jestem jedza i przsadzam czy jednak nie?

jestesmy razem ponad 3 lata. przez rok duzy kryzys. niedawno wydawało mis ei ze niego wychodzimy rozmowy itp. zawsz widywalismy sie tylko w weekendy. gdzies 2 razy w tyg. osd jakieis 6miesiecy baa od prawie roku pracuje na nocki wiec tym bardziej spotkania n atyg nie wchodza w rachube. milczałam. widzielismy sie w piatek. w sobote mielismys ie zobaczyc ale on nie obudzil sie wieczorem . sama dzwonilam zapytac o co chodzi. ale ok nic sie nie dzieiej. obiecał ze dzisiaj sie zobaczymy. czekam do 17- nic . ja ze nie mam kasy na koncie chwilowo dwa ze uwazam ze pow czorajszym to on powinien sie pierwszy odezwac wiec milczałam. ale nie wytrzymałam i zadzwonilam. na pytanie dlaczego sie od rana nie odzywa usłyszała rozbrajajace " a nie pomysllem nawet o tym" twrerdzil rozniez ze ma rodzinkie biesiaduje . jego ton by wyraznie opryskliwy. znam go na tyle zeby wiedziec, ze mowil to z zwyzszoscia w glosie. zabolało mnie to zrobilam mu awanture. napisałam mu rozniez ze stracilam nadzieje ze sie kiedykolwiek jeszcze dogadamy. on pewniego dnia jakies 2 lata temu stwrdzil ze byl dla mnie za dobry i od tej pory uwielbia pokazywac swoja wyzszosc. nie pokazuje publicznie uczuc itp. nie mam juz sil czasem mysle ze przesdazam a czasem..ehhh

to co sama napisalas zrozumialas cos?

nic nie zrozumiałam. Mnie denerwuje jak ktoś olewa moje zdanie. A on tak zrobił. wiele mu wybaczyłam..chociaż nawet nie przeprosił..newsy o ślubie, 2 wywiady bardzo raniące mnie, potem szparę w zębach.. chyba jestem iditką...:(

wiem jestem kertynka ze jeszcze z nim jestem