Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kate131313

Toksyczna matka. Jak się po tym pozbierać?

Polecane posty

Gość Kate131313

Mam 21 lat i nie wiem jak żyć. Nienawidzę mojej matki, za to co mi zrobiła i czego nie zrobiła. Jestem brzydka, głupia, niezaradna życiowo. Nie mam przyjaciół, chłopaka...Tylko kota mam :) Moje poczucie własnej wartości= -10 :/ Chciałabym być normalna, przeciętna, założyć rodzinę... Ale nie ma na to szans i ten mój parszywy charakter. Nie potrafię kochać, nie wiem nawet co to znaczy. W moim słowniku nie ma słowa miłość, zastąpiła je nienawiść i samotność. Takich osób jak ja jest masa, ale czy da się odłączyć od przeszłości? Zapomnieć, zacząć żyć na nowo? Pewnego dnia obiecałam sobie "Jak będę duzia to znajdę sobie męża i wywiozę go na drugi koniec świata i nigdy nie będziemy się kontaktować z moją matką. NIGDY!" Ale niestety rzeczywistość okazała się inna :/ Nie umiem gotować, prać, mam lewe ręce. Czego nie dotknę, psuję :/ Ojca nie widziałam na oczy. Jestem prawdododobnie owocem krótkiego romansu. Ojciec nigdy nie szukał ze mną kontaktu. Jak byłam dzieckiem strasznie to przeżywałam, ale teraz jest ok. Słowo "ojciec" również wykreśliłam z mojego słownika. No i wychowywała nas tylko matka. Mam jeszcze dwóch starszych braci, z innego ojca. A więc xD Jak jeszcze byłam mała nie było AŻ tak źle. Aczkolwiek mama nigdy mnie nie przytulała, nie mówiła że mnie kocha. I mi powtarzała, że zmarnowałam jej życie, bo przed zajściem w ciąże planowała kupić kiosk. A ja zrujnowałam jej te plany. Zawsze trzymałam się ze starszym bratem, a mama brała stronę tego drugiego. I się zaczęło. Jak miałam 6 lat mój brat Marek poszedł do zakonu i zostaliśmy sami, a raczej ja sama jak palec. Wszystko co się działo w domu, moja wina. Za każdą wojnę byłam karana ja. Nie byłam wtedy JESZCZE jakoś specjalnie bita. Owszem dostawałam czasami smyczą w dupę :P Ale gorsze karą było klęczenie na klamerkach godzinami, a za każde „siadnięcie na dupie dodatkowa godzina. WróćNajgorsza była kara ŁÓZKO, czyt. spać np. o godzinie 14 i nie wstawać stamtąd. Do dzisiaj mam w głowie dźwięk rozkładanej wersalki. Grrrrrrrr xD A braciszek-Paweł robił co chciał. Nie uczył się, wpadł w złe towarzystwo. Mama zaślepiona miłością nic złego w nim nie widziała. A nawet jeśli, to całą złość przerzucała na mnie. Ale wracając do meritum xD Jak miałam 7 lat przeprowadziliśmy się do innego miasta, do chorej sparaliżowanej babci. Moja mama i babcia nienawidziły się . Nie rozumiałam jak one mogą się tak wyzywać nawzajem, obrażać. I obiecałam se jako dziecko, że moje relacje z mamą NIGDY takie nie będą. A mama stawała się przez to co raz bardziej nerwowa. Wynajęła opiekunkę dla babci. I się wyżywała na mnie. Musiałam całe dnie się uczyć, miałam całkowity zakaz wychodzenia z domu. Wolno mi było spotykać się tylko z jedną koleżanką, która swoją drogą manipulowała mną i dzisiaj nie rozmawiamy ze sobą wcale, udajemy że się nie znamy. Za złe stopnie musiałam od razu po przyjściu ze szkoły kłaść się do łóżka. Przez wszystkie lata mojej edukacji, łącznie z liceum byłam jedną z najlepszych uczennic w klasie, a często najlepszą. Na wywiadówkach mnie chwalono, o czym dowiadywałam się od matki tej koleżanki wspomnianej wyżej. Nigdy mnie matka nie pochwaliła, a ja robiłam to dla niej. Chciałam zasłużyć w ten sposób na jej miłość, pokazać że może jednak jestem warta choć trochę. Ale NIE. Zawsze było jakieś „ale. W międzyczasie brat odszedł z zakonu i zwalił się nam na głowę. Wyglądało to tak. 4 osoby w jednym pokoju. Ja spałam z mamą i Pawłem do czasu zakupienia mu łóżka, a Marek na podłodze . I nasza rodzina umierała powoli. Brat po wyjściu z wojska zmienił się diametralnie. Stał się nerwowy i HITLER! < tak na niego mówię do dzisiaj>. Wtedy zaczęłam się w sobie zamykać. Miałam 8-9 lat, a życie waliło mi się na głowę. Matka mnie nienawidziła, nie wiem nawet czemu tak naprawdę. Słyszałam od niej miliony razy, że nie powinnam się urodzić, że jestem jej największym błędem życiowym. Potem było tylko gorzej. Nie wiem czy powinnam cytować, ale na potrzeby zrobię wyjątek, - że jestem kur*ą, su*ą, dziw*ą, szma*ą, jedyne do czego się nadaję to prostytucja, wyląduję w burdelu, że wszystkim daje du*y, jestem do niczego, odda mnie domu dziecka, wymelduje, wyrzuci na zbity pysk, że jestem głupia, brzydka, czarownica, ojciec nawet mnie ma w dupie itp. Itd W gwoli ścisłości-jestem dziewicą. Siniaki schodzą, ale te słowa do dzisiaj mam w pamięci. I ja stałam się bardzo nerwowa, wybuchowa, kłótliwa, płakałam z byle powodu. Mama zapisała mnie do psychologa, ale niewiele to dało. Bo w ciągu tych kilku dobrych lat jedyne co byłam w stanie powiedzieć psycholożce było to, że się kłócę CZASAMI z mamą. I amen. Koniec. Wstydziłam się tego strasznie, do dziś dnia się wstydzę. Jak patrzę na relacje moich koleżanek z mamami to przepełnia mnie zazdrość, że nie mogę z nią tak normalnie porozmawiać, przytulić się. O! Jak byłam dzieckiem i próbowałam się wepchać mamie na kolana to mnie odpychała. A potem bawiła się z dziećmi swoich koleżanek. A ja szłam w kąt i płakałam z zazdrości. Robiła mi wstyd przed koleżankami. Potrafiła w kościele po mszy przy wszystkich wyciągać mnie za ucho i wyzywać za to, że rozmawiałam. Czułam się strasznie poniżona i chciała się zapaść pod ziemię. Wyganiała moje koleżanki z domu, obrażała nawet je. Z czasem przestały przychodzić, Jak miałam jakieś 15 lat na środku miasta zaczęła mnie wyzywać, popychać. Za co? Za to, ze poszłam z koleżanką po jej brata do przedszkola. Oczywiście zrobiłam to w celu „skur*ienia się. Nigdy mnie za nic nie przeprosiła. Nie kupowała mi ubrań, nie dostawałam kieszonkowego, zero prezentów pod choinką, nic. Zawsze żyliśmy w biedzie, ale Czasami udało mi się wyciągnąć od babci jakieś 10-20 zł na rentę. Latem w ogóle nie wychodziłam z domu. Całe dnie siedziałam w domu, czytałam książki. Why? Bo latem się chodzi na lody, a mnie nigdy nie było stać. A dość miałam kłamania, że nie mam ochoty, że nie lubię podczas gdy mi ślinka ciekła na ich widok : D Ciuchy nosiłam najczęściej używane. Jak miałam 17 lat poszłam pierwszy raz do pracy na sezon i wszystko co mam na sobie, kupiłam se za własne zapracowane pieniądze. Nie wiem kiedy się to zaczęło. W gimnazjum jakoś? Jak coś napyskowałam mama leciała do kuchni po tłuczek do mięsa, albo po wałek do ciasta i waliła na oślep, jakby była w jakimś transie. Błagałam, prosiłam, przepraszałam W wieku 17 lat? Przyszłam do domu pierwszy raz pijana. Nie taki był mój cel, zmieszałam coś i okazało się, że mam wyjątkowo słabą głowę. Nie wiem jak dotarłam do domu. Po kilku dniach podczas kąpieli zauważyłam że na całym ciele mam siniaki. Kilkadziesiąt, jeden przy drugim. Nie miałam zielonego pojęcia skąd ja je mam. Wróciła mi pamięć. Mama mnie tak urządziła. Koleżanka, gdy mnie zobaczyła kazała mi zrobić obdukcję, bo to nie było normalne. Nie zrobiłam oczywiście. Nie gadałam z nią z tydzień. Ale potem zaczęła to praktykować. A jak to wygląda dziś? Wyjechałam na studia, których nie planowałam początkowo z wiadomych powodów. Myślałam poważnie o zakonie, ale w porę zrozumiałam, że to ucieczka z domu i od problemów. Teraz mieszkam sama w akademiku i staram się bywać jak najrzadziej w domu. Gdyby nie koty, chyba w ogóle bym tam nie bywała. Trochę się uspokoiłam. Boże jak to fajnie! Nie ma pięciu kłótni dziennie, nikt mnie nie obraża, zero stresu . Nie muszę się uczyć w kuchni przy lampce. Jeśli chcę mogę wyjść i wrócić o której chcę. Mogę chodzić spać o której chcę! A nie o max 22.00. I mieć zapalone światło nawet całą noc! Kąpać się codziennie. Wszyscy mi mówili, ze przepadnę na tych studiach, „Wyleci ptaszek z klatki i zachłyśnie się wolnością. Aż zaczęłam się sama bać o siebie. Ale nic takiego się nie stało na szczęście. Znam granicę, wiem kiedy powiedzieć nie, kiedy przestać. Jak na razie żadnych poprawek nie miałam : D Ale mama i tak do mnie wypisuje, wydzwania, że mam się uczyć, a nie pić i takie tam xD Jak przyjeżdżam do domu, szuka oczywiście pretekstu do kłótni, ale już się na to W MIARĘ uodporniłam, udaję że jej nie słyszę. Totalna zlewka. Ale dlaczego ja nigdy nie zasłużyłam na jej miłość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczowa jestem
weż się spakuj i w świat :D nic cie nie trzyma tam gdzie jesteś , jestes wolna jak ptak i możesz pofrunąć gdzie tylko zechcesz:D masz marzenia? zrealizuj je:D rodzina jest fajna tylko na zdjęciu, poszukaj przyjaciół gdzie indziej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczowa jestem
a matce wysyłaj kartki na święta.:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
Bazienka. To, że ona mi tak spierniczyła życie, psychikę uświadomiłam sobie jakoś rok dwa lata temu. Wcześniej obwiniałam siebie i tłumaczyłam sobie, że mama mnie nie kocha, bo jestem głupia, brzydka.... Boję się strasznie, że będę taka jak ona :( Moi bracia mówią, że będę jeszce gorsza :( Niby, że to narasta u nas :( Babcia była zła, mama gorsza, a ja to już w ogołe :( I dlatego nie powinnam mieć dziecka :( Eh. Gdybym miała chociaż chłopaka, który by mnie wspierał, pozwolił zapomnieć, mówił że kocha, przytulał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczowa jestem
tylko nie licz na chłopaka;) tylko ty możesz sobie pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pękaj
Wiesz jaka jest twoja matka i wiesz jaka ty nie chcesz być. Musisz dążyć do tego, żeby być jej przeciwieństwem. Wcale nie musisz być gorsza, ale to zależy od ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
Ale nie umiem :( Nie wiem co mogę jeszcze zrobić, żeby było lepiej, inaczej. Pisałam, że jestem brzydka. Od kilku miesięcy jestem względnie zadbaną brzydulą. Zaczęłam się malować, ale nie wiem czy robię to dobrze, bo nie mam kogo zapytać, sama się uczyłam, szukałam w necie. Plus jest taki, że już mnie nikt nie zaczepia na ulicy i nie obraża. I zmieniłam diamertalnie styl ubierania. Ale nie wiem czy mi brzydkiej dziewczynie przystoi się stroić xD Z cechami charakteru próbowałam walczyć, ale chyba nie da się tego zmienić :/ A inteligencji nie kupię niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dupa dupa Panie Paździoch
Wiesz co napiszę tak... Może wyda cię się to głupie albo że się nabijam ... Ale to nie tak... Przeszłaś długa drogę w swoim życiu żeby teraz chodź trochę zaznac spokoju ducha.... Napisz książę o tym... Dobry temat. Naprawdę!! Z drugiej strony pomoże ci się jeszcze bardziej wyładowac i uspokoic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
Hehe, książki nie napiszę raczej :P pierwszy raz się spotkałam z takim pomysłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dupa dupa Panie Paździoch
Niekoniecznie dziś masz zacząc... Ale z czasem po mału i tak zanim byś ją skończyła to by mineło ze 2lata albo i może więcej!! Ale od razu nie mów NIE !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
Pisanie nigdy nie było moją mocną stroną. Umysł mam ścisły :P A poza tym na książkę mogłabym się skusić w przypadku gdybym osiągnęła coś naprawdę wielkiego w życiu. A na to raczej nikłe szanse. Na razie jestem tylko szarą myszką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
osoby takie jak Twoja matka powinny być sterylizowane, niektóre babska nie powinny nigdy brać się za rodzenie dzieci, co ja Ci mogę poradzić, może terapia u psychologa, my Ci raczej nie pomożemy, musisz sama powalczyć o normalność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do reki
oj ja...naparwde strasznie to smutne co napisalas...osobiscie nawet nie wyobrazam sobie takiego zycia i sama powinnas byc z siebie dumna!!!!! ze cos takiego przetrwalas,ze dalas rade, sama bez nikogo.....chyba nie zdjaesz sobie sparwy ile sosob w twojej sytuacji pewnie by sie zabilo albo zapilo na smierc..... rozumiem ,ze takie zycie musialo miec na ciebie zly wplyw i nie dziwne jest ze moze i trudno jest ci sie odnalezc, ale z tego co napsialas to wydajesz sie byc bardzo zdeterminowana osoba z mocnym charakterem. wiesz ,co bylo to bylo.... juz tego nie zmienisz.... nie patrz sie za siebie tylko przed siebie... przed toba cale zycie.... jeszcze bedziesz miala chlopaka ( a uwierz mi lepiej go miec poznij jak juz nie ma sie pstro w glowie, ja np,. bylam z jednym gdy mialam 14 lat i zerwalismy gdy miaalm prawie 20 i powiem ci ze to byl napwiekszy bl;ad w zciu - miecx chloapk w tym wieku....no ale coz, nikt mnie nie zmuszal)., mozesz wyjechaz zagranice, zarobic troche kasy ,poznac nowych ludzi, pozwiedzac swiat, oderwac sie od tej smutnej przeszlosci..... a pomysl z ksiazka jest na[awrde dobry...pomysl nad tym ....szkoda ze nie prowadzilas pamietnika,to bylby lepszy material ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
Zastanawiałam się nad terapią u psychologa, ale to też musi nieźle kosztować :( A na studiach utrzymuję się sama ze stypendium sojcalnego i alimentów od ojca. Z drugiej strony chyba bym nie potrafiła tak w cztery oczy o tym opowiadać. Wstydzę się tego i wstyd mi, że mam taką matkę :( Chyba, że przed pierwszą wizytą przesłałabym to na maila do przeczytania :) Ale co dalej? Wiem, że jeśli chcę zmienić się swoje życie, muszę się przełamać, ale muszę się pierw zastanowić skąd wziąć na to środki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jest z Tobą tak zle jak piszesz, tzn chodzi mi o Twoją osobowość, niewiele można o kimś powiedzieć po kilku postach jednak widać że jesteś miła dziewczyną i wcale nie głupią, za bardzo sobie jedziesz ale to normalne po takich przeżyciach, nie wiem jak to jest z wizytami u psychiatrów/psychologów czy można iść na kasę chorych nie mam pojęcia, podowiaduj się, na pewno dasz sobie rade tylko musisz wierzyć w siebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do reki
wydaje mi sie ze najwaznieszjy krok juz zrobilas- uswiadomilas sobie ze mozesz potrzebowac pomocy i jaki wplyw towja przeszlosc ma na twoja terazniejszsco i przyszlosc..... szkoda ze nie masz przyjacoilki z ktroa moglabys pogadac. moze wystraczy ze znajdziesz kogos komu mozesz wszystko ''wyrzucic'' i poczujesz sie lepiej. jak chcesz to mzoesz do mnie napsiac....ja powinnam zostac psychologiem ,ale wybrala inna droge ;-) ale wszyscy mi mowia ze powinnam byc psychologiem ..... i ja tez tak sadze ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
O samobójstwie myślałam tysiące razy. Ale łudziłam się i łudzę, że jednak będzie lepiej. Lubię się czasem położyć na łóżku, zamknąć oczy i se wyobrazić, że to tylko zły sen, że jak się uszczypnę wszystko będzie inaczej. Że będę szczęśliwa, kochana... Jestem tchórzem. Po śmierci babci schowałam sobie jedno pudełeczko tabletek na czarną godzinę, ale matka je znalazła i do kibla poszło :( Myślę, że najwięcej mi pomógł kościół,wiara. To był taki mój azyl i do dzisiaj tak jest. Jak jest mi źle lubię pójść do kościoła i wygadać się Panu Bogu i prosić, żeby lepiej, żebym była szczęśliwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do reki
hej no nie mow tak ,ze sie ludzisz ze kiedys bedziesz szczesliwa....a laczego nie mialabys byc szczesliwa? wiesz kazdy ma gorsze chwile w zyciu ,ale tez sa te lepsze .... jestem pewna ze niedlugo zmienisz zdanie ..... glowa do gory, nie ma sensu byc pesymista.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kate131313
Do szczęścia mi potrzeba chłopaka, przyjaciół... Może faktycznie z tym chłopakiem na razie szaleję, ale ja mam 21 lat prawie i nigdy nie byłam na randce, nic... Nie wiem jak się wyzbyć tych złych cech charakteru. Jak patrzę na moją matkę dzisiaj to masakra. Ona też jest sama, nie ma przyjaciół, koleżanek, omijają nas wszytskie imprezy rodzinne. Nigdy nie byłam na weselu! Moja matka obecnie jest kocią mamą i jeździ po całym mieście i dokarmia koty. Nie do ręki i Ariane dziękuję za te wszystkie miłe słowa i nadzieje :) Może faktycznie zaświeci dla mnie kiedyś słońce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie ma za co, każdy z nas przeżywa różne dramaty jedni większe inni mniejsze, najgorsze to pozostać normalnym i samemu nie stać sie takim jaki był oprawca..wszystko w Twoich rękach, jeszcze dużo życia przed Tobą i możliwości pracy nad sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do reki
naparwde nie martw sie ..... bedize lepiej... szkoda ze tak ci sie zycie ulozylo ,ale to nie twoja wina. moze jest kolo ciebie jakas osoba z ktroa moglabys nawiazac jakies blizsze kontakty. jakbys chciala ''pogadac'' przez maila to pisz na domyna@interia.pl , to sie bedziemy wpsierac moralnie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×