Czy kiedyś któraś z was udawała orgazm? I dlaczego?

Często zdarza mi się udawać :( Wiem, że robię źle i do niczego to nie doprowadzi, bo facet już nie stara się bardziej odkrywać mnie i nie stara się próbować dawać mi orgazmu. Robię to w sytuacjach, kiedy wyda mi się, że za długo czasu już minęło i muszę 'dojść', bo inaczej uzna mnie za dziwną, bo przecież wszystkie kobiety dochodzą..... Udaję też kiedy stosunek sam w sobie jest badziewny i chcę już koniec. A jak to z wami jest?

wszystkie tak robimy, nie przejmuj się, kiedyś też dojdziesz do takiej wprawy, że juz nie bedziesz musiała udawać bo będziesz go miała za każdym razem

nigdy nie udaję. Właściwie to bardzo rzadko mam orgazm. Ale i tak jest mi wspaniale w łóżku i mój facet o tym wie. Co to za związek że trzeba udawać cokolwiek? Mnie i bez orgazmu jest wspaniale, nie znaczy to, że nie jęczę itd. Jest mi bardzo dobrze i pokazuję to mojemu mężczyźnie. Ale nie uważam, żeby trzeba było coś udawać.

No..zwis słonia normalnie.

Uważam, że nie ma sensu udawać. Nigdy nie udawałam, a gdy coś mi nie pasowało delikatnie próbowałam wytłumaczyć o co chodzi. Gdy zaczniesz udawać wplączesz się w niekończące pasmo kłamstw.

Ja nigdy nie miałam orgazmu z facetem,co nie znaczy że nie czerpie przyjemności,bo jaram się na maxa.Wkurza mnie to bo mam wrażenie że cieniutki mur dzieli mnie od szczytowania.Mam orgazm jedynie łechtaczkowy.Lubie mruczeć facetowi do ucha i udaje niewiniątko ^^ I mówie otwarcie że inaczej osiągam orgazm,ale i tak było zajebiście.Jak sie upiera że też chce mnie rozpalić,naprowadzam jego rączke i pokazuje jak ma robić :) Żal mi tych co udają.Wogóle nie czerpiecie z sexu przyjemności?To dla Was katusza?