POMOCY!

Czy ktoś wie, skąd bierze się ogólna niechęć do ludzi? Takie: każdy mnie irytuje, w każdym coś mi przeszkadza, nie potrafię się dogadać z ludźmi, dziwnie się czuję, jestem niepewna, czasem speszona, zestresowana. Czy może brać się to z braku pewności siebie, kompleksów? Jak to zmienić? Jestem zmęczona, moje wady mnie męczą, bo chodzę smutna, przygnębiona, bez uśmiechu, jestem złośliwa, ciągle komuś dogryzam i nie umiem tego zmienić. No i strasznie dużo narzekam! Wiem o tym a nie potrafię się powstrzymać, więc ciągle jestem na wszystko skrzywiona! Tacy ludzie są wstrętni, okropni! Chcę to zmienić i już nie wiem jak, jestem na siebie wściekła! Nie widzę w sobie żadnych zalet.

A jak ktoś powie, że np "ciągle narzekasz", to chociaz wiem, że to prawda, to czuję się dotknięta i od razu chcę wypytywać "ale lubisz mnie, prawda?" Jestem poryta.

Nikt nie ma rady, jak można nad sobą pracować?