Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

może inaczej

Ile u Was trwają zazwyczaj ciche dni?

Polecane posty

Gość bez seksu to tak 25 dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwazam ciche dni za glupote bo gdy pokLoce sie z mezem np wieczorem to sobie mysle-a jak umre w nocy ja albo on to bede zalowala ze sie nie odzywalam do niego,ze sobie wszystkiego na spokojnie nie wyjasnilismy.Moze to glupie ale ja tak mam.Wole porozmawiac o problemie niz milczec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj to dużo. Ja uważam, że to i tak problemu nie rozwiąże, ale jak się wkurze na niego to nie chce mi się z nim gadać, kłócić, nic mi się nie chce po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fru fru fru fru
5 min. to max.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość U MNIE TEZ NIE MA CICHYCH
JEST PROBLEM, JEST SPRZECZKA TRZEBA SIE DOGADAC!!! ZYCIE JEST ZA KRÓTKIE NA CICHE DNI!!! W OGOLE CZEMU ONE MAJĄ SŁUZYC??? OBRAZAIE SIE JAK W PRZEDSZKOLU

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie -spokojnie wyjaśnić. Ja się wczoraj pokłóciłam i na kanapę poszłam spać. I dzisiaj nie mam ochoty z nim gadać. On uważa, że ma rację i nie widzi problemu. Kocham go bardzo ale najchętniej zaszyłabym się gdzieś sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie lubię cichych dni. Wolę od razu wyjaśnić wszystko. No może mały foch na chwilę ;) Nie umiem nawet chyba bo jestem gadułą i prędzej bym się zapomniała, że były ciche dni i zaczęła coś nawijać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forumowiczka87
u mnie najdluzej 10 dni....... najkrocej pare minut:P ale uważam juz tez,ze to jest głupota,nalezy rozmawiac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najdłuzej do wieczoraa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedyś potrafiłam się i z tydzień nie odzywać teraz po latach stwierdzam że życie jest zbyt krótkie żeby się nie odzywać choć zdarza mi się z 1-2 dni pomilczeć ale mam kumpelę która PÓŁ ROKU!!!! ze swoim mężem nie rozmawiała no to już przegięcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
krótko ale tylko dlatego że ja- no właśnie, u mnie też tak było na początku. Jak się pokłóciliśmy to robiliśmy wszystko, żeby się pogodzić. A teraz? Mam wrażenie, że on czeka aż mi przejdzie, a mi serce pęka dzisiaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótko ale tylko dlatego że ja
może inaczej - oni tak mają :) jak już nas zdobyli, to myślą że tak już będzie zawsze i można sobie fochy bezkarnie stroić :O My się jakoś specjalnie nie kłócimy, ale wkurza mnie, że to ja zawsze pierwsza wyciągam rękę do zgody. Nawet jak ostatnio nie kupił mi złamanego badyla na naszą rocznicę ślubu, to on strzelił focha, bo ja poczułam się urażona tym. No jak śmiałam! :O I też to ja byłam tą osobą, której złość pierwsza przeszła. Nie wiem, co by było, gdybym się kiedyś zawzięła, bo nie próbowałam. Nie chce mi się po prostu w jakieś fochy bawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana, u mnie jest inaczej. On się nie wyrze na mnie, nie pokłóci - to głupie ale już chyba bym tak wolała. I on się odzywa, tylko ja się nie mogę przełamać jakoś. Kiedyś jak nie mieliśmy kanapy w salonie, pokłóciliśmy się i poszłam spać na podłogę po prostu- i wtedy przyszedł, przytulił się i spaliśmy na tej podłodze razem. Wczoraj ja położyłam się na kanapie, bo ja chciałam jeszcze pogadać, a on zasnął w łóżku. I nie odzywamy się od wczoraj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana, u mnie jest inaczej. On się nie wyrze na mnie, nie pokłóci - to głupie ale już chyba bym tak wolała. I on się odzywa, tylko ja się nie mogę przełamać jakoś. Kiedyś jak nie mieliśmy kanapy w salonie, pokłóciliśmy się i poszłam spać na podłogę po prostu- i wtedy przyszedł, przytulił się i spaliśmy na tej podłodze razem. Wczoraj ja położyłam się na kanapie, bo ja chciałam jeszcze pogadać, a on zasnął w łóżku. I nie odzywamy się od wczoraj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótko ale tylko dlatego że ja
A jak długo jesteście razem? Bo powiem Ci, że takie pokazowe gesty typu ostentacyjnie kładę się spać na podłodze, to właśnie działają tylko przez jakiś czas. Potem się druga strona na te pokazówki uodparnia. Więc nie należy tego nadużywać, bo efekt będzie w końcu wręcz odwrotny. Myśmy akurat nigdy nie spali osobno, choćby nie wiem co. Ale znowu - to ja jestem tą osobą, która się pierwsza przytuli do szanownych pleców małżonka :O Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2,5 rok po ślubie. Masz rację uodpornił się. Ja jak przemyślę i wiem, że to on miał rację idę pierwsza- przytulam, przepraszam itp. Ale kurcze -to tak ma teraz wyglądać? To znaczy, że jak już jesteśmy ze sobą dłuższy czas to nic się między nami nie będzie działo? Czuję się jakby coś minęło bezpowrotnie- stare dobre ma małżeństwo, cholera. Nie mogę się z tym pogodzić i koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótko ale tylko dlatego że ja
Mnie czasem też ogarnia nostalgia, że coś się traci bezpowrotnie. Ale ogólnie ostatecznie wzruszam na to ramionami, bo w całkowitym rozrachunku to jestem szczęśliwa. On jest dobrym mężem, bardzo do siebie pasujemy. Jest najczęściej bardzo kochany i w ogóle. Wiem, że mnie kocha (okazuje to i mówi też, choć od jakiegoś czasu jednak rzadziej). Ma wady, czasem zalicza wpadki, do których nie umie się przyznać (jak te kwiaty na rocznicę i to jak się tłumaczył, czemu nie dał rady kupić), ale nie ma idealnych związków, ani ludzi. Więc wychodzę z założenia, że szkoda krótkiego życia na zadręczanie się. Jak on nie potrafi wyjść z focha, bo mu może męska duma nie pozwala czy co, to ja się przytulam pierwsza. Niech ma :) Pewnie że to czasem wkurza, ale cóż...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótko ale tylko dlatego że ja
Aha, my jesteśmy 2 lata po ślubie, a razem od prawie 5 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki:) Nie liczyłam, że ktoś na forum mnie pocieszy a jednak. Mądrze piszesz i ogólnie zgadzam się z Tobą. Tylko dzisiaj mam do niego straszny żal i to mi prawdziwy obraz przesłania. Kochamy się, jest nam ze sobą dobrze. Razem w sumie też jesteśmy ok 5 lat. Tylko nie chcę być po prostu żoną, której zawsze w końcu złość przejdzie i z którą lepiej nie zaczynać dyskusji bo dojdzie do awantury. A on jak każdy facet kocha spokój. Macie dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Simona1811
Czasem się zdarzają ciche... godziny, czasem dzień, ale dłużej nie możemy ;) Kochamy się bardzo i nie potrafimy nie rozmawiać ze sobą dłużej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krótko ale tylko dlatego że ja
Nie, nie mamy dzieci. To jest świadomy wybór, raczej nie chcemy ich mieć. Mąż w ogóle jest ciężki do kłótni. Tzn. on właściwie nigdy nie ma do mnie o nic pretensji, nie jest kłótliwy. To najczęściej ja mam jakieś uwagi, które on oczywiście uważa za bezzasadne najczęściej :O Najczęściej ja peroruje, a on milczy i czeka aż mi przejdzie. Jak wrzeszczę, to się wyśmiewa ze mnie, że zachowuję się jak wariatka (tego nienawidzę). To jest człowiek, który przez 5 lat ani razu nie podniósł na mnie głosu! A ja bym chciała, żeby wrzasnął, zamiast milczeć lub szydzić. No ale nie zmienię tego, jaki on jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem w ciąży i przyszło mi na zwolnieniu siedzieć. Normalnie poszłam bym dzisiaj do pracy i nie miałabym czasu się podrapać już nie mówiąc o tym żeby takie tematy przemyślać. Mój jest taki sam, z jego inicjatywy żadnej kłótni nie było do tej pory. Wszystkie z mojej. Wiem, nie ma się czym chwalić. Ale kiedyś jak było jakieś starcie to na głowie stawał, żeby się dogadać. Przychodził, rozmawiał, jakieś wyjście proponował, smsy pisał i dużo by jeszcze opowiadać. A teraz bierze mnie na przeczekanie. No bo co, jestem już jego żoną, po co się starać. I tak ostatecznie na jedno wyjdzie. Wszyscy przestają się starać po ślubie. A my właśnie dzięki tym staraniom za nich wychodzimy. Co za ironia losu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×