O co chodzi?

Witam. Poznałam dwa lata pewnego faceta. Uczył mnie czegoś. Nie ważne. Na początku w ogóle mi sie nie podobał. Nie mój typ. Potem z czasem bardzo go polubiłam. Dowcipny, inteligentny itp. Zdobyłam jego nr tel i postanowiłam napisać. Nie zdradziłam kim jestem. Pisaliśmy tak jakiś czas. Potem nadeszło lato i przyznałam się w końcu kim jestem. Pisaliśmy do siebie całe wakacje po kilka smsów dziennie. Spotkaliśmy sie w końcu na jakiejś imprezie. Czuło się chemię. Odprowadził mnie do domu, pocałował. Chyba myslał, że go zaproszę do środka ale nie zrobiłam tego. Znów były smsy, znów mnie odprowadził znów nie zaprosiłam do środka. I jeszcze raz. Powiedział mi potem, że nim kręcę. Być może tak było. Dogadaliśmy się, że zostajemy na stopie kolezeńskiej. Ale ta chemia wciąż nie dawała nam spokoju. Często spotykając się sam na sam dochodziło do sporów. Sama nie wiem o co. Raz mu naubliżałam, strzelił focha. Nie odzywał się 4 m-ce a potem znów zaczął. Napisałam, żebyśmy zakończyli znajomość bo to nie ma sensu. O co mu mogło chodzić? Nadal się widujemy dwa razy w tyg na korytarzu, ale żadne sie nie odzywa. O co mu mogło chodzić? Wiem, że informacje zdawkowe i trochę zagmatwane, ale nie chciałam pisać litanii.

ja tam nie wiem, nie znam sie na facetach

boo nie wiesz sama czego chcesz aa on...no ile mozna. dajesz mu nadzieje a potem sie tak zachowujwsz. to postaw sie teraz w jego sytuacji

Ale na co mu daję nadzieje? że pójdę z nim do łózka? dlatego skoro mu 3 razy dałam kosza pod drzwiami to chciał zostać na stopie koleżńskiej? Nie wiem co myśleć o tym.