Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

martyna27

Jestem w kropce.Przeczytaj proszę.

Polecane posty

Gość droga autorko .....
rob to co kaze serce. Nie wiem, czy zawiesic, czy calkowicie rezygnowac. To zalezy od Ciebie, od niego, jak sie sprawy potocza. Rob cos dziewczyno, bo zamrnujesz zycie. Pobierzecie sie,po jakims czasie poczujesz sie nieszczesliwa, niekochana znajdziesz sobie kogos, czy nawet nie ale w myslach bedzie ktos inny i po co wam to ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serce każe działać,ale to głowa podpowiada jak ,a tu mam mentlik.Lepiej zawiesić znajomość ,ale być ze sobą czy zakonczyć ją ,dać mu czas, nowe życie i aby w tym nowym życiu odnalzał mnie drugi raz?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znowu wracamy
chora toksyczna milosc jaki byk Twoj dom rodzinny ??? ojciec ???? znalazl sobie kochanke,wzial Cie na litosc.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przechodziłam to samo
Martyna bylam w dokladnie tej samej sytuacji. Moj partner byl 11 lat starszy, ja mam 26lat. To co opisujesz.. dokładnie jakbym widziała nas. Odeszłam. Nie dalam rady byc dłuzej mezczyzna w tym zwiazku. To ja musialam znosic, wspierac, sluchac.. nie dostajac nic w zamian. I nie to, ze sytuacja trwala kilka tygodni. On nie potrafil sie ogarnac przez pol roku, a ja... nie mialam juz dluzej sily byc cierpietnica. Bolalo dosc dlugo, ale teraz jestem szczesliwa i wiem, że odchodząc zrobiłam dobrze. Jednak Ty rob tak jak podpowiada Ci serce. Tylko pamietaj przy tym, że bedąc z kimś nie wolno zapomnieć o sobie. Nie o to chodzi aby tylko dawać. Tak nie wygląda miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udanda
Niestety to racja, że jak ktoś nie chce zmienić swojego życia dla siebie to nie zrobi tego dla drugiej osoby. Zakochanie, druga odpowiednia osoba może być iskrą, impulsem dodającym siły do zmian, ale zmian na jakie się świadomie dla siebie decydujemy. Autorko piszesz, że Twój mężczyzna bardzo przeżywa poprzednie związki. Ale to co Ci o nich opowiada, to tylko jego relacja, nie wiesz jak to wyglądało z drugiej strony. Poprzednia kobieta podobno mówiła, że nie wie, czy chce mu pomóc, ale on przy niej trwał, umartwiał się i teraz długo przeżywa rozstanie. Wierzy pewnie, że gdyby ona mu chciała pomóc byłoby inaczej. Ale to nie prawda, nie możesz mu w to wierzyć. Z prostej przyczyny - jesteś teraz Ty o którą walczył przez 3 lata, pokochał, chcesz mu pomóc i co? On nadal wynajduje sobie powody do umartwiania. Wnioski wysnuj sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy to jest chora,toksyczna miłość.Może tak to wyglada, ale ja sama dojdę do tych wniosków dopiero po czasie. Mój dom rodzinny?Tata? Nigdy nie miałam z nim kontaktu.Fizycznie był,emocjonalnie go nie było.Wiecznie niezadowolony,nie szanował mamy ,mojej siostry i mnie.Czasami bił ,wyzywał,odnosił się z pogardą i wyższością.Swoją rolę w domu widziała jako tego co rządzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do udandy. Gdy usłyszał od niej ,że ona nie wiem czy mu pomoże,to był początek końca ich związku.Z jednej strony się nie dziwię,bo jak być ze sobą to nie tylko na dobre.Z drugiej jednak,nikt nie jest w stanie stwierdzić,że może komuć pomóc.Można chcieć pomóc,pomagać,ale wynik tych działań to składowa wielu czynników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko .....
ja naprawdę nie widze innego wyjscia z tej sytuacji niz tylko odejsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój wachlarz pomysłów wyczerpuje się powoli.Były przebłyski słońca,ale na krótko.Zapytam go co myśli o tym abyśmy tym razem oboje udali się do specjalisty albo ja sama z jego historią.Jeśli pomysł mu się nie spodoba ,pozostanie mi jedno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udanda
"Gdy usłyszał od niej ,że ona nie wiem czy mu pomoże,to był początek końca ich związku.Z jednej strony się nie dziwię,bo jak być ze sobą to nie tylko na dobre." Oczywiście. Na początku ich związku wszystko było dobrze, więc niepotrzebne były pytania czy ona mu pomoże. Na początku waszego związku też było ok. Na końcu ich związku ona nie wiedziała czy mu pomoże - pozostaje pytanie dlaczego. Teraz Ty jesteś w podobnej sytuacji, z tymże chcesz mu pomóc, ale zastanawiasz się czy będziesz w stanie. Moimi zdaniem wspólne wyjście do specjalisty to dobry pomysł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja dzielnie trwalam
przy meżu 11 lat,wspieralam,cuda robilam by pomoc mu w klopotach w ktore sam sie wpakowywal.nie byl w stanie sie odwdzieczyc,zmadrzec,popelnial wiele bledow...oprzytomnial,jak postanowilam odejsc..przemiana o 180 stopni,dojrzal.byc moze nie do konca ale w koncu dostrzegl co tak naprawde jest najwazniejsze.sprobuj moze tej metody,niech nim cos potrzasnie,niech sie sam zastanowi,ze klopoty w firmie to nie koniec swiata,a wasz zwiazek to to na czym wspolnie powinniscie budowac przyszlosc.jesli jestes na to gotowa sprobuj ,odejdz,lecz czuwaj tez nad nim....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odejdź i czuwaj...Jak mam czuwać?W tym radykalnym posunięciu widzę ostatnią szansę ratunku naszego związku,albo pójdzie dalej albo nie.Jak powiedziałaś o tym mężowi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udanda
Więc może sama udaj się do specjalisty. Choć nie wierzę w cudowne rady psychologów, to na pewno opowiedzenie całej historii od początku do końca pomoże Ci samej wszystko sobie poukładać w głowie. Jak wyobrażasz sobie swoje życie i związek za rok, pięć lat? Jaki związek by Ci dał szczęście? ile jeszcze możesz z siebie dać i czekać? Ja sama teraz jestem w sytuacji w jakiej myślałam, że dzięki swojemu dużemu doświadczeniu się nie znajdę. Wiedziałam wcześniej, że zakochanie, zauroczenie to stan w którym druga osoba się zmienia i postępuje w sposób często odmienny niż na co dzień. Dlatego warto coś wiedzieć o tym jak druga osoba zachowuje się w stosunku do rodziny, przyjaciół, jakie miała poprzednie związki i dlaczego się tak zakończyły - bo to samo może spotkać i mnie. Hehe, a mimo to nie uratowało mnie to od błędu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do udandy. O jego podejściu do rodziny,przyjaciół,czy nawet pracowników wiele wiem.Wychodzi na to ,że jestem ze złotym człowiekiem.Może jest i złoty ,ale nie jest jak w złotej klatce.Ranimy najbliższych,często nieśawiadomie i złty człowiek też tak niestety potrafi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja dzielnie trwalam
porozmawiaj z nim jeszcze raz,lecz pewnie nic do niego nie dotrze...pokaz mu pozew o rozwod,nie musisz go przeciez skladac,sprawdz jaka bedzie jego reakcja,moze wyprowadz sie na jakis czas z domu,sama juz nie wiem,musi to byc wiarygodne,aby nim wstrzasnelo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteśmy tylko parą,więc nie będzie pozwu rozwodowego.Pomieszkiwałam u niego, z moich rzeczy została tam tylko poduszka.To inna historia jak do tego doszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja dzielnie trwalam
w takim razie zniknij nagle z jego zycia,tak poprostu,nie dzwon do niego,nie odbieraj telefonow,nie chodz do niego,sprawdz czy zauwazy to,ze cie nie ma w jego zyciu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już od jakiegoś czasu znikamy ze swojego życia.Nie będę z nim wałkować już tematu jego problemów, mogą być rozmowy typu srutu tutu pęczek drutu.Może moje ciągłe pytania jak się czujesz, jak tam w sercu, co z Tobą zatruwały mu dodatkowo życie.Może trzeba nam odpocząć od siebie ,odejść ,by do siebie wrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą dzwoniłam i taka rozmowa miała miejsce-srutu tutu pęczek drutu.Zobaczymy co będzie dalej,życie zweryfikuje. Powiedz mi jak to jest możliwe,że on nie wie czy mnie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja dzielnie trwalam
no coż,moze byc i tak...tym bardziej,ze teraz sam nie wie czy Cie kocha.tym bardziej powinniscie sie rozstac,a moze wtedy on doswiadczy czego tak najbardziej pragnie...moze to bedzie dla niego swoista droga,moze w tej rozlace znajdzie jakis sens i wyjscie z kryzysu.to czy TY tez tam bedziesz,nie zalezy juz od Ciebie,Ty zrobilas wszystko dbajac o niego,pozostaw decyzje jemu...to nie stanie sie tak z dnia na dzien,nieraz do takich decyzji dojrzewa sie pomalu,a bywa ,ze pod wplywem straty waznej osoby,odkrywamy ,ile ona dla nas znaczy....wtedy bedzie dla was szansa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udanda
Sama widzisz, po tym wszystkim, że to zmierza do końca. W związku nigdy nie może być tak, że to tylko jedna strona się stara, druga też musi się postarać. Może się to zakończyć w ciszy jak powoli zrezygnujesz, dalsze wasze rozmowy będą o niczym i będą coraz rzadsze. Albo nie w ciszy tylko Ty powiesz, że to koniec, bo on się chyba na to nie zdobędzie. Życzę siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tego aż nie chce się pisać ,żeby szansę upatrywać w rozłące,ale cóż może wszystko się wyciszy,uspokoi, a jego problemy zmienią rozmiar oby na mniejszy :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udanda
E tam, od razu mądre jesteśmy. Wypraszam sobie! Przecież napisałam, że jestem w podobnej niezbyt mądrej sytuacji. Myślałam też, że wystarczy, że facet jest dobry, złoty, inteligentny, mówi, że kocha. A jak się okazało podstawą jest żeby był obok i chciał być ze mną. Też mam teraz coraz rzadsze rozmowy o niczym. Na plus dla mnie jest jedynie to, że powoli to wszystko doprowadziło do tego, że uczucie we mnie wygasa i w tym tygodniu mu powiem pewnie, że może sobie darować dzwonienie do mnie. No i jeszcze poczucie humoru mi wraca, choć wieczorami bywa trochę gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pisz mi nic o wieczorach.Moje to udręka.Płaczę, rozpadam się na milion malutkich kawałeczków,po to ,by rano wstać i kolejny raz reanimować związek na którym mi zależy.Nie potrafię zobojętnieć,bo myślę o tym,że te jego problemy rzutują na wygląd naszego związku, gdyby to wynikało z czegoś innego pewnie nie miałabym żadnych rozterek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udanda
Czy mężczyzna, który kocha kobietę by na to pozwolił? Zresztą jesteście obydwoje dorośli a wasz związek zmierza do niczego. Może pozwól zaistnieć tej ciszy i sprawdź jak to będzie jak telefony będą coraz rzadsze i przestaniesz się starać? Może potrzebujesz jeszcze kilku tygodni i morza łez wieczorem, żeby dostrzec, że to koniec? Ja jestem w miejscu w którym widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz ja jestem z tych u których nadzieja umiera ostatnia.Wierzę w lepsze jutro,dlatego jestem w tym związku.Ciężko podjąć taką decyzję.Muszę trochę ochłonąć.A widoczność u mnie to zerowa.Taka mozaika.Miałaś też tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×