Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zmarznięta

dzisiaj postanowiliśmy o rozwodzie

Polecane posty

Gość wiesz co autorko
ty jesteś debilką. i tyle. Skoro maz zrozumiał swój błąd, to czego jeszcze chcesz? na wspolną terapię się wybierzcie, a tobie dodatkowe godziny z psychologiem by się przydały. chyba że już nasz kogoś innego na widoku, to by mnie nie dziwiło, że nie chcesz powrotu meza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eluuss
Witaj autorko, Naprawde szczerze wspolczuje Ci twojej sytuacji, i tak juz dlugo wytrxmalas, jak nie chcesz dluzej to pn co sie meczysz, jak sama napisalas ze nhe ma seksu, milosci, czulosci, nic. Zaslugujesz na to zeby byc szczesliwa WKONCU po tak dlugim czasie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamarznięta
odpowiem Wam jak jest ze mną. Otóż nie mam nikogo innego i pewnie on teraz też nie ma. To wszystko powoduje,że oboje nie mamy parcia nadefinitywne rozstanie. Firma pt małżeństwo funkcjonuje poprawnie ,poza tym że my się kolegujemy. Taka forma życia męczy mnie dlatego tylko,że wiem że małżeństwo to także czułość . My tego nie mamy. Tylko tego i aż tego.Nie nazywaj mnie debilką, nie wiesz co to jest dowiedzieć się,że przez parę lat Twój mąż/żona komuś innemu wyznawał miłość, chciał spędzać czas . To bardzo trudne do zapomnienia , do pzbierania się , do uznania za niebyłe. Jest też druga strona medalu , która pokazuje jak bardzo jemu TERAZ na mnie zależy. Ja mam jednak już "przemeblowane w głowie" rozum mówi jedno a emocje drugie. Stąd mój temat. Potrzebuję widzenia tej sytuacji z Waszego dystansu i tyle .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co przez te trzy lata
robiłaś/robiliście, zeby naprawic ten związek? Jeśli niewiele, a Ty tylko przezywalas w rozpaczy tamte chwile i odsuwalas sie coraz bardziej od meza (do czego naturalnie masz prawo), to moze warto powalczyc jeszcze o malzenstwo, pojsc na wspolna terapie, itp. Jeśli natomiast mąż bardzo starał się odzyskac Twoje zaufanie, chodziliście do psychologa, rozmawialiście wiele, wałkowaliście temat wielokrotnie, a mimo wszystko nadal jesteś w emocjonalnej rozsypce... nie chcę brzmieć jak wyszydzana tutaj egoistyczna singielka (jestem w długim związku), ale nie wszystkie rzeczy da się i warto naprawiać. Czasami kosztuje to emocjonalnie znacznie więcej, niż ewentualna korzyść, którą może dać ci odzyskanie tego związku. Czasami to nie jest niczyja 'wina' - bo mąż zachowuje się teraz poprawnie, nie daje podstaw do zazdrości - że nie można juz z kimś dłużej być. Czasami w, związku zbyt wiele słów padło, zbyt wiele cierpienia zostało wyrządzone, zeby mozna bylo dalej normalnie funkcjonować. Miałam taką sytuację, nie aż tak powazna moze (7 letni związek, bez dzieci), w którym w pewnym momencie pojawiło się strasznie duzo zlych rzeczy - wzajemny brak szacunku, prawie nienawisc, przemoc psychiczna, wykańczanie się z obu stron. Zdrady (chyba?) nie było. W pewnym momencie (kolejna zalosna próba odejścia, kolejny powrót, etc) zrozumieliśmy, że to tak dłużej trwać nie może. W tę albo w drugą. I postanowiliśmy ratować ten związek, pracować nad sobą (ja ciągle histeryzowałam, tłukłam talerze on był zimny, oschły, drwiący), ratowac ten związek, w którym było przeciez kiedys tyle pieknych chwil. Od tego momentu bylismy razem jeszcze niecały rok. Dorośliśmy chyba trochę, ja nauczyłam się nad sobą panować, on pokazywać jakoś, ze mu zależy. Mimo wszystko związek nie wypalił, za duzo bylo miedzy nami syfu, zlych wspomnien, niewypowiedzianych wyrzutow. Staralismy sie oboje, nie dało rady. Nie mam pretensji (juz teraz), nie czuje, ze to byla wylacznie wina z jednej strony... było źle, przepracowaliśmy swoje, ale ostatecznie okazało się, ze bliskość między nami została zabita duzo wczesniej i mimo dobrych checi nie ma czego ratować. Oczywiscie, moja sytuacja byla nieco inna niz twoja. Najbrutalniej - pewnie byłam duzo mlodsza, bo to byl moj pierwszy zwiazek. Nie bylo dzieci. Bylo chyba gorzej, bardziej wyniszczająco, niż ta Twoja zdrada - chociaz ja bym to tez strasznie przezyla. Dlaczego wiec porownuje te sprawy? Chce powiedziec, ze jeśli jest wola z obu stron, to zawsze warto sprobowac naprawic relację. Postarac sie dla kogos, kogo sie kochało, przemyslec swoje bledy, postarac sie zaufac. Ale trzeba tez umiec trzezwo spojrzec na swoje postepowanie i dostrzec moment (jesli sie taki nadarzy), gdy mimo wysiłku związku nie udaje się odbudować. Gdy przegadało się dziesiątki nocy, przepraszało i jeździło razem w miejsca, gdzie całowaliście się po raz pierwszy - a mimo to w nocy, leżąc obok dalej czujesz jakis dyskomfort, zgryzote - a mimo to nie ufasz w pelni i gdy sie przytulasz masz wrazenie, ze jest miedzy wami jakas bariera, kiedy czujesz, ze nie bylabys szczesliwa gdyby na zawsze zostalo miedzy wami tak jak jest teraz. I wtedy niestety, czas odejść. Bo nie zawsze wszystko da się ratować, kazdym kosztem, emocjonalnym wycieńczeniem, depresją, brakiem radości ze związku. Do Ciebie należy rozeznanie, w jakiej sytuacji jest Wasz związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co przez te trzy lata
robiłaś/robiliście, zeby naprawic ten związek? Jeśli niewiele, a Ty tylko przezywalas w rozpaczy tamte chwile i odsuwalas sie coraz bardziej od meza (do czego naturalnie masz prawo), to moze warto powalczyc jeszcze o malzenstwo, pojsc na wspolna terapie, itp. Jeśli natomiast mąż bardzo starał się odzyskac Twoje zaufanie, chodziliście do psychologa, rozmawialiście wiele, wałkowaliście temat wielokrotnie, a mimo wszystko nadal jesteś w emocjonalnej rozsypce... nie chcę brzmieć jak wyszydzana tutaj egoistyczna singielka (jestem w długim związku), ale nie wszystkie rzeczy da się i warto naprawiać. Czasami kosztuje to emocjonalnie znacznie więcej, niż ewentualna korzyść, którą może dać ci odzyskanie tego związku. Czasami to nie jest niczyja 'wina' - bo mąż zachowuje się teraz poprawnie, nie daje podstaw do zazdrości - że nie można juz z kimś dłużej być. Czasami w, związku zbyt wiele słów padło, zbyt wiele cierpienia zostało wyrządzone, zeby mozna bylo dalej normalnie funkcjonować. Miałam taką sytuację, nie aż tak powazna moze (7 letni związek, bez dzieci), w którym w pewnym momencie pojawiło się strasznie duzo zlych rzeczy - wzajemny brak szacunku, prawie nienawisc, przemoc psychiczna, wykańczanie się z obu stron. Zdrady (chyba?) nie było. W pewnym momencie (kolejna zalosna próba odejścia, kolejny powrót, etc) zrozumieliśmy, że to tak dłużej trwać nie może. W tę albo w drugą. I postanowiliśmy ratować ten związek, pracować nad sobą (ja ciągle histeryzowałam, tłukłam talerze on był zimny, oschły, drwiący), ratowac ten związek, w którym było przeciez kiedys tyle pieknych chwil. Od tego momentu bylismy razem jeszcze niecały rok. Dorośliśmy chyba trochę, ja nauczyłam się nad sobą panować, on pokazywać jakoś, ze mu zależy. Mimo wszystko związek nie wypalił, za duzo bylo miedzy nami syfu, zlych wspomnien, niewypowiedzianych wyrzutow. Staralismy sie oboje, nie dało rady. Nie mam pretensji (juz teraz), nie czuje, ze to byla wylacznie wina z jednej strony... było źle, przepracowaliśmy swoje, ale ostatecznie okazało się, ze bliskość między nami została zabita duzo wczesniej i mimo dobrych checi nie ma czego ratować. Oczywiscie, moja sytuacja byla nieco inna niz twoja. Najbrutalniej - pewnie byłam duzo mlodsza, bo to byl moj pierwszy zwiazek. Nie bylo dzieci. Bylo chyba gorzej, bardziej wyniszczająco, niż ta Twoja zdrada - chociaz ja bym to tez strasznie przezyla. Dlaczego wiec porownuje te sprawy? Chce powiedziec, ze jeśli jest wola z obu stron, to zawsze warto sprobowac naprawic relację. Postarac sie dla kogos, kogo sie kochało, przemyslec swoje bledy, postarac sie zaufac. Ale trzeba tez umiec trzezwo spojrzec na swoje postepowanie i dostrzec moment (jesli sie taki nadarzy), gdy mimo wysiłku związku nie udaje się odbudować. Gdy przegadało się dziesiątki nocy, przepraszało i jeździło razem w miejsca, gdzie całowaliście się po raz pierwszy - a mimo to w nocy, leżąc obok dalej czujesz jakis dyskomfort, zgryzote - a mimo to nie ufasz w pelni i gdy sie przytulasz masz wrazenie, ze jest miedzy wami jakas bariera, kiedy czujesz, ze nie bylabys szczesliwa gdyby na zawsze zostalo miedzy wami tak jak jest teraz. I wtedy niestety, czas odejść. Bo nie zawsze wszystko da się ratować, kazdym kosztem, emocjonalnym wycieńczeniem, depresją, brakiem radości ze związku. Do Ciebie należy rozeznanie, w jakiej sytuacji jest Wasz związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorkoooooooo
wszystko jest możliwe, nawet wybaczenie. A jeśli ty nie chcesz z mężem być, cóz..... pomyśl w jakim świetle to ciebie stawia. Gdybyś męża kochała, umiałabyś wybaczyć. Jeśli nie chcesz, znaczy że cos z tobą nie tak, że masz nieczyste zamiary.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamarznieta
nieczyste zamiary? - nie mam nikogo na tzw. boku( o ile o tym myślisz) ale może masz rację , twierdząc,że nie wybaczam bo nie kocham...ale patrzę naniego i czasem jest mi go żal, po prostu żal:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po zdradzie żony
ja też jestem - tyle że jestem facetem. powiem Ci tak - trzy lata Cię zdradzał a przestał dopiero jak to odkryłaś ? czyli gdybyś nie odkryła to by zdradzał do dziś ! u mnie było tak samo , wielka skruszka po tym jak bagno wylazło na jaw. jesteśmy po rozwodzie nie żałuję choć boli jak kurwa mać to nie da się żyć z zamordowanym zaufaniem bez czułości i bliskości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja wybaczam
bo uwazam że warto wybaczac. a te wasze rady.... wsadźcie sobie gdzieś. wybaczyć, iść na wspólną terapię. Ludzie sobie wybaczają i zaczynają od nowa. Dlaczego wy nie możecie? Nie sluchaj sie autorko tych głosów nienawiści, szkoda tych ludzi, ale są w błędzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i tak szybko jak zaczęli
od nowa-tak szybko kończa z jeszcze większym hukiem. A terapia moja droga-to zwykłe pranie mózgów naiwnych ludzi. Pamiętaj, że ktoś kto raz wdał się w romans-spróbuje poraz drugi i rzeci...zawsze po jakimś czasie będzie do tego wracał. wybaczać sobie można,ale dla własnego zdrowia psychicznego-lepiej nie brnąć dalej w tym bagnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawda nie macie racji
ze jak sie raz zdradziło, to już się będzie zdradzało. Ja zdradziłem swoją ówczeną narzeczoną, teraz żonę jeszcze przed slubem. I nigdy więcej, a jesteśmy małżeńsrwem ponad trzydzieści lat. Żaluję tego co zrobiłem przed laty. I nigdy już więcej żony nie zdradzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolego ale ja/
piszę o romansie-o zdradzie emocjonalnej..nie o zwykłym skoku w bok !! jeśli ktoś dopuścił się tego-znaczy nie kocha tak naprawde..przypomina mu sie nagle o wilkiej miłości jak mu się grunt pod nogami sypie!! wybacz..ale jednorazowy skok w bok można jeszcze jakoś przełknąc.ale nie romans trawjący latami .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystko mozna wybaczyc nawet
wieloletnia zdradę. Pytanie tylko czy ty kiedyś kochałeś/kochałaś. Jeśli nie możesz wybaczyć, to znaczy że to z TWOJEJ STRONY NIE BYŁO MIŁOŚCI. Ja wybaczam bo kocham. Nawet wieloletnią zdradę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pytanie jest proste ----kochasz Go ? Jeżeli choć trochę tli się uczucia to warto zawalczyć ,jeśli nie ma nic ,to ..................Powodzenia .Ja też jestem na rozdrożu , choć u mnie nie o zdradę chodzi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia :( do tych którzy twierdzą żeby wybaczyli nawet wieloletnią zdradę i żyli z kimś dalej. Wybaczyć można ale zapomnieć na pewno nie a dla mnie to by była dopiero męka, że pamiętam, że jednak nie mogę zaufać, katować się psychicznie? Po co w imię czego, miłości? Po za tym podobała mi się wypowiedź a co przez trzy lata, można spróbować ale czasami się nie da odbudować bo za dużo syfu było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZWIERZĘTA NIE WYBACZAJĄ
BO NIE MAJA ROZUMU I UCZUĆ. Ludzie powinni zawsze wybaczac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona nie chce rad
mylisz się zwierzęta wybaczają, szczególnie bite i traktowane podle psy... na szczęście kobiety przestają być w związkach małżeńskich sukami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też żona
Jeśli mogę coś poradzić autorce. Pomyśl przez chwilę co twój mąż zrobiłby w sytuacji, gdybyś to ty go zdradzała przez kilka lat. Ja właśnie tak czynię. I wiem, że gdyby któreś z nas zdradziło w taki przewrotny sposób oznaczałoby to definitywny koniec. Bardzo ci współczuję, że tak oszukał cie najbliższy człowiek, ale chyba powinnaś spojrzeć prawdzie w oczy. Jeśli z kolei uważasz, że on by walczył o wasz związek mimo twojej zdrady to ty też walcz.Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamarznieta
czytam Wasze wypowiedzi....bywają takie dni ,kiedy w ogóle nie myślę o tym ,ale są chwile kiedy on strasznie działa mi na nerwy i wtedy najchętniej zamknęłabym ten rozdział życia. To nie strach ale coś w okolicach rozsądku każe myśleć mi ,że powinnam zostać.W każdym związku bywają nieporozumienia ale kiedy takie ma miejsce w moim ,od razu myślę o rozwodzie, najmniejsza głupota a już go prawie nienawidzę.Ciągła huśtawka. Jestem kompletnie rozwalona emocjonalnie, nic nie wiem na pewno, nawet tego czy odejść.. Gdyby był przy tym jakimś chamem czy np. alkoholikiem nie miałabym problemu z decyzją jak postąpić. A tak..wybaczyć, zapomnieć nie umiem( tylko nie myślcie,że codziennie mu wyrzucam zdradę czy coś w tym stylu, nie rozmawiamy już na ten temat). Ten wielki zawód ten brak poczucia że nam sie udało,że jesteśmy fajnym związkiem - wszystko to sprawia,ze mam poczucie nie spełnienia i jakiejś pustki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość posłuchaj zmarznięta
Byłaś u psychologa? Chodzisz na terapię? Może razem chodzicie? Tych spraw nie załatwisz we własnym domu, potrzebny jest ktoś, kto poprowadzi, wesprze, pokaże jak sobie z tym radzić. Ludzie nie takie rzeczy przechodzą jak zdrada. I żyją, bywa że całkiem dobrze, lepiej niż kiedyś. Ale sami sobie nie radzą, szukają pomocy. A TY SZUKASZ ? A WY SZUKACIE?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co przez te trzy
To co piszesz nie brzmi dobrze. Gdybyś pisala, ze ciagle rozpamietujesz zdrade, ze nie mozesz sie z tym pogodzic, ze codzien o tym myslisz - moze oznaczaloby, ze jeszcze nie wszystkie emocje 'za Tobą', i z czasem sytuacja ustabilizuje sie na lepsze. Ale to poczucie pustki, bezadziei, tego ze związek nie wyszedl - jak juz pisalam, znam to, i niewiele moim zdaniem da sie z tym zrobic. A do wszystkich wybaczajacych po stokroc - wybaczyc mozna ze wzgledu na milosc, jesli czuje sie, ze jest jeszcze przed wami wspolna przyszlosc. Wybacza sie po to, zeby byc razem szczesliwym, a nie po to, zeby razem cierpiec. Jesli nie jest mozliwe bycie razem w sposob, jaki Cie satysfakcjonuje, to lepiej sie rozstac. Związki są po to by wspierac sie i cieszyc wzajemna bliskoscia, a nie unieszczesliwiac. Warto o nie walczyc, ale nie za wszelka cene. Brak milosci nie ma tu nic do rzeczy, sama mowisz, ze od alkoholika tez bys odeszla, mimo milosci - bo w zyciu rozum tez jest potrzebny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×