Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sugarfall

Chciałam się wygadać.

Polecane posty

Gość sugarfall

Kiedyś, nie wyobrażałam sobie związku na odległość. Uważałam, że nie ma on racji bytu, nie przetrwa, jest męczący - to taki związek "na niby", wyimaginowany przez dwoje ludzi. Trzymając się tego, podczas wszelkich wyjazdów czy to w obrębie kraju, czy też za granicę, nigdy nie przywiązywałam się do poznanych tam ludzi, aby zaoszczędzić sobie rozczarowania. Tak też było kilka miesięcy temu, gdy wraz ze znajomymi postanowiłam jechać na kilka dni w góry. Na początku nie chciałam, jednak za ich namową zdecydowałam się. Los zadecydował (chyba za mnie), że poznałam tam kogoś. I jako, że ten mężczyzna bardzo mnie zaintrygował, bo pomimo mojego chłodu i powściągliwości wobec niego, nie zrezygnował kilkakrotnie prosił o mój nr. Ostatecznie wymieniliśmy się numerami telefonów, choć z zasady tego nie robię. Wiedziałam od początku od niego, że pracuje i mieszka na stałe w innym kraju, ale nie wiązałam z nim (wtedy) żadnych dalszych planów. Stwierdziłam, że jest interesującym rozmówcą, w związku z czym postanowiłam kontynuować tę znajomość wirtualnie (bo co mi szkodzi). Z dnia na dzień, paradoksalnie, stawał mi się coraz bliższy. Przez długi czas sama nie chciałam się sobie do tego przyznać. Kilkakrotnie namawiał na spotkanie, ale podchodziłam do tego bardzo sceptycznie. Z racji, że obecnie studiuję, nie mogłam sobie pozwolić na dłuższy wyjazd. Zresztą obawiałam się jechać do niego. Ostatecznie on przyjechał do mnie. Miałam obawy, czy dobrze robię. czy na żywo znowu uda nam się dobrze dogadywać. Przecież kontakt telefoniczny czy GG jest nieco inny. I?? To był jeden z najlepszych i najbardziej interesujących tygodni w ciągu ostatnich kilku lat. Starałam się trzymać go na dystans, ale wreszcie poddałam się. Jesteśmy razem. Razem, a paradoksalnie osobno:( 900km odległości. Polska - Niemcy. On ma tam stałą, dobrze płatną pracę, ja tutaj III rok studiów, 300km od rodzinnej miejscowości. Mówiłam sobie, że to nie ma sensu, że zbyt duża odległość. Spotkania raz na 2-3 miesiące:( Nie możemy częściej z racji moich studiów i jego pracy (6 dni w tygodniu). W ciągu roku ma ograniczona liczbę dni wolnych/urlopu. Godzinne rozmowy przez telefon czy na skype. Wiem, że nigdy nie spotkałam tak pozytywnego i dobrego człowieka. Żaden mężczyzna nie traktował mnie choć w połowie takk dobrze, jak on, gdy się widzimy, gdy rozmawiamy. Oboje wierzymy, że wytrwamy. Jednak mam wątpliwości co po tym, jak skończę studia? Nie chcę wyjeżdżać z kraju, bo wtedy moi rodzice zostaną sami (jestem ich jedynym dzieckiem). Poza tym jestem bardzo zżyta z moją rodziną. On z kolei nie wyobraża sobie wrócić do Polski, bo jest mu dobrze w Niemczech. Chociaż powoli zaczyna czasem wspominać o możliwości powrotu na stałe. Jeśli nasz związek przetrwa (a jest relatywnie świeży, bo trwa pół roku), to co dalej? Czasem mam ciężkie dni. Takie, że chcę to wszystko zakończyć. Bo bardzo tęsknię, bo brak mi jego. Każdy, kto jest w takim związku musi wykazać się ogromną cierpliwością, wiarą i zaufaniem do drugiej osoby. Zaufaniem absolutnym. Czytam niektóre wypowiedzi na forach i myślę o tym, jak bardzo chciałabym móc napisać 'jestem w związku na odległość - dzieli nad 300-400km'. Gdybyśmy chociaż mieszkali oboje w tym samym kraju. Wtedy byłoby nieco łatwiej. Ostatni raz widzieliśmy się na święta, ponad miesiąc temu. Za 2 miesiące znowu się zobaczymy, przyjadę do niego na kilka tygodni. Będę czerpała z niego garściami, chłonęła każdy oddech. Nauczyłam się już, że te rzadkie chwile, które mogę z nim spędzić, należy wykorzystać jak najlepiej możemy. Nasycić się sobą tak bardzo, aby wystarczyło przez kolejne miesiące rozłąki i setki nocy spędzonych samotnie w łóżku :( Pozdrawiam, Sugarfall.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×