Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość matala

Co marnujecie i wyrzucacie?

Polecane posty

Gość matala

Bardzo pięknie rozwija się na Forum temat o oszczędzaniu, natomiast mnie nurtuje problem, czy nie marnujemy za dużo? Czasami w zsypie, czasami u znajomych, widzę sterty suchego chleba. U nas jest dosyć śmiesznie na tym tle, bo ani kromeczka nie jest wyrzucana, bo Mąż lubi podjadać nawet suchy chleb, a ja wolę czerstwe pieczywo, nie przepadam za świeżym. Zaczynamy nowy chleb, gdy poprzedni jest wykończony. Wędliny czy sery kupujemy w takiej ilości,że nie zdążą się zepsuć. Robię sporo przetworów, bo mam swoje owoce i warzywa z działki, no i czasami coś tam zaczyna pleśnieć, no to wtedy wyrzucam razem ze słoikiem, bo wiadomo,że albo słoik, albo zakrętka do kitu, więc szkoda fatygi na wywalanie i mycie. Piszcie szczerze, co się u was marnuje, może to pomoże innym uniknąć błędów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja raczej nie wyrzucam
Tak jak Ty kupuję tylko tyle ile możemy zjeść. Mam sklep pod domem więc żaden problem. Co prawda mam w lodówce słoik chrzanu kupiony rok temu na wigilię i użyty wtedy tylko raz, myślę, że pora go wyrzucić, bo my nie jemy chrzanu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matala
Ja też kiedyś wyrzuciłam chrzan, ale teraz go rozrabiam z buraczkami i taką ćwikłę chętnie się zjada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najczesciej wyrzucam kotlety i inne mieso, ktore przywoze z domu od mamy. (jeszcze studentka...no, prawie ;) ) nie da sie jej wyjasnic, ze 4 kotlety wystarcza, nie jestem w stanie zjesc 12 w takim tempie, zeby nie zdazyly sie zepsuc. no i spora czesc zapasow od mamuli idzie do kosza. :( z ciezkim sercem. chleb - wywalam tego straszne ilosci. pewnie dlatego, ze od 6 lat prawie nie jem pieczywa, ale czasami mnie najdzie i kupie. czasami w ostatniej fazie "czerstwosci" , ale jeszcze przed faza plesni przerabiam go na male grzanki ziolowe - przegryzka zamiast chipsow. smietana, twarog, feta. wszystkie takie pierdolki, ktore potrzebne sa mi raz do konkretnej potrawy, a pozniej zalegaja w lodowce tygodniami. warzywa - zwykle polowicznie - pol ogorka, pol papryki, pol pomidora...zwiedniete leza w lodowce, nikt juz tego nie zje... ogolnie wyrzucam duzo jedzenia. staram sie planowac zakupy tak, zeby niczego nie bylo za duzo, ale jak przychodzi co do czego... eh, szkoda gadac :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wyrzucaŁAM wędliny kupne - bo po tygodniu to były zielone i śliskie. teraz piekę mięsiwo w domu i nie psuje siĘ i smakuje lepiej. czasem nie wyjmę kupnego ogórka z folii i spleśnieje. No i zdarza siĘ, że marchewki więdną... Chleb jest niezjadliwy po świętach, bo zawsze kupujemy dużo, a później nikt go nie je.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chleba nigdy nie wyrzucam
bo mrożę połówkami i wyciągam w miarę potrzeb

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie chleb się nie marnuje - przede wszystkim chleba się nie wyrzuca. Jak zostaje czerstwy to się go dosusza na grzejniku i wywozi na wieś do dziadków - dla kur, ryb. A jak nie jest jeszcze zbyt twardy to robię grzanki. A co się marnuje - zawsze, zawsze makaron. Ani ja, ani Mama nie mamy wyczucia i nagotujemy tego makaronu "na wszelki wypadek" i potem leży micha makaronu w lodówce 2 tygodnie, bo akurat już więcej dań z makaronem się nie robi. Często też zostaje trochę ziemniaków, ryżu, i niewiadomo co z tym zrobić. Też leży aż wyleci. Znam taki dom, gdzie otwarte mleko wyrzuca się po MAKSYMALNIE dwóch dniach, bo "się zepsuło na pewno" :0 Nic, dosłownie nic nie poleży dłużej. Bardzo dużo się tam marnuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja sie udzielam na forum o oszczedzaniu,ale niestety czasami zdarza mi sie cos zmarnowac...Najczesciej jest to wlasnie chleb,bo kupuje 1 dziennie,i nie zawsze go zjemy. Czasamisa to warzywa czy owoce,ale to raczej nie z mojej winy,np.kupie mandarynki,ktore w sklepie ladnie wygladaja,a rano lezy polowa splesniala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Studentko.
Masz zamrazarke? zamroz sobie ...jak nie to moze oddaj komus nadmiar...mnie by serce bolalo tak wyrzucic...nakarm bezdomne psy koty....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie zawsze maslo bo prawie
nie jem, a nie da sie kupic mniej niz 125gr i czesto twarog albo napoczete mleko , ktore gorzknieje. Jakies resztki chrzanu tez

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no wlasnie studentko,nie wyrzucaj,moze ktos ze znajomych ma pieska,to bys mogla go podkarmiac:) Ja jak juz cos zmarnuje,to odkladam w reklamowke,mroze,i jak juz sie nazbiera,to zawoze do domu dla psa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o tej studentce to chyba do mnie ;) kotow jest u mnie na osiedlu cale mnostwo, jednak proba dorzucenia mojego zarelka do ich misek zakonczyla sie dosc nieprzyjemnym starciem na linii ja vs. pani_zwykle_dokarmiajaca_okoliczne_koty, ktora stwierdzila, ze pewnie chce otruc zwierzaki. wiec z kotami daje sobie na luz. bezdomnych psow w okolicy na szczescie nie widze, nikt ze znajomych nie posiada czworonoga. a, nie, przepraszam - jest jeden pies, ale na scislej diecie. :( pozostaje chyba tylko przekonanie mamy, zeby rozbijala dla mnie najwyzej jedna kurza piers, a reszte ugotowala z warzywami dla swojego szczeniaka. o, ale zebyscie nie mysleli, ze taki wstretny marnotrawca ze mnie, to pochwale sie, ze calkiem niezle idzie mi utylizacja (w zoladkach) zoltego sera (absolutnie kazde ilosci), makaronu, ziemniakow, jajek, mleka, masla i sosow w sloikach. :) no i z miecha tak de facto, to tylko te kotlety od mamy :( nie wszystkie, ale z 12 kotletow 3 sa na koncu do wywalenia... takie robione przeze mnie "na swiezo" zjadamy od razu i tez sie nie marnuje. na sumieniu pozostaje chleb i resztki nabialu i wedlin od czasu do czasu, no i warzywa. btw - ktos tu radzil mrozic - sprobowalam kiedys zamrozic kotlety. jeszcze tego samego dnia, kiedy byly smazone. wyciagnelam jakies 2 tygodnie pozniej, rozmrozilam i zapach po prostu powalil mnie na kolana.. wiecej eksperymentowac nie bede...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesli cos mi ewidentnie
Nie smakuje np. jakies kupne pierogi czy inny szajs to wyrzuce. Ale rzadko to robie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JAK KTOŚ PIĆ NIE POTRAFI
najwięcej wyrzucam wędlin ze sklepu, zaraz robią się zielone ochyda. Wzięłam sie na sposob jak koleżanka wyżej i zaczęłam robic sama. Dużo rzeczy mroże też. Np chleb jest już 2 dniowy to zamrażam go a póżniej wyciągam i po rozmrożeniu znów jest świeżutki, robie też tartą bułke . Wcześniej wyrzucałam wszystko. Wywalam też pomidory i inne warzywa czy owoce. Dzieci chcą jeść ale tylko oczami a jak już kupie to leży i tylko się psuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chleb mi się czasem zdarza ale tylko kupny (zwykle piekę), bo albo mi nie smakuje, albo pleśnieje. Tak to mrożę i sobie może leżeć. Często wywalam ryby, bo nie znoszę, mąż lubi ale sobie nie usmaży a ja się brzydzę dotknąć, a wiecznie mnie ktoś na siłę uszczęśliwia. Wędliny wywalam często, czasem się na jakąś skuszę, bo ładnie wygląda, a po jednym plasterku mi nie spakuję i wywalam. Ziemniaki, prawie zawsze. Kocią karmę, taką z puszki bo nigdy nie wiem ile mój kot zje i najczęściej za dużo mu nałożę (cholernik zjada prawie zawsze połowę, jak nałożę o połowę mniej to zjada połowę tej połowy itd). Warzywa czy coś mrożę, chociaż zdarzyło mi się np że ogórek po 2 dniach leżenia w lodówce uległ biodegradacji (jakiś chemiczny był?!) Takie rzeczy typu keczup, koncentrat, dżemy zawsze wywalam, Mleko i jogurt też bardzo często. A i jeszcze zawsze mnie podkusi kupienie czegoś czego jeszcze nie jadłam (egzotyczna kuchnia itp) i bywa że mi nie pasuje to też wywalam. Ogólnie wybitnie "nieoszczędna" jestem :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz za dużo a może ktoś
nawet tyle nie ma, wystarczy się obejrzeć wokół. Są ludzie potrzebujący, są psy np. u sąsiadów, czy też koty. A wreszcie, niektórym jedzeniem i ptaki nie pogardzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez duzo rzeczy wyrzucam
mieszkam tylko z chlopakiem i nieraz zrobimy zapasy żywnosci na tydzień a pozniej tego nie zjemy i trzeba wyrzucić bo się zepsuje. Najczęściej to: -chleb - nieraz nawet jednej kromki nie zjemy a chleb wyschnie więc wyrzucam (tzn zbieram i wywożę na wieś do rodziców dla kur). -wędliny -mięso -ugotowane ziemniaki, ryz, kasze, makaron (nieraz za duzo ugotuje a pozniej sie to psuje) -soki - kupujemy zawsze kilka sokow, otworzymy, wypijemy z kazdego po szklance a pozniej lezy to w lodowce nieraz 2 tygodnie i nie nadaje sie do picia - konserwy, pasztety itd - ciata - wysychają zanim moj facet zdąży zjeść (ja nie lubię ciast) - wyroby w słoikach takie jak ogórki konserwowe, pieczarki marynowane, sałatki itd Poza tym często wylewam zupy bo zawsze zupe gotuje na 2 dni i nieraz sostanie wiec dlatego, że nie mam tyle miejsca w lodówce żeby zastawiac ją garnkami to wylewam. Bardzo dużo jedzenia u nas się marnuje a nie potrafimy się oprzeć na zakupach żeby nie kupić więcej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie się sporo marnuje,bo nie umiem ugotować mało.Zawsze wydaje mi się,że braknie.I właśnie ja wywalam wszystko co leży dłużej niż dwa dni w lodówce.Poza owocami,warzywami i np otwartym dżemem czy majonezem.Resztki mięsa,wędliny,sałatki,surówki,otwarty jogurt,mleko-wszystko do kosza.Taka schiza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypomniało mi się: soki i ogórki konserwowe itp tez wyrzucam. Zwierzęta dokarmiam (indywidualnie, nie muszą żreć tych paskudztw co ja) Ludzie mi zasadniczo wiszą, jak ktoś poprosi o pomoc to pomogę, ale nie będę za nimi latać. Ale w całym moim życiu tylko raz facet chciał ode mnie jedzenie (jakiś bezdomny na dworcu, podszedł i zapytał czy nie mam np kanapek których nie będę już jadła). W innych przypadkach chcą zawsze kasę. A po za tym co ja jestem instytucja charytatywna? Zarabiam to mam, nikomu nie bronię tak samo. O i jeszcze wino wiecznie wylewam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mogę tego pojąć
Nie umiecie robić zakupów? Po co robić tygodniowy zapas chleba, skoro go nie jecie? Kupcie jedną małą bułkę, po co cały bochenek? Wędlina - nie trzeba od razu kupować pół kilo, można 20 deko, to samo z serem. Zapasy to można robić puszek czy makaronów, ale wszystko co świeże najlepiej kupować co 2-3 dni. Co do wyrzucania ugotowanych kasz, makaronów, ziemniaków - skoro zawsze Wam zostaje, to może następnym razem warto ugotować mniej? Nie mogę zrozumieć jak można tak wyrzucać jedzenie, sama właściwie tego nie robię, ale MYŚLĘ zarówno robiąc zakupy jak i gotując.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja robię zakupy nie częściej niż raz na tydzień, czasem rzadziej. Po za tym skąd mam wiedzieć czy coś mi będzie smakowało? Naiwnie zawsze liczę że tak. Po za tym wolę wywalić niż żeby zabrakło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak, ja makaron jednak zżeram w całości, jak zostanie to do lodówki i na następny dzień będzie z niego zapiekanka albo na patelni podgrzany. ugotowane ziemniaki- do lodówki schować, później można pokroić na ćwiartki, posypać np. papryką czy innymi przyprawami, polać oliwą i do piekarnika. zawsze wszystkie są zjedzone. można ziemniaki jeszcze na patelni z cebulka i kiełbasą odsmażyć. i z tego wszystkiego zaoszczędziłam sobie 6 kilo na tyłku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do poprawki---> ja schudłam jak przestałam tak resztki dojadać :D Więc Cię doskonale rozumiem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra rada-kupujcie chleb
krojony i do zamrażalnika,gdy jest jeszcze świeży!wyjmuję tylko tyle ile zjem i do tostera(albo rozmrażam,albo robię grzankę zrumienioną),od wielu lat nie wyrzuciłam ani kromki,a chleb mam zawsze świeży!!!!i nie muszę go codziennie kupować-mam zapas w zamrażalniku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak. tak. mozna.
a Dzieci w Afryce umieraja z glodu.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie bo jak ja wepchnę to żarcie w siebie, (albo nie kupię nawet) to te dzieci w Afryce przestaną głodować od tego. Jak masz takie zapędy charytatywne, to zrezygnuj z netu i kase do Afryki posyłaj, nie jedno dziecko za to wykarmisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja kupuje i zjadam
Tyle ile potrzebuje! moze Ty zamiast kupic i wyrzucic przeznacz te pieniadze na glodne dzieci madralo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do geraldinne
a nie mozesz zamrozic tych kotletow? przeciez wszystko mozna mrozic a potem jak znalazl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×