a sakaszwili mógł przyleciec,a merkel nie???zenada

Determinacja z jaką dążył przywódca Gruzji na pogrzeb przyjaciela była niesłychana. Gdy trzy tuziny przywódców świata wystraszonych pyłem odmówiło lotu (premier Austrii zrezygnował nawet z podróży samochodowej z Wiednia), Saakaszwili leciał z USA (był tam z wizytą) i doleciał dopiero na Wawel w ostatniej chwili. Jak podały media gruzińskie prezydent Saakaszwili, najpierw przyleciał z USA do Portugalii, stamtąd udał się do Włoch, następnie do Turcji, dalej do Bułgarii, a później do Rumunii. Dopiero z tego kraju udało mu się przylecieć do Polski. Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,7785545,Saakaszwili_zaakceptowal___demotywator___o_swojej.html#ixzz0lXUDTvLo

I osmieszyl przy okazji Wlochow i Watykan, ktorzy specjalnie go przetrzymali 2 godziny, aby nie wyjsc na debili(a i tak wyszli)

''Prawdziwy przyjaciel zawsze znajdzie sposób, aby dotrzeć i wesprzeć cię, nawet gdy to niemożliwe". ----to jego wpis Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,7785545,Saakaszwili_zaakceptowal___demotywator___o_swojej.html#ixzz0lXVe3bbp

Śliczny wpis zrobił :)

prawda

do myslenia...

rety... merkel też była z wizytą w USA i czekała na możliwość odlotu. potem dostała się na kontynent, bodajże do francji a stamtąd jechała samochodem. nie zdążyła. Zresztą wielkie coś - pogrzeb Kaczora.

i nawet do swojego kraju nie wrocila,z lizbony musiala na autobus pojsc

moze stopa łapie ?