Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość joasiap84

podział moje, Twoje w związku

Polecane posty

Gość leniwa pracownica
do asia 74 00 co to zanczy DDA?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
Ja wiedziałąm prze slubem że ma długi tylko nie wiedziałam jakie. Z naszych wyliczeń ile on zarobi wychodziło, że po spłaceniu wszystkich jego zobowiązań zostaje jeszcze ok. 1000 zł na dom. Po spłacie kredytu i komornika będzie nam sie wiodło juz całkiem niexle ale to za jakies 3 lata. Tymczasem samochód zaczął sie psuć doszły jeszcze jakieś drobne długi które trzeba było spłacic natychmiast no i pojechalismy na dość wypasioną podróz poślubną ktora pochłonęła mnóstwo pieniedzy. Jak wychodzimy za mąż myslimy perspektywicznie, tylko że teraz przez te 3 lata musze dbać o swoje. Na szczęście mąż nie jest skąpy, wręcz rozrzutny jak ma pieniądze to zaraz zaprasza mnie do restauracji, kupuje prezenty. To ja muszę trzymać naszą kasę żeby na wszystko starczało. Nie ma tez mowy o żadnym upowaznieniu do konta - wystarczy że zna pin, ale karty mu i tak nie daję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
DDA- dorosle dziecko alkoholika.Wiaze sie z tym np.zanizenie poczucia wlasnej wartosci.:( Mam nadzieje,ze ktos odniesie sie do mojej poprzedniej wypowiedzi. Moze mi to pomoze ,mam problemy z ocena sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niusia777
do Asi 7400 ja tez mieszkam za granica ponad 20 lat,moze bede mogla Ci pomoc moim "doswiadczeniem zyciowym"...odezwij sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joasiap84
oboje pochodzimy z podobnych finansowo rodzin, może różnica jest w tym że jemu rodzice nic nigdy nie dali nie pomogli, z mojej strony coś pomogli, np kupili wypoczynek na gwiazdkę, dali mi na studia, raz mi powiedział, że ja nic nie dostałem od swoich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
Dzieki niusia 777.Mi chodzi o obiektywna ocene sytuacji.Gdzies z pewnoscia popelnilam blad ?Bylam za dobra.? sama juz nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joasiap84
o Asi 7400 Ja tez sie zastanawiam, gdzie popełniam, błąd, też mam wrażenie, że jestem za dobra, bo ja bym mu oddała wszystko, rano wstaje o 6:20 razem z nim i szykuje mu kanapki do pracy, chociaż mogłabym spać, im człowiek jest bardziej dobry i uległy tym dzieje się jeszcze gorzej, ja wczoraj jeszcze usłyszałam, że mogłabym w excelu robić zestawienie na co wydaje nasze pieniądze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niusia777
blad ??? raczej nie popelnilas zadnego bledu,bylas po prostu zbyt naiwna i latwowierna,zbyt ufna i wierzylas w "puste" slowa...taka jest niestety ocena moja Waszego zbyt chyba pochopnie zawatrego zwiazku...z tego co piszesz ,nie mieszkacie juz razem...wiec tylko to mi sie nasuwa na mysl,ze dla niego bylas "wypelnieniem" samotnych chwil ktorego owocem jest dziecko.... P.S. mieszkasz w niemczech ???jezeli tak w jakim landzie,jezeli to nie tajemnica...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ehhh******
joasiap84 Baby to sa glupie ... u mnie jeszcze przed slubem jak facte u mnie pomieszkiwal ni bylo ze ja wstawala i robilam kanapki a czasem do swieta jak chcialam on mowil ze nie jest niepelnosprawny i moz eosbie sam zorbic a jak nie mial rano czasu to wieczorem robil i do woreczka pakowal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
Nie chce pisac gdzie mieszkam,dlaczego pytasz ??? Zrobilam sie jakas nieufna :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matematyka logika
W małżeństwie nie powinno być podziału na moje twoje, bo obowiązuje zasada że wszystko jest wspólne A jak jest wspólne to mąż nie ma nic swojego...zupełnie nic...choćby zarabiał miliony Widocznie twój mąż bardzo "nie chce wiedzieć" na czym polega związek małżeński i rodzina......nie zmusisz go słowami do zmiany wygodnego dla niego sposobu wykorzystywania żony Byłam kiedyś w trochę podobnej sytuacji...na początku małżeństwa, w fazie docierania się rozwiązań finansowych...rozmowy oczywiście niczego nie rozwiązywały..bo rozmowy nie skutkują jeśli małżonek egoistycznie myśli tylko o sobie..(lepiej dopuść do siebie że w takiej sytuacji uzgodnienia polubowne są niemożliwe). Co można zrobić w takiej sytuacji? Pewnie można przyjąć wiele możliwych rozwiązań, nie wiem jakie są najlepsze, chyba zależy od charakteru...co jesteśmy w stanie znosić i na ile ustępstw nas stać. Mnie nie było stać na ustępstwa, na walczenie i kłótnie ..tez nie było mnie stać..na uciekanie z małżeństwa ..też nie było mnie stać bo kochałam i miałam malutkie dziecko..na rozwiązania proponowane przez męża w sposób w jaki on to rozumiał..tez nie było mnie stać. Nie potrafiłabym być bezpłatną służącą od sprzątania , prania i niańczenia dzieci pana zadowalająca się kwotowym udziałem pana w kosztach wiktu i mediów., bo on wyobrażał sobie że daje kilkaset zł na koszty (ta część wspólna) jako swój udział a większość jego zarobków należy do niego osobiście i nic mi do tego. Co zrobiłam ? Zgodnie ze swoją osobowością i systemem wartościowania Spokojnie poinformowałam męża o swojej decyzji w tej materii (bez kłócenia się i dyskusji) , dając mu jednocześnie alternatywę: - że albo zdecyduje się na 100% wspólnotę finansów , praw i zobowiązań w rodzinie ...w rozumieniu że oddaje do budżetu rodziny wszystko co zarabia do ostatniego grosza bez wyjątków a ważne decyzje finansowe podejmujemy wspólnie i zgodnie ze wzajemną akceptacją i w pełnym szacunku -albo ...Ja akceptuję w pełni osobność i podział na Moje - Twoje, ale w taki sposób jak JA to wartościuję ...to znaczy matematycznie i logicznie ograniczam się do tego co MOJE , a co TWOJE to dla mnie niedotykalne....i tak się stało , to rozwiązanie bardziej pasowało mężowi. Tyle tylko że ja jestem bardzo konsekwentna i realizuję swoje postanowienia (bez poczucia złości i nie po to aby coś pokazać) ..bo taka jestem i tak mi odpowiada, gdy się na coś decyduję ...to decyduję i realizuję. Ograniczyć się do tego co MOJE....dla mnie to oznaczało jednocześnie że nie wezmę od męża ani grosza (bo nie jestem płatną posługaczką) , nawet na koszty związane z domem, całkowicie przechodzę na własny rozrachunek i żyję na poziomie na jaki sobie sama zarabiam ( pracowałam ale zbyt wiele nie zarabiałam..(.młoda w pierwszej pracy po stażu..), nie korzystam w żaden sposób z dochodów męża , jak TWOJE to tylko TWOJE, a więc nie jem produktów kupionych przez męża, nie wsiadam do jego samochodu ..nigdy, nie idę do kina z nim jeśli nie stać mnie na kupowanie biletu do tego kina, nie zajmuję się praniem gotowaniem i innymi sprawami a mąż jest w domu moim gościem i gościnnie karmię go tym co sama kupuję i jem, np. może to być suchy chleb przez cały czas lub ryż, skoro tylko na tyle mnie stać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matematyka logika
cd. I tak się stało. A rwało wiele miesięcy, i potem nawet było mi z tym bardzo dobrze i wygodnie, nie oczekiwałam niczego od męża i nie dotykała do tego co było "twoje"i należało do niego. W domu żyliśmy na poziomie na jaki było mnie stać z jednej skromnej pensji, ani razu nie dałam sobie wcisnąć pieniędzy przez męża...na wszystko odpowiadałam...jesteś moim gościem i dzielę się z tobą jedzeniem na ile mnie stać i sama tez tak się odżywiam , tylko dla dziecka staram się dać więcej...ograniczam się do tego co moje. Takie życie zaczęło mi odpowiadać...było mi z tym dobrze. Po wielu miesiącach...to mąż spasował ...i poprosił o skorzystanie z pierwszej alternatywy....przyznaję że baaardzo niechętnie, wręcz się zmuszając ....zgodziłam się na wybranie prawdziwej wspólnoty finansowej w małżeństwie...może to było z korzyścią dla całej naszej rodzinki i dla męża też . , bo jestem osobą gospodarną i potrafiącą pomnażać zasoby, ale dla mnie to było z pewnością mniej wygodne i więcej wysiłku wymagało. Czasem tęsknie do czasów , gdy nie przejmując się niczym , stawiałam na stole obiad dla męża w postaci suchego ugotowanego ryżu (bo tylko na ryż było mnie stać i to z trudem...sama tak się odżywiałam...lub suchy chleb........ale jak wygodnie to było ....i ile czasu miałam dla siebie i dziecka )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
Do niusia 777 mam nadzieje,ze Cie nie urazilam ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
Asia a nie rozmawiałaś z nim o tym. Ja walczę o swoje. Odkąd jestesmy małżeństwem wymagam od niego pieniędzy ale czasem siła wyższa - tak jak naprawa samochodu i wtedy wiem że w danym miesiącu ja dokładam. Zawsze uważałam że to mężczyzna ma utrzymywać rodzinę, moja sytuacja jest inna bo nie mamy wspólnych dzieci więc rozumiem że też powinnam cos dokładać do domu, jedzenia rachunków, ale wkurza mnie że dokładam często tez do niego !!!! Jednak rozmawiam o tym i ostatnio to nawet mąż stwierdził że zrobiłam sie materialistką i za każde 100 zł bym sie z nim wykłócała. Nie moge sie doczekać kiedy miną te spłaty chociaż kredytu. Na razie on ciągle sie rozwija zawodowo aby lepiej zarabiać, ale na to najpierw trzeba wyłożyc pieniądze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
Matematyka - logika, ale takiego podziału jaki u ciebie był nie wyobrażam sobie. My oboje uważamy że w małżeństwie wszystko powinno iść "do jednego wora" czyli nie ma moje - poza czyimis długami oczywiscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
My nie jestesmy malzenstwem.Chociaz mi proponowal malzenstwo...wole narazie miec swoje pieniadze...Ja widze teraz,ze nie dbal o NASZE interesy.Bylam dobra i nie myslalam,ze moze to byc wykorzystane.Ja dolozylam mu do reperacji jego samochodu itp.Moze myslal,ze mam ZA DUZO PIENIEDZY...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joasiap84
Probowalam rozmawiać z nim o tym, ale to nic nie daje, on uważa że nasze wspólne są tylko te pieniądze z pensji, które nie powiem oddaje mi całą, a to resztę dodatkowo co on zarobi to jest jego, nigdy nie prosiłam, żeby dołożył coś z tych pieniędzy do domu nie śmiałam nawet, ale tekst, że mam spłacić go z samochodu, zbił mnie totalnie z nóg, ja teraz jestem w domu na zwolnieniu, i też pracuje w domu: piorę, gotuję, sprzątam, robię zakupy, za to mi nikt nie płaci, nawet mi nie pomoga. Nie chcę żeby mi dał te pieniądze, tylko żeby przestał mówić moje Twoje, tylko nasze, a nie liczył kiedy dostanę pieniądze od rodziców i jak on będzie mógł je wykorzystać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niusia777
nie urazilas mnie...pytam z ciekawosci,ja mieszkam od ponad 20 lat na Bawarii.. jestem w pracy i tak z doskoku moge tylko w wolnych chwilach pisac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
Joasiu skoro rodzice Twojego meza mu tak nie pomagaja...on uwaza,ze Wy jestescie bogatsi..Czy jestes jedynaczka ? Czy on ma rodzenstwo ? Najlepiej nie mow mu,gdy dostajesz pieniadze od rodzicow !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joasiap84
Mąż ma brata, ktorego wydaje mi się jego rodzic bardziej faworyzuja, a ja nie mam rodzeństwa, nigdy nie oczekiwałam pomocy od rodziców, bo chcieliśmy do wszystkiego dojść sami, ale nie sądziłam że dojdzie do podziałow moje twoje, że będę musiała go spłacać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia 74 00
Joasia moze byla u braci ta rywalizacja i jest nadal..? Jest Twoim mezem i nie rozumiem jego zachowania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niusia777
ja tez nie wyobrazam sobie podzialu w malzenstwie... nieraz zartujemy sobie,ze do mnie nalezy wszystko a ja w mojej dobrodusznosci pozostawiam mu jego Tesciow (czyli moich rodzicow ) oraz jego siostry.... z czego on znowu twierdzi ze ,z Tesciow nie bedzie mial zadnego pozytku (bariera jezykowa) a siostry jego ,jezeli on ze mna sie rozstanie ,stana po mojej stronie...ha ha ha .....tak naprrawde i bez zartow,jezeli mialabym w malzenstwie rozgraniczac na moje ,twoje....to wolalabym byc sama...nie ma innej opcji i nawet tutaj totalne zakochanie i milosc do meza by nie pomogla,albo wspolnie albo kazdy dla siebie i osobno !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joasiap84
jestem po rozmowie z mężem , postawiłam mu swoje warunki, że mamy oddzielne pensje i na wszystko składamy się po połowie: czynsz, życie, wszelkie opłaty, co zostaje z wypłat jest nasze. Auto które kupił jest jego, to co teraz mamy on w te tylko inwestuje, opłaty, wymiana opon, nie chcę nic z tego i na to też się nie zgodził, on chcę żebym go spłaciła z tamtego auta żeby wszystko było jak od tej pory, czyli opłat aut wspólne, dodam, że auto jest mu niezbędne do firmy z której ja nic nie mam. Ile można dopłacać i dokładać do tego wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×