CZY BYLABYM SZCZESLIWA ???

facet jest dobry, ma poczucie humoru, inteligentny, pracowity, zaradny, wizualnie nawet, nawet, lubie patrzec w jego oczy, fajnie nam sie razem gada, znamy sie kilka miesiecy. facet dojrzaly, staly w uczuciach i dlugo by jeszcze wymieniac. czy bylabym szczesliwa z nim jezeli jednak nie czuje tej chemii, nie mam motylkow na jego widok, serce mi nie skacze gdy mnie dotyka. troche przeszlam, sama nie wiem jakimi kategoriamii patrzec. zakochiwalam sie w dupkach, to byla milosc ale co z tego, jezeli byli dupkami i nie wiadomo jakby w zyciu bylo.. a go nie kocham ale chyba mialabym z nim zwyczajne zycie, czlowiek bardzo dobry. czy ktos ziazal sie z kims dlatego, ze byl dobry, uczciwy ? jak na tym wyszliscie ? moze to nie polega na tym, zeby zakochac sie na slepo i dopiero po kilku latach stwierdzic ze to blad, ze jest zle i niewidzialo sie wczesniej wad ?

a po co od razu takie stanowcze decyzje, to ze o nim dobrze myslisz to juz 1 krok to ze nie czujesz motylkow moze tez oznaczac ze masz wiekszy szacunek do niego niz do dupkow ktorych mialas, wszystko po kolei, jak sie zakochasz i motylki bede kiedy bedzie blisko i kiedy bedzie cie dotykal, no chyba ze faceta Cie odrzuca...

nie odrzuca. ja nawet nie chce probowac jezeli nie wiem czy to wypali, nie chce go tez oszukiwac. na razie jest okej ale boje sie ze ten szacunek, dobroc, wiernosc i reszta tych jego cech potem beda dla mnie meczace, ze ja w koncu bede chciala sie szalenie zakochac. czego ja zakochuje sie w draniach a nie porzadnych facetach ?