Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dakota00

Związek na odległość? Co robić?

Polecane posty

Gość dakota00

Drodzy Forumowicze, proszę o radę i pocieszenie. Sytuacja na teraz wprawdzie jest teoretyczna, ale sama myśl nie daje spokoju i wisi nad moją głową jak wielka, czarna chmura. Jestem z moim mężczyzną 2,5 roku, znamy się jednak parę lat dłużej. Mieszkamy bardzo blisko siebie w dużym mieście, więc widujemy się naprawdę często i tak było od początku. Jesteśmy parą raczej dobrze dobraną, zazwyczaj doskonale się dogadujemy. Mój mężczyzna jest człowiekiem dobrym, czułym i uczciwym i kocham go całym sercem - także za jego wady i potknięcia. Bardzo wiele wysiłku włożyliśmy w nasz związek i dlatego traktuję go poważnie. Poważnie też myślimy o wspólnej przyszłości. Lada moment mój luby kończy studia i stanie przed nim trudne zadanie, jakim jest poszukiwanie pracy. Chciałby znaleźć pracę w dziedzinie, w której się specjalizuje, jednak szansa na taką pracę jest praktycznie tylko w Warszawie. Ja dalej studiuję (dziennie), przede mną jeszcze dwa lata. Ostatnio rozmawialiśmy o hipotetycznej sytuacji, jaką byłoby znalezienie przez niego pracy w Warszawie (przeszło 300km od naszego miasta). Rozmowa bardzo mnie przybiła, ponieważ w grę wchodziłaby opcja, że ja zostaję w rodzinnym mieście i kończę studia, a luby wyjeżdża robić karierę do Warszawy. Nie wiadomo, jaka byłaby szansa, żebym wyjechała razem z nim i podjęła studia zaoczne w Warszawie, dni robocze poświęcając na pracę. Ta kwestia jest bardzo skomplikowana. Dyskusja ta obudziła we mnie wielki strach, że w sytuacji, gdy dzieliłoby nas ponad 300km, nie dałabym rady - nie umiałabym żyć w związku "na odległość", wiedząc, że możemy się spotkać tylko w weekendy a i to nie zawsze, mając świadomość, że on nie wie, co robię ja i odwrotnie. Powiedziałam ukochanemu o moich obawach i tym, że nie chcę tworzyć związku, gdzie dwie osoby dzieli kilkaset km. Że jestem kobietą, która potrzebuje stałego oparcia, czułości i dobrej rady, na którą liczę z jego strony i mam silną potrzebę odwzajemniania tego. Czuję się przygnębiona, kiedy nie widzimy się kilka dni pod rząd, a przecież dalej mieszkamy tak blisko. Jestem bardzo przywiązana do mojego mężczyzny i naprawdę wiele mu zawdzięczam. Kiedy powiedziałam partnerowi o moich obawach, widziałam, że mu przykro. Powiedział, że próbuję stosować jakiś szantaż emocjonalny, na zasadzie: albo ja, albo praca. Być może tak to można odebrać, jednak musiałam mu to powiedzieć, żeby nie było zaskoczenia i żeby wiedział na czym stoi. Po jego słowach zrobiło mi się podwójnie przykro. Jestem świadoma tego, że nie dałabym rady prowadzić związku na odległość, ponieważ podstawą związku dla mnie jest wspólne spędzanie czasu - rozmawianie, wspólne hobby, okazywanie sobie czułości czy dzielenie się problemami. To gwarantuje mi poczucie bezpieczeństwa w związku. Nie wyobrażam sobie, żebym widywała się z moją drugą połówką tylko parę razy w miesiącu, żyłabym w ciągłym strachu, iż pewnego dnia kontakt się urwie. Ufam mojemu mężczyźnie, ale zdaję sobie sprawę, że jesteśmy tylko ludźmi i kształtują nas różne sytuacje i otoczenie. Proszę, powiedzcie mi szczerze, jak powinnam się zachować? Co powinnam zrobić? Czy w ogóle moje obawy mogą być słuszne i powinny być zrozumiane przez partnera, czy może nieświadomie stosuję szantaż wobec niego? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem, co robić, co mówić. Z jednej strony nie chcę krzywdzić ukochanego i pozbawiać go możliwości pracy, z drugiej strony mam świadomość, że związek tworzą dwie osoby i interesy, uczucia obu osób są równie ważne. Zdaję sobie też sprawę z tego, że taki wyjazd za jego pracą nie jest konieczny, ponieważ inną, dobrze płatną pracę w zawodzie znajdzie i w naszym rodzinnym mieście. Luby jednak chce robić TO i najlepiej TYLKO TO, a zrealizowanie tego jest możliwe w Warszawie. Być może to, co powiedziałam partnerowi, było bolesne i trudne, bo powinien spodziewać się z mojej strony wsparcia. Jestem jednak osobą, która nie może powiedzieć wprost co myśli o takim rozwiązaniu. Chciałabym, aby w naszym związku ta kwestia była jasna i żeby on wiedział, jak będzie mi ciężko. Zastanawiam się też nad opcją mojego wyjazdu za nim, ewentualnego porzucenia studiów i wyjechania do Warszawy, podjęcia jakiejkolwiek pracy po to tylko, by być z nim. Czy to jednak nie jest zbyt wysoka cena? Czy w ogóle należy myśleć w sten sposób i uzależniać swoje życie w 100% od drugiej osoby? Pomóżcie, proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja z moim jestem na odległość 200 km, widujemy się w weekendy co 2 tygodnie, a jesteśmy stosunkowo świeżym związkiem... Nie widzę problemu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dakota00
Gdyby to był świeży związek... Jesteśmy ze sobą już trochę czasu i od samego początku - swoim zachowaniem, słowami, całą otoczką - budowaliśmy własny niepisany "regulamin" związku (jak każdy zresztą). Normą więc stały się praktycznie codzienne spotkania i wielogodzinne pogawędki. W takiej sytuacji, kiedy jedno z nas wyjeżdża kilkaset km od drugiego i ilość, jakość i długość spotkań bardzo się ogranicza - brzmi jak zły sen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytałam :) I uważam że robi z igły widły :) Nie można się za bardzo uzależniać od drugiej osoby, trzeba mieć też swoje życie. A jeśli się kochają to wytrzymają te 2 lata widując się kilka razy w miesiącu, przeciez teraz jest net, komorki, gadu, skype, beda miec kontakt... A jak nie to przeciez studia zaoczne i praca w wawie nie zrzuca nikmu korony z głowy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00
up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieLubiacaKrytyki
A dużo jeszcze tych studiów Ci zostało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dakota00
Przynajmniej 2 lata. Panuję jeszcze podjąć studia doktoranckie na tej samej uczelni, więc to może się znacznie przedłużyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara zolza
a ja mysle, ze jestes bardzo niedojrzala emocjonalnie.Bo jak to jest mozliwe, ze nie potrafisz zyc ,nie bedac w sybiozie ciaglej. Sytuacje sa rozne i roznie zycie sie toczy.Przypominasz mi kobiete , ktora oplata jak dziki winogron . Nie ma nikt ale to nikt stanac na drodze do realizcji marzen czy planow. Nawet maz czy zona. Zycie trzeba przezyc tak , by na koncowce niczego nie zalowac. Jesli nie umiesz tego zaakceptowac-odejdz. Znajdz takiego, ktory bedzie dla Ciebie poduszka i bedzie wisial na Tobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panienka z okieneczka
po 1 dakota jestes bardzo madra dziewczyna z tego co przeczytalam.... po 2 moim zdaniem NIE RZUCAJ STUDIOW po 3 rozwa opcje wyprowadzki do wawy ale tylko wtedy jak zalatwisz sobie kontynuacje swoich studiow tam zaocznych i jaks prace po 4 zwiazek na odleglosc ma sens czego ejstem przykladem.... od 5 miesiecy nie widzialam sie z moim narzeczonym bo jest 1300km ode mnie i zyje...jest ciezko ale da sie wytrzymac jak sie kocha, wiec 300km to odleglosc napawde do pokonania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×