Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość gjubasek

powrót po rozwodzie ?

Polecane posty

Gość gjubasek

witajcie, mam 22 lata i jestem po rozwodzie, z mężem byłam 7 lat- 4 przed ślubem i 3 w małżeństwie, dzieci nie mamy. co prawda jestem dopiero 3 tygodnie po rozwodzie, ale tą myśl miałam już 4 miesiące wcześniej do przyzwyczajenia i jakoś nie mogę się otrząsnąć,,, nasz związek zawsze był burzliwy, pełno zakrętów, ale zawsze byliśmy 'razem', po ślubie mieszkaliśmy 2 lata u męża rodziców i zaczął się horror- życie pod kloszem, a mąż nigdy nie potrafił oddzielić spraw rodziców od naszych- nosiłam upokorzenia ze strony jego rodziców i rodzeństwa (pochodzę z biedniejszej rodziny, nasi rodzice się znali już wcześniej niż my), zawsze jakieś głupie docinki, a mąż nigdy nie stał w mojej obronie, zawsze miał swój świat komputerów i gadżetów telefonicznych, z każdym problemem byłam sama, zawsze na boku, staraliśmy się też o dziecko, całe 2 lata- to też bardzo bolało, myślałam, że tą miłość i troskę, którą czuję przełożę na dziecko i będę szczęśliwa, ale nawet i to nie było mi dane- powstawała jeszcze większa pustka, żal i rozpacz, bo muszę zaznaczyć, ze od lat choruję na depresję (nigdy jej nie leczyłam, bo mąż dopiero od niedawna ją zauważył, widział, że jestem zbyt smutną i wrażliwą osobą, ale nigdy nie nazywaliśmy tego głośno depresją). po 2 latach małżeństwa postanowiłam odejść od męża, zamieszkałam sama u mamy, wiele razy prosiłam męża żebyśmy poszli już na swoje, biednie, ale na swoim- nie chciał trzymały go pieniądze z gospodarstwa, które miał dostać, po 5 latach... mieszkałam 3 miesiące bez niego u mamy, w tym czasie poznałam innego 'kolegę', facet starszy ode mnie o 14 lat, mąż o nim wiedział, ale dopiero po tym jak odeszłam od niego zrozumiał swoje błędy i jak traktował mnie 'jak siostrę', wróciliśmy do siebie przed świętami, mieszkaliśmy u mojej mamy , a po nowym roku postanowiliśmy kupić mieszkanie. miało być lepiej, ale w naszym życiu cały czas przekręcał się ten facet... po krótkim czasie bycia 'na swoim' zaczęło się jeszcze bardziej psuć, mąż nie mógł mi wybaczyć zdrady i powstawało jeszcze więcej problemów - dzisiaj nazywam to amokiem w całym zgiełku wydarzeń, zagubieniem,,, nie wiem dokładnie jak to nazwać , ale tylko to przychodzi mi na myśl. później może miesiąc, może 2 było dobrze i znów pojawił się kolejny mężczyzna, po raz kolejny jemu uległam- pamiętam ten dzień kiedy wyjeżdżałam do niego (polak , mieszka w hiszpani) po raz pierwszy bo poznaliśmy się na portalu randkowym- choć sama nie wiem jak się tam znalazłam, a wiem, że nie powinnam... jeszcze przed wyjazdem było dobrze, zdobyliśmy pieniądze na kredyty, bo długi rosły wraz z kupnem mieszkania, niby zaczynało się układać, a mimo to wyjechałam- do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego tak postąpiłam- bezmyślnie, która część umysłu zawiodła, przecież kocham męża całą sobą... gdy wróciłam z Hiszpanii nie liczyłam, że mąż będzie ze mną, że zażąda rozwodu i tak stało się. w czasie do sprawy doznałam wiele upokorzeń, każdy patrzył na mnie z pogardą, WINNA! ale gdzie są te lata gdzie ja się starałam, gdzie dawałam więcej z siebie niż byłam w stanie mimo, że chorowałam, że dla męża to nic nie znaczyło (jak on to stwierdził-był spokojny bo wiedział, że już zawsze z nim będę)? nie mogę napisać, ze cały czas o mnie nie dbał, bo bym skłamała- do tej pory wiem, ze oddałby mi ostatnią kromkę chleba, ale jednak w tych chwilach gdy powinien być , nie było go... dałam mu rozwód, od ręki, nie chciałam wyciągać brudów na wierzch mimo, że wiem, że wina nie leży tylko po mojej winie, w dodatku mogłabym udowodnić winę jego zaniedbania i pogorszenie depresji, ale ja taka nie jestem żądna zemsty, nie mój charakter i nadal go kocham mimo swoich głupstw. chciałabym go odzyskać, nie ważne , że mamy rozwód- wiele ludzi sie schodzi z powrotem, dziecka ze zdrady nie ma- wiem, ból w nim do końca życia zostanie, ale teraz ja przejrzałam jak i on na oczy- oboje wiemy co robiliśmy źle, może te wszystkie wydarzenia były potrzebne abyśmy dostrzegli w sobie szczęście ? zwłaszcza, że mąż mówi, że jeszcze mnie kocha,ale nie jest w stanie mi już zaufać. ja wiem, ze nie potrafię żyć bez niego i wiem, że takie uczucia w każdym wieku człowieka dopadają i nie są jakimś młodzieżowym slangiem. nie liczę tutaj na pokrzepienie, ani zrozumienie, ani na typowe chamskie odzywki, że jestem pusta czy mam to co chciałam, bo swoje błędny zrozumiałam, chciałabym tylko wiedzieć czy powinnam starać się ponownie o męża- przecież oboje kochamy, oboje jesteśmy winni ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×