Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość easy&easy

oczami świętego

Polecane posty

Gość easy&easy

Czy mamy elastyczne umysły? Czy możemy zobaczyć świat oczami świętego? Większość z nas ocenia innych ludzi, różnicuje ich „wartość, przypisuje jednym pozytywne, a innym negatywne motywacje. Może to być jednoznaczny, mocny osąd seryjnego mordercy czy ludobójcy, aż po przelotną myśl, że ktoś to co wykonał mógłby zrobić lepiej (co sugeruje, że my zrobilibyśmy to lepiej). Jak mógłby widzieć świat święty? Wejdźmy w rolę tego, który kocha wszystkich i nikogo nie potępia. Możemy potraktować to jako ćwiczenie aktorskie. Ale nie ćwiczymy roli świętego poprzez wyobrażanie sobie jego świętości. Najpierw powcielajmy się w życie tych, których oceniamy negatywnie w jakikolwiek sposób, w jakimkolwiek aspekcie: irytującego współpracownika, nudnego znajomego, ukochanej czy ukochanego, która/y jest cudowna/y, ale. (dlatego mówimy, że nikt nie jest doskonały, bo w każdym znajdziemy zawsze jakąś wadę, coś co oceniamy negatywnie). Dlaczego tacy są? Z czego to wynika? Dlaczego tak, a nie inaczej ich postrzegamy? Gdy przyłożymy się do tego ćwiczenia uczciwie, to zobaczymy, że wszystko ma swoją przyczynę. Może dany irytujący nawyk współlokatora wynika np. z biednego dzieciństwa albo wychowania w wojskowym drylu? Może wzbudzający nudności maczo z pracy, to bardzo niepewny siebie człowiek, który panicznie boi się, że odarty z tej maski, delikatny i miły, byłby widziany jako „mięczak i „frajer? Może wszystkie zachowania są maskami, rolami, które skrywają lęk przed odrzuceniem, lęk przed osądem, oceną, przed brakiem akceptacji? Może tak patrząc jesteśmy w stanie w każdym, dosłownie w każdym, zobaczyć, poza maskami, dobrych ludzi, w istocie takich samych jak my? Można to potraktować jako ćwiczenie mózgu, wytwarzanie innego sposobu pracy obwodów neuronowych, albo jako ćwiczenie czysto aktorskie, albo jako ćwiczenie empatii, albo jako zabawę umysłu albo jako ćwiczenie realizacji nakazów naszej religii (którakolwiek religia by to nie była). Gdy będziemy ćwiczyć z pewną determinacją, wystarczająco długo, to może przyjść taki moment, że zobaczymy, że w istocie wszyscy są dobrzy, wszyscy zasługują na szacunek, pomoc, troskę. Nagle w tym ćwiczeniu możemy zobaczyć przebłysk innego świata. Świata całkowicie przyjaznego, radosnego. Świata ludzi, których kochamy bez zastrzeżeń i wyjątków, którym życzymy tylko dobrze. Świata, który lśni. Świata całkowicie wolnego od obwiniania kogokolwiek w jakikolwiek sposób, wolnego od obwiniania siebie, wolnego od jakiejkolwiek winy. Może wtedy się okazać, że chcemy już tylko tak widzieć świat. Że już nie chcemy przestać ćwiczyć widzenia oczami świętego. To nowe widzenie może napełnić nas radością i szczęściem, nieznanymi wcześniej. Radością i szczęściem, które jak żadne inne „radości i szczęścia, zależą tylko od nas, od tego jak chcemy postrzegać świat, które zależą tylko od naszej woli, a nie od czegokolwiek poza nami. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nickonicko2010
ehhh takie ćwiczenia mózgu są dobre na listopadowe wieczory ale nie na taki upał kiedy sie nic nie chce ... http://tnij.org/nokautolejek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość easy&easy
Gdy świat lśni, nawet upał nie jest zbyt męczący :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×