Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Dżesa

POMOCY!!! PROSZĘ O RADĘ!!!

Polecane posty

Witam, moja sytuacja wygląda następująco: mój mąż jest geologiem i praktycznie przez 60 procent czasu jego praca polega na tym, że jest "w terenie", czyli męża nie ma w domu. Nie mam już siły na jego wieczne wyjazdy, jestem opuszczona, sama z moim kotem w mieszkaniu. Zapełniam swój czas i staram się o tym nie myśleć, ale nie jest to takie łatwe. Mam wrażenie, że z tego powodu mam przez cały czas depresję. Kiedy byliśmy narzeczeństwem to też nie mieszkaliśmy razem ze względu na religię, przekonania męża i jego rodziców. Moją główną motywacją do zawarcia związku małżeńskiego było to, że wreszcie zamieszkamy razem. Teraz czuję się trochę oszukana... Wiem, że tak wygląda jego praca i że nie mogę tego zmienić, ale nie radzę sobie z tym. Wyjeżdża np. na 1 miesiąc, potem wraca na 4 dni i znów jedzie na 1 miesiąc. Może powinnam pójść do psychologa? Przez moje podejście do sprawy przez cały czas robię mężowi wymówki przez telefon , a wiem, że nie powinnam. Pomożecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kami_20
4 dni w domu:| straszne... ja bym w takim związku nie wytrzymała! Pamiętam jak byłam mała i mój tata cały czas wyjeżdzał za granice na zarobek... jechał na 2 tyg ale zawsze wracał na następne dwa... i jakoś tak smutno bylo bez niego:( :P to dla mnie nie ma przyszłości... kobieta potrzebuje faceta w domu;/ teraz żyjesz praktycznie samotnie.. takie małżenstwo nie ma sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serenoe
Niestety musisz się pogodzić z takim stylem życia. Trudna sprawa, jedynym wyjściem byłoby to, by mąż zmienił pracę, ale to chyba nierealne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a myślałaś o kochanku? Gdzie mieszkasz? Przy jakie ulicy i w jakim mieście ? z chęcią Cię odwiedzę!:) Mówię poważnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serenoe
To jest tak jak z żonami marynarzy, muszą sobie radzić same. Niestety z pasją nie wygrasz, nawet jakbyś postawiła mu ultimatum i on zrezygnowałby z pracy, to on nie byłby szczęśliwy...resztę sobie dopowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze pomyslicie o dziecku?Wtedy tesknote troche bys zabila :) Masz po prostu meza "marynarza" i idzie tylko sie przyzwyczaic... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasami myślę, że sobie z tym poradzę, ale przychodzą takie momenty, że nie mam już siły. Z drugiej strony przecież ludzie tak żyją. Widują się jeszcze rzadziej właśnie ze względu na pracę poza granicami kraju. Naprawdę zastanawiam się nad jakaś terapią, może jogą? Przecież inni ludzie tak żyją i jest w porządku, może po prostu ja mam wybujałe życie wewnętrzne i muszę "cierpieć za miliony". Może wszystko wyolbrzymiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziecko w tym momencie mojego życia odpada: nie jestem na to w ogóle psychicznie gotowa. Poza tym zostałabym z tym dzieckiem sama, bo moi bliscy mieszkają w innym mieście. To byłby dla mnie dramat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do serenoe: Nie oczekuję tego, żeby rzucił ta pracę, wiem, że unieszczęśliwiłabym go tym. Zastanawiam się tylko, co zmienić w sobie, żeby lepiej sobie z tym radzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co Ty gadasz?Dziecko to dramat? A myslisz,ze jak facet jest na miejscu i w raca z pracy przed 20,to kobiecie z dzieckiem jest latwiej,niz byloby Tobie? Czy Ty pracujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Marieta1: Nie chcę żeby ta rozmowa przerodziła się w dyskusję o tym, czy słusznym działaniem jest to, czy mieć teraz, czy nie mieć dziecka. Co do pracy to w tym momencie kończę dwa kierunki studiów, udzielam korepetycji i zajmuję się pisaniem prac zaliczeniowych, więc na brak zajęć nie narzekam, a jednak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze wkurza Cie,ze pisze o dziecku,ale znam to z autopsji.Dopoki nie zdecydowalam sie na bejbi,szlalam z tesknoty za mezem,choc wiedzialam,ze wieczorem go znow ujrze :) Bylam zazdrosna,obrazalam sie itd.Bylam po prostu...jakby to okreslic niespokojna... Dziecko wszystko zmienilo,moja psyche odzyskala spokoj i znalazlam wreszcie SPELNIENIE naszej milosci. Pomysl sobie na spokojnie.Pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naprawdę, tak jak mówiłam: psychicznie nie jestem na to gotowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co matura
dziecko nie jest lekarstwem na kryzys!!!! niech najpierw uporządkują swoje życie, niech ustalą jak to ma dalej wyglądać! ale nie- najlepiej doradzić słodkiego bejbika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie też nie chciałabym unieszczęśliwić tego dziecka... Chciałam wiedzieć jakie są inne sposoby radzenia sobie z taką chandrą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co matura
słuchaj, wiem że to bardzo gazetowo zabrzmi, ale tylko rozmowa. nie wyrzuty, nie gorzkie żale i płacze. powiedz mężowi, ze czujesz sie opuszczona, samotna. wiesz, że taka praca, ze dla waszego dobra, ale brakuje bliskości. po to masz męża żeby z nim rozmawiać. dzwonicie do siebie? mój kuzyn wyjechał kiedyś na pół roku do pracy i codziennie z żoną rozmawiali wieczorem, czasem 2 godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, rozmawiamy ze sobą, tyle, że nie ma rady na to, że on nie rzuci przynajmniej na razie tej pracy, a ja nie przestanę się z tego powodu źle czuć. Po prostu dostał pracę w bardzo dobrej firmie geologicznej i przydałoby się, aby jakiś czas tam popracował, żeby mógł się potem chociażby w cv pochwalić swoim doświadczeniem. Rozmawialiśmy poważnie o tym wszystkim, ale te rozmowy do niczego nie prowadzą, bo nie powiem mu żeby to wszystko dla mnie rzucił. W tej kwestii przynajmniej na ten moment nie da się nic zrobić. On bardzo dobrze wie, co czuję. KLOPS!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najlepsze jest to, że w tej firmie pracują ludzie w wieku emerytalnym i na pytanie: "Jak wygląda praca? Czy często bywa Pan w domu?" odpowiadają: "Praktycznie 30 lat spędziłem w terenie". Przeraża mnie to, bo jedyny sposób żeby się z tego uwolnić to zostać kierownikiem, który siedzi na miejscu, ale przecież do tego długa droga... jeśli w ogóle nim kiedyś zostanie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serenoe
Porozmawiaj z nim, może da się to jakoś zorganizować aby wasze spotkania były troszkę częściej, musi dać się coś zrobić. Joga:) Super pomysł, sama bym sobie pochodziła, bo też jestem "nadrwrażliwcem", jak to fajnie napisałaś"mam wybujałe życie wewnętrzne" ale niestety mieszkam na zadupiu i niestety o jodze mogę zapomnieć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomyślę o tej jodze zupełnie poważnie... Może zna ktoś jakieś miejsce we Wrocławiu, w którym jest tania, dobra joga?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie rozmawialiśmy przez telefon, wylałam z siebie cały żal i płakałam. Usłyszałam za to, że sama się na to wszystko zgodziłam. No i co najważniejsze,że mam wiecznie pretensje... Gdzie jest prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×