Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zostać czy odejść

Nie wiem czy odejść, boję się tej decyzji

Polecane posty

Gość Zostać czy odejść

Nie potrafię wszystkiego zapomnieć co wydarzyło się w moim życiu. Nie wiem co robić? Mój mąz twierdzi ze jestem dziwna, bo ciągle wracam do tego co było. A dla mnie to był koszmar. Wszystko zaczęło się 4 lata temu. Poznałam mojego męża, dość szybko postanowiłam,że z nim będę. Po miesiącu wyjechałam z Polski ponieważ mieszkał zagranicą. To co mnie w nim wtedy urzekło to wlasnie to, że sam wychowywał dziecko(była zona zostawiła go po 1,5 roku małżeństwa z dzieckiem). Wiadomo jak w każdym związku na początku było wszystko fajnie pięknie, opowiadal mi ze zona kompletnie nie interesuje się dzieckiem ze mogole go nie odwiedza. Dogadywaliśmy się wszystko było super. Po Pol roku zjawila się mamusia z chcecia zabrania dziecka na weekend do siebie- bo taki miala grafik w papierach rozwodowych. No ale chciala go wziasc ale nie miala autobusu powrotnego i zostala na noc, bo mój szwagier stwierdził ze to również jego mieszkanie i ona może zostac. Nie dosc ze mnie to dobilo to czulam się oszukana. Zajmowałam się dzeckiem gdy mój maz chodzil do pracy, praktycznie opiekowałam się tak jak swoim. Po pewnym czasie mój wspaniały wtedy chłopak pokazal swoje oblicze jak pierwszy raz porzadnie się na mnie wydarl. Ale przezylam tłumaczyłam sobie ze może to była moja wina faktycznie, może miał racje. Po kilku miesiącach okazalo Się ze jestem w ciąży. Teściowa na wiadomość o tym ze będziemy mieli dziecko zareagowala strasznie wyzwala nas twierdzac ze mój maz ma już jedno dziecko i to w zupełności by wystarczylo, bo ono potrzebuje opieki. Jego syn miał wówczas 5 lat. Przez kolejne miesiące słuchałam ciągle rad teściowej, oczywiście gdy mojego męża nie było, o tym że kolejne dziecko nie było nam potrzebne.Że na dziecko to my jeszcze mamy czas. Za każdym razem gdy miała tylko okazję przypominała mi o tym. Odbierałam to tak jakbym była im potrzebna tylko do opieki na jego dzieckiem, bo do tej pory ona więcej zajmowała się nim niż mój mąż. Zdarzało się tak, że nawet nie chciałam ich jeździć odwiedzać żeby znów nie słuchać „dobrych rad” Kilka miesięcy temu mój mąż wyskoczył z żartem o następnym dziecko, to nas teściowie tak zjechali że padł tekst „ wy chyba jesteście p…pie…ni”. Nie potrafię tego zapomnieć bo wówczas mnie to bolało czułam się winna,że zrobiłam coś złego,że będę miała dziecko. Mój mąż twierdzi,że źle to odebrałam ,że oni tak głupio tylko gadają,że nie mam się przejmować. Ale JA NIE POTRAFIE. Ale nie w tym rzecz. Syn mojego męża należy do trudnych przypadków. Od samego początku psocił się gdy prosiłam męża by zareagował tłumaczył mi że wszystkie dzieci takie są. I wierzyłam.Ale mam już dość, od samego początku on był pępkiem świata, mój mąż go nie karał, myślę że to dlatego, bo jak pójdzie do mamusi to się poskarży albo tatuś będzie gorszy niż mamusia, która sobie o nim czasem przypomni. Dzieciak robi co chce na sam jego widok mam wszystkiego dość przez niego ciągle się kłocimy, bo mam wszystko tolerować. Teraz ma 8 lat. Kiedy proszę żeby po sobie sprzątnął zabawki nie zrobi tego, na mojego męża też nie zwraca uwagi chociaż on zbytnio na niego nie reaguje, tak jakby był obojętny. Dzięki „kochanemu” synkowi mojego męża nie przespałam kilkunastu nocy, wiele razy miałam ochotę odejść ale ze względu na nasze wspólne dziecko tego nie zrobiłam. Dzieciak miał taki zwyczaj że potrafił wstawać o 5-6 rano i robić hałas. Kiedys nie wytrzymałam i wstałam bo nie chciałam żeby moja 10 miesięczna córka wtedy się obudziła. Poszłam do pokoju a tam mój szanowny teść siedział, a młody skakal po czym popadnie i hałasował. Nie wytrzymałam i powiedziałam, że chcę mieć spokój, i że młody nie ma tak hałasować. Na to mój teść stwierdził ze mam chodzić wczesniej spać. Po tym mój teść podleciał do mnie i zaczął na mnie z łapami , że mnie zabije. Wtedy to załamałam się totalnie, jak mój mąż jeszcze wydarł się na mnie że mam przestać, wyszło na to że to moja wina. Później gdy chciałam się skontaktować z moją rodziną, mój mąż wyrwał mi telefon twierdząc że do nikogo nie będę dzwonić. Następnego dnia spakowałam się i chciałam wyjechać ale mój mąż obiecał że się to więcej nie powtórzy że jego ojciec nie będzie już u nas przebywał.Prawdę mówiąc od tamtego momentu, zaczęlo się dla mnie piekło. Matka dzieciaka odbierała go w miarę regularnie, w sumie dla mnie było to na rękę, bo przynajmniej był spokój, można było spokojnie posiedzieć w domu albo gdzieś wyjść. Pewnego dnia miałam zaplanowane niespodziankę dla męża a on mi oznajmił, że jego była żoneczka idzie wieczorem na imprezę i on się zgodził że jednak ten weekend jego dziecko będzie z nami. Wkurzyłam się, po tym jak mi powiedział że co mi to przeszkadza. Dostał ode mnie w twarz, że po raz kolejny mnie oszukał i po raz kolejny jego żoneczka,która go zdradziła i tak bardzo cierpiał jest ważniejsza niż ja. Ale nie przewidziałam jednego, że mi odda, a oddał tak że ocknęłam się na balkonie u niego na rękach. A obok stała moja mała córeczka i na to wszystko patrzała. To wszystko już mnie dobija nie wiem co mam robić ciągle myślę o tym,żeby odejść nie jestem szczęsliwa w swoim życiu, w tym związku. Gdy mówię mojemu mężowi że nie chcę takżyc, żeby ciągle się kłocić to albo jak ma dobry humor to m mnie pociesz ciągle że będzie lepiej,że on więcej czasu poświęci swojemu dziecku( do tej pory poświęca góra 15 min) a jak mówię mu że sobie z nim nie radzę to w końcu wychodzi na to że ja się ciągle czepiam i mi przeszkadza.I robi mi wyrzuty dlaczego jestem nieszczęśliwa, że to mój wymysł, że niechcę być szczęśliwa. Ja jużnie daję rady tak żyć codzienne kłotnie tak mnie dobijają i żal mi mojej corki że musi to ciągle oglądać. A młody taki jaki był jest dalej. Robi co chce, nikogo nie słucha. A cała rodzinka mojego męża tłumaczy to że on jest taki że jest z rozbitej rodziny, a przecież od 4 lat tworzymy rodzinę. Chociaż dość często oni powtarzali że on ma matkę a ja jestem obcą osobą. To było przykre, bo poświęciłam pracę swoje marzenia, żeby być z nimi. A teraz tego załuję. Co zrobiłam nie tak????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość penelopa pomponia
Szczerze mówiąc dziwię sie ze Ty w ogóle masz jakiekolwiek wątpliwośći, mąż i jego rodzinka pomiatają Tobą, a Ty sie wahasz czy dla dobra córki nie tkwić w tym dłuzej. Córka szybko się nauczy od rozinki, że mamy sie nie szanuje, że mama to zwykłe popychadło. Dla dobra dziecka powinnaś odejść i zakończyć ten toksyczny układ, myśle ze jednak skoro do tej pory tego nie zrobiłas to jednak nauczyłas się zyc w tym bagnie. Im dłuzej w tym tkwisz tym trudniej bedzie Ci odejść. Nie wiem jak bardzo trzeba siebie nie szanowac zeby życ w takim związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×