Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

martyna27

Jestem w kropce.Przeczytaj proszę.

Polecane posty

Tak jak w temacie,jestem w kropce.Mam 27 lat, jestem w związku ze starszym od siebie o 10 lat mężczyzną, który ma za sobą nieudane małżeństwo ,równie nieudany związek.Do tego dochodzą przejściowe problemy w firmie.To wszystko spowodowało,że do jego życia wdarł się ból egzystencjalny, strach przed przeszłością.Znamy się od 3 lat, od listopda jesteśmy parą.Wtedy też udał się do specjalisty.Były kolejne wizyty, ale problem pozostał.Zmiana specjalisty,problem nadal .Rozmawiałam z nim ,byłam pomocną dłonią, zawsze wyrozumiała ,cierpliwa.Bywały lepsze i gorsze dni,teraz każde kolejne są coraz gorsze.Zamknął się w sobie, unika rozmów o sobie,tracę z nim kontakt.Niczego nie jest dzisiaj pewien, nawet tego czy mnie kocha, oprócz tego ,że ma problem z którym tylko on w jakiś sposób może sobie poradzić.Chcę być z nim na dobre i na złe,ale musimy to przetrwać.Nie wiem jak do niego trafić,jak mu pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka kropce
Hmm... kiedyś jak byłam młodsza to myślałam, ze rozmowa, szczera rozmowa, dobre chęci, załatwi wszystko... niestety:( Nie wiem jak z nim rozmawiałaś, ile razy, jakich argumentów uzywalaś... i pytanie podstawowe: czy mimo tego wszystkiego czujesz się kochana, czy Ty go kochasz (choć po tym, co robisz dla niego, to oczywiste:) ) czy wiesz jak on zapatruje się na przyszłośc z Tobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dałam i daję z siebie wszystko.Niekiedy jest ciężko, bo mam wrażenie ,że mimo tego dobra ,które chcę mu dać natrafim na opór. Tak jak napisałam -on dzisiaj niczego nie jest pewien, boi się przyszłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka kropce
A co on robi dla Ciebie, czy jest oparciem, czy jest z Tobą w trudnych chwilach, czy docenia Cię w jakikolwiek sposób? Moze Ty masz tak, ze chcesz na siłę to ciagnąć, oszukujesz się, a on potrzebuje terapeuty i nie ma to nic wspólnego z miłośćią? Przepraszam za dosadność, ale kiedyś, dawno, moja parę lat starsza znajoma spotykała się z takim "wrakiem" . Był w separacji z żona, nie mieszkał z nia, ona ponoć cały czas kochała kogoś innego... nieważne... i ta moja koleżanka byla taką terapeutką, matka Teresa i organizatorka wyjść... kochała go, była przy nim, a on po roku, czy więcej wrócił do zony, bo okazało się, ze kochał ją cały czas... Czasem nie warto tak poświęcac się bez reszty, zatracać siebie... Jestes młoda, nie pogrążaj się... ja swoja miłośc znalazłam po 30-tce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dlaczego wy same
kobiety szukacie dla siebie facetów z problemami i do tego starszych ? Podbieracie ich dla siebie,nie raz rozbijacie rodziny by osiągnąc swój cel, ale czy warto ? Facet łasi sie na łatwy kąsek, decyduje się na romans ale przychodzi moment,że chce się z takiego układu wycofac,bo uznaje że rodzina jest ważniejsza a kochanka nie daje mu nic więcej niż daje mu żona. Nieraz następuje "bęc " i wszystko wychodzi na jaw ! Żona nie chce już byc ze zdradzającym ją mężem ,następuje rozwód a facet nie potrafi się z tym pogodzic. Wiąże się raz z tą raz z inną, w każdej szuka czegoś co miała jego żona, nie odnajduje i związek za związkiem się kończy . Tobie autorko radze nie trzymac się z całej siły przy tym facecie, znajdz kogoś innego,kogoś kto pokocha ciebie a nie będzie tylko zagłuszac pustki przy tobie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasami mam takie wrażenie jakbym ciągnęła ten związek na siłę,ale z drugiej strony ,gdy słyszę,gdybym nie chciał być z Tobą to bym Tobie powiedział, to wszystko tłumaczę sobie jego problemami.Staram się oddzielać uczucie ,które nas łączy od jego problemów ,żeby mieć motywację ,ale wiesz jak to jest,to prawie niewykonalne. Był opiekuńczy, dobry,troskliwy,ale przyszedł taki dzień,że teraz tylko tak go wspominam.On sam twierdzi ,że nie wie co się z nim dzieje.Nie chce wbrać się do specjalisty, u dwóch już był,to nic mu nie dało,jest zniechęcony.Co mam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka kropce
Martyna, głupio zabrzmi, ale ODEJDŹ...jego mówienie, ze gdyby nie chciał z Tobą być to odszedłby jest niepoważne. Wie, ze na Ciebie zawsze może liczyć, więc jest z wygodnictwa, ze strachu i innych pobódek, ale nie z miłości, bo gdyby tak było to choć trochę liczyłby się z Tobą, z tym co czujesz, z tym, ze Ci ciężko z tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka kropce
i jeszcze jedno: Czy Ty boisz się że zostaniesz sama i jest to jeden z powodów dlaczego z nim jesteś? a co na to Twoi przyjaciele, rodzina, czy w realu tez dzieliłas sie z kimś swoimi wątpliwościami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mam na tyle siły,nie mogę tego zrobić.Gdy zrobię już wszystko żeby mu pomóc i to w ogóle nie drgnie dopiero wtedy o tym pomyślę.W przeciwnym przypadku będę się zadręczać-mogłam to zrobić ,a nie zrobiłam itd.Co mam zrobić?Udać się do specjalisty , nakreślić jego sytuację ,poprosić o radę?Co mi innego pozostało?Dać mu czas, może w samotności doceni wiele rzeczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie boję się tego ,że zostanę sama.On jest moją wielką,wymarzoną miłością i buntuję się przeciwko temu ,żeby oddać ją walkowerem.Ludzie potrafią tak długo o siebie zabiegać,a tak szybko wycofywawać się ze związków.Jestem inna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
z autopsji wiem, ze czlowiek sam musi sobie pomoc. Sam musi sprawić, żeby mu się CHCIAŁO chcieć... i mysle, autorko, ze to taka syzyfowa praca. Jemu jest tak wygodnie, niby wie, ze powinien sie zmienic, ze powinien zmienic swoje zycie , ale - skoro ma kobiete, ktora go kocha, skoro -nadal z nim jest, to z wygodnictwa nic nie zmienia. Nie prawda jestt, ze wystarczy zdac sobie sprawe, ze cos jest nietak. Mowie, ze wiem, z autopsji, bo sama kiedys mialam podobny problem- pare zwiazkow, oni w koncu niewytrzymywali - tlumaczylam sobie, ze trafialam na drani. Oszukiwalam sama siebie, ze to niemoja wiana, chociaz gdzies tam wiedzialam, ze jednak ja doprowadzalam do rozstania, bo ilez mozna tak zyc, jak ty, autorko ( po czasie wcale im sie nie dziwie). W koncu trafilam na kogos, ktos obudzil we mnie sily, do zmiany siebie i swojego zycia. Na dzien dzisiejszy, mam za soba pare zmian ( od prawdziwego zwiazku, przez zmiane wygladu do malego awansu ). Zaufaj mi , autorko- to tracisz czas- jemu nawet nie chce sie zmienic. I niewazne ile tych psycholoow bylo, jak sam sie za siebie nie wezmie, ty NIC nie osiagniesz, pewnego dnia obudzisz sie i stwierdzisz , ze zycie przeplywa Ci przez palce. Bedziesz zla na siebie, na niego. A wtedy bedzie juz za pozno. Mysle, ze powinnas postawic mu ultimatum. To tak, jakbys kupowala alkoholikowi butelke, i ukrywala wszystkie jego bledy- wspoluzaleznienie ... Trzymaj sie dziewczyno... pamietaj, ze zaslugujesz na to, zeby czuc sie kochana, zebyy wiedziec , ze jestes dla kogos calym swiatem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka kropce
On jest Twoją wymarzoną miłością... a Ty jego? Martyna, proszę Cię... pomyśl o sobie, bo miłośc to nie droga przez mękę... w końcu będzie tak, że Ty to skończysz, bo juz nie będziesz miała sił, spotkasz kogoś i zacznie się identyczna sytuacja jak teraz z ta tylko róznica, że to Ty będzie zraniona, zagubiona i będziesz potrzebowała wsparcia... Ja tez kilka razy myslałam, że to własnie to, że w końcu trafiłam na miłośc swojego życia... okazywało się, ze nie i kończyłam, bo wiem, że gdyby to było TO, to nie miałabym takich dylematów, nie czułabym się tak zagubiona, nia miałabym wrażenia, ze tylko ja daję z siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
albo w koncu cos robi , albo papa... proste. aha,chcialam powiedziec, ze depresja, to powazna choroba. I moze prowadzic do samobojstwa,dlatego nie nalezy jej tak calkiem ignorowac. Ale mnie sie wydaje, ze on po prostu slaby psychicznie len jest ( tak jak ja bylam)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do martyny
Przeszłam co ty. Ten probelm egzystencjalny toczył mojego partnera niczym rak. Byłam wykończona psychicznie. Po kolejnym spotkaniu powiedziałam dość. Zreszta on pierwszy powiedział koniec, ale ciagle chciał miec ze mna kontakt. Powiedziałam dość i zaprzestałam kontaktu, a było mi tak trudno i ciężko,ze chyba tylko rozumiesz co czułam. Po tygodniu zadzwonił, posypał sie w drobny mak, płakał, mowił, milczał to znowu płakał i znowu mówił. Moje odejscie jego zawróciło. Czasami Martyno nalezy podejmowac drastyczne decyzje, które albo cos zmienia albo nie. Ja nie miałam nadziei na jego powrót, ale dłuzej nie mogłam tkwic w tym zawieszeniu. A potem okazało sie ,ze moja decyzja tak nim wstrząsneła,ze wrócił do zywych. A teraz jestesmy szczeswliwa para.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka kropce
a jaki macie plany na przyszłość? mieszkacie razem, chcecie mieszkać? Ultimatum to sobie postaw:) Do kiedy wytrwasz, co jeszcze musi się stać, żebyś odeszła? Co z tego, że zabiegał 3 lata jak teraz doprowadza Cię do takiego stanu? I powtorzę pytanie: w realu radziłas się kogoś, co na to przyjaciele? Co oni radzą, podpowiadaja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
dokładnie - taka terapia 'wstrząsowa'. Czasem trzeba osiagnąć dno, żeby się obudzić i wrócić do świata żywych. Rozumiem Ciebie autorko , znam też jego ból i zniechęcenie, ale innej możliwości nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
skoro byl w stanie zabiegac tyle czasu , jest w stanie kochać i mialabys szanse byc z nim szczesliwa- ale nie w obecnej sytuacji. Powtarzam- on sam musi sobie pomoc, sam musi znalezc w sobie sile by cos zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli mam podjąć radykalną decyzję?W sumie masz rację albo coś pójdzie albo nie.Tylko nie mogę sobie poradzić z myślą,że mam opuścić kogoś kto potrzebuje pomocy(nieważne ,że ją odrzuca).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dooo
Związek dwojga ludzi powinien być oparty na partnerstwie, wzajemnym zaufaniu, szczerości, kroczeniu tą samą drogą, mówieniu o wszystkim- to taki ideał. W życiu, niestety, żadko tak bywa. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie- czy nam to wystarcza, odpowiada? Jeżeli nie, to może czas się wycofać? Jeżeli partner nie widzi w nas przyjaciela, powiernika, nie zwraca na nas uwagi, nie pokazuje, że kocha. Ale z drugiej strony tak trudno odejść, zostać samą, szczególnie, gdy nie ma się alternatywy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzie Ty znalazłaś siłę?On stara się o tym nie myśleć,robi wszystko ,by zagłuszyć ten ból, te dylematy.Nie wiem czy to dobrze.Powiedział ,że boi się przyszłości, nie wie czy mnie kocha.Też tak miałaś?Też tak się pogubiłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
spotykałam w życiu naprawde wspaniałych mężczyzn, ale dopiero przy męzu czuję sie prawdziwą kobieta- mężczyzna musi sprawić by kobieta czuła sie dobrze z nim, musi byc dla niej wsparciem, dbac o nia, i przede wszystkim ja szanowac. Ktos kiedyś powiedział ze milosc tp szacunek, podziw i pozadanie. I dla mnie to jest definicja mojego zwiazku. A ty autorko ? Pamietaj, ze jak kazdy zaslugujesz na to by byc szczesliwa .... zycze duuuuzo sily... i mam nadzieje ze jakos sie ulozy. Ale nie mozesz dluzej trwac w takim zwiazku, on nie moze dluzej zyc w stagnacji a moze twoje odejscie pomoze mu zebrac sily

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opiekował się mną , był czuły, mogłam zawsze na niego liczyć,ale przyszedł taki dzień ,że zabrakło tego.On sam nie wie co się stało.Rozmawialiśmy o tym.Gdyby tego nie było , nie trwałabym w tym związku.Teraz tego nie ma i winę upatruję w tym ,że ten strach przed przeszłością powoduje,że on nie wiem czy chce z kimś być,boi się tego co go dwukrotnie w życiu spotkało i co go tak zabolało.Tak to interpretuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
a co na to psycholog?? kazdy czuje jakis strach przed nieznanym, a przyszlosc jest nieznana. Ja tez balam sie ze maz mnie zostawi, dlatego zostawilam po paru tygodniach, troche wycierpielismy, ale na dzien dzisiejszy niewyobrazam sobie zycia bez niego , i wiem, ze zawsze bedziemy razem. kocham i jestem kochana. Oczywiscie, czasem zdarzaja sie jakies nieporozumienia, czasem czuje np. ze przez prace mnie zaniedbuje, ale nie jest to tak nasilone jak u ciebie, autorko. Naprawde powinnas dac sobie spokoj, odejsc, nie wiem... i wierze w to, ze jak ktos komus jest przeznaczony to chocby po 20 latach beda razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lekarz nie stwierdził żadnego zaburzenia psychicznego.Powiedział po wysłuchaniu jego historii,że jest wrażliwym człowiekiem.Brał leki.To nic nie pomogło, były skutki uboczne.Myślisz ,że tylko moje odejście może tchnąć w niego życie?Proszę pomóż mi w to uwierzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
Martyna, ja mowie tylko jak bylo ze mna. Nie bylam u psychologa, chociaz moj byyly mnie do tego zmuszal, bylo mi wszystko jedno, niby wiedzialam, ze jest zle, ze stagnacja, ze dluzej tak nie moze byc. Nie chcialo mi sie nawet zorganizowac porannego mycia zebow, moj byyly narzekal, ze nie ma wsparcia, ze nie kocham, ze mam w dupie jego i nas, ze nic nie robie zeby sie zmienic, ze jestem zimna itp. A mnie sie nawet nie chcialo nic z tym robic, oczywiscie wiedzialam, widzialam moje bledy, ale liczylam ze jakos to bedzie. I tak bylo w kazdej dziedzinie zycia. Przytylam 15 kg, nie chcialo mi sie wyjsc z domu-i tkwilam na stanowisku, ktore nic mi nie dawalo. W koncu powiedzial PAS i mnie zostawil. Prosilam, blagalam. Byl nieugiety. Potem poznalam mojego meza. I nie wiem, czym to bylo spowodowane ( wiadomo jest, ze po miesiacu , dwoch znajomosci takie rzeczy jeszcze nie sa widoczne) postanowilam sie zmienic. Poprostu, zadbac o niego, pokazac ze kocham, i przesttalam bac sie przyszlosci, bac, ze mnie zostawi, ze zostane sama ( po rozstaniu z moim eks budzilam sie w nocy i plakalam, bo myslalam ze nigdy nikogo nie spotkam). Moje zycie nabralo sensu, poszlam na studia ( bardzo chcialam, ale jakos tak,odkladalam na pozniej) zrobilam prawo jazdy, zawalczylam o maly awansik i wyszlam za maz. Pewnego dnia po prostu powiedzialam sobie DOSC. Ja jestem taka osoba, ze nikt absolutnie mnie do niczego nie zmusi. Pochlanialam mase slodyczy, ludzie zwracali mi uwage, a ja w tym momencie w ktorym przestali gadac otwieralam batonika. Nie bylam gotowa. Wiedzialam, ze to zle, ale nie bylam. Na dluzsza mete, takie zachowanie jest nieskuteczne- wspoluzaleznienie. On wie, ze bedziesz przy nim, i nawet nie chce mu sie nic zmieniac, bo i po co ? jest dobrze tak ja jest, tty mu wspolczujesz, robisz dla niego wiele, on nie musi, bo przeciez on ma depresje , on sie boi i widzi wszystko w ceimnych barwach.... nie, nie moja droga. Nie powinnas na to pozwolic. Nie wiem,czy to ma sens, czy bedziecie razem, czy on sie zmieni, ale jestem pewna , ze takie zycie, to jak hibernacja. I wszystko jest lepsze od tego. Trzeba cos robic, najgorsze jest pozostawac w miejscu i byc neiszczesliwym, niejako - na swoje zadanie. Wiem, ze to trudne,ale innej mozliwosci nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Być może masz rację ,że moja ciągła obecność przy nim powoduje to,że on nie ma mobilizacji dla kogo zmienić się .Będąc w poprzednim związku szukał pomocy u partnerki,zapytał ją czy pomoże mu,a ona na to- nie wiem.Ja wiem ,że tak.Tylko on już nie pyta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×