Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

aneri30

Bo mnie nie kochał....

Polecane posty

aneri30 Po 7 miesiącach, prawie 8. Był dla mnie wszystkim i wciąż jest. Powiedział, że nie zdołała mnie pokochać, że chyba nikogo nie jest w stanie pokochać. Zostawia mnie, bo juz tak dłużej nie może, wykorzystywac mnie, moje uczucie, moje zaangazowanie, ofiaraność i oddanie, bo czuje sie jak pasożyt. Wówczas, gdy ze mną zrywał, ja wyjawiłam mu swoje uczucia. Potem zaczeła sie scena, zaczął plakać, histeryzować, właściwie to już nie był pewien, czy chce ze mna zerwać, bo nie poradzi sobie beze mnie, byłam jego siłą i jedynym przyjacielem , ale wie, że nie może mi dać tego na co zasługuje i nie może trwać w związku emocjonalnie na pół gwizdka. Swojej reakcji nie spodziewałam sie, zachowałam spokój , spodziewałam sie już wcześniej, że może to zrobić, ponieważ juz kiedyś odbyliśmy rozmowe na temat naszych uczuć. W tej chwili mysle tylko o śmierci, moje zycie to był ON, nadawał sens wszystkiemu co mnie otaczało, był moim usmiechem...Nie chce, nie potrafię przyjąc do wiadomości, że bez miłości nie ma to sensu. Jestem rozdarta, rozsypana, nie wiem czemu, ale najbardziej boli świadomość, że kochał przede mną dwie dziewczyny, a mnie nie, a także to, że po pewnym czasie przestał traktować mnie jak kobiete, tylko jak kumpla, swojego przyjaciela, ja w najgorszych momentach zycia byłam przy nim, pomagałam mu, zawsze gotowa nieść pomoc. Wciąz widze jego atak histerii, twarz we łzach, jego u moich stóp, błagający o przebaczenie... To straszne!!!! Teraz otaczają mnie wspomnienia i wciąz utrzymujący sie jego zapach na moich rzeczach. Ulge przynosi mi tylko myls o śmierci, bo bez niego nie chce żyć.... Naprawde nie chce żyć. wariuje, gdy pomyśle sobie, że On sie zwiąże z kims innym, pewnie nie będe o tym wiedzieć, ale ta myśl doprowadza mnie do szału. Jestem po kilku nieudanych związkach...W ten wierzyłam, jak nigdy dotąd, w tym wszystkim jeszcze martwię sie o niego, bo wiem jaki jest słaby i ma skłonności do depresji i leków . Kocham go, ubóstwiam, był dla mnie najważniejszy, tak wiele mu dałam. A mogłabym dac jeszcze więcej.... W tej chwili nie moge jeśc, spać, pracować, tylko płaczę i ije, dzis jednak udąło mi sie powstrzymac. nagle zdałam sobie psrawy, że gdy Jego nie ma, wszystko gdzieś zniknęło....otacza mnie pustka. Pomimo wsparcia mojej rodziny, ja nie umiem żyć i nie chcę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja droga, wyluzuj. Nie był Ciebie warty. Trafi się lepszy, który wynagrodzi Ci wszystkie smutki, ale musisz żyć! Łepek do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piekna?
hej swietnie Cię rozumiem też przez to przechodziłam tylko mnie niby-kochał przy rozstaniu tak mówił i potem też.Tej drugie natomiast niby-nie kochał ale zdradził mnie z nią i musi odejść. No cóż rozpaczałam strasznie świat stracił wszystkie kolory. Wydawało mi się iż jestem najnieszczesliwsza na świacie, przez pewien czas miałam jeszcze nadziej ze wróci ale... nie wrócuł. I dobrze niedługo potem poznała faceta z którym jestem do dziś. jest ok. nie myśle o byłym i od dawna nic do niego juz nie czuje.jestem szczesliwa!!! jedyne co ci moge poradzić to nie kontaktuj się z nim. pozdrawiam trzymaj sie moja droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mona....
No i sama widzisz jak to bywa! Wiem co czujesz,. Ja wszystko juz mam za sobą, bo chłopak ktory mnie naprawde pokochał wyleczył mnie z tej chorej pseudomiłosci. Tylko ...czasem tesknie do tego uparciucha, ktorym teraz sama sie stalam, by o Nim nigdy nie zapomniec.Trzymaj sie mała.🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yruryr
mnie zostawiła dziewczyna i czuje t osamo co Ty. Jestem w totalnej rozsypce, bo myślalem, że to ta jedyna na całe życie, a ona stwierdziła, że mamy rózne charaktery i nie wierz, ze nam sie uda... myslę, ze mnie po prostu nie kochała, bo nie umiem sobie wytłumaczyc, że przez róznice charakterów kogos się zostawia i to po dwóch latach. Jestem teraz strzępkiem nerwow. popadam w skrajne uczucia. Najgorsze, że moja milaośc zamienia sie w nienawiść do niej. Za to, że mnie okłamala w taki sposób, za jej slowa, że zawsze bedziemy razem i że mnie kocha. Jednocześnie nie moge znieśc mysli, że kogos ma, że może teraz się smieje z koleżankami a ja nie mogę bo nie umiem po prostu, bo zniszczyła mnie. Tak bardzo ja kocham i nie wiem jak sobie poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yruryr
wspomnenia z nia zwiazane zabijaja mnie. czasem mam takiego doła w pracy, ze nie moge z ludzmi rozmawiac. Najchetniej zapadł bym sie pod ziemię albo schował przed całym swiatem. chciałbym zapomniec o tym co mnie łaczylo z nią i to o czym mi mówiła. Czuję się zdradzony rozdeptany. I ta jej obojetnośie umiem sobie z tym poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzień dobry Malinko!
teraz tak ci sie wydaje poczekaj tylko poczekaj i za kilka miesięcy pomyslisz" jak ja mogłam tak dac się wkręcić komus takiemu" cos o tym wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie to wywołuje torsje....ja sie nie nadaje do pracy. W tym wszystkim zadaje sobie pytanie, dlaczego nie potrafił mnie pokochać. Dlaczego inne mógł, a mnie nie. Właściwie, poza nim nic nie miałam. Praca już wtej chwili jest nieważna, czasem myśle, że jakis wyjazd na wakacje coś zmieni, ale wiem, że jak wyjadę, będe siedziec przybita bez życia pogrążona w myślach o nim. Nie moge znieśc myśli, że zwiąże sie z kimś, ze tej nastepnej da to czego ja nie dostałam.... Codziennie budze sie o 4 rano i mam lęki, potem nie śpie, a potem musze wstac do pracy, w której i tak nic konstruktywnego nie jestem w stanie zrobić. Zastanawiam się, czy jemu jest juz lepiej, czy tez cierpi, czy już odzyskał równowagę. Nie minął tydzien, ale wiem, jak to u mnie działa, z czasem jest coraz gorzej,...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bonita100
nie matrw się nie jesteś sama ,mnie też nie kocha ,byl ze mna przez dwa lata ,mówil ,oswoich uczuciach do mnie ,ale tylko wtedy gdy byłam mu potrzebna ,jak się znudzilam ,to przestał się odzywac tylko wymuszone sms ,krotkie z każdym dniem krotsze , tez mi się świat zawalił ,zresztą nie pierwszy raz ,doszlam do wniosku ,że musze byc sama ,że ze mna faceci nie wytrzymują ,może tez jestem do niczego ? staralam się dac im duzo ,jednak chyba brakowalo miłości a jedna strona nic nie może ,nie mozna zmuśic do miłości ,mam dolek ,ale życie toczy się dalej , ale w pojedynke i niech tak zostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
aneri masz typowe objawy depresji- to jest do wyleczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo mnie dziwi twoja postawa, ale cóż taka jest miłość- ślepa, ślepa i jeszcze raz... To chore, żeby dawać komuś, a nic nie otrzymywać w zamian. Tak to przedstawiłaś, jakby był to mężczyzna, który czuje się jak kapryśne dziecko i koniecznie potrzebuje troskliwej mamusi. Na dodatek ktoś jest dla niego dobry, a on wogóle tego nie docenia. Wybacz, ale uważam, że tkwiłaś w toksycznym związku z egoistą. Taki związek potrafi człowieka zniszczyć i wprawić w kompleksy, ale w Waszym układzie wstydzić powinien się za siebie tylko on! Jeżeli będziesz dążyła do dalszych kontaktów z tym ężczyzną zrobisz sobie tylko krzywdę, bo najgorzej ty na tym wszystkim wyjdziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nie dąże do kontaktu...raz tylko zapytałam na GG jak sie czuje, bo po tym ataku histerii, jakiego doznał, bałam sie o niego. nawet w tej sytuacji boje sie o niego, sama popłudniami siedze w domu i pije, bo jak nie pije, to mam lęki. Próbuje sobie wytłumaczyć, że brak uczucia do mnie wywołany był problemami natury psychiczno- emocjonalnej, z jakimi On sie borykał od kilku miesięcy. Ale przeciez kogoś kiedyś kochał, więc chyba jest zdolny do miłości. Nie moge tez do niczego sie przyczepic, bo był ze mną szczery, zdawał sobie sprawe,że mnie wykorzystuje nic nie dając. Dwa razy odbyliśy na ten temat szczera rozmowę, ja zatailam przed nim swoją miłośc, bo wiedziałam, że wtedy on sie sparalizuje i zblokuje przed uczuciem do mnie. To było nierozsądne, ale nie chciałam go stracić, myslałam, że pokocha mnie, że trudne momenty, w których okazywałam mu wsparcie i pomoc zbliża go do mnie na tyle, że mnie pokocha...ale tak sie nie stało. Ja kochałam go za nic, bo niewiele od niego dostawałam, choć zawsze był ze mną szczery i nigdy mnie nie oszukał. Ale od pewnego czasu nie traktował mnie jak kobiete tylko jak przyjaciela, kumpla, choć jestem atrakcyjna kobietą, więc może jego jazdy na psychice sprawiły,że mnie nei pokochał, bo ni emógł, nie zdołała...Wiem, że sie starał....dlatego tak boli, bo od niczego nie moge sie przyczepić....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakie lęki? Myślę, że trochę go usprawiedliwiasz i niepotrzebnie się nim przejmujesz. Zatroszcz się lepiej o siebie, bo nikt tego za ciebie nie zrobi. Może się Tobie wydać to co napisze teraz szokujące i niesprawiedliwe i pewnie się ze mna nie zgodzisz. Uwazam, że to cwany facet, który cię wykorzystał próbując wzbudzić litość różnymi scenami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość widzisz aneri
rzeczy nie są takie, jakimi wydają się być:) to tylko twoja koncepcja, chcesz tak się czuć to się czuj ale bierz za to odpowiedzialnośc i pomysl do czego moze cie doprowadzić takie traktowanie siebie, marskości watroby? ale co cie to obchodzi i tak ci zycie zbrzydło bo cos poszlo nie po twojej mysli, tylkoze widzisz tak to juz się dzieje na swiecie:):) rzeczy chciane nie dzieją się. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość widzisz aneri
to za czym tak płaczesz nigdy nie istniało czy nie za wiele wylałaś łez? jesli sama nie potrafisz zdystansować się w tej chwili, popros o pomoc lekarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Te sceny nie były udawane, a na moje wsparcie i tak zawsze mógł liczyć, więc nie musiał niczego udawać... Zastanawiam sie czy dla innych też był taki, czy tamte przede mna dostawały więcej Wiem, to głupie naiwne i zupełnei nieistotne w tych okolicznościach, ale mnie meczy to i dreczy. Brakuje mi naszych rytuałów, śniadan, wspólnego gotowania, rozmów....Na początku był taki...zaangazowany, potem już nigdy nie zobaczyłam tego entuzjazmu w jego oczach... Nie chce go źle oceniać, bo mial wyrzuty sumienia i gdyby był niewrażliwy i podły, to ta sytuacja nie wywolałaby w nim takich emocji i ataku . A ja cały czas widzę jak ON płacze i obejmuje moje nogi, przepraszając mnie, prosząc, abym nie odchodziła...a za chwilę oprzytomniał i podtrzymał swoją "decyzję" o rozstaniu.czy naprawde trzeba byc wyrachowanym i nastawionym na kosnumpcje wzwiązku, aby dostać to na co sie załsuguje? Dlaczego moja dobroć została wykorzystana.... nie zamierzam sie zmieniac i uprawiac jakis chorych gierek, aby dostac to na czym mi zależy. Wiele razy podkreślał moje oddanie, moje zlaety i co z tego? Nie pokochal mnie za nie.....Jakie to upakarzające

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potem już nigdy nie zobaczyłaś tego entuzjazmu w jego oczach, bo na dłuższą metę nie da się udawać. Obudż się trochę i spójrz na jego winy, bo na razie szukasz ich tylko w sobie, a jego starasz się usprawiedliwić. Ta droga zaprowadzi Cię do załamania. Płakał, bo może było mu wstyd za siebie jak zobaczył jak daleko to zaszło, albo płakał, że teraz już nie będzie mial tak dobrze jak miał do tej pory. Jeżeli masz taką potrzebę robienia czegoś dla innych, to naprawdę super! Pewnego dnia możesz się jednak poczuć wypalona i zniechęcona, niczego dobrego nie dostając w zamian. Ja wiem, że robiąc coś dobrego, należy robić to bezinteresownie, ale żerować na czyjejś dobroci nikomu chyba nie wypada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam, że on może cię lubił i podziwiał za Twoją dobroć, ale manipulował toba w wyrachowany sposób. Twoje potrzeby też są ważne, nie zapominaj o nich. Takich toksycznych ludzi jak on należy omojać szerokim łukiem. Upokarzające? Zewnością tak, ale to on powinien się za siebie wstydzić, on powinien zmienić swoje postępowanie. Nie czuj się winna wogóle. Wyjdż do ludzi, zrób coś miłego dla siebie, a nie dla kogoś. I nie myśl o śmierci, będziesz miła na to czas na starość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwierzcie, że widok histeryzującego faceta w wieku 31 lat, który płacze, gorączkowo mierzy ciśnienie i chce jechac do lekarza, bo wydaje mu sie, że za chwile cos sie stanie i to wszystko dzieje sie w okolicznościach rozstania, jest naprawde traumatyczne. nawet wtedy to ja musiałam panowac nad sytuacją, uspokajac go i głaskac po głowie...ja nie płakałam, byłam dziwnie spokojna, spodziewałam sie przeciez ze opuści mnie prędzej czy pozniej, ale z miłości trwałam przy nim zywiąc nadzieje, że jeszcze coś sie zmieni. mam teraz setki pytan w głowie, niepokoju....Chyba dociera do mnie, że jest to osoba z problemami psychicznymi....wczesniej jakoś wypierałam to ze swojej świadomości... Powiedział mi na koniec, że jest niedojrzały, nie potrafi chyba nikogo pokochac...w trakcie związku tez nie niezbyt czesto miał ochote na sex. na moje wielokrotne pytania dlaczego?czy ja mu sie nie podobam, zaprzeczal, twierdząc, że nie mógłby być z kims kto go nie pociąga, ale on sex odbiera jak coś złego, to chore, wiem o tym....W końcu uwierzyłam w jego argumenty, ale teraz zastanawiam sie czy były prawdziwe...Jeszcze tego by brakowało, żebym go nie pociagała fizycznie, z tym nie mogłabym już życ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz siedze i zastanawiam się tylko co robi w ten wieczór, pierwszy weekend beze mnie, pierwszy weekend bez niego. Może już mysli o innych kobietach, Boże jakie to straszne, podobno czas leczy rany, ale moje zawsze rozdrapuje, wiem, że z czasem bedzie coraz gorzej, wszystko kojarzy mi sie z nim: kapcie, jakas muzyka, części garderoby....wracam do wspomnień, wracam do tego niedzielnego wieczoru, kiedy mnie zostawił....Nie chcę żyć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz siedze i zastanawiam się tylko co robi w ten wieczór, pierwszy weekend beze mnie, pierwszy weekend bez niego. Może już mysli o innych kobietach, Boże jakie to straszne, podobno czas leczy rany, ale moje zawsze rozdrapuje, wiem, że z czasem bedzie coraz gorzej, wszystko kojarzy mi sie z nim: kapcie, jakas muzyka, części garderoby....wracam do wspomnień, wracam do tego niedzielnego wieczoru, kiedy mnie zostawił....Nie chcę żyć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
jeny, Aneri, strasznie nieprzyjemna sytuacja... spójrz sobie obiektywnie, z boku na to, co napisałaś... sorry, bez urazy, ale ten facet to psychol, histeryk, hipochondryk... to jedno, a dwa - według mnie nie da się żyć bez szacunku dla samego siebie i do osoby, z którą się żyje - a Wasz układ taki był... no sorry, ale trudno szanować kobietę, która na wszystko pozwala, na wszystko się godzi, chowa swoje uczucia w kieszeń, itd... on przy Tobie też pewnie czuł się jak taki bardzo cienki bolek, którym ciągle trzeba się opiekować, bo taki bezradny... te całe "troszczenie się" i "dawanie" jest dla drugiej strony takie... upokarzające w sumie, o ile nie wymaga się od tej drugiej strony tego samego... sorry, ale ja bym znienawidziła faceta, który by tak tylko ciągle mi nadskakiwał, niczego nie wymagał, pozwalał sobą pomiatać... ale też nigdy z takim facetem nie byłam - bo by mi było za siebie wstyd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On mnie szanował, tego nie moge mu zarzucić...ale był często obojętny, pogrążony w swojej depresji. Więc czego można wymagać od kogoś w takim stanie, Uznałam, że powinnam mu pomagać, okazywać pomoc, zawsze mógł na mnie liczyć. Czasem leżał tylko i patrzył się w sufit, albo szedł spać. zawsze zdołowany, niezadowolony z życia. Miał momenty radości i euforii, ale to było na początku a potem tylko były momenty. Widziałam w jakim jest stanie i dla mnie priorytetem były jego potrzeby... czy to zle, że okazywałam mu pomoc i wsparcie? O to chodzi przeciez w związku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
nie, o coś takiego to chodzi w relacji terapeuta/pacjent, lekarz/pacjent; a związek między kobietą i mężczyzną to jest relacja równorzędna, branie i dawanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W pewnym momencie zabrakło wtym związku miejsca dla mnie, co tez n sam powiedział...ale dlaczego nie ustąpił mi trochę tego miejsca? to moja wina...powinnam byc bardziej wymagająca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
nie katuj się jeszcze tym "to moja wina"; po prostu - nie kochał Cię... nie był Ci pisany; nie Ty pierwsza, nie Ty ostatnia - zdarza się, niestety, ludziom zakochać bez wzajemności, i tyle... na przyszłość po prostu staraj się bardziej sama siebie szanować, więcej wymagać, nie uzależniać swojego szczęścia w 100% od drugiej osoby... i nie baw się w pielęgniarkę, bo to naprawdę nie jest dobry sposób na zdobywanie kogoś... bo to jest śliska sprawa; tak naprawdę taka "transakcja wiązana" - nawet, jeśli się tego świadomie nie myśli, to jest to taki układ: "to ja się będę o Ciebie troszczyć, całkowicie Cię poświęcę, to Ty mi będziesz potem tyyyyle zawdzięczać i za to mnie pokochasz"... to mało kiedy działa, bo strasznie ciężko jest z takim obciążeniem, poczuciem, że jest się komuś coś winnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
nie: "Cię poświęcę" tylko: "ci się poświęcę" miało być :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To najbardziej upokarzający powód rozstania, z jakim sie spotkałam w swoim życiu. Miałam wielu partnerów, zawsze debili, ten pierwszy okazał sie normalny, taki normlany, jakiego chciałam. Ale nie dla mnie, nie dla widac pisana jest stabilizacja u boku kogos zwyczajnego, wartościowego zarazem. Albo to ja nie potrafie stworzyć związku, bo jestem za dobra, bo daje za dużo.... I jeszcze te kretyńskie pytania w mojej głowie: dlaczego były inne, które potrafił pokochac,a mnie nie.....przeciez jest zdolny do miłości w ogóle, ale nie dla mnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
sorry, ale... przestań pieprzyć, pomyśl logicznie, bo szkoda Ciebie, żebyś się męczyła... jaki: "normalny"???? rozumiem: depresja, problemy, itd - nie potępiam; ale jak ktoś podczas rozstania taką jazdę robi - łącznie z tym mierzeniem ciśnienia, itd... no to to jest CHORE... dobrze, że po 8 miesiącach, a nie po 20 latach niańczenia go... że nie wpadł na pomysł, żeby Ci łaskawie dalej pozwolić się sobą zajmować... to nie był NORMALNY facet, to jest pewne; i trochę sobie naprostuj sposób myślenia: to nie to, że jesteś ZA DOBRA, tylko za mało o siebie dbasz, za mało siebie szanujesz... na pewno masz więcej do dania drugiemu człowiekowi niż świadczenie usług opiekuńczych, a być może w coś takiego się wpędzasz: "muszę być taka dooobra i tak się troszczyć, żeby sobie na czyjeś uczucie zasłużyć" - co prowadzi do "zagłaskania kotka na śmierć"... no i ta druga strona nie ma jak się "wykazać", bo jak Ty taka dooooobra, to drugi człowiek zawsze będzie się czuł gorszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×