Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Afro1982

zakochanie ? w psychoterapeucie

Polecane posty

Gość Afro1982

od 2.5 miesiaca chodze na psychoterapie i nie wiem jak z tym dalej bedzie gdyz jestem lekko zakochana w swoim terapeucie, moze nawet nie zakochana, lepiej by tu pasowalo okreslenie zauroczona. Na razie mna to nie zawladnelo i bynajmniej nie zamierzam Pana Doktora uwodzic :). Tlumacze sobie, ze wcale go nie znam, ze wszystko co robi to jego praca i ze interesuje sie mna nie jako czlowiekiem tylko jako pacjentka. Poczytalam tez troche na temat terapii psychoanalitycznej (na taka wlasnie chodze) na temat teorii przeniesienia, przeciwprzeniesienia itd. i z tego co wiem moj stan moze byc korzystny i moze byc jednym z etapow terapii. Rozne mam w stosunku do niego uczucia; czasem mysle, ze szkoda, ze nie jest moim ojcem (choc na niego bylby za mlody bo jest starszy ode mnie jedynie 16 lat :)) albo wujkiem, a czasem przewazaja uczucia z tych jakimi kobieta darzy mezczyzne ktory jej sie podoba. Na razie nic zlego sie (chyba) nie dzieje, udaje mi sie zachowac dystans, boje sie jednak, ze im dluzej to bedzie trwalo tym bedzie coraz gorzej i ze nasz kontakt przerodzi sie z mojej strony w mega uzaleznienie psychiczne od jego osoby. Ze zacznie mi bardziej zalezec na kontakcie z nim niz na wyleczeniu. Ostatnio jak wyszlam od niego, odczulam bardziej niz dotychczas to, ze czas sesji tak szybko minął, ze zobacze sie z nim dopiero za tydzien, ze znowu szybko minie itd. az do momentu w ktorym skonczy sie to zupelnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdziśka z monopolowego
nie macie szans na związek ... kodeks etyczny więc daj sobie siana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Afro1982
na razie nie musze sobie dawac siana, bo jeszcze sie to u mnie nie wymknelo spod kontroli (mysle, ze on nawet sie niczego nie domysla, tym bardziej ze sa obecni w moim zyciu inni mezczyzni o czym on wie). Zastanawiam sie co najwyzej czy nie przerwac terapii zanim sie to stanie. Bo na nic z jego strony nie licze ani nie dopatruje sie w jego zachowaniu zadnych oznak zainteresowania mna, mysle ze taka sytuacja przydarzyla mu sie nie raz. A co do braku szans, kodeksu etycznego itd. to z tego co wiem z punktu widzenia kontraktu psychoterapeutycznego jest to dopuszczalne pod warunkiem ze najpierw sie przerwie terapie, ze lamaniem zasad etyki zawodowej jest prowadzenie terapii i utrzymywanie osobistych kontaktow z pacjentka. Tak z ciekawosci zasiegnelam informacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kqma1432
hmm wiesz, sama jestem ciekawa... ;) ja miałam podobną sytuację, tyle, że nie mieszkam w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam z autopsji
ojojoj- znam. u mnie sytuacja byla bardziej dramatyczna bo zakochalam sie w psychoterapeutce:) teraz mnie to smieszy, ale nie bylo zabawnie na poczatku. nigdy nie mialam zapędow lesbijskich, ale kompletnie odbilo mi na punkcie tej babki. Przestalam chodzic na terapie bo zrozumialam ze bardziej mi szkodzi niz pomaga. szybko przeszlo, ale do dzis milo ja wspominam. mialam 20 lat- minelo juz od tego czasu 10. wyleczylam sie, nie wiem- imponowala mi swoim opanowaniem, rzeczowoscia, wydawala sie dojrzala... lol

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Afro1982
Ja, gdy do niego trafilam bylam w fatalnym stanie psychicznym. Mialam wiele problemow a tym ktory przepelnil czare goryczy bylo to, ze nie potrafilam pogodzic sie z rozstaniem z moim bylym chlopakiem (klasyczne toksyczne uczucie). I wydaje mi sie, ze juz podczas pierwszej wizyty przenioslam na niego pewne uczucia ktore zywilam do tamtego chlopaka - tzn. zobaczylam w nim kogos kogo widzialam w moim ex. A mial on byc (ex) kims kto sie bedzie mna opiekowal (sam na poczatku tego chcial). Zatem zniknely jedne opiekuncze rączki, znalazlam sobie drugie. Szczegolnie ze wydawal sie posiadac pewne istotne cechy mojego ex - spokojny, opanowany i stanowczy a jednoczesnie cieply i serdeczny. Poza tym, jesli chodzi o mojego ex, ja chcialam zeby on wiedzial o mnie WSZYSTKO. Chcialam mu sie kompletnie oddac psychicznie. Z uczucia do niego (ex) juz sie wyleczylam i nie szukam w innych facetach jego. Ale z czasow kiedy go kochalam, tym co we mnie pozostalo jest ta dziwna chęć posiadania kogos przed kim moglabym dokonac calkowitego ekshibicjonizmu psychicznego, odkryc przed nim nawet najciemniejsze i najpodlejsze zakamarki swojej psyche. A psychoterapeuta jest pod tym wzgledem idealna osoba. W zwiazku juz czegos takiego nie bede potrafila dokonac bo bede sie bala ze partner ode mnie zwieje. A psychoterapeuta tego zrobic nie moze, bo jego zadaniem jest czlowieka w pelni akceptowac, nawet jesli na gruncie prywatnym podobnie jak inni wyslalby go do diabla. No i jednoczesnie wiem, ze gdyby nasze konakty zostaly przeniesione na grunt prywatny to cos by sie skonczylo. Ze nie moglabym sie tak otworzyc bo mialabym podobne obawy. Ale, wracajac do tego co mowilam na poczatku, zaczynam miec obawy, ze pomimo umiejetnosci spojrzenia na te sytuacje obiektywnie, emocje moga mi sie wymknac spod kontroli, ze zacznie mi zalezec bardziej na kontakcie z nim niz na wyleczeniu. Ze obecna czestotliwosc spotkan moze mi coraz mniej wystarczac, ze zupelnie sie uzaleznie od niego psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Afro1982
znam z autopsji: mialam mysli, ze moze powinnam sie przeniesc do kobiety ale po przeczytaniu twojego postu widze ze moze jednak nie hehe. Bo mnie, w przeciwienstwie do Ciebie, udalo sie zaobserwowac u siebie zapędy lesbijskie dwa razy w zyciu :D. Najpierw w stosunku do jednej bliskiej kolezanki ponad 5 lat temu, ale juz nie mam z nia kontaktu. I teraz - w stosunku do innej bliskiej kolezanki, ktora nawet czasem (chyba zartobliwie :D) mi mowi, ze powinnam przynajmniej jedna sesje z Panem Doktorem poswiecic na przewalkowanie relacji z nia, bo moje przejawy sympatii wobec niej sa niepokojace :D. Oprocz tego jest obecnych w moich zyciu dwoch mezczyzn; jeden z nich mi powiedzial, ze moj stosunek do niej jest troche bałwochwalczy, a drugi (zakochany we mnie bez wzajemnosci) jest chyba o nia troche zazdrosny :D. Elementem wspolnym w przypadku obu tych dziewczyn bylo to, ze obie mi w jakis sposob imponowaly. Jesli chodzi o tamta moja toksyczna milosc tez, i wracajac do Pana Doktora - tez, w duzej mierze, widze w nim autorytet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×