Czy to wszystko jest wyznacznikiem miłości?

Mam faceta, ktorego kocham tak bardzo ze juz chyba bardziej nie można, po 1,5 roku związku nic nie wygasa, wrecz wszystko jest mocniej, silniej, intensywniej... ale moj wybranek jest facetem który nie mówi mi komplementów, w życiu nie powiedział mi że jak bardzo jestem mu potrzebna, jak mocno tęskni kiedy mnie nie ma, nawet nie wydusił z siebie do tej pory kocham Cię.. Kiedy się nie widzimy potrafi caly dzień się nie odezwać, nie napisać jak mi coś np. tego dnia poszło... bo przecież i tak się potem spotkamy i mi o tym nie powie.. Czasami mam wrażenie, że nie jest w stanie dla mnei zrobić tyle, ile powinien zrobic dla swojej dziewczyny zakochany facet... Z drugiej strony jego przyjaciele mówią, że w życiu nie widzieli go takiego zakochanego, że może on mi tego nie okazuje, ale oni wiedzą że zrobiłby dla mnei wszystko. Wiec o co kurde chodzi, gdzie jest problem? Dlaczewgo nie jest w stanie zmusić się do tego, żeby przyjść z kwiatkiem, przytulić mnie, powiedzieć kocham Cię, jesteś dla mnei najważneijsza na świecie? Umneijszyłoby mu to męskości?

Czy takie gesty świadczą o miłości? Z drugiej strony, jeśli facet jest po prostu z natury uczuciowy i kochliwy, to każda kolejna dziewczyna jest dla niego najważniejszym na świecie skarbem, przyszłą żoną, jego życiem, kotkiem, misiem, kochaniem.. Kazdą obsypuje prezentami, kwiatami, komplementami... Z jednej strony wydaje mi się, że takie zachowania, powszechnie przyjęte własnie jako wyznacznik tego że "tak, on jest zakochany po uszy" są nic nie warte, bo wiem, że mój poprzedni facet który robił tak już po miesiącu czuł do mnie 100x mniej niż ten teraz, ale kurde, każda kobieta chyba potrzebuje takich rzeczy...