Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kafedziewczynka

uzaleznienie od oszczedzania pieniedzy

Polecane posty

Gość kafedziewczynka

Wiem ze pewnie nie jedna osoba mi tutaj pocisnie ze jestem nienormalna, ale szukałam podobnego tematu w necie i nic nie znalazłam.. Moj problem polega na tym ze jestem uzalezniona od oszczedzania. Wlasciwie wszystkiego, ale najbardziej to pieniedzy. Co miesiac z wyplaty odkladam jakas kwote, reszte mam dokladnie obliczona na kazdy z 4 tygodni miesiaca a i tak jeszcze z tego probuije cos odlozyc. Prawie nic sobie nie kupuje bo mi szkoda pieniedzy, nawet jak np mlodszy brat przyjdzie i poprosi o 3 zlote na loda to mowie ze nie mam drobnych bo mi szkoda :O owszem wiem ze pieniadze daja jakies poczucie bezpieczenstwa ale bez przesady. Zawsze znam dokladnie stan swojego konta, co do zlotówki! a i nawet na gwiazdke powiedzialam wszystkim ze nie chce prezentow bo ja nie mam w tym roku pieniedzy na prezenty!!! Chociaz mam!!! I nawet w nocy jak sie czasem budze łapie sie na tym ze mysle ile mam jeszcze na koncie i ile mi sie uda oszczedzic jeszcze w tym miesiacu!! Czy kogos moze tez cos takiego spotkalo? A moze znacie ludzi w podobnej sytuacji, ja mam tego dosyc, to jest straszne :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka717
Powiem Ci, że ze mna jest podobnie, zal mi wydawac kasy na ciuchy i inne rzeczy, a jak juz"zaszaleje" to sie potem 5 razy zastanawiam czy dobrze zrobiłam. Bulwersuje mnie jak kolezanka co miesiac kupuje ciuchy , tak ze nie wsyarcza jej na oplaty i szkole, a potem sie zapozycza. Ja bym tak nie potrafila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafedziewczynka
wcale nie chodzi o to ile juz mam, nie daze do zadnej konkretnej kwoty, po prostu nie umiem wydawac. To moze i dobra cecha ale u mnie przesadzona. Kazde 10 zlotych wydane na cokolwiek, nawet z zaplanowanego budzetu na dany tydzien powoduje u mnie atak mysli czy na pewno musialam to kupowac!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafedziewczynka
i az glupio sie przyznawac, czasem jak powiem rodzicom ze na cos nie mam ( a mieszkam i zyje juz osobno) to mnie wspierają bo to akurat jest wazne... jak np naprawa czegos w aucie. i biore od nich i wtedy to naprawiam... byle tylko nie wydawac swoich, to jest chyba chore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka717
wiesz, chyba jestesmy bardzo podobne, najprawdopodobniej cierpisz na narwice natrectw ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafedziewczynka
i az glupio sie przyznawac, czasem jak powiem rodzicom ze na cos nie mam ( a mieszkam i zyje juz osobno) to mnie wspierają bo to akurat jest wazne... jak np naprawa czegos w aucie. i biore od nich i wtedy to naprawiam... byle tylko nie wydawac swoich, to jest chyba chore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miałam to samo, w sumie jeszcze mam. tylko ja nie mam brata do spławiania ;) może przejdzie z czasem. mnie serce boli jak mam na ciuchy wydać ale jak ktoś przyjdzie poprosić o pożyczkę to bardzo proszę ;/ parę razy źle na tym wyszłam. aż tak dokładnie się nie kontroluję żeby wyliczać sobie tygodniówkę, ale czasem przez miesiąc nie wydam kasy na siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafedziewczynka
sorry chyba dwa razy sie wkleiło... malinka717 :) mysle ze masz racje, to moze byc to...wiedzialam ze nie jestem sama na tym swiecie... a jak z tym walczysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafedziewczynka
samasobie dokladnie tak samo u mnie z pozyczkami!!! nawet sama proponuje jak ktos jest w potrzebie, bo to nie jest wydanie, wiec mi to wszystko jedno. Ale jak widze stan konta w internecie to od razu mechanicznie dodaje ta pozyczona kwote zeby sie zgadzalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka717
Sama chciałabym to wiedziec. Ale ja tez mam wszystko rozplanowane, i wkrzuam sie jak wyjdzie np jakis niespodziewany wydatek, ktorego nie zaplanowalam;/ Poczytaj sobie o tych nerwicach natrectw, teraz sie to nazywa zespoł zaburzen kompulsyjno obsesyjnych, . Nie przejmuj sie wiele ludzi na to choruje i nawet nie wie, ja ma jeszcze inne natrectwa. Ogolenie wszystko musz miec uporzadkowane bo inaczej "nie bede spała w nocy"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafedziewczynka
oszczędzam też na ciuchach, moje koleżanki mają co roku nowe dżinsy bluzki koronki a ja? cały czas jeden zestaw bielizny od komunii jeszcze, stanika nie noszę bo jak zobaczyłam cenę (min.30 zł!!!) to aż mnie poraziło i pobiegłam do bankomatu sprawdzić ile mam jeszcze...w ogóle chodzę po jedzenie do caritasu bo szkoda mi pieniedzy na życie pokarm a to kosztuje ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do dziewczynki
nie pieprzcie o zadnej nerwicy natrectw - jestes autorko zwyczjaną sknerą taką maksymalną ale jednak sknerą. W dodatku egoistką. Za pieniądze rodziców to i owszem naprawisz auto, ale za swoje...predzej sie zesrasz. Sory ale strasznie mnie wkyrza twoja postawa. Powinnas tez wiedziec ze mimo iz mieszkasz osobno to absolutnie nie jestes samodzielna. jesteś dzieciakiem mentalnie i proponuje wizyty u psychologa!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile masz na koncie
ile zaoszczedzilas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jestem egoistka bo gdybym byla to bym chciala wszystko dla siebie!!! A dla siebie to ja szczedze najbardziej. Widze ze nie kazdy zrozumial o co mi chodzi. Nie chodze do karitasu (podszyw) robie zakupy co tydzien ale bron boze nie za wiecej niz mam zaplanowane. Bo jak wydam wiecej to mysli o tym mnie zabijają. I to jest ten problem wlasnie. I bez znaczenia jest ile mam na koncie bo i tak jak mam ruszyc oszczednosci to jestem chora!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wydaj coś w końcu, to boli tylko na początku ;) nie wyciągaj kasy od rodziców, tylko im właśnie coś kup. może nie będzie aż tak gryzło sumienie. umów się na kawę i lody (to nigdy nie szkodzi) i wydaj te 30 zł. małymi krokami dasz radę. nikt nie karze codziennie szaleć ale raz na jakiś czas możesz bez wyrzutów sumienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
samasobie a Ty tak wlasnie robisz? pomagaja cos te male kroczki? czasem sobie mysle zeby po prostu isc do psychologa. Jak sobie z gory zaplanuje ze np z nast wyplaty dam mamie na cos milego to okej, ale tyle ile zaplanowalam bo jesli mialo by byc nagle wiecej to juz wtedy "nie spie w nocy" Probowalam tyle razy zaszaleć... jade do centrum handlowego i ... wracam z niczym. jak zawsze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak mi to już przeszło, no ale nie byłam aż taką żyłą ;) no właśnie kupowanie komuś jest przyjemniejsze bo wiadomo-niespodzianka itd. przykład: przeszłam się po mieście i kupiłam firany do 3 pokoi. mama zachwycona, mi też się podobały wiec było ok. od takich właśnie rzeczy zacznij, kup tej mamie np. miskę na owoce czy coś w tym rodzaju. i wytłumacz sobie, że jak kupisz np. spodnie za 100 to jest to inwestycja bo przecież jak idziesz na spotkanie rodzinne/z przyjaciółmi to trzeba jakoś wyglądać. ja nadal sobie tak opowiadam, bo i do pracy muszę mieć coś porządnego, i przy kumpelach nie chcę jak lump wyglądać. co nie zmienia faktu, że jak mi się uda coś na dużej promocji upolować to jestem mocno szczęśliwa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki za rade, czytałam troszke o tej nerwicy natręctw, wypowiedzi ludzi dotknietych ta chorobą i widze to u siebie. Co prawda czytalam tez o wiele gorszych przypadkach, ale raczej w kazdym stosowane było leczenie farmakologiczne. jak nie dam rady inaczej pewnie tez sie wybiore do specjalisty.bo czesto sama siebie mam dosyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kafedziewczynki
Pójdziesz do specjalisty? A co będzie jak nie będziesz się mogła zmusić, by do niego pójść bo... specjaliście trzeba zapłacić... :( A może umów się z koleżanką do kina. Jak już się z nią spotkasz pod kinem to głupio Ci się będzie wycofać. I to będzie pierwszy krok... wydasz niedużą kwotę (ok 20 zł) na kino. Na siebie. Dla własnej zachcianki. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bylam w kinie 3 tygodnie temu, kolezanki mnie wyciagneły a przed kinem pare godzin biłam sie z myslami czy kupic popcorn czy lepiej najesc sie w domu zeby mniej wydac.... wkoncu sie skusilam i oczywiscie mialam wyrzuty sumienia :( to nie trudno isc gdzies i zmusic sie do wydania kasy... najgorsze dla mnie jest to ze zabijają mnie potem mysli o tym, normalnie mnie to stresuje!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex dziewczyna skapca
Czy rodzice wiedzą o Twoim problemie? Powinni ukrócić dawanie Ci pieniędzy. Tak żebyś musiała wydać swoje np. na naprawę samochodu czy kranu. Będzie bolało ale się nauczysz. Musisz... W takich warunkach jak żyjesz teraz nie uda Ci się stworzyć normalnego związku bo swoje "ekstremalne skąpstwo" przeniesiesz też na partnera życiowego... Bo może początkowo będzie Ci przyjemnie wydawać na niego pieniądze ale jak już pierwsze zauroczenie minie i zamieszkacie razem to będzie Cię doprowadzało do furii, że co miesiąc kupuje sobie coś zbędnego (jak następna para skarpet czy następna woda po goleniu). BEdą awantury, że kupił serek Hohlland za 4 zł kiedy mógł mieć Biedronkowy za 1,50 zł. Albo piankę do golenia za 15 zł zamiast najtańszej za 3 zł. Bo póki będziecie się spotykać możecie sie każde płacić za siebie i nie zaglądać sobie w portfele... ale jak zaczniecie życie na wspólny rachunek to będzie źle. Szczególnie, że mało kto jest choć w połowie takim miłośnikiem oszczędzania jak TY. Na etapie radkowania też może być nieciekawie bo bo On będzie chciał wychodzić... do kina, do knajp, na wycieczki... a Tobie będzie na to wszytko żal pieniędzy. I będziesz się skręcać byle ich tylko nie wydać. Jak myślisz... jak długo On wytrzyma siedząc w domu? Ja byłam w związku ze skąpcem. 3 lata z czego 2 lata mieszkaliśmy razem. Koszmar, koszmar, koszmar. I nie mówię, że nie chciał na mnie pieniędzy wydawać bo miałam swoje. Od początku krzywo patrzył na moje wydatki a po pewnym czasie zaczął mnie rozliczać i wytykać każdą wydaną złotówkę. Pod koniec związku potrafił zrobić awanturę, że kupiłam świeży chleb zamiast wczorajszego, który kosztuje połowę. Albo, że kupiłam sobie krem czy kosmetyk. Doszło do tego, że chowałam przed nim kupione rzeczy albo kupowałam bluzkę czy innych ciuch i trzymałam go u koleżanki bo takie robił jazdy. Apogeum osiągnął jak odmówił mi wypłacenia ze swojego konta MOICH pieniędzy. Bo ja mam zwykłe konto a On miał dewizowe i moi rodzice, którzy mieszkają za granicą słali pieniądze na jego konto w Euro. A, że ja pracowałam to nie potrzebowałam tych pieniędzy więc leżały "na czarną godzinę" u niego na koncie i się zbierała większa kwota z każdym miesiącem (ok. 200-300 euro miesięcznie). W końcu po 1,5 roku zmieniłam pracę i musiałam dojeżdżać daleko więc postanowiłam kupić auto. Kazałam mu wypłacić kasę a On... odmówił. Powiedział, że mi auto niepotrzebne bo wiele ludzi dojeżdża 1,5 godz pociągami i żyje. On miał auto ale nim nie jeździł bo szkoda mu było na benzynę. Mi też nie pozwalał jeździć. Auto uruchamiał raz w tygodniu jak jechał w niedzielę na obiad do mamusi. Wściekłam się i powiedziałam, że to moje pieniądze i ja kupuję samochód i ma mi dać pieniądze. Powiedział, że nie da i, że zachowuję się jak rozkapryszone dziecko i jak ochłonę to mu podziękuję. To był punkt krytyczny. Powiedziałam, że to koniec. Kazałam mu wypłacić moje pieniądze i wyprowadzić się z mojego mieszkania. Wyprowadził się w atmosferze wielkiej awantury i poczuciem ogromnej krzywdy, którą mu ponoć wyrządzałam - kasy nie wypłacił. Dopiero po dwóch miesiącach jak go zaczęłam straszyć Policją to je oddał. Nie twierdzę, że chciał mnie okraść... po prostu tak przywykł do obecności tych pieniędzy na koncie, że nie potrafił się zmusić, by się z nimi rozstać. Poza tym jak byliśmy w związku myślał o tych pieniądzach jak o swoich bo niby wszytko było wspólne... a tu nagle chcę go ograbić z kilkudziesięciu tysięcy złotych. I to On czuł się okradziony z czegoś co nigdy nie należało do niego. Już na początku znajomości były sygnały jego skąpstwa. Np. szliśmy do knajpy a On potrafił siedzieć nad jednym małym piwem cały wieczór. Stawiał mi tylko na 3 pierwszych randkach... później płaciliśmy za siebie. Z tym, że jak ja byłam po wypłacie to On dziwnym zbiegiem okoliczności nigdy nie miał pieniędzy i ja mu stawiałam... kino, knajpę, wyjazd jakiś... I nigdy nie oddawał. Jak u mnie było krucho z forsą to... siedzieliśmy w domu przy słonych paluszkach. Mimo, że On miał pieniądze. Swoich nie wydał, choć za moje się bawił. Jak ja miałam pieniądze to fundowałam pizzę z Pizzy Hut a jak On miał to kupował JEDNĄ mrożoną w Biedronce i łaskawie dawał mi jedną porcję (trójkącik). Kiedyś na urodziny kupił mi łańcuszek z krzyżykiem, który barwił mi szyję na czarno a po 3 miesiącach zrobił się zielony. :) A jak ja jego zapytałam co chciałby na urodziny to powiedział, że pomyśli... Po czym po 2 tygodniach zabrał mnie do Galerii i wskazał na portfel skórzany za prawie 250 zł. A ja idiotka mu kupiłam. :D Oj... Straszny był. Do dziś myślę o nim ze wstrętem. Powiedz... Zawsze byłaś skąpa? Przepraszam ale w Twoim wypadku to nie oszczędność to po prostu skąpstwo. Czy jeszcze mieszkając z rodzicami miałaś takie zahamowania? Czy zaczęło się jak poszłaś na swoje? Czy w domu rodzinnym panowała bieda i się nie przelewało... bo ludzie z biednych rodzin wyrastają zazwyczaj na nad wyraz oszczędnych. Bo mój Ex pochodził z raczej ubogiej rodziny i stamtąd wyniósł skąpstwo. Jego matka ze starych 20 letnich zasłon, zżartych przez mole sukienki sobie szyła. A na niedzielny obiad dawała nam ziemniaki z mortadelą albo placki ziemniaczane. :) No i powiedz: jesteś Panną, Koziorożcem czy Bykiem? To 3 znaki, które skąpstwo (w różnym nasileniu) mają we krwi. Mój Ex był Panną. Dziesięć razy obejrzał złotówkę zanim ją wydał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kate1025
masakra!!!!ja mam koleżankę, ktora jak ma wydać (kasę ma mieszka za granicą)to az ją telepie, kiedys zaprosiła mnie i drugą kumpele na oblewanie jej dyplomu po czym okazało się, ze ma 10 zł i musiałysmy jej do piwa dołożyc bo jak wysypała swoje brązowe monety (1 gr)to az wstyd było za nią, jak przyjeżdza to nawet na kawe nie zaprosi ale najchetniej chciałaby zeby mój mąż ją woził autem bo busem się nie chce a taxi kosztuje, kiedys to nawet papierosy wyciągała po jednyn z torebki w knajpie, żenadaaaaaa!!! nie cierpie takich skner

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ex dziewczyny skapca... Twoj chlopak to byl chyba jakis ekstremalny przypadek, ja taka nie jestem!!! Mam chlopaka od 8 lat, wiec zwiazek stworzylam. On jest raczej rozrzutny ale jego pieniadze mnie nie obchodzą. Nic mi do jego zakupów, jego sprawa. Jedyne co to jak kupowal samochod to doradzalam mu kupno czegos co mniej pali bo znam go i wiem ze sam nie bedzie ciagle mial na paliwo... rodzice nie daja mi pieniedzy na zycie, czasem tylko jak cos naglego mi wyskoczy i oni o tym wiedza to mnie wspomoga, bo to wlasnie jest moj problem ze musze miec zaplanowane zeby cos wydac. kosmetyków uzywam dobrychi drogich przy czym zawsze wiem na ile dokladnie mi jakis tam np puder wystarczy tak zebym mogla dokładnie zaplanowac wydatek na nastepny. ostatnio czekalismy w pracy na bony swiateczne. wiedzialam jaka minimalna kwote dostane, i powiedzialam sobie ze wszystko co dostane ponad to dam mamie na zakupy. i tak tez zrobilam. nie kupuje najtanszych rzeczy (biedronkowych) ale moje cotygodniowe zakupy musza sie wmiescic w planie po prostu. bo jak nie to sie zamecze myslami ze kupilam cos zbytecznego. jak ide do knajpy nie siedze nad jednym piwem, ale ide z okreslona suma zeby nie wydac wiecej niz zplanowalam. a jak np mama poprosi mnie zebym jej cos kupila w sklepie, to jej kupuje i nie chce pieniedzy spowrotem, ale za to odmowie sobie czegos zeby sie wyrównało... w mojej rodzinie nie bylo biedy, rodzice tacy nie sa i nie wiedza o moim problemie. bo problem mam w glowie, na zewnatrz go nie widac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×