Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Niteczka z igłą1

eh...Ojciec czy nie? Zasługuje na to miano...

Polecane posty

Gość Niteczka z igłą1

Pewnie moja opowieść zajmie trochę miejsca ale chciałabym o tym pogadać i się poradzić. Majac 17 lat dowiedziałam się że facet którego uważałam za ojca nie jest nim. Zawsze czułam ze jest coś nie tak, ze jestem jakoś odepchnięta na bok. Po tej wiadomości załamałam się. Dla mnie to było nie do pojęcia, tyle lat kłamstwa. Zaczęłam się dystansować do mojego już ojczymy ( zresztą i tak jakoś nie miałam z nim żadnych specjalnych kontaktów) i od mojej mamy( do dziś nie mogę jej tego wszystkiego wybaczyć). Minęły 3 lata i postanowiłam odnaleźć mojego biologicznego ojca. Była to mega trudna decyzja, zajęło mi to około pół roku, nawet wcześniej nie znałam jego nazwiska. Oczywiście w mojej rodzinie nikt o tym nie wie, tylko mój chłopak i kuzynka. Odnalazłam go i nadszedł dzień spotkania...Chyba nikt nie może sobie wyobrazić tego co przezywałam wtedy. Spotkaliśmy się było oczywiście zdeystansowanie, ale widziałam że on sie cieszy, zreszta ja też... Jakbym go nie odnalazła to bym żalowała do końca życia. Przeprosił mnie za to ze go nie było, ale powiedział ze to nie z jego winy się wsyztsko rozpadło, w sumie mniejwiecej juz rozpracowałam sytuacje i myśle ze troche w tym racji. Przez jakies 1,5 miesiaca było super, w koncu czułam się jak córeczka tatusia, jak starsznie wazna osoba, poznałam jego dzieci, jego zone..wydawało się ze wszytsko moze sie kiedys ułożyc...Próbowałam wybaczyć mu ze tak to vwsyztsko wyszło...Jednak on nie potrafił pozniej wychodzic z propozycja spotkania czy rozmowy nawet przez telefon...Zaczął miec do mnie pretensje o wszytsko, zaczął mi mówić że jak nie odbiore telefonu to strace ostatnią szanse na spotkania z nim ( a nie mogłam odebrac, wiedział o tym bo byłam w domu z mamą a ona o niczym nie wie) Więc napisałam mu że to nie on bedzie mi stawiał warunki bo to nie ja go zostawiłam tylko on mnie... I ze jesli nie zrozumie niektórych sytytuacji to nie bedzie to miało sensu...i poduumował to słowami... "Co ja odpie**alam" ...Dla mnie wszytsko z tym słowem się skończyło...Stracił kawałek tego zaufania które mu dałam...Napiasałąm do niego list w którym wylałam wszytskie swoje żale, jak cierpiałam i jak on mógł się tak zachować... Chciałam mieć spokój bez niego, wszedł w moje życie z mojej woli ale przez miesiac ciagle mówił jak kochał, jak kocha i jak bedzie kochał i ze jak mnie nie było to zawsze bolało go serce...Teraz dłuzszy czas sie nie odzywał, ostatnio napisała czy sie kiedys z nim spotkam...Ja napisałam że kiedyś moze tak, jak poukładam sobie wszytstko...I od tej pory sie nie odzywa...Nie wiem co robić...Z jednej strony mam ogromny żal którego na pewno nigdy nie wybacze, a z drugiej strony wiem ze ja całe zycie za nim tęskniłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KAFFFFFFFA
Nikt nie wiedział.nawet rodzina.dziwne skąd o tym całym zdarzeniu wiedział Twój chłopak PISZSESZ BREDNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niteczka z igłą1
Weź mi nie mów czy pisze brednie czy nie;/ Chłopak się dowiedział bo mu powiedziałam...zreszta chyba na tym polega związek zeby o wszytskim mówić! żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×