Czy ja już popadam w obłęd?

Bo mi się zdaje, że jak najbardziej. Od jakiegoś czasu czuję się dziwnie. Czasem nie odróżniam jawy od snu. Unikam spotkań towarzyskich, a kiedy mi się takie nadarzą to jestem nieobecna myślami. Rozmowa z ludźmi mnie nuży. Potrafię leżeć godzinami i gapić się w sufit. Na dodatek mam chore myśli. Nie raz mam ochotę "zatłuc" kogoś z najbliższych bez wyraźnego powodu. Mam tak jakby ataki nienawiści. Z drugiej strony kiedy obserwuję psa sąsiadów to serce mi się kraja na jego nieszczęsny widok. Często też zapominam co przed chwilą robiłam lub o czym myślałam. Nawet napisanie tego tematu przysporzyło mi wiele trudności i musiałam nadwyrężać umysł aby cokolwiek sobie przypomnieć.