Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ibiza25

potrzebuję rady...

Polecane posty

Gość ibiza25

hej...pisze bo jestem strasznie zagubiona...potrzebuje obiektywnych opinii na temat mojego problemu...a mianowicie chodzi o sprawy uczuciowe...byłam z chłopakiem 2 i pół roku, mieszkaliśmy razem 2 lata ogólnie wszystko było w porządku, wiadomo, że w kazdym związku są konflikty...zawsze udawało sie nam z nich wychodzić...(musze jeszcze dodac ze mieszkamy za granica) obecnie jestesmy razem na hollidayu w Pl...a zawsze jak jestesmy w kraju następują małe sprzeczki...głownie o jego kolegów i picie, ze to oni są wazniejsi a ja tu jestem odstawiana na drugi plan...i tak też było tym razem, tylko, że nie zrobiłam awantury ani zadnych scen jedyne o co miałam pretensje o to ze miał sie do mnie odezwac a tego nie zrobił...napisałam mu tylko sesa ze miło mi ze mnie olał...w tym samym dniu tuż przed spotkaniem z kolegami miał wizyte u dentysty po wizycie mial mi dac znac jak mu poszło...zadzwonił gdy był w wozie pani dentyski, która go odwozila do domu (bardzo dobra znajoma rodziny) w trakcie gdy ona poszła do sklepu, zapytałam sie tylko czemu nie zadzwonił w jej obecnosci, moje pytanie potraktował jako scene zazdrosci...nie miałam tego na celu...po wyzej wymienionym sesie (ze milo mi ze mnie olał) wylaczylam tela i poszlam spac...rano wlaczylam tela i mialam od niego smsa -"tez Cie kocham jestem juz w domu"...bylismy umówieni na ten dzień, a ze on sie nie odzywał postanowiłam zadzwonic, nasza rozmowa przebiegała oschło...zapytałam czy sie widzimy potwierdził, po czym spytał czemu to ja wieczor wczesniej nie zadzwoniłam, przecież tez mogłam, wyjasniłam, że nie chciałam mu przeszkadzac a po tym jak zwykle pytanie odebrał jako scene zazdrosci nie chciałam zeby czuł sie kontrolowany, wtedy usłyszałam ze on nie chce takiego zwiazku w którym nie moze iść z kolegami na piwo i w którym sa sceny zazdrosci, ze nie ma sensu...probowałam wytłumaczyc ze nie mialam pretensji o kolegów tylko o to ze mnie olał, ze było cos wazniejszego ode mnie, sceny zazdrosci tez nie robilam tylko poprostu spokojnie spytałam...w koncu rozłaczyłam sie...napisałam tylko esa ze ja tez nie chce byc z alkoholikiem dla ktorego koledzy sa wazniejsi i który nie potrafi szanowac kobiety...odpisal zebym nie pisała do niego wiec tak uczyniłam...tego samego dnia w nocy 2 razy do mnie dzwonil...nie odebralam...po czym dostalam sesa-"widze ze sie dobrze bawisz ciesze sie ja bede (i tu wystapiła nazwa dyskoteki w naszym miescie)"...nie chciałam odpisywac, długo sie wahałam ale w koncu postanowiłam nie dac mu satysfakcji i napisałam- ze bawie sie wysmienicie a jesli dzwonił by sprawdzic czy jestem w tym klubie do którego zamierza sie wybrac to moze sie nie obawiac bo mnie tam nie ma i nie bedzie pa odpisał tylko pa...nastepnego dnia rano dostałam sesa od niego ze mam mu przywiesc koszulke która u mnie zostawiol i klucze od naszego mieszkania za granica...odpisałam ze jesli chce to odzyskac to niech sam sobie po to przyjedzie i zeby do mnie nie pisał...odpisał ze zaraz zmienia nr i ze przy okazji jak bedzie w pobliżu to po to przyjdzie...odpowiedziałam ze ja nie zamierzam z nim sie kontaktowac a pisze tylko dla tego ze on sie ze mna kontaktuje i ze ja juz mam 2 karte czekam tylko az konto w tej wykorzystam...od tam tej pory mineło już 2 dni on sie nie odzwywa ja tez milcze...nie wiem co mam robić...na pewno do niego sie nie odezwe i watpie ze on do mnie też...boli mnie to ze tak mnie traktuje, ze jeszcze 2 dni temu mowil jak mnie to nie kocha, ze chce abym była matka jego dzieci a dzisiaj mnie olewa i jestem dla niego niczym...pozostaje jeszcze kwestia mieszkania...za granica mam dobra prace..nie chce z niej rezygnowac...zatrzymac sie tez nie mam za bardzo gdzie bo wszyscy znajomi albo maja juz wspollokatorów albo posiadaja rodziny i nie chce sie nikomu na siłe pchac...nie chce tez szukac mieszkania na odległość gdyz czesto bywa tak ze przedstawiona oferta mało ma wspolnego z rzeczywistoscia i nigdy nie wiadomo na kogo trafie...w naszym mieszkaniu(które jest na jego nazwisko) mam tez duzo swoich rzeczy...obawiam sie powrotu, nie wiem jak to bedzie...prosze napiszcie co na ten temat uważacie, co mam zrobic odezwac sie czy jeszcze zaczekać...kocham go ale nie chce tak zyc...nie chce walczyc o to co powinno byc oczywiste- by byc dla niego ważna...by liczył sie z moim zdaniem...dziekuje za cierpliwosc jesli dotarliscie do tego momentu mojego tekstu, rozpisałam sie ale chciałam jasno nakreslic sytuacje by dostac jak najbardziej obiektywne komentarze...wiec czekam...jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam mocniutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dotrwałam do końca
Pokłóciliście się o drobiazg do uzgodnienia.Oboje unosicie się honorem i walczycie o to,czyje na wierzchu.Trochę niepoważne,zwłaszcza w długim związku.Wystarczyło porozmawiać,tymczasem zaszło daleko.Jeśli bardzo Ci zależy ,zadzwoń.Nie unoś się i nie daj się sprowokować,wyjaśnijcie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olej go
zachowuje się jak gówniarz, skoro piwko i koledzy są ważniejsi od swojej dziewczyny to niech z nimi spędzi resztę życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ibiza25
napisałam mu wczoraj sesa...nie odpisywał...zadzwoniłam- nie odbierał....chciałam tylko kod rezerwacji lotu bo bez niego nie wylece z kraju...wiec sie pofatygowałam...co zastałam- spał pijany...próbowałam z nim porozmawiać...mówiłam, ze tak spraw sie nie załatwia, ze powinien, skoro nie chce już ze mna być, spojrzec mi prosto w oczy i to powiedziec a nie przez tela z błachymi pretekstami wyjeżdza...mowił ze nie chce mi spojrzeć w oczy i ani razu nie spojrzał, ze nie chce ze mną być(przy czym wyciągał stare sprawy) i nie chce mnie widziec w naszym domu za granicą...nie widziałam sensu rozmowy, wzięłam kod i wyszłam...ja juz nie chce z nim być...nie po takim czymś...ale chce wróć tam...do prac, do przyjaciół...ale jak skoro nie mam gdzie mieszkać...przebukowałam bilet na 2 dni wczesniej przed planowanym powrotem, bede pierwsza w miezkaniu i co mam dalej zrobić???pomóżcie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfsgvsdgdsf
ja bym sie nie wyniosla :) niech on sam opusci to mieszkanie bo to on chce konczyc zwiazek walcz o swoje!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ibiza25
ale umowa o mieszkanie jest na jego nazwisko...wiem, ze nie moze mnie wyrzucic ale co to za zycie pod jednym dachem...chociaż masz racje, skoro on to chce skonczyć to niech on sie wyprowadza....czemu ja mam uciekac??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×