Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

LivingOnTheEdge

Co wybrać: Miłość swojego życia czy rodzinę???

Polecane posty

Nie wiem właściwie po co ja to piszę... przecież i tak nikt mi nie da gotowej recepty, nikt mi nie powie co mam zrobić i że to bedzie właściwe... Jestem 39letnim facetem, mam kilkanaście lat małżeństwa za sobą i jedenastoletniego syna, którego oczywiście bardzo kocham. Moje życie było zupełnie normalne do pewnego jesiennego wieczoru 2005 roku kiedy to moje życie legło w gruzach... Wiadomość o romansie mojej żony była dla mnie szokiem, nawet nie będę opisywał tego co w tamtym czasie przeżyłem, bo i tak tylko ktoś kto sam kiedykolwiek znalazł się w podobnej sytuacji jest w stanie to pojąć... Wszystkie marzenia, plany w jednej chwili zostały obrócone w niwecz, nie potrafiłem tego ogarnąć swoim umysłem, w żaden sposób pojąć dlaczego... dlaczego przez dwa lata byłem okłamywany, zdradzany przez osobę, która rzekomo mała być najbliższą osobą... Charakter mojej pracy powodował, że często wyjeżdżałem, nierzadko nawet na drugi koniec Polski, czasem za granicę i chyba to właśnie uśpiło moją czujność, nie zdołałem wcześniej zauważyć, że coś jest nie tak... Kolejne miesiące były traumą, psychicznie stałem się niemal wrakiem człowieka... Stan ten trwał przez kilka miesięcy, cierpiałem samotnie, w ciszy, nikomu nie zdradzając sytuacji w jakiej się znalazłem... było to dla mnie zbyt dużym wstydem i upokorzeniem aby dzielić się z kimkolwiek swoim cierpieniem... Nie zawsze jednak jest możliwe ukrycie takich emocji, czasami mamy je wypisane na twarzy choć nie każdy potrafi je odczytać... Trafiłem na Osobę, która potrafiła odczytać bezbłędnie... nawiązaliśmy nić sympatii, okazało się że Ania również jest "osobą po przejściach", znałem ją wcześniej z widzenia, pracowała w biurze jednego z naszych kontrahentów. Nie łączyły nas żadne relacje damsko-męskie, po prostu okazała się wspaniałym Przyjacielem... bardzo dużo rozmawialiśmy, pisaliśmy maile, smsy... Po pewnym czasie żona odkryła moją intensywną znajomość z Anią (chociaż nawet specjalnie jej nie ukrywałem) i co się okazało?? Nagle stała się bardzo o mnie zazdrosna (!), nagle stwierdziła że jej bardzo na mnie zależy, zdyskredytowała swój romans stwierdzając że to była jej życiowa pomyłka i że bardzo chce wszystko naprawić, chce dać drugą szansę naszemu małżeństwu... Zerwałem kontakty z Anią, nasze życie małżeńskie powoli zaczynało wracać do normy, jednak przez cały czas dręczyły mnie wątpliwości czy to nie jedynie dzięki rozbudzonej zazdrości żony... Nie czułem się dobrze... czułem się upokorzony, czułem się jakby ktoś podeptał moją godność... Tylko pozornie wszystko zaczynało wracać do normy... Pozornie, bo znowu stało się coś co postawiło moje życie w obliczu kolejnej wielkiej próby... Po kilku miesiącach los postawił na mojej drodze życiowej Kogoś... podobno naprawdę człowiek może się w życiu zakochać tylko raz... tylko wtedy gdy spotyka na swej drodze swoją Drugą Połowę... ja dopiero u progu czterdziestki zrozumiałem, że swoją Drugą Połowę spotkałem już bardzo dawno temu, w czasach szkolno-studenckich i największym błędem mojego życia było to, że pozwoliłem Jej wtedy odejść... Spotkaliśmy się po 17 latach... I to był jak grom z jasnego nieba... Wybuchła Miłość na nowo... ba, wybuchła ze zdwojoną, z potrojoną wręcz siłą... I tak to właśnie życie zakpiło ze mnie... nagle stanąłem po drugiej stronie... po stronie osoby, która zdradza... bo jak na ironię moja żona zaczęła dbać o rodzinę, o dom, nagle zapragnęła stabilizacji życiowej... stabilizacji... ze mną. Co za potworna kpina losu... ja zawsze starałem się być człowiekiem z zasadami, zawsze uważałem, że zdrada jest czymś podłym i nikczemnym... i oto stanąłem po drugiej stronie... Chwile spędzone z Joanną to Najpiękniejsze Chwile mojego życia... tylko ciągle zadaję sobie to retoryczne pytanie: dlaczego dopiero teraz??? dlaczego???? Pierwsze miesiące to stan absolutnej euforii... nie można było tego nie zauważyć... żona odkryła mój związek z Joanną... i wszystko odbyło się jak w lustrzanym odbiciu, tym razem to ona wpadła w traumę... starodawna mądrość, że kto mieczem wojuje ten od miecza ginie wypełniła się w stu procentach... choć nie tego oczekiwałem, nie jestem mściwym człowiekiem... postanowiłem jednak dać szansę małżeństwu... przecież jest syn, którego bardzo kocham... zerwaliśmy z Joanną... To był okropny ból... jakby ktoś chciał wyrwać mi serce... Joanna czuła to samo... nie wytrzymaliśmy i znów zaczęliśmy się spotykać... potem znowu się rozstawaliśmy i znowu wracaliśmy... O ile na początku był stan euforii, tak później już tylko coraz większy ból i świadomość że tak nie można żyć... nie można żyć w wiecznej konspiracji ukrywając swoje uczucia tak jakby były czymś złym, zakazanym... Ona mając już za sobą nieudane małżeństwo i będąc po rozwodzie, coraz bardziej zaczęła nalegać na to abym i ja się rozwiódł... I wszystko to dokładnie w czasie kiedy moja żona stała się niemal wzorową żoną i matką... Co za potworna ironia losu... Jednak to co tak naprawdę najbardziej powstrzymuje mnie przed rozwodem to mój syn... Czy potrafiłbym być szczęśliwy z Joanną jednocześnie pozostawiając swoje dziecko... skazując go na dorastanie w rozbitej rodzinie... odbierając mu siebie...??? czy spotykanie własnego dziecka jedynie w jakichś wyznaczonych dniach i porach wystarczy aby być dobrym ojcem???? Czy potrafiłbym dziecku spojrzeć w oczy???? I jednocześnie stać się dobrym ojczymem dla syna Joanny????Pytania które sam sobie zadaję tysiące razy... Tak bardzo kocham Joannę, tak bardzo chciałbym być z Nią... być z Nią na zawsze... do końca... A jednocześnie ta koszmarna wizja skrzywdzenia własnego dziecka... Czy potrafiłbym byc szczęśliwy??? No i żona, która deklaruje swoją miłość do mnie... Może nie powinienem tu wywlekać intymnych spraw ale... przecież nikt nie zaprzeczy że to też są ważne w życiu sprawy... seks z żoną czasami wzbudza we mnie niemal obrzydzenie, nie czuję właściwie pociągu do niej... natomiast bliskość z Joanną jest czymś tak cudownym, że wręcz nie do opisania... w tych momentach zupełnie zatracamy się w sobie... ale potem nadchodzi ból rozstania i powracające pytania bez odpowiedzi... Przecież tak się nie da żyć... wydaje mi się że znalazłem się w sytuacji bez wyjścia... cokolwiek zrobiłbym skrzywdzę kogoś... definitywnie rozstając się z Joanną skrzywdzę ją... a tęsknota za Nią chyba mnie samego zniszczy... rozstając się z żoną skrzywdzę ją, skrzywdzę własne dziecko a świadomość tego zniszczy mnie... nie wiem jak długo jeszcze to wszystko wytrzymam..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piz.da
wiesz.. Mialam podobny dylemat... Zostalam z rodzina i nie zaluje... Kazdy po jakims czasie ma wady i okazuje sie, ze wcale nie jest tak idealnie.. Czuje sie bezpieczna z moja rodzina..nie chce zaczynac tego samego z kims innym, by po czasie znow okazalo sie, ze jest tak samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chłopie jak seks z żoną jest obrzydliwością to po jaką cholerę z nią jesteś? Dla syna? Dupa zbita dzieciaki wyczuwają kiedy rodzice są nieszczęśliwi. Krzywdzisz i siebie i żonę i Joannę. Czy żona wie jak Ci z nią źle? Czy wie jak sie męczysz? Czy nie przeszkadza jej, że myślami jesteś przy Joasi? Myslę, ze marnujesz sobie życie będac z kobieta która nie kochasz. Grunt to szczera rozmowa z żoną. Jeśli byście rozeszli się w zgodzie to dziecko na tym nie ucierpi. Zycie jest tylko jedno, nie marnuj go

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oNnNnN
Jestem w bardzo podobnej sytuacji, byc z mezem i tworzyc przykladna rodzine " jak Bog przykazal" czy odejsc i byc ze swoja druga polowka, podobnie jak u ciebie z czasow studenckich? ja juz wybralam druga polowke... bo zycie mam jedno i bede walczyc o swoje szczescie- prawdziwe szczescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prafdata - ta oryginalna
Zgadzam się z przedmówcą. Powinieneś swoją żoneczkę olać natychmiastowo i nieodwołalnie. Ponieważ jest kurfą i zdradliwą sooką. Nie ma litości! Niestety - zachowałeś się jak ktoś zupełnie bez jaj bo w momencie odkrycia kurestfa żonusi był czas na właściwe kroki to znaczy spuszczenie jej wpyerdolu i posłanie kochasia do parku sztywnych lub w najgorszym razie na chirurgię urazową. A potem szybki rozwód z orzeczeniem winy kurfy. Przedtem winieneś jeszcze przejąć wspólne konta żeby kurfę zostawić gołą i bosą. Sądowi zawse można powiedz\ieć że się cała kasa rozeszła na hazard i prostytutki POD WPŁYWEM STRESU. Sąd zrozumie... :) No ale trudno - stało się. Jeszcze jednak możesz nadrobić i po prostu ją olać teraz. Dzieckiem się nie przejmuj. Dorastanie w rodzinie patologicznej (a taką masz teraz) to dla niego dużo większa trauma niż wasz rozwód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspaniała, Idealna Joanna nalega byś sie rozwiódł ?? To jakoś mi nie pasuje. Czy ona ma dzieci? Czy choć przez chwilę pomyślała o Twoim dziecku? Będzie tak, jak ktoś wyżej napisał: po jakimś czasie okaże się iż to tylko po prostu wybuch niespełnionej kiedyś namiętności, a po jakimś czasie każdy ma wady. Co wtedy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego ta Joanna namawia cie abys dla niej zostawil rodzine-syna.. Poszukuje ojca dla swojego dziecka? Zastanow się co jest wazniejsze kobieta czy dziecko.. Jestes mądrym męzczyzną.Nie ulegaj chwili i emocjom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiesz co @@@
nikt ci nie odpowie na pytanie co masz zrobic. Ty znasz siebie najlepiej i wiesz jak sie bedziesz czuł po podjetej decyzji. Podoba mi sie ,ze masz dylematy, ze jestes wrazliwy myslisz o swoiim dziecku. To dobrze o tobie swiadczy. Dopiero po latach okazzuje sie czasami czy podjete decyzje były słuszne czy nie. Postepuj według swoich priorytetów, zasad, charakteru. W kazdym razie poniesiesz skutki swpjej decyzji- ty równiez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, Joanna chce abym się rozwiódł i był z nią. Ja rozumiem zmianę partnera, powinno się być z tym kogo się kocha, to oczywiste... Ale czy można sobie "zmienić dziecko"??? To jest mój dramat, zostawić swoje dziecko i równocześnie stać się dobrym ojczymem dla innego... Chciałbym poznać opinie kogoś kto przez to przechodził.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No własnie zostawisz własne dziecko aby móc wychowywać drugie? Nie wyobrażam sobie tego. Miłość miłością.. ale rozsądek powinien być ważniejszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bla bla bla... Zostawisz żone i dziecko, żona odnajdzie na nowo miłość. A joanna wtedy też spotka miłość swojego życia... PIsze to bo tak naprawdę nie wiesz co moze cie spotkać... nie wiesz co sie stanie. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego zdradzaliście oboje... Były problemy których nie rozwiązaliście, ona nie była szczęśliwa, ty też nie byłeś... jak zostaniesz zżoną i niczego nie naprawicie wspolnie to ktos znowu zdradzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przeciez dziecka nie zostawias
to, ze sie rozwiedzesz(moze) z zona, nie znaczy, ze 'rozwiedziesz sie' z synem. On zawsze bedzie Twoim dzieckiem i przeciez zawsze o niego bedziesz dbal. Nie jestes szczesliwy w tym zwiazku, to sie rozstan i badz szczesliwy z Joanna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłość czy rodzina ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłość czy rodzina ??
Trudna sytuacja. Cokolwiek wybierzesz, ktoś będzie cierpiał. Z tego co piszesz jesteś dobrym ojcem, zależy ci na dziecku. Twój syn wchodzi w bardzo trudny okres dojrzewania. Będzie miał problemy sam ze sobą, a ty odchodząc do kochanki i jej dziecka jeszcze mu tych problemów dołożysz. Możesz go bardzo kochać, możesz go widywać jak najczęściej, ale po założeniu nowej rodziny nie będzie to już kontakt codzienny. Do tego może dojść trauma odrzucenia. Na codzień będziesz wychowywał obce dziecko, a twój syn będzie żył gdzieś z boku. Nie wiemy jaki stosunek do twojego dziecka ma twoja kochanka. W zależności od wrażliwości twojego dziecka oraz w jaki sposób przebiegnie cała ta szarpanina rozwodowa, w jego psychice zostanie mniejszy lub większy ślad. Gdyby twój syn był starszy, odpowiedz na twoje pytanie była by prosta - wybiesz miłość. Jednak w twojej sytuacji odpowiedz wcale nie jest prosta. W grę wchodzą nie tylko uczucia, ale i odpowiedzialność za dziecko które powołałeś na świat. Nie szukaj odpowiedzi na kafeterii. Tutaj wiele ludzi lekką ręką daje rady nie znając problemu. Tobie potrzebna jest poważna pomoc. Wg mnie powinienieś skontaktować się z dobrym psychologiem dziecięcym. Za jego pomocą będziesz mógł podjąć najlepsze dla siebie i twoich najbliższych rozwiązanie. Podejmij mądrą decyzję, abyś mógł się potem z czystym sumieniem cieszyć życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dla mnie jesteś
egzaltowanym gościem, nie mogę wprost czytać tych dziecinnych wywodów o wielkiej miłości, która jest co najwyżej wielkim zauroczeniem i chucią. Byłeś skrzywdzony, trafiłeś na kogoś głodnego uczucia jak Ty, kto w dodatku bez skrupułów wdała się z Tobą w romans. Gdzie ta miłość? Jeżeli by Cię kochała nie chciałaby byś rozbijał swoją rodzinę, nie chciałaby spotykać się z żonatym facetem. A ona po prostu szuka swojego leku na samotność, widzi, że jesteś naiwnym facetem ze skłonnością do romantycznych uniesień i widzi w Tobie dobry materiał na nowego tatusia. Ale gdzie Ty w tym jesteś? Może się okazać, że Ty jako żona Twoja zapłacisz za swoje decyzje, że Joanna okaże się nie być Aniołem zesłanym z nieba a człowiekiem z krwi i kości. Nie tylko żona winna była się starać odbudować małżeństwo, ale i TY. To praca wspólna. Nie dziwi mnie to, że się brzydzisz seksu z żoną jak z Joanną stworzyłeś sobie już w głowie idylliczny obraz rajskiego szczęścia. Ale to zawsze mija, zdobędzie Cię, porzucisz rodzinę i okazać się może, że nie wszystko wygląda tak jak to sobie wyobrażałeś, a wtedy może być za późno by ratować rodzinę. Weź się w garść mężczyzno i oprzytomniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wez pod uwage fakt
ze oddales zonie jej zdrade z nawiazka. Ona zrozumiala co moze utracic a ty jak widze fruwasz w oblokach. zauwaz, ze ta wypacykowana, cudowna i kochana Joanna, jak juz cie zlapie na meza i tatusia jej bachora to bardzo szybko moze zmienic sie w zrzedliwa, leniwa babe. zone juz znasz, byles z nia na dobre i na zle, znasz jej zle strony, wiesz jak wyglada po przebudzeniu, wiesz, ze potrafi byc dobra zona i matka. popelnila blad, zrozumiala, stara sie naprawic. Ty tez zrobiles jej dokladnie to samo. jestescie kwita. zastanow sie. Ta cudowna Joanna nalega na rozwod, zwiazala sie z zonatym facetem, niszczy rodzine innemu dziecku bo ma parcie by jej bachor mial dobrze i ona sama. gadanie o wielkiej milosci, uniesieniach... dzizas!!! ochlon chlopie i zrob bilans zyskow i strat. ja wybralabym rodzine, cos co znam, kocham i wiem czego sie spodziewac. napraw relacje z zona a o Joasi zapomnij, bo moze sie okazac najwiekszym bledem Twego zycia. pamietaj - one wszystkie sa kochane i wyrozumiale, daja boski seks, sa zadbane i pachnace... do czasu, az zlowia rybke na haczyk.. zycze podjecia slusznej decyzji, choc jak dla mnie to nawet nie ma o czym myslec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozlane mleko
"wydaje mi się że znalazłem się w sytuacji bez wyjścia... cokolwiek zrobiłbym skrzywdzę kogoś..." Zgadzam się z drugą częścią Twojej wypowiedzi. Rozszerzając ją o fragment: jeżeli nic nie zrobię to też skrzywdzę. I przestań się tym zadręczać. Nie analizuj tego czy krzywda jaką robisz WSZYSTKIM wymienionym przez Ciebie osobom będzie trochę mniejsza dla jednych a większa dla innych, jeżeli zrobisz tak czy inaczej. I czy to, że krzywdzisz jest efektem tego, że zostałeś wcześniej skrzywdzony, czy też może dowodem na to, że jesteś ZŁYM CZŁOWIEKIEM. W sytuacji podobnej do Twojej żyje wielu ludzi. Czy są skurwysynami, łobuzami, zaślepionymi, niedojrzałymi, nieodpowiedzialnymi gówniarzami (można dopisać tu wiele jeszcze innych epitetów)? Otóż nie. Spotkało ich w życiu coś, co jak wydawało się im kiedyś może spotkać tylko innych ludzi. Bo JA przecież taki nie jestem. Wracając do pierwszej części zacytowanego zdania, uważam, że sytuacja wcale nie jest bez wyjścia. Wręcz przeciwnie, ma zbyt dużo wyjść i stąd Twój problem. Pozostawienie wszystkiego po staremu też jest wyjściem. Czegokolwiek nie zrobisz, zawsze będziesz się zastanawiał, czy nie mogłeś tego zrobić lepiej. PRZESTAŃ SIĘ TYM ZADRĘCZAĆ. Nie kalkuluj kogo warto (kogo powinieneś) ratować, a kogo pogrążyć. Nie uratujesz wszystkich, nawet jeżeli oddasz swoje życie. Twoim OBOWIĄZKIEM jest ratowanie SWOJEGO życia. I tylko w miarę możliwości minimalizowanie strat innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość epilog, jaki ?
Jak postąpiłeś ? Poszedłeś za głosem serca ? Minął już ponad rok. Taki dylemat ma mój mąz, a i wiekowo jest podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no cóż.........
Ja się rozwiodłam, bo ile można czekać aż facet zdecyduje, czy chce być ze mną, czy z kochanką? Kilka miesięcy po rozwodzie stwierdził, że popełnił największy błąd życia, ale czasu juz nie da się cofnąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×