Macie czasami wrażenie że kochacie za mocno?

Ja mam, kocham zdecydowanie za mocno, nie umiem żyć bez swojego faceta, czesto go nie ma za mną (z racji na jego zajecinie ma go czesto w miescie) a ja wtedy nigdzie nie wychodze, nic mi sie nie chce, jestem smutna itd. Jak jest to najchetniej nie opuszczalabym go na krok, mam lzy w oczach za kazdym razem kiedy poróżni nas najmniejsza pierdoła, jestem w stanie wszystko mu wybaczyc, byle tylko bylibysmy razem :( Kiedys byl okres kiedy bylo miedzy nami bardzo zle, stwierdzil ze moze lepiej sie rozstac, myslalam ze umre - mialam dusznosci, nie moglam oddychac, wylam jak bóbr, ledwo mnie uspokoil :O Szaleństwo normalnie... Nie piszcie mi tylko że musze sie zmienic, ze musze to czy tamto - to bez sensu - próbowałam. Interesuje mnie czy ktos ma takze podobnie, czy tylko ja jestem taka stuknieta?