Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Szecherezadaaaaaaaaaaaaaaaaa

Nie potrafię zapomnieć....

Polecane posty

Witam Cię autorko topiku:) Rozumiem doskonale co czujesz, sama jestem w bardzo podobnej sytuacji - trwa to prawie rok, chcę przestać o nim myśleć, ale po prostu nie mogę! I jest coraz gorzej:( co noc mi się śni, kładę się spać myślę o nim, wstaję - myślę o nim. Jeszcze trochę i zwariuję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szecherezadaaaaaaaaaaaaaaaaa
Witaj :) Eh, widzę że na świecie zdarza się wiele podobnych historii...A czy Twój związek/znajomość również skończyła się w tak nijaki i beznadziejny sposób...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, w sposób bardzo podobny do Twojego.... Na początku napisałam do niego, do tej pory mam wyrzuty sumienia - gdyby mu zależało, odezwałby się. Teraz czasami mam ochotę napisać coś, ale jestem twarda;) Jak myślisz, kiedy to przejdzie? Kiedy będziemy mogły o nim pomysleć i powiedzieć: " to jednak był dupek?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yolQa
przyjdź do niego z filmem i zaproponuj seans :D tak po prostu, bez wyjaśnień, bez smucenia sie, bez niczego. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ridi
Witaj, Twoja historia jest jak historia wielu dziewczyn. Sama przeżyłam podobna historię, tylko że moja trwała 10 miesięcy. Ale także od samego początku traktował mnie poważnie, nawet wspominał o dzieciach. Początkowo nie traktowałam go poważnie, szybkość tej znajomości mnie przerażała, po 3 tygodniach poznałam prawie całą jego rodzinę. I wpadłam, straciłam czujność pod jego słodkimi słówkami, jak się o mnie troszczy, dba, kocha. Zaangażowałam się, i w tym samym momencie im ja byłam w tym glębiej tym on starał się z tego wyplątać. No i skończyło się. To nie było to.. smutne ale prawdziwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szecherezadaaaaaaaaaaaaaaaaa
Wiesz, myślę że nie ma na to żadnej reguły...Ja zauważyłam u siebie niewielki postęp- wcześniej płakałam godzinami i wciąż analizowałam nasze rozmowy etc., zawsze dochodząc do jednego wniosku- że to moja wina. teraz już raczej doszukuję się przyczyny w jego charakterze, mimo że czasem jeszcze przyłapuję się na obwinianiu siebie. Są chwile kiedy potrafię ocenić tę sytuację na chłodno, czasami staram się obrócić to w żart- niestety skutek jest krótkotrwały, po takich lepszych chwilach nadchodzą koszmarne momenty... na początku też nie czułam do niego urazy- co naprawdę nie pasuje do mojej osoby, jestem dość pamiętliwa... Ostatnio jednak postanowiłam że to zmienię... skupiłam się bardziej na tym jak się teraz czuję i stwierdziłam, że nikt nie ma prawa traktować mnie w taki sposób- tym bardziej, że nie zrobiłam mu nic złego! także chciałabym z pełnym przekonaniem, bez obwiniania siebie powiedzieć "to był jednak dupek"... i wiesz? wierzę że kiedyś nam się to uda! Pozdrawiam ciepło:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szecherezadaaaaaaaaaaaaaaaaa
Ridi- jakbym czytała skrócony opis mojej historii, z wyjątkiem tego że trwała ona krócej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogotowie ratunkoweee
Dziewczyno uciekaj. Nie zależało mu na Tobie, zbajerował Cię. Moj były też był słodki, czarujący, inteligentny, potrafił sprawić, że czułam się przy nim bezpiecznie. Wspominał o przyszłości, wydawało się, że mu zależy. Okazywał to, kupował kwiaty, był czuły, chodziliśmy do teatru, kina. Wspierał mnie. Prawił komplementy. Wpasował się w moje oczekiwania, dobrze je wyczuł i dawał mi to czego oczekiwałam od faceta. Uważałam go za ideał faceta. Później próbował mnie od siebie uzależnić, miałam przy nim niezłą huśtawkę emocjonalną. Odzywał się, później milczał. Jednego dnia był wspaniały, drugiego się ode mnie oddalał. Nie dawał znaku życia przez kilka dni, a później nie widział w tym problemu. Też wydawało mi się, że nie mógł kłamać, był przecież taki czuły, tak mnie przecież rozumiał, tak nam było dobrze jak byliśmy razem. Wydawało mi się, że nie mógł tego udawać. Potrafił wzbudzić we mnie zaufanie. Kochałam go albo prędzej jego wyobrażenie o nim. Okazał się zwykłym palantem. Dobrym aktorem i jeszcze lepszym manipulantem. Osiągnął to co chciał, dla niego liczył się tylko on. Zero empatii, kochający człowiek nie wyrwałby drugiemu serca, nie bajerował pięknymi słowami, nie zdeptał z ziemią, nie torturował milczeniem, nie budował przyszłości na nietrwałym gruncie, nie planował rodziny po krótkim okresie znajomości. On doskonale potrafił grać na uczuciach, bawić się marzeniami. To była po prostu bardzo dobra ściama. Nie zastanawiaj się i nie obwiniaj, bo tylko o to mu chodzi. Wie, że zrobił na Tobie duże wrażenie, że rozkochał Cię w sobie. Być może liczy, że wrócisz na kolanach, poczujesz się winna i jeszcze będziesz przepraszać za draństwa, które on Ci zrobił. Zakochany facet szuka kontaktu z dziewczyną, nie wytrzymuje milczenia, chce być jak najbliżej, dąży do kontaktu. On tego nie robi, on gra. Bawi się Tobą, wie że ma nad Tobą przewagą, że jesteś teraz słaba, bo zakochana, że cierpisz. Mój też grał. Wracał później na kolanach, a ja uzależniona od niego do granic możliwości dawałam mu szanse. Po zmarnowanej szansie przechodziłam detoks, wszystkie wartości, w które wierzyłam we mnie umierały. Zaufanie, miłość, przyjaźń stawały się domkiem z kart. Gładził mnie po twarzy najczulszym gestem, a później tak po prostu wbijał w plecy nóż. Podejrzewam, że był psychopatą, a w najlepszym wypadku skończonym dupkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam podobnie i boli
"kochający człowiek nie wyrwałby drugiemu serca, nie bajerował pięknymi słowami, nie zdeptał z ziemią, nie torturował milczeniem, nie budował przyszłości na nietrwałym gruncie, nie planował rodziny po krótkim okresie znajomości. On doskonale potrafił grać na uczuciach, bawić się marzeniami." Dokładnie myślę to samo. Czuję się, tak jakby na nim skończył się mój świat. Pisałam już wcześniej, że zostawił mnie tak po roku...i wiecie co jest najgorsze?! Że ja nie potrafię go nienawidzić, nadal go kocham i staram się sobie tłumaczyć jego zachowanie, wiem, że to głupie, ale nie potrafię tego zmienić. On był moim prywatnym promykiem, ten uśmiech, wzrok, opowieści o podróżach...a potem tortury milczeniem, moje zamartwianie, błaganie o to by się odezwał, potem znów sielanka, i tak na zmianę aż się uzależniłam. Tak dokładnie mogę to tak nazwać, jestem uzależniona. Ta miłość jest jak narkotyk, po jakimś czasie dajesz się poniżyć byle mieć ją dla siebie, byle ją zdobyć... Ja też dawałam/daję się poniżać??? Dlaczego mimo, że to wiem, zdaję sobie z tego sprawę, nie potrafię przestać kochać??? Zwarjuję, zacznę chodzić po ścianach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko!:) nie możesz myśleć, że to Twoja wina! Wiem, że to łatwo mówić, ja sama cały czas obwiniam siebie, mimo, że słyszę od znajomych, że to on jest popieprzony bo nie wie co stracił... no cóż;) Jest ciężko, ale powoli damy radę:) Pozdrawiam gorąco:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barbekJu
faceci to dranie... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani Zenonka
podnoszę, bo mnie tez ciekawia rady innych, jestem w podobnej- a nawet bardzo podobnej-sytuacji... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×