Moja znajoma- nie rozumiem jej.

Dostalam mieszkanie i musze je wyremontowac.Powiedzialam o tym swojej znajomej.A ona swojemu mezu.I sama zadzwonila do mnie ze rozmawiala z mezem i po co mam brac kredyt z banku jak oni moga nam pozyczyc.Powiedzialam ze bardzo fajnie i ze jesli tak to chcialabym pozyczyc.Mowilam o 3000zł i zgodzila sie. Mielismy sie spotkac i uzgodnic co i jak.Wiec sama zadzownilam do niej z ppytaniem czy udziela mi tej pozyczki.To bylo przed swietami a ona ze jeszcze z mezem o tym nie rozmawiala.Dzisiaj sie spotkalysmy i nic nawet na ten temat nie wspomniala. Ok zrozumialam ze jednak nie chca pozyczyc.Tak sie domyslam. To mogla mi powiedziec ze jednak nic z tego.

najpierwsz mowi ze rozmawiał potem że nie rozmaiwal eh.... nie licz na kolezanke bo tylko wrogiem zostanie

Tak rozmawiala z mezem o tym.On sie zgodzil na pozyczke.Moja znajoma miala z nim porozmawiac 2 raz zebysmy sie umowili i o tym pogadali ale do tej pory niby z nim nie rozmawiala. A minelo juz tyle dni. Mogla powiedziec ze jednak nie pozycza a tak nadzieje narobili.

Ona powiedziala mezowi a on sie zgodzil na ta pozyczke.I pozniej ja poszlam do niej i spytalam sie czy to aktualne ze da mi numer do meza swojego i ona miala mu powiedziec ze cche sie z nim spotkac i pogadac.To bylo tydzien temu i jak ja spotkalam to powiedziala ze nie miala kiedy mezowi powiedziec.

up