj gadała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alcja
http://www.enneagram.pl/ 4? albo ewentualnie 5? Nie da się zmienić swojej osobowości. Tak naprawdę nic nie jest nie tak. To bardzo trudne ale trzeba siebie zaakceptować. Ale świat i tak jest zły :x A ludzie straszni :xx

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×