Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pan_Napiórkowski

Porozmawiajmy o szkole i nauczycielach.

Polecane posty

Gość wrzuć na luz
to juz wieje nudą........... 💤

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kartaczka 777
Mój syn trafił na dobrych nauczycieli i tych, którzy niestety do pracy w szkole nie nadają się . Zawsze wzorowe zachowanie, średnia ponad 5,0, obecnie II klasa gimnazjum. I o dziwo, bardzo chwalę sobie nauczanie w gimnazjum, natomiast mniej w podstawówce.To prawda, w gimnazjum jest wszystko: alkohol, narkotyki, papierosy. Ale tutaj moja rola polegała na przygotowaniu go do tego, poza tym na osiedlu też takiej młodzieży nie brakuje, więc wie, że to nic dobrego.Natomiast na szczęście nauczycieli ma super, ale też nie idealnych, bo to tylko ludzie. Problem był z językiem angielskim, gdzie Pani robiła sprawdziany układane przez siebie i chyba nie mierzyła czasu potrzebnego na ich wykonanie. Poszłam do niej, porozmawiałam, zaznaczam bardzo spokojnie, rozmowa sympatyczna i skutek też widoczny. Cała grupa jako największą ocenę miała 3, obecnie różnie, ale są 5 i 4, których kiedyś nikt nie miał. W podstawówce trafił na niedouczone nauczycielki 2 przedmiotów, jedna z historii, druga z matematyki. Z matematyki miał korepetycje, więc miał 5. Z historii nie uczyła wcale, pracowali samodzielnie, więc ja bawiłam się w nauczycielkę. Ogólnie to nauczyciele nauczania początkowego to grupa, która najwięcej daje z siebie, to w klasie I-III zajmowano się moim synem, dawano prace dodatkowe, chodził na dodatkowe zajęcia. Pani pracowała różnymi metodami na zajęciach, wprowadzała różne nowinki, a potem w IV-VI niestety tylko książka i zeszyt, lekcje nudne, takie same, chociaż nie u każdego nauczyciela. Byli tacy co się przynajmniej starali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
Ja z kolei zastanawiam się nad przyszłymi nauczycielami. Jestem studentką filologii polskiej, po trzecim roku zrobiłam sobie przerwę w studiach i zaczęłam drugi, zupełnie inny kierunek, niedawno reaktywowałam się na filologii i to, co obserwuję u młodszych roczników jest przerażające, większość osób przyszła tutaj chyba z braku pomysłu na życie, zupełnie nie jest tym ani zainteresowana, ani nie ma żadnych predyspozycji. Wiekszość osób nie ma podstawowych wiadomości. Skończą te studia i z braku perspektyw co zrobią, jeśli nie pójdą uczyć do szkół ? Jeśli będę miała kiedyś dziecko, to chyba zabronię mu uczyć się polskiego w szkole ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kartflanka777
To jeszcze nic. najgorsi są nauczyciele studiów podyplomowych. Matematyczka, która robi w trzy semestry historię i co najgorsze to jeszcze jej uczy. Co innego, jeżeli ja zna, umie , interesowała się nią i na przykład to jej konik. Ale gorzej jest jeżeli zrobił, bo zrobiła .Taką miał mój syn i niestety to ja musiałam go uczyć, bo mapy na oczy na lekcji nie widział, ąle na sprawdzianie i owszem. A potem była zdziwiona,że syn mój ma jedyny w klasie 5, czyli można nauczyć się. Ale ile to pracy mnie kosztowało, bo najpierw ja uczyła się i przygotowywałam materiały, by potem mu przekazać tak wiedzę, żeby nie uciekł z pokoju z nudów, ale też żeby coś z nich wyniósł.Trzeba przyznać, że zintegrowała nas i to jedyny plus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
"To jeszcze nic. najgorsi są nauczyciele studiów podyplomowych. Matematyczka, która robi w trzy semestry historię i co najgorsze to jeszcze jej uczy." to akurat nie do końca wina tej babki, takie są teraz przepisy :D żeby robić bezpłatnie kurs pedagogiczny albo dostać pracę najlepiej być dwukierunkowym, więc robią na odwal się ten drugi kierunek, żeby dostać pracę, często robią go wbrew sobie, a w szkołach dąży się do tego, żeby nauczyciele byli dwukierunkowi i tychże najchętniej zatrudniają Ci ludzie nie mają za często wyboru i w efekcie produkuje się takich niedouczonych nauczycieli Dobry nauczyciel jak dla mnie jest osobą wyjątkowo godną szacunku, a to dlatego, że zazwyczaj człowiek, który jest w czymś naprawdę dobry nie chce męczyć się w tej pracy, ma inne perspektywy a zostają ludzie, bez pomysłu na lepszą pracę - z jednym wyjątkiem: od początku mieli takie powołanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoła ma wychowywać
moim zdaniem to podstawowa bolączka szkolnictwa i nauczycieli - stawia się im zadania wychowania, opieki, ochrony przed zagrożeniami, a mniej się zwraca uwagę na to, do czego szkoła została wynaleziona - nauka, zdobywanie wiedzy. Myślę, że powinniśmy oczekiwać od nauczyciela albo że będzie specjalistą z danego przedmiotu, albo że będzie wykwalifikowaną pedagogicznie nianią. Osobiście jestem za pierwszą możliwością - wychowaniem zajmę się sama, potrzebuję osoby od której moje dziecko te dziedziny wiedzy, które nie są moją ani męża specjalnością więc nie nauczymy go dobrze sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kartaczka777
Zgadzam się z tym. Tylko najgorsze, że nie rozumieją tego ci na górze. Wiem, że teraz nawet biurokracja w szkołach jest coraz większa, co edukacji dobrze nie wróży :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość khkjga
moim zdaniem problemem są zle skonstruowane programy nauczania. Jest cała masa zupełnie niepotrzebnych rzeczy które dzieciaki wkuwaja na siłe, a mogłyby poświęcić ten czas na uczenie się konkretów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja t taka pewna nie jestem
--------> szkoła ma wychowywać No wiesz, ja akurat naprawdę się zgadzam z pam pa ram. I moge to powiedziec na własnym przykładzie, bo kilka miesięcy temu straciłam prace w pewnej w szkole. Byłam zatrudniona na pół etatu jako nauczyciel matematyki (skończyłam magisterską matematykę na uniwersytecie). Także na pól etatu był zatrudniony w tej szkole nauczyciel historii (po magisterskiej historii na uniwersytecie). Na nasze miejsce została zatrudniona nauczycielka, która ma studia magisterskie z pedagogiki przedszkolnej (mówię o pracy w liceum!!!) + studia podyplomowe z matematyki z informatyką + podyplomowe z biologii a także kursy kwalifikacyjne z przyrody i z historii... Dyrektorowi bardziej opłacało się wywalić dwóch fachowców (nie boję się użyć o sobie tego określenia, bo na matmie naprawdę sie znam) a zatrudnić panią od wszystkiego, bo łatwiej będzie plan ułożyć... Sorry, ale w Polsce nie ceni się fachowców i w każdej szkole można znaleźć taką panią od wszystkiego. A jacy nauczyciele, taka polska szkoła. A swoją drogą uczniowie do dziś przysyłają mi smutne maile. Szkoda mi ich i naprawdę tęsknię za nimi. Ale to mi uzmysłowiło, że jeśli uczniowie są niezadowoleni i głośno o tym mówią, to wszystko i tak w ostatecznym rozrachunku skrupi się na szkole, bo to szkoła średnia. A szkoła średnia ma rację bytu, gdy jest NABÓR. Najlepszą reklamą dla szkoły są sami uczniowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
"Myślę, że powinniśmy oczekiwać od nauczyciela albo że będzie specjalistą z danego przedmiotu" :D specjalistą ? mogę spytać kiedy kończyłaś studia ? Bo jeśli kończyłaś, to pewnie dobrych parę albo paręnaście lat temu i to co napisałaś jest cholernie naiwne. Teraz większość magistrów to specjaliści jak z koziej dupy trąba i takimi pewnie pozostaną w swojej pracy zawodowej. Powiem Ci, że na jednej z najlepszych uczelni technicznych w Polsce analizę matematyczną zaliczyły w zeszłym roku osoby, które miały problem z obliczaniem pochodnych funkcji. Ludzi z pokolenia, które przeszło gimnazjum traktuje się jak debili i oni siebie też zaczynają tak traktować, ani od nich się nie wymaga ani oni od siebie. Teraz może znajdą się jeszcze w wielu szkołach nauczyciele starszej daty, ale w nauczycieli z mojego pokolenia i i kilka lat młodszych zupełnie nie wierzę jako w specjalistów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
"skończyłam magisterską matematykę na uniwersytecie" znam parę osób, które kończyło te studia i w matematyków uniwersyteckich akurat wierzę, bo powiem Ci, że jak słyszałam czym tam się zajmują to chyba nikt bez pasji tego nie wytrzyma :D, myslę, że fuzyka jest też takim kolejnym kierunkiem dla świrów, gdzie jednak pozostaną najwytrwalsi :D ale historia czy ta nieszczęsna polonistyka ? Myslę, że tutaj będzie nauczycielski dramat :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie tylko Ty
dokąd nauczyciele będą musieli wytwarzać w domu po pracy tony papierów -tony-powtarzam -dotąd nie będą mieli czasu ani ochoty przygotować się do ciekawej lekcji, przemyśleć ją i fajnie poprowadzić.... Nauczyciele są tak zmęczeni popołudniową , wieczorną i nocną pracą papierkową na różne tematy(ankiety, porównania, programy, plany, konspekty imprez, analizy itp, itd), że mają dosyć.Potem wchodzi się do klasy i robi na rympał... A co tam dokumentacja musi się zgadzać i to jest priorytet!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie tylko Ty
albo w całkiem renomowanym gimnazjum w W-wie na języku angielskim uczniowie średnio co drugą lekcję oglądają filmy.... A lecą na korkach i lekcjach w szkołach językowych... Wiedzę mają, dobre oceny też, i mnóstwo punktów na egzaminie też, więc po co nauczyciel ma się przemęczać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja t taka pewna nie jestem
:-) :-) :-) coś w tym jest :-) ja kończyłam studia kilka lat temu, zaczynało nas 150 osób (tylu przyjmowali każdego roku), połowa zaliczyła po drodze repetę najczęściej na 2, 3 lub 4 semestrze do obrony docierało każdego roku ok 60 osób i zawsze jeszcze kilka osób oblalo już na samej obronie... Naprawde trzeba było mieć świra żeby to wytrzymać, bo tak naprawdę to ok 50 osób rezygnowało samemu (często jeszcze przed pierwsza sesją) :-) no ale obecnie to fakt, poziom się obniża. rozmawiałam (nawet całkiem niedawno) z jednym moim starym doktorkiem i opowiadał mi o poziomie obecnych studentów i to nie fair, ze nasze roczniki musiały się naprawde namęczyć, zeby dotrwać do dyplomu a obecni mają łatwiej - ogólnie jest niższy poziom i mniej chętnych (pare lat temu było po 3 osoby na jedno miejsce a w tym roku po praz pierwszy robili dodatkowy nabór). No ale to juz pokolenie gimnazjalne chyba zaczeło szturmowac uczelnie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoła ma wychowywać
skończyłam studia w czerwcu tego roku :). Owszem byli leserzy, były osoby które nic z tych studiów nie wyniosły poza papierkiem, ale byli też ambitni studenci. Uczelnia uczelnią (dobrze żeby była to dobra uczelnia) ale to od studenta zależy czy wyniesie z niej solidne wykształcenie - tzn. solidną wiedzę i umiejętność przekazania jej uczniom, a nie - co ktoś napisał - tony papierów, umiejętność wygłaszania pogadanek o seksie i narkotykach, uciszania klasy itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
swoją drogą nie bardzo rozumiem co to za studia 'podyplomowa matematyka' albo 'podyplomowa biologia' wie ktoś z was może mniej więcej jaki jest program takich studiów, na jakim poziomie trzeba posiadać wiedzę ? Myślałam, że ten drugi , nie wiem jak to nazwać nawet, bo ani kierunek, ani fakultet, ani specjalizacja mi się w tym wypadku nie podobają ;), niech będzie fakultet, otóż myślałam, że trzeba przynajmniej na jakimś poziomie licencjackim ukończyć, żeby uczyć w szkole ponadpodstawowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
szkoła ma wychowywać ------> oczywiście, że kto chce, ten wyniesie ze studiów wiele, tylko z tego co zauważyłam ci leserzy o których wspomniałaś na wielu uczelniach są pierwszymi kandydatami na późniejszych nauczycieli i w tym wydaje mi się, że jest problem, a pewnie sama wiesz, że ukończenie większości studiów na zasadzie 'byle zaliczyć' wielkim wyzwaniem teraz nie jest, prawda ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja t taka pewna nie jestem
rzecz w tym, że studia podyplomowe to był dobry pomysł, ale po prostu wyszło jak zawsze... Idea była taka, że ktoś kończy studia magisterskie, idzie na podyplomowe na kierunek POKREWNY i dzięki temu drugi kierunek robi np w rok bez konieczności powtarzania tych samych przedmiotów, które miał na magisterskich. Krótko mówiąc: zalicza RÓŻNICE PROGRAMOWE. A ponieważ uczelni namnożyło się jak grzybów po deszczu, to z czasem zaczęła się wręcz łapanka kogo się tylko da. Dzisiaj uczelnie z reguły nie wymagają, aby student był po studiach pokrewnych, tylko przyjmują wszystkich jak leci. Czasem się tylko zdarza, że "stwarzają problemy" w tym sensie, że wymagają od nauczyciela zaświadczenia ze szkoły, że wprawdzie nie jest to kierunek pokrewny ale dzięki niemu nauczyciel będzie mógł dalej pracować w danej szkole, bo bez tych studiów to nie bedzie miał wystarczającej liczby godzin do pelnego etatu... A który dyrektor swojemu nauczycielowi takiego świstka nie podpisze? Najwyżej umawia sie z pracownikiem, że mu nie dofinansuje studiów... Mam cichą nadzieję, że kiedyś ktos to prawnie ukróci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoła ma wychowywać
pewnie że wiem, nie studia na państwowej uczelni są powodem do dumy, tylko wiedza i umiejętności jakie się po nich posiada. Prawdą jest też, że im lepszy specjalista tym bardziej broni się przed pracą w szkole (choć są i osoby z powołaniem), a to właśnie dlatego, że szkoła ma "wychowywać" a historycy z pasją chcą być historykami a nie pedagogami, matematycy matematykami a nie nianiami do trudnych dzieci itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pam pa ram
"rzecz w tym, że studia podyplomowe to był dobry pomysł, ale po prostu wyszło jak zawsze... Idea była taka, że ktoś kończy studia magisterskie, idzie na podyplomowe na kierunek POKREWNY" no właśnie tyle wiem, dlatego jestem bardzo zaskoczona studiami podyplomowymi z każdej 'działki' wiem, że są jakieś podyplomówki np. z księgowości, gdzie można iść po obojętnie jakich studiach, ale zaskoczyło mnie, że nauczyciel może być nauczycielem danego przedmiotu po czymś takim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja t taka pewna nie jestem
a jednak może... I naprawdę uważam, ze jest to nie fair. Może jestem zła, za pracę którą straciłam a którą naprawdę lubiłam... ale uważam, że to nieuczciwe, że taki nauczyciel, który skończył pedagogikę a potem 1,5-roczną matematykę twierdzi, że jest takim samym matematykiem jak ja po pięciu latach studiów (no sześciu, jeśli wliczyć repetę, która także miałam ;-) ) Ja naprawdę nie mam tu nic do absolwentów pedagogiki. To działa w dwie strony: załóżmy, że teraz sobie skończę podyplomową historię... Czy mam prawo nazywać siebie samą historykiem? Twierdzę,że nie. A jednak w majestacie prawa upoważnia mnie to do nauczania historii w szkole. Dyrektor z wygodnictwa przyjmie mnie na cały etat niżby miał mi dać pól etatu z matematyki i drugie pół prawdziwemu historykowi. Tylko czy to uczciwe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×